Bardzo dobry występ na Anfield i od razu gol? Mateusz Klich ma za sobą niemalże debiut-marzenie w Premier League. Do pełni szczęścia zabrakło tylko wygranej lub choćby remisu Leeds United z Liverpoolem. To też dobry pretekst do małego przypomnienia. Polskie gola w Premier League nie zdarzają się bowiem często.
Bramka Klicha była dopiero piątą w wykonaniu polskiego piłkarza w Premier League. Stawia nas to w historii tej ligi za strzelcami z takich krajów jak Kenia, Barbados, Honduras, Liberia, Curacao czy Martynika. Długo na naszą renomę w Anglii pracowali wyłącznie bramkarze, co utrudniało nam zdobycze. Dla graczy z pola Premier League jawiła się jako zbyt fizyczna i kiedy liga rozwijała się w latach 90., boom wśród naszych zawodników przeżywała Bundesliga. Później do głosu doszła jeszcze Ligue 1, a kilka ostatnich lat to prawdziwe natarcie na Serie A.
Dopiero od niedawna regularnie obserwujemy naszych piłkarzy z pola w Anglii. Marcin Wasilewski i Jan Bednarek zdołali trafić do siatki, za to nie udało się to chociażby Grzegorzowi Krychowiakowi w czasach gry w West Bromie, Bartoszowi Kapustce w Leicester City czy Kamilowi Grosickiemu w Hull City. Ten ostatni ma jeszcze szansę się przełamać i poprawić nasz dorobek - w końcu awansował teraz z WBA. Tak czy inaczej na razie stanęło na pięciu trafieniach czwórki ludzi. Przypominamy wszystkie polskie gole w Premier League.
Pierwszy sezon ligi pod szyldem "Premier League", druga kolejka. Jest sierpień 1992 roku i Everton przyjeżdża na Old Trafford. W składzie Czerwonych Diabłów Peter Schmeichel, Denis Irwin, Steve Bruce, Gary Pallister, Paul Ince, Ryan Giggs czy Mark Hughes. Mocna paczka - za trzy miesiące dołączy do nich Eric Cantona i zdobędą mistrzostwo Anglii.
W tamten wieczór gorą był jednak Everton, a jednym z bohaterów Robert Warzycha. Najpierw asystował przy bramce Petera Beardsleya, a w 80. minucie sam zdobył kolejną na 2:0. Ruszył do piłki, zamieszał obrońcą i pewnym strzałem pokonał Schmeichela. To był nasz pierwszy polski gol w Premier League, a dla Evertonu jedyna wygrana na Old Trafford aż do grudnia 2013 roku.
Na kolejnego polskiego gola w lidze angielskiej czekaliśmy ponad 20 lat. I znów padł na tym samym stadionie i nawet na tę samą bramkę. Strzelił go Marcin Wasilewski, ale dla jego Leicester City było to tylko trafienie na otarcie łez. Lisy przegrały to spotkanie 1:3.
To był szalony dla zespołu Polaka sezon. Beniaminek z King Power Stadium mocno wystartował, by potem gubić co chwilę punkty. Porażka z Manchesterem United wypadła w środku fatalnej serii - od ósmej do trzydziestej kolejki Leicester City zdobyło tylko dziesięć punktów. Wszyscy skazywali ich już na spadek, jednak ci dokonali Wielkiej Ucieczki. Z ostatnich dziewięciu meczów wygrali aż siedem i utrzymali się w Premier League. A już rok później cud się dopełnił, kiedy świętowali mistrzostwo Anglii. Tym razem jednak bez bramkowego wkładu Wasyla.
Podobnie jak u Klicha: debiut-marzenie. Był 14 kwietnia 2018 roku. Jan Bednarek nieoczekiwanie wyszedł w jedenastce na mecz z Chelsea i już w pierwszej połowie zamknął dobrym wbiegnięciem dośrodkowanie w pole karne i trafił na 1:0. Jego zespół poszedł za ciosem i miał już dwubramkowe prowadzenie, jednak ostatecznie przegrał 2:3. To był znakomity, zacięty i emocjonujący mecz.
Kolejny polski gol w Premier League to znów dzieło Bednarka. Zdobył go po blisko dwóch latach od tego debiutanckiego i... wygląda na to, że dla Świętych lepiej by było, gdyby w ogóle ich nie strzelał. Znów, kiedy to zrobił, jego drużyna roztrwoniła dwubramkową przewagę.
Mecz przeciwko Wolves ułożył się niemal tak samo, jak ten z Chelsea. Southampton prowadził już 2:0 do przerwy, a pierwszą bramkę zdobył właśnie Polak. Po przerwie jednak Wilki rzuciły się do ataku, trafiły do siatki trzy razy i Święci przegrali 2:3. Czekamy w końcu na mecz, w którym Bednarek po swoim golu będzie mógł odczuwać pełnię szczęścia.
Najświeższy dopisek do listy. Mecz na Anfield był naprawdę szalony. Mistrz Anglii został zmuszony przez rewelacyjnego beniaminka do dużego wysiłku, Leeds kompletnie nie przestraszyło się Liverpoolu, dzięki czemu zobaczyliśmy aż siedem goli i do końca ważyły się losy zwycięstwa.
Trafienie Klicha było naprawdę ładne i omal nie przyniosło Leeds punktu. W ogóle Polak był jednym z najlepszych graczy na boisku - aktywnie uczestniczył w ofensywie, pracował w obronie, miał mnóstwo kontaktów z piłką i przechodziło przez niego wiele ataków. Wyglądało to tak, jakby ktoś po powrocie ze zgrupowania Polski wymienił tego piłkarza na jakiś lepszy model. Jeśli tak to będzie wyglądać, to Klich wkrótce poprawi polski dorobek strzelecki w Premier League.