OLA Rompa (Sikora): Włosi oddają piłce całe serducho. Każda zawodniczka miała swój transparent oraz przyśpiewkę (WYWIAD)

Zobacz również:Chłopiec w ortopedycznych butach, który został wielkim liderem. Anioł i demon w ciele Paolo Di Canio
Hellas Verona Women v Juventus Women - Women Serie A
Fot. Emilio Andreoli/Getty Images

„Każdy dzień spędzony w Juventusie był wyjątkowy. Marzyłam o dołączeniu do tego klubu ale nie sądziłam, że taka możliwość pojawi się już po pierwszym sezonie spędzonym w Serie A. Kibice w Italii są niesamowici. Każda zawodniczka miała swój transparent oraz przyśpiewkę. Nie wyróżniali kilku zawodniczek albo największych gwiazd. Chcieli aby każda z nas czuła się wyróżniona. Bardzo dbali o relacje międzyludzkie. Dzień meczowy przedłużał się bo czekali na nas przy wyjściu ze stadiony najczęściej z jakimś poczęstunkiem. Chcieli wypić kawę, porozmawiać, wspólnie świętować. Widać, ile znaczył dla nich cały klub” – opowiada nam w rozmowie Aleksandra Rompa (Sikora), jedna z najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarek, była zawodniczka włoskiej Brescii i Juventusu oraz norweskiego Klepp.

Partnerem cyklu jest firma adidas, która wspiera kobiecą piłkę oraz inwestuje w jej rozwój w naszym kraju. Aleksandra Rompa (Sikora) jest jedną z ambasadorek adidas

DOMINIK PIECHOTA: Zobaczyłaś trzy różne światy kobiecej piłki, bo występowałaś w Italii, Norwegii i Polsce. Ciekawi mnie, jak mocno różniły się te rzeczywistości.

OLA ROMPA (SIKORA): W każdym klubie, który reprezentowałam, było inaczej. Najbardziej pod względem organizacji, poziomu zawodniczek oraz podejścia mentalnego. We Włoszech odczułam największą jakość – więcej zawodniczek trenujących na wysokim poziomie sprawiała, że intensywność każdego treningu oraz przygotowanie do meczów odbywały się na znacznie wyższych obrotach. Rywalizacja była większa, zaangażowanie też, co również wpływało na jakość treningu. To podobało mi się za granicą. Z każdego treningu sztab jak i same zawodniczki chciały wyssać jak najwięcej. Każda gra w której pojawiała się rywalizacja potrafiła wzbudzić niesamowitą chęć zwycięstwa. Tam nikt nie lubił schodzić z treningu przegranym. Kiedy wróciłam do Polski, znowu odczułam, że zaangażowanie, intensywność oraz podejście mentalne jest inne. Włochy czy Norwegia dały mi do zrozumienia, że bardzo ważne jest to w jakim otoczeniu przebywasz. Uważam, że jest jednym z kluczowych aspektów w rozwoju.

Zastanawiam się, jak to wytłumaczyć. Czy chodzi o samą jakość piłkarek, kulturę treningu czy może całą pracę poza boiskiem?

Na pewno świadomość zawodniczek jak i trenerów w Polsce jest na coraz wyższym poziomie. Obserwując koleżanki z reprezentacji czy pracując z młodzieżą w klubie AP Lotos Gdańsk widzę, że to się poprawiło. Poziom umiejętności jest jeszcze  na różnym poziomie, ale coraz więcej z nich wie jaki kierunek może dać im większy rozpęd w rozwoju. To bardzo cieszy, kiedy zawodniczka sama przychodzi i pyta o rady albo swoim zachowaniem daje sygnały, że chce być lepsza. W końcu ważne jest nie tylko zaangażowanie na treningu, ale również poza nim. Wiadomo, że podejście każdej zawodniczki będzie różne natomiast będąc za granicą o niektórych rzeczach absolutnie nie trzeba było przypominać. Tam dziewczyny wiedziały jak ważna jest regeneracja, jak dobrze przygotować się do meczu, czego ich organizm potrzebuje, aby forma w dniu meczowym wskoczyła na najwyższy poziom. Poznawanie tych tajników jest niezwykle istotna, ale tu też jest bardzo duża rola oraz odpowiedzialność trenerów, aby skupiali się nie tylko na stricte boiskowych sytuacjach. Podejście mentalne, charakter, regeneracja, odżywianie, dbanie o siebie, komunikacja – ten przykład też idzie od trenerów i naszych najbliższych, dlatego w swojej codzienności przykładam do tego dużą uwagę, pracując z żaczkami oraz licealiskami w AP LOTOS Gdańsk, a także w rodzinnym domu.

