Lukas Podolski jest pierwszym w historii mistrzem świata, który zagra w polskiej lidze. Ale już przed nim pojawiali się w ekstraklasie piłkarze, którzy w szczytowych momentach karier byli na zupełnie nieosiągalnym dla polskich klubów pułapie. Szukamy największych postaci, które biegały po polskich boiskach.
Freddy Adu już był w Nowym Sączu na treningu. Podbeskidzie Bielsko-Biała usilnie namawiało na transfer Milana Barosa. Nie jest tak, że polskie kluby rozglądają się wyłącznie za absolutnie anonimowymi obcokrajowcami, po których w momencie transferu niczego nie można się spodziewać. Baros i Adu ostatecznie w Polsce nie zagrali, ale było całkiem sporo niegdyś dobrych piłkarzy, którzy dali się przekonać do gry w ekstraklasie. Lista jest na tyle pokaźna, że do dziesiątki najsłynniejszych obcokrajowców w dziejach ligi nie załapali się choćby Amaral, dziesięciokrotny reprezentant Brazylii i były piłkarz Fiorentiny, który spadł z ekstraklasy z Pogonią Szczecin, czy Richmond Boakye, były gracz klubów Serie A i La Liga, który minionej wiosny grał w Górniku Zabrze.
Pod uwagę brany był tylko dorobek piłkarzy w momencie ich pojawienia się w polskiej lidze. To oznacza, że wśród najbardziej utytułowanych nie ma Paulinho, który do ŁKS-u trafiał jako anonim, a później zrobił wielką karierę, czy Kalu Uche albo Marcelo, dla których trampoliną okazała się Wisła Kraków. Prezentujemy tylko te nazwiska, które już w momencie dokonywania transferów elektryzowały kibiców. Uszeregowane zostały pod względem różnych kryteriów: trofeów reprezentacyjnych i klubowych, liczby meczów w czołowych pięciu ligach zagranicznych, na wielkich turniejach oraz ogółem w reprezentacjach krajów, a także kwot transferowych, jakie na nie wydano. W ten sposób powstał ranking największych postaci, które zaszczyciły nas obecnością w polskiej lidze.
Dwukrotny mistrz Niemiec, który sięgał po ten tytuł z Kaiserslautern oraz Werdem Brema. W barwach tych klubów grał też w Lidze Mistrzów, a selekcjoner Erich Ribbeck dał mu zadebiutować w reprezentacji Niemiec. Na boiskach Bundesligi lewy pomocnik uzbierał 143 występy. Do Jagiellonii Białystok trafił, gdy jego kariera już dogasała. Rozegrał w ekipie Michała Probierza piętnaście meczów, strzelając dwa gole i zdobywając w 2010 roku pierwszy w historii klubu Puchar Polski.
Biorąc pod uwagę osiągnięcie indywidualne, powinien być znacznie wyżej, bo przecież jest jedynym zagranicznym królem strzelców mistrzostw świata, który zagrał w Polsce (przed nim to samo zrobił tylko Grzegorz Lato). Rosjanin niesamowicie błysnął na mundialu w 1994 roku, ale poza tym jego kariera wcale nie była imponująca. W reprezentacji uzbierał tylko osiem występów. Z klubami nie zdobył żadnych trofeów, a szerszej publiczności na niwie klubowej pokazał się tylko, grając bez powodzenia w La Liga w barwach Logrones i Valencii. Na koniec kariery przyjechał do Polski, ale w barwach Pogoni Szczecin zaliczył tylko 17-minutowy epizod w meczu ze Stomilem Olsztyn w 2000 roku.
Dziewięciokrotny reprezentant Francji, który zdobył z nią Puchar Konfederacji. Ma na koncie 176 występów w Ligue 1, 46 w Premier League, 30 w La Liga i 14 w Serie A. Siedmiokrotnie grał też w Lidze Mistrzów. W porównaniu do innych uczestników tego zestawienia w polskiej lidze, do której namówił go Ryszard Tarasiewicz, spisywał się całkiem nieźle. Rozegrał w Koronie Kielce jeden sezon, strzelając siedem goli i zaliczając pięć asyst. Nie został gwiazdą ligi, ale potwierdził, że coś potrafi. Korona okazała się ostatnim klubem jego kariery.
