If you're good enough, you're old enough. Tak Arsene Wenger mówił do Cesca Fabregasa, gdy 16-latek debiutował w pierwszej drużynie Arsenalu. I zapewne to samo po hiszpańsku usłyszał Gavi, najmłodszy debiutant w dziejach reprezentacji Hiszpanii. W poważnym futbolu nie rozegrał jeszcze pełnego spotkania, 3 razy wyszedł w podstawowym składzie Barcelony, a zadebiutował w niej pod koniec sierpnia. Gdy rozgrywano Euro 2004, jego jeszcze nie było na świecie. Mając 17 lat oraz 62 dni, wyszedł na półfinał Ligi Narodów rywalizować jak równy ze środkiem Verratti, Barella, Jorginho. Z mistrzami Europy niepokonanymi od 37 meczów. Aż do tego momentu, bo Gavi i spółka przerwali ich serię. Albo jesteś gotowym piłkarzem, albo nie. To światu chce przekazać Luis Enrique, który na światowym poziomie buduje kolejnego dzieciaka.
Najpierw selekcjoner wysłuchiwał, że promuje piłkarzy na siłę, bo niepełnoletni Gavi w momencie wysyłania powołań miał zaledwie 200 rozegranych minut w poważnej piłce, później wygłosił przemówienie o ignorowaniu mediów, bo żaden z dziennikarzy nie zna się na piłce lepiej od niego, a na końcu wystawił 17-letniego Gaviego w wyjściowym składzie na mistrzów Europy i pokonał 2:1 Italię. To, co z racji serii rzutów karnych pechowo nie udało się w półfinale Euro 2020, Luis Enrique naprawił w półfinale Ligi Narodów.
„Przypadek Gaviego jest spektakularny i niezwykły. Gra tak, jakbyśmy oglądali go na boisku szkolnym między lekcjami albo jakby bawił się piłką w ogrodzie na podwórku. To teraźniejszość hiszpańskiej drużyny narodowej, ale także jej przyszłość” – chwalił go Luis Enrique. Selekcjoner zastąpił 17-latka dopiero w 83. minucie, gdy zmienił go znacznie bardziej doświadczony kolega Sergi Roberto. Gavi wyszedł grać na najlepszy środek pola w reprezentacyjnej piłce, na tercet Jorginho-Barella-Verratti, i absolutnie nie wyglądał na debiutanta, niepełnoletniego ani chłopaka, który w Barcelonie zagrał dopiero 7 razy.
Powoli trzeba się przyzwyczajać do jego obecności na tym poziomie i do charakterystycznego języka, który obserwujemy u Gaviego w każdej akcji. Trzeba oddać Luisowi Enrique, że wie, jak budować młodych graczy. Wiedział, że Marco Verratti – nic dziwnego – jest jednym z największych piłkarskich idoli wychowanka Barcelony. Dlatego przed meczem podszedł do niego i rzucił: „W porządku, w takim razie będziesz pressował Verrattiego od pierwszej do ostatniej minuty. Pokaż mu!”. I nagle chłopak będący dwa miesiące po 17. urodzinach musiał uprzykrzać życie swojemu idolowi na San Siro.
Luis Enrique zbudował przewagę taktyczną nad Roberto Mancinim już podczas Euro 2020, gdy zaskoczył Italię z fałszywym napastnikiem Danim Olmo poruszającym się między liniami. Włosi weszli do finału po jedenastkach, lecz w regulaminowym czasie gry mieli spore problemy. W Lidze Narodów było podobnie. Lucho przewidział, że ich słabym punktem może być przestrzeń za plecami Giovanniego Di Lorenzo. I ułożył całą grę tak, aby po szybkim przeniesieniu gry do jego sektora wyciągać ze swojej strefy doświadczonego Leonardo Bonucciego i zmuszać Italię do błędów w ustawieniu. Skończyło się dwoma akcjami bramkowymi w tym sektorze. Mikel Oyarzabal miał mnóstwo miejsca, aby zrobić użytek z perfekcyjnie ułożonej nogi. I tylko dostarczał piłki killerowi tego spotkania Ferranowi Torresowi, który wykorzystywał impet i wbiegał w szesnastkę na pełnej szybkości. Strzelili dwa gole, ale takich akcji wynikających z planu taktycznego było więcej.