Zanim wrócimy do naszych realiów, to jeszcze trochę wielkiego, włoskiego świata. Lepiej wspominasz Juventus jako wielką, światową organizację czy Brescię, gdzie stworzyłyście niesamowicie rodzinną atmosferę z dziewczynami?

W każdym z tych klubów było wyjątkowo na swój sposób. Juventus miał wyższy poziom sportowo-organizacyjny, a jeżeli chodzi o stworzenie atmosfery jednej wielkiej rodziny, to bardzo szybko poszło nam to w Brescii. Wiele zawodniczek było nowych, klub przeszedł duże zmiany kadrowe, a jednak świetnie sobie z tym poradziliśmy, co też było zasługą również nowego sztabu. Oni przekazywali nam wartości, pomagali w budowaniu atmosfery - to był nasz wielki atut. Nawet grając z silnymi zespołami, działało to na naszą korzyść, bo kapitalnie się dogadywałyśmy. Brescię zapamiętam pod tym kątem. Juventus natomiast to inny świat sportowo-organizacyjny, duży klub, bardzo wiele się działo medialnie. Poziom i organizacja naprawdę robiły wrażenie. 

Ola_podpisy_4x5[4].png
Grafika/zdjęcie: marayu9 / FotoPyK

A co właśnie najbardziej imponowało w świecie Juventusu?

Możliwości, które były do wykorzystania. Każdy dzień spędzony w klubie był szansą na zrobienie kroku w przód. Rozwijałam się u boku fantastycznego sztabu, trenując z dziewczynami na wysokim poziomie. Chciałam wykorzystać ten czas jak najlepiej. Tym bardziej, że reprezentacja też potrzebowała tego przeskoku. Dwa lata w Turynie bardzo mnie wzbogaciły. Każda osoba pracująca w Juventusie była zaangażowana i pomoc odczuwało się z każdej strony, nawet w innych sprawach niż piłka. Oczywiście tęskniłam za rodziną i najbliższymi natomiast ludzie, którymi się otaczałam sprawiali, że radziłam sobie z tym bardzo dobrze.

Nie kusiła oferta z Milanu? Bo kiedy Brescia się rozpadała, mogłaś też przenieść się do Mediolanu.

Oferta pojawiła się jeszcze wcześniej niż ta z Juventusu. Byłam na rozmowach w klubie z moim menedżerem Rafałem Kaszyńskim, ale kiedy przyszła propozycja z Juve, to wiedziałam, że chcę z niej skorzystać i dołączyć do tej drużyny. Posłuchałam przede wszystkim siebie, tego czego sama chciałam bo dołączenie do Juventusu było spełnieniem marzeń. Nie ukrywam, że właśnie na taki transfer pracowałam, ale myślałam, że będę musiała jeszcze trochę poczekać aby najlepsze kluby w serie A mnie zauważyły. Jak mój przykład pokazuje, życie pisze swój scenariusz i to czasami lepszy niż sami sobie go wyobrażamy.

Zastanawia mnie, czy wielkość takiej marki pomaga czy paradoksalnie czasem przeszkadza? Bo największe firmy świata otwierają żeńskie sekcje piłkarskie, ale jest również wiele klubów, które chwalą się głównie damskimi drużynami i wtedy cała uwaga koncentruje się na nich. Są punktem odniesienia dla całej organizacji.

Pojawiają się kluby, które nie mają silnej sekcji męskiej, a kobiety odnoszą bardzo duże sukcesy. To się zdarza i wiele klubów woli tak działać, zamiast współpracować z jakąś znaną marką. Natomiast to się zmienia, bo coraz więcej męskich klubów z sukcesami chcą mieć zespoły kobiece. I one także zaczynają świadczyć o sile danej marki oraz ligi. To też pcha piłkę nożną kobiet do przodu, bo ich siła przebicia wpływa na przyciąganie kibiców czy zainteresowanie. Myślę, że same nazwy działają na wyobraźnię i wywołują ciekawość. Różnica jest wyczuwalna i uważam, że duże kluby z sekcjami kobiecymi bardzo pomagają w promocji całej dyscypliny.

