Tymczasowo Francja zniknęła z mapy piłkarskiej Europy. Przez odwołany plebiscyt Złotej Piłki i przedwczesne zakończenie rozgrywek, okazali się największymi przegranymi w branży. Za ponad dwa tygodnie Paris Saint-Germain zmierzy się z Atalantą w Champions League, chcąc zaskoczyć świat. Cisza ma sprzyjać Kylianowi Mbappé i spółce.
Nadal ekscytujemy się tym, kto wyląduje w europejskich pucharach w Premier League czy jak ułoży się tabela Serie A, podczas gdy Francuzi już dawno zdążyli zapomnieć o futbolu. Jak na głośnej okładce L'Equipe z wymownym pytaniem – „jak idioci?”. Wszyscy dookoła grają, tylko oni urządzili sobie przerwę. Może nie są to rozgrywki wywołujące powszechne zainteresowanie, ale jednak Neymar czy Kylian Mbappé działają na wyobraźnię. U nich dopiero teraz uśmiech wraca na twarz, kiedy załatwiają kolejnych sparingpartnerów i już myślą o autostradzie do finału Ligi Mistrzów. Mają sprawić, że o tamtejszej piłce znów zacznie się mówić.
W zasadzie zdążyliśmy zapomnieć o Paris Saint-Germain w ostatnich miesiącach. Tymczasem oni ze zmniejszonym zainteresowaniem i w cieniu innych przygotowują się do najważniejszego finiszu sezonu ostatnich lat. W teorii zostawili pecha i bariery za sobą. Czują się silni, pożegnali Borussię Dortmund i wiedzą, że losowanie mini-turnieju w Lizbonie im sprzyjało. Jak nie teraz, to już nigdy.
Ze wspomnianą dwójką supergwiazd są przekonani o swojej mocy, tylko pytanie, czy obaj będą sprawni na Atalantę. Dopiero co w finale Pucharu Francji pokonali Saint-Étienne (1:0) po trafieniu Neymara, a Mbappé zszedł z boiska z kontuzją po brutalnym wejściu. Miał łzy w oczach, więc zdrowie mistrza świata na sierpień stoi pod znakiem zapytania. Bez niego wiele by stracili, to twarz tego projektu (podobnie jak okładki najnowszej gry FIFA), nawet Brazylijczyk zaczął mocniej na niego pracować, gdy złapali świetny kontakt.
To może pokrzyżować plany, lecz generalnie PSG ma wiele kart po swojej stronie w sierpniowej rozgrywce. Na koniec lipca do Pucharu Francji powinni dorzucić Puchar Ligi, gdzie w piątek zagrają z Lyonem, więc najprawdopodobniej podejdą do Ligi Mistrzów zbudowani wygraniem dwóch trofeów. Formę mogli wyszlifować tak jak chcieli, na właściwy moment, bo nie zostali przymuszeni do gry co trzy dni i straty energii. Presji oraz ocen w ostatnich miesiącach też jakby było mniej. Mogli skupić się na sobie i bawić jak w sparingu z Le Havre, gdy wcisnęli przeciwnikowi dziewięć bramek.
Trudno wyrokować, komu będzie sprzyjał nowy format Champions League, ale PSG znów należy się wnikliwie przyglądać. Mimo że ustawieni po stronie drabinki, gdzie nikt jeszcze nie wygrał Ligi Mistrzów, należy ich traktować jako kandydata do tytułu. Zwykle przekonanie o mistrzostwie kraju w połowie sezonu bywało dla nich zgubne, dekoncentrowali się, tracili to potrzebne napięcie w kluczowych momentach. Teraz ten problem im odejdzie, w zasadzie to wracają na głodzie, bo Neymar nie mógł się doczekać, kiedy przerwie wakacje w Brazylii i będzie mógł wrócić do dawnego trybu. Zdaje się, że wszystkich w stolicy bolało oglądanie świętującego Realu Madryt czy Liverpoolu, gdy oni sami zostali zmuszeni do oczekiwania na swój czas przez decyzje rządzących.
Paryż przywykł do świętowania. Okazji jest mnóstwo, co chwilę, bo w kraju biorą wszystko jak leci. Ale weryfikacją możliwości oraz powagi tego projektu zawsze będą puchary. Ekipa Thomasa Tuchela dopiero obiera kurs na wielkie rzeczy. Finał Pucharu Francji był dla niej pierwszym oficjalnym meczem od dawna. Czas przypomnieć sobie o mistrzach Francji, bo mogą namieszać w hierarchii. A przynajmniej takie mają wieloletnie, niespełnione ambicje. Zabawa na własnym podwórku znudziła im się już dawno. Ani nie daje frajdy, ani nie jest traktowana serio. Czas pokazać się w Europie, a warunki paradoksalnie powinny im sprzyjać. Przypomnijmy sobie, że PSG istnieje i niesamowitym potencjałem w ataku może w końcu zaskoczyć.