Japończyk, który markę wyrobił sobie przede wszystkim na francuskich boiskach. 148 razy wystąpił w Ligue 1 w barwach Le Mans, St. Etienne, Grenoble i Dijon. 31 razy grał w reprezentacji Japonii, z którą w 2011 roku został mistrzem Azji, a rok wcześniej czterokrotnie wystąpił na mundialu w RPA. W ekstraklasie zawiódł, bo w Lechii Gdańsk występował stosunkowo mało, ale cztery gole w 16 spotkaniach to i tak całkiem niezły wynik. Później próbował jeszcze sił w I-ligowej Odrze Opole, a dziś, w wieku 40 lat, gra w Wietnamie.
Piłkarz Roku w Serbii w 2009 roku, zdobywca Pucharu UEFA z 2005 roku, dwukrotny mistrz Rosji z CSKA Moskwa i jednokrotny mistrz Włoch z Juventusem Turyn. W Serie A okazał się niewypałem, ale sam fakt, że grał w najbardziej utytułowanym włoskim klubie, już czynił z niego wielką postać w skali polskiej ligi. Grał też na trzech meczach mundialu w RPA. W Lechii Gdańsk, gdzie skończył karierę, miał niezłe momenty. Jego dorobek w Polsce to 86 meczów, w których strzelił siedem goli i zaliczył piętnaście asyst. Czasem było na kogo popatrzeć.
Największa jak dotąd historia sukcesu znanego obcokrajowca sprowadzanego do Polski. Od czasu jego pobytu w Legii wielu próbuje ściągać znane postaci, licząc, że wniosą tak wiele, jak Serb, który błyszczał nie tylko życiorysem, ale i tym, jak grał. Do Warszawy przywiózł doświadczenie ponad dwustu meczów w Ligue 1, w barwach m.in. Paris Saint-Germain oraz ponad 50 meczów w Bundeslidze. Dziewiętnaście razy grał też w reprezentacji Serbii (Serbii i Czarnogóry), występując także na mundialu w 2006 roku. W Polsce zagrał 56 razy, strzelając 23 gole, zaliczając siedem asyst i pozostawiając wspomnienia, które zostały z kibicami na długo.
Środkowy obrońca, który z Werderem dwukrotnie zdobywał mistrzostwo i Puchar Niemiec, a także Puchar Zdobywców Pucharów w 1992 roku. W Bundeslidze wystąpił aż 387 razy, a sześciokrotnie zagrał też w reprezentacji RFN, w tym cztery razy na mistrzostwach Europy w 1988 roku, gdzie dotarł do półfinału. W Polsce pojawił się, mając już problemy alkoholowe. W Widzewie Łódź w sezonie 1996/97 wystąpił osiem razy, dopisując sobie do CV mistrzostwo Polski. Jego wkład w sukces ekipy Franciszka Smudy był jednak marginalny.
W Legii witany z wielkimi nadziejami, których nie zdołał spełnić. Urodzony w Rio De Janeiro, jednak reprezentujący Chorwację. Arsenal kupił go z Dinama Zagrzeb za 13,5 miliona euro, ale jego świetnie zapowiadającą się karierę zatrzymała bardzo poważna kontuzja. Mimo to zdołał ponad 60 razy zagrać w reprezentacji Chorwacji, której 15 lat temu został Piłkarzem Roku. Siedmiokrotnie grał w Lidze Mistrzów, raz na mundialu i raz na mistrzostwach Europy. Seryjnie zdobywał trofea na Ukrainie w barwach Szachtara Donieck. W Warszawie zakończył karierę.
Pierwsza wielka zagraniczna gwiazda, która zagrała w Polsce. Ukrainiec rozegrał trzynaście meczów w Widzewie Łódź w sezonie 1991/1992. W latach 80. był czołowym piłkarzem Związku Radzieckiego. W 1985 roku otrzymał zresztą tytuł Piłkarza Roku w tym kraju. Pięć razy był z Dynamem Kijów mistrzem ZSRR, cztery razy zdobył krajowy puchar, a w 1986 roku triumfował także w Pucharze Zdobywców