Włosi są zakochani w futbolu na zabój, wręcz do szaleństwa. Wy to również odczuwałyście? Zostały Ci w głowie jakieś sytuacje, o których myślisz szczególnie ciepło?

Od samego początku w Italii czułam, jak wsparcie ze strony kibiców jest niesamowite. Przychodzili na każdy mecz, dopingowali nas, zabiegali o to, aby porozmawiać i poznać się. Wychodziły z tego nawet znajomości, bo po meczach spędzaliśmy wspólnie czas. Dbali o całą drużynę i aby każda z nas czuła się tam dobrze. Tak samo w Brescii, jak i Juventusie. Przychodzili z transparentami, a wszystkie zawodniczki miały swoją przyśpiewkę prezentowaną w trakcie meczu. To było niesamowite. Nikogo nie pomijali. Widać było, że oddają serducho dla tego klubu. Tak jak my na boisku, tak oni wspierając nas z trybun. Po każdym meczu dziękowaliśmy sobie, przybiliśmy piątkę. Włosi też bardzo dbają o relacje międzyludzkie, więc po meczach czekali na nas poza stadionem, aby zaprosić na kawę, zjeść coś, porozmawiać. To było bardzo rodzinne uczucie i coś nowego.

Taki klimat musi robić wrażenie. To też klub zakochany w wielkich postaciach, bo przecież Gianluigi Buffon nadal w Turynie jest pół-bogiem. W waszym zespole też były takie osoby o szczególnym statusie?

Myślę, że takie osoby dopiero się kreują. Sekcja kobieca Juventusu jest dość młoda, bo raptem od 2017 roku występuje w rozgrywkach. Z pewnością są potrzebne lata gry dla tego klubu, wkład w osiągnięcia i przeżyć razem z kibicami, aby stać się symbolem. Mam nadzieję, że również w kobiecej drużynie pojawi się zawodniczka godna takiego wyróżnienia. Jest tam kilka osób pracujących nad rozwojem drużyny od samego początku, więc są na najlepszej drodze do tego.

Jak spotykałyście się z dziewczynami na reprezentacji, to miałyście co porównywać. Zawodniczki Juventusu, Paris Saint-Germain, Wolfsburga, topowych klubów. To musiało być ciekawe doświadczenie, aby wymieniać się spostrzeżeniami, poziomem dbałości o szczegóły, rozmachem i całą otoczką.

Rzeczywiście miałyśmy to szczęście aby dowiedzieć się jak to wygląda w innych dużych klubach. Tym bardziej, że w każdym coś było inaczej. Różnice wynikały np. z mentalności, bo jednak Włochy, Francja i Niemcy to zupełnie inne podejście do pracy. Moje doświadczenia nie we wszystkim pokrywały się z tymi z ligi niemieckiej czy francuskiej. Rozmawiałyśmy między innymi o tym, co zapewniają w klubie, jak się trenuje ale również funkcjonuje w danym kraju. Bardzo miło do tego wracam, bo są to wartościowe doświadczenia, którymi chętnie się wymienialiśmy. Cieszę się, że mogłam przetrzeć szlaki we Włoszech, bo to miejsce daje wiele możliwości rozwoju, ale też jest przeżyciem jeśli chodzi o codzienność, ludzi i doświadczenia poza boiskiem.

Czego mogły Ci zazdrościć z Juventusu?

We Włoszech atmosfera jest czymś niepowtarzalnym. Ludzie z wielką pasją podchodzą do tego, co robią. To zaangażowanie i radość, która im towarzyszy naprawdę imponuje. Był czas na ciężką pracę, ale nie zabrakło przy tym uśmiechu, luzu oraz zabawy. W tym aspekcie Włosi potrafią celebrować życie i wkomponować to do pracy. Piłka przynosiła tam każdemu wiele radości oraz satysfakcji, więc jako zawodniczka czułam się jeszcze bardziej zmotywowana i chętna do każdego treningu.

Później wyjechałaś do norweskiego Klepp. Skandynawskie kluby, zwłaszcza szwedzkie, też są mocne, ale to jednak musiała być zupełnie inna rzeczywistość. Zarówno pod względem życia, jak i samej piłki.

