Jak do tej pory grali ze sobą tylko trzy razy, ale po sposobie, w jakim o sobie mówią, można odnieść wrażenie, że toczyli boje wielokrotnie. Pep Guardiola i Marcelo Bielsa to bratnie dusze, trenerzy absolutnie na punkcie piłki opętani. Chciałoby się powiedzieć, że to starcie ucznia z mistrzem, ale bardziej zapowiada się to na pojedynek dwóch mistrzów.
Rzadko zdarza się, by przed meczem dwaj trenerzy mówili o sobie z takim szacunkiem. Owszem, często jedni chwalą drugich, jednak często brzmi to kurtuazyjnie. A jeśli już, to nie osiąga takiego poziomu, jak pomiędzy Pepem Guardiolą a Marcelo Bielsą.
Anglia zaciera ręce na mecz Manchesteru City z Leeeds United i starcie dwóch trenerów - szaleńców. Perfekcjonistów, obsesyjnie chcących kontrolować każdy poruszają się obiekt i każdą przestrzeń na boisku. Próbka jest oczywiście na razie bardzo mała, ale średnio w meczach z ich udziałem pada w tym sezonie ponad pięć bramek. Ich zespoły zawsze atakują, a oni dążą do tego, by grały bezbłędnie. Guardiola mówi o Bielsie: żaden trener na świecie nie pracuje z tak dużą ilością informacji. Bielsa odpowiada: Pep to twórca najlepszej drużyny w historii piłki.
PUCHARY TO NIE WSZYSTKO
Choć w kwestii osiągnięć dzieli ich przepaść, obaj są ulepieni z tej samej gliny. - Najmocniej wpłynął na mnie Johan Cruyff, bo spędziłem u niego cztery lata i kiedy zaczynałem pracę jako trener niezwykle mi pomógł. Ale Marcelo to człowiek, do którego mam największy podziw - mówi o Bielsie Guardioli. - Doceniam go najbardziej w świecie piłki. Myślę, że jest najbardziej autentycznym trenerem w historii. Pod względem tego, jak prowadzi zespół, jest prawdziwym unikatem. Szczególnie poza boiskiem - dodaje przed ich sobotnim starciem menedżer Manchester City.
Hiszpan często powtarzał, że trofea nie są miarą trenera. - Nie ma znaczenia, ile Marcelo ich zdobył. One mają mniejszy wpływ niż to, czego dokonał w swoich klubach i dla swoich piłkarzy. Puchar pomaga ci zachować posadę na kolejny sezon, jednak na koniec kariery to, o czym pamiętasz, to nie są medale - mói Guardiola. Jak twierdzi, nie spotkał nigdy gracza, który występował u Bielsy i miałby o nim do powiedzenia coś złego.
A przecież to ten sam facet z naburmuszoną miną, upominający tłumacza, podglądający treningi rywali i urządzający katorżnicze treningi. - Zajęcia u niego wyglądają jak w wojsku: taktyka, taktyka i przygotowanie fizyczne - mówił Mateusz Klich. Bielsa dba też o dyscyplinę w drużynie. O jego treningach mówi się "murderball", bo piłka nie wychodzi z gry. Wygląda jak surowy przywódca, a mimo tego potrafi tak natchnąć swoch piłkarzy, że - jak opowiadał nam polski pomocnik - jadą na Anfield z pełną wiarą w zwycięstwo. Przegrywają wprawdzie 3:4, ale po spotkaniu mówiło się głównie o nich, a nie Liverpoolu.
W tym jednak tkwi cała jego magia. - Wartość trenera nie zależy od liczby trofeów, które wygrał - mówi o Bielsie Pep. - Moje drużyny zdobyły więcej, ale pod względem wiedzy o piłce jestem daleko za nim. To prawdziwy dar, że mamy go w Premier League.