Italia pokazała charakter, bo grała w dziesiątkę po wykluczeniu kapitana Leonardo Bonucciego. Zdobyła bramkę kontaktową, niemniej strat już nie odrobiła. Mistrzowie Europy pokazali osobowość i potęgę tej ekipy, lecz nie zdołali przedłużyć serii 37 meczów bez porażki. Zespołowo lepiej zorganizowana była Hiszpania z kluczową rolą Marcosa Alonso, wspaniałą współpracą Busquetsa oraz Koke, a także punktującym duetem Oyarzabal-Ferran. Piłkarz Manchesteru City wziął na siebie rolę fałszywej dziewiątki, atakował wolne przestrzenie i kapitalnie się w tym odnalazł. Podobnie jak bohater materiału Gavi, który mógł się podobać nie tylko z piłką, ale także w tym jak przeszkadzał Verrattiemu w nabieraniu rytmu. Trzy lata zajęło komukolwiek dobranie się do Włochów, bo Roberto Mancini od 2018 roku nie przegrał.
Luis Enrique ma dar do kreowania młodych graczy. To samo zrobił z Pedrim, który zadebiutował u niego, mając 18 lat i 120 dni. Powołał go szybciej, niż ktokolwiek zaczął się tego domagać. Mniej więcej rok temu on dopiero wchodził do gry w Barcelonie, w tym czasie zaliczył sezon z 70 meczami, srebrnym medalem na igrzyskach olimpijskich i tytułem najlepszego młodego gracza mistrzostw Europy. Ronald Koeman ma rację, że lepszy od Verrattiego będzie dopiero za pięć lat, ale już teraz sprawia, że można być optymistą na przyszłość. Taki piłkarz daje radę na najwyższym poziomie i działa na wyobraźnię. Jako że z powodu zdrowia nie był dostępny, Luis Enrique sięgnął po jeszcze młodszego Gaviego. I tłumaczył to najprościej jak się da: to profil piłkarski, jakiego potrzebowałem. Prosi o piłkę, zawsze wie, co z nią zrobić, popycha grę do przodu, mądrze się ustawia, zawsze przyjmuje ją w otwarty sposób, ma osobowość. I dokładnie to pokazał światu piłkarz, który czasem podaje w stylu Thiago Alcantary, ale przy tym jest wybiegany i chętnie walczy w defensywie.
Gavi jest idealnym przykładem, ile znaczy pierwsze wrażenie. Nigdy nie da się go zmienić. A w jego przypadku od razu widzisz gotowego piłkarza. Nie ma sensu wypominać mu, że urodził się w 2004 roku czy jeszcze nie może samodzielnie zakupić alkoholu w markecie, skoro widzisz u niego większą dojrzałość, niż u większości na boisku. Gavi wygląda na kruchego dzieciaczka. Trzy lata temu na zdjęciach wychodził jak chłopak z podstawówki, malutki, drobny, z błyskiem w oku. I mimo tej filigranowej postury, potrafi ruszyć i przestawić Leona Goretzkę czy Marcosa Llorente. Jego trener z La Masii, Franc Artiga, mówi że czasem trzeba go było uspokajać, bo na treningach dawał z siebie 200 procent i bywał nadpobudliwy. Jest bestią do biegania. I najlepsze w jego przypadku, że nie trzeba sobie wyobrażać, kim będzie za kilka lat ani czekać na jego ulepszoną wersję. Bo gracza gotowego do rywalizacji z najlepszymi mamy już dzisiaj.
Zaufanie Lucho do młodych robi wrażenie, bo debiutowali u niego chociażby Gavi (17 lat, 62 dni), Ansu Fati (17 lat, 307 dni) czy Pedri (18 lat, 120 dni). Tam, gdzie Ronald Koeman powtarza, że się nie da, tam Luis Enrique znajduje właściwy system, aby ci zawodnicy błyszczeli i aby nic nie musiał im zarzucać. „Muszę stworzyć taki plan taktyczny, aby nasi gracze na tym korzystali” – powtarza uparcie selekcjoner. Kiedy wystawił Gaviego na Italię, w telewizji publicznej nazwano go prowokatorem. Jakoby miał grać z nastrojami społecznymi i testować cierpliwość kibiców, w końcu wielu zarzucało mu pójście pod prąd na siłę. Trzeba jednak mieć jaja, aby wystawić na takie zawody 17-latka w wyjściowym składzie, a później jeszcze posłać do gry debiutującego 18-letniego Yeremiego Pino oraz 20-letniego Bryana Gila. Dzieciaki szalały, dryblowały i cieszyły się na tle mistrzów Europy. A Luis Enrique z zawiadiackim uśmiechem powiedział tylko, że nie ma sensu nikomu zaglądać do daty urodzenia ani oceniać piłkarzy po dokumentach. Dlatego widzi więcej.