Sama nie spodziewałam się, że ten przeskok będzie aż tak duży, ale niczego nie żałuję, bo dzięki temu również mogłam odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Żałowałabym tego, gdybym nie skorzystała z tej oferty, aby doświadczyć gry w Norwegii. Dwa różne światy pod względem ludzi, mentalności i otoczki piłkarskiej. We Włoszech ludzie byli bardziej otwarci, a w Norwegii na pierwszy rzut oka czuło się większą niedostępność. Natomiast również tam poznałam ludzi otwartych na pomoc i rozmowę. W Skandynawii spotkałam też więcej Polaków, więc mogłam po treningach spędzać miło czas z rodakami. We Włoszech wielu takich okazji nie miałam. Norwegia jest pięknym krajem, można tam wiele cudownych rzeczy doświadczyć i zobaczyć, ale to też był czas pandemiczny. Ponura atmosfera i siedzenie w domu przytłaczały. Piłka była priorytetem, ale czas poza nią też warto sobie organizować i rozwijać się. Możliwości przez specyfikę tego czasu były ograniczone, doświadczenie było zdecydowanie inne i krótsze, ale również wartościowe i warte przeżycia.

Przetarłaś szlaki we Włoszech, doświadczyłaś innego świata w Norwegii, jesteś jedną z największych ambasadorek kobiecej piłki w Polsce. Ciekawi mnie, jakim przeżyciem był dla ciebie powrót do kraju, gdy zdecydowałaś się dołączyć do APLG Gdańsk.

Zaznaczę tylko, że po samym powrocie i wspólnych treningach, co dziewczyny też mogły zauważyć, nie było tak, że między nami powstała jakaś gigantyczna różnica przez międzynarodowe doświadczenia. Dziewczyny w Polsce też potrafią grać, mają umiejętności na niezłym poziomie, a niektóre na bardzo wysokim i to wcale nie jest tak, że wraca się z dużego klubu o kilka klas lepszym. Różnice na treningu nie są kolosalne. Myślę, że czasem one objawiają się w samym podejściu i zaangażowaniu, etyce pracy, systematyce czy wytrwałości. Może to różni piłkę zagraniczną od tej w naszym kraju. Oczywiście trafiają się takie jednostki treningowe czy mecze na wysokim poziomie, ale brakuje systematyczności. Myślę, że dziewczyny powinny dużo wymagać w pierwszej kolejności same od siebie, aby ten poziom utrzymywać.

Jak to wytłumaczyć i jak sprawić, aby utrzymać ten większy etos pracy w polskiej piłce? To pewnie przekłada się na każdą dziedzinę życia, że trudno utrzymać taką regularność.

Jednym z ważnych punktów może być to, że dziewczyny nie do końca są przekonane, że będą grać w piłkę zawodowo nawet przez kilkanaście lat. Czasem pewnie myślą, że to zajawka na chwilę i na dobrą sprawę same nie wiedzą, ile to potrwa. Może właśnie brakuje przekonania i decyzyjności, że chcą wykorzystać ten czas maksymalnie, aby inwestować w swoją karierę piłkarską. Można chcieć się rozwijać, ale czasem trzeba poświęcić naprawdę wiele, aby to zaprocentowało. To powinna być sprawa priorytetowa, bo jednak wiele dziewczyn łączy granie z pracą i nauką, a to rodzi kolejne znaki zapytania, w którą stronę chcę iść. Połączenie kilku rzeczy na raz jest bardzo wymagającą kwestią, sama tego doświadczyłam, dlatego w pewnym momencie zdecydowałam, że chcę wyjechać za granicę, aby skupić się wyłącznie na piłce. I tak też się stało. W Polsce także są takie kluby, które oferują zawodniczce warunki, pozwalające skupić się na rozwoju piłkarskim. Natomiast wiele osób jednak nadal ma dylemat, łączą kilka branż w życiu, dlatego też może pojawia się ten problem, o którym rozmawialiśmy. Powinniśmy jak najbardziej rozwijać kobiecą piłkę aby mogła być na pierwszym miejscu w życiu dziewczyn i aby przekonywała, że warto zaangażować się w nią całkowicie i stanowczo, bo to przyniesie efekty. Mając kontakt z wieloma młodymi piłkarkami wiem, że gra w piłkę to ich pasja i ważna część w ich sercu, dlatego warto stworzyć warunki do tego, aby mogły poświęcić się jej w jak największym wymiarze.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.