ROZMOWA NA RANCZO
Obaj panowie po raz pierwszy spotkali się kilkanaście lat temu. Guardiola był po trzydziestce i miał za sobą trudny sezon w Romie. W jego trakcie opowiadał kumplowi z drużyny Gabrielowi Batistucie, że myśli o zakończeniu kariery i zajęciu się trenowaniem. - Skoro tak, to musisz spotkać się z tym gościem - odpowiedział mu słynny napastnik.
Batistuta miał wtedy na myśli Marcelo Bielsę. Pep zakodował, ale do ich spotkania doszło dopiero w 2006 roku. Argentyńczyk był wówczas bezrobotny. Chwilę wcześniej z kadrą zdobył olimpijskie złoto w Atenach, ale w głowie nadal siedziała mu porażka na mundialu w 2002 roku. Albicelestes jechali z gwiazdozbiorem, a nie wyszli z grupy z Anglią, Szwecją i Nigerią. Bielsa rozbrat z trenowaniem przeżył tak mocno, ż na trzy miesiące postanowił zamieszkać w klasztorze. Odciął się od telewizji i telefony. Zabrał ze sobą tylko książki i dzielił codzienne rytuały z grupą zakonników.
Guardiola w tym czasie właśnie kończył z grą w piłkę. Występował wtedy w meksykańskim Dorados de Sinaloa i pewnego dnia wybrał się Argentyny. Bielsa już opuścił klasztor i szykował się do powrotu do zawodu. Wrócił wówczas na swoje ranczo pod Rosario, gdy Hiszpan złożył mu wizytę.
Tim Rich, autor książki "The Quality of Madness: A Life of Marcelo Bielsa" opisywał, że Guardiola i Bielsa rozmawiali wtedy z wielką pasją. Bielsa rozpalił grilla i ugościł głodnego wiedzy przyszłego trenera. Godziny mijały na rozmowie o taktyce i zespołach, wymieniali się anegdotami i przemyśleniami z karier piłkarskich.
Pep wrócił oczarowany. Poczuł, że znalazł bratnią duszę. Człowieka, który mówi tym samym językiem futbolu, co on. Bielsa też był pod wrażeniem. 35-latek wydał mu się materiałem na znakomitego trenera. - Nie widujemy się już tak często, ale kiedy mam przyjemność spędzić z nim trochę czasu, zawsze wychodzę zainspirowany - opowiada dziś Guardiola. - Zawsze mogłem na niego liczyć, gdy potrzebowałem z kimś porozmawiać - dodaje.
Bielsa też uwielbia Guardiolę. Wie, że nadają na podobnych falach, mimo że może się przed młodszym kolegą pochwalić tylko wspomnianym złotem IO oraz trzema mistrzostwami Argentyny. Ale to nie szkodzi. Hiszpan i tak jest w niego wpatrzony. - Nie czuję się jego Guardioli. To nie tylko moje przemyślenie, po prostu widać, że on nie potrzebuje nikogo naśladować. Jeśli jest jakiś trener, który w swoich pomysłach jest niezależny i wyjątkowy, to jest nim Pep. Jego zespoły grają tak, jak żadne inne - mówi Bielsa.
TRAFIŁ SWÓJ NA SWEGO
Ich drużyny nie unikną jednak porównań. Podobnie jak oni sami. W zachowanie jednego widać to drugiego. Poza szaleńczą chęcią kontrolowania każdego detalu - co nieraz kończy się porażkami, patrz: Guardiola w Lidze Mistrzów - mają kilka wspólnych cech.
Obaj m.in. nie udzielają wywiadów. Bielsa stwierdził niegdyś, że porozumiewać się z mediami będzie wyłącznie za pomocą konferencji prasowych. - Dlaczego mam rozmawiać tylko z jednym dziennikarzem z dużej gazety, odmawiając szansy tym regionalnym? Jakie kryteria o tym decydują? - pytał. Wszystkich traktuje więc równo.
Słynie z długich wywodów, podczas których omawia każdy detal. Często myśli, że skoro dziennikarz zajmuje się piłką, jest w stanie rozmawiać z nim o niej na tym samym poziomie i ją zrozumieć. A przynajmniej tego wymaga. W Leeds miał moment, kiedy przez godzinę rozprawiał niemal bez przerwy. Z sali padło dosłownie pięć pytań.
Guardiola też nie zgadza się na "ekskluziwy". Wyjątek zrobił po przyjściu do Manchesteru City, ale wtedy też porozmawiał tylko z... Noelem Gallagherem. Były gitarzysta Oasis, znany fan The Citizens, wcielił się w rolę dziennikarza zadającego pytania, ale wszystko było utrzymane w luźnej konwencji. Podobnie jak Bielsa, z reporterami porozumiewa się na konferencjach prasowych. I też nieraz zawile coś tłumaczy, choć nie używa tylu rekwizytów i takiej ekspresji, co Argentyńczyk.
SZPIEG, KTÓRY MNIE KOCHAŁ
To najsłynniejsze wystąpienie El Loco w Anglii dotyczyło skandalu szpiegowskiego. Jego asystentów przyłapano na podglądaniu zajęć Derby County. Zrobiła się burza, dlatego Bielsa zebrał dziennikarzy w małej salce i puścił długi pokaz slajdów, w trakcie którego z pasją przemawiał. Tłumaczył: piłka to sport tak małych różnic i detali, że nie da się na wszystko zareagować. - Gdybyśmy wiedzieli o naszych rywalach wszystko, to nie tracilibyśmy połowy goli po stałych fragmentach - mówił.
Żeby jednak uwiarygodnić swoje wywody, przytoczył doskonałą anegdotę. W 2012 roku jego Athletic grał z Barceloną w finale Copa del Rey z Barceloną Pepa. Drużyna Guardioli wygrała 3:0, choć zdaniem Bielsy i tak był to łagodny wymiar kary. - Po trzecim golu przestali grać - wspominał.
Kiedy mecz się skończył, Argentyńczyk wysłał młodszemu koledze folder z analizą jego zespołu. To miał być prezent i rodzaj wielkiego uznania dla Pepa. Ten zdumiony spojrzał na dokument, przerzucił strony, zatrzymując się na dłużej w kilku miejscach i w końcu wypalił: - Cholera, ty wiesz o Barcelonie więcej niż ja!
- Może i tak było. Szkoda tylko, że była to wiedza bezużyteczna, skoro strzelili nam trzy gole i zmietli nas wtedy z boiska - spuentował Bielsa. Możesz wiedzieć wszystko, ale nie nad wszystkim zapanujesz. To jednak nie sprawi, że menedżer Leeds przestanie. Guardiola twierdzi jednak, że to właśnie go czyni najlepszym na świecie - te słowa Hiszpan powtórzył kilka razy w życiu.
Gdyby zapytać menedżera Manchesteru City, zapewne zgodziłby się ze stwierdzeniem, że w sobotę zmierzy się ze swoim mistrzem. Javi Martinez wspominał, że gdy grał u niego w Bayernie, ten ciągle pytał o Bielsę. - Przez to, że grał u niego w Bilbao, Pep co chwilę przychodził z tematami. Chciał wiedzieć, jak Marcelo trenuje, jak traktuje piłkarzy, co robi ze szczegółami. Ale to działa w obie strony. Guardiola podziwia Bielsę, a Bielsa Guardiolę - mówił Martinez.
Sobotni mecz The Citizens z Leeds zapowiada się ze wszech miar fascynująco. Dla obu trenerów to będzie dopiero czwarte starcie w karierze i pierwsze od wspomnianego finału Copa del Rey. Wszyscy miłośnicy Premier League i pięknego futbolu nastawiają się na widowisko. Już wizyta żołnierzy Bielsy na Anfield rozbudziła oczekiwania, a Leicester City pokazało, że ekipa Guardioli jest do pobicia. To może być 90-minutowy odpowiednik pasjonującej piłkarskiej rozmowy - takiej, jak ta sprzed czternastu lat na ranczo pod Rosario.