Playboi Carti jako jeden z ważniejszych innowatorów współczesnego rapu? Nie ma się co śmiać, to prawda

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
playboi-carti.jpg

To jeden z najciekawszych raperów nowej generacji i prawdziwy, choć niedoceniony pionier - Playboi Carti, król vibe rapu.

Playboi Carti wrócił z nowym singlem, a jego album to jedno z najbardziej wyczekiwanych wydawnictw 2020 roku. Nie da się ukryć, że chłopak zmienił rap na dobre, korzystając z narzędzi i brzmień, które najbardziej rezonują ze współczesną publicznością. Choć jego eteryczny styl spotkał się ze sporą krytyką publiki o bardziej tradycyjnym nastawieniu do rapu; Cartiemu wytykano brak sensownych tekstów, niemrawe flow, czy tradycyjne już dla takiej narracji bełkotanie (mumble rap, hej!). Oczywiście, jeśli porównamy go np. do Nasa, to te zarzuty są jak najbardziej trafne. Ale przykładanie wyznaczników tradycyjnego rapu jednakowo do wszystkich to droga donikąd i niezrozumienie tematu. Hip-hop ma już kilka dekad i nawet na początku lat dziewięćdziesiątych mógł zostać podzielony na mocno różniące się od siebie nurty. Playboi Carti jest czołowym przedstawicielem vibe rapu, który szturmem podbił serwisy streamingowe, a który to nurt działa zupełnie poza kryteriami lirycznymi.

Vibe to słowo klucz, bo przedstawiciele tego nurtu - czy to Carti, czy Lil Uzi Vert, czy cała armia soundcloudowych epigonów - traktują swoje utwory bardziej jako nośniki określonych emocji i nastrojów aniżeli wehikuły ważnych treści. Ma to swoje odbicie w streamingu, który podsuwa neutralne playlisty, leniwie sączące się w tle codziennych aktywności. Nie bez powodu wokal Cartiego najczęściej okupuje bardzo niskie miejsce w miksie, zlewając się z bitem. Dobór podkładów to również ważny czynnik - to właśnie Playboi Carti katapultował Pi’erre’a Bourne’a do producenckiej stratosfery. Figlarna i lekka instrumentacja, mocno narkotyczny charakter muzyki i oszczędne aranżacje składają się na doświadczenie, które rezonuje z pokoleniem, dla którego stan zawieszenia i lekkie odrealnienie to codzienność. Niezobowiązująca psychodelia Cartiego jest twórczym rozwinięciem tego, co Travis Scott wprowadzał do rapu z dużo bardziej epickim zacięciem. Vibe rap skupia się głównie na atmosferze, nierzadko symulując efekt brania narkotyków, a zatem wokalne popisy, agresywne flow, czy teksty, na których trzeba się mocno skupiać, z tej atmosfery wybijają.

Carti używa swojego głosu w ciekawy sposób. Z racji tego, że treść pełni tu rolę nieprzyjemnego obowiązku, który trzeba odhaczyć, ciężar przesuwa się na frazowanie: jednosylabowe flow, kreatywne adliby, chwytliwe urywki. Można powiedzieć, że traktuje swój głos jak instrument, do tego w swobodnym, niemal jazzowym charakterze. Bardzo często w utworach rapera ciężko wyczuć strukturę, bo zazwyczaj nie ma jej w tradycyjnym sensie. Próżno szukać tu refrenów i zwrotek, całość ma bardziej linearny i mocno pływający charakter. Rzeczywiście, gdybyśmy mieli ocenić Cartiego jako twórcę podlegającego tradycyjnym kryteriom, otrzymałby noty najniższe z możliwych - i rzeczywiście, na podobne ćwiczenie zdobyło się wielu internetowych komentatorów, z miejsca ogłaszających, że mamy do czynienia z jednym z najgorszych raperów w grze.

Co jest nieprawdą, bo nietuzinkowe podejście Cartiego i jemu podobnych pozwoliło odświeżyć hip-hopową formułę. Dekonstrukcja układu zwrotka - refren otwiera nowe możliwości, a sprowadzenie treści do cytowalnych urywków każe inaczej myśleć o kreatywnym podejściu do pisania tekstów. Nie znaczy to oczywiście, że twórczość Cartiego składa się z fragmentarycznych zlepków, bo stać go na przemyślany projekt, który konsekwentnie realizuje większą wizję. Owszem, Die Lit nie jest albumem konceptualnym, ale czuć w nim całościową myśl, która płynie od początku do końca, wciągając nas do swojego świata psychodelicznej imprezy. Łatwo się w tym uniwersum zatracić, ale równie łatwo je zignorować - i w tym tkwi paradoksalna siła tej muzyki.

Playboi Carti to postać ważna dla rozwoju rapu jako formy muzycznej. Można mieć słuszne uwagi do jego żenujących koncertów, czy kompletnie ignorować vibe jako coś zbyt eterycznego, czy zbyt narkotycznego. Ale to nie zmieni pozycji artysty jako innowatora, kogoś, kto przyszedł do gatunku, który w wielu miejscach polega na starych zasadach i te zasady zignorował, tworząc coś kompletnie świeżego. Czy stworzył przy okazji armię kompletnie przezroczystych klonów na soundcloudzie? Taki przywilej innowatorów i innowatorek. Nadchodzący album Cartiego może mieć problem, żeby poziomem przebić Die Lit, ale trzymamy kciuki. Może się udać!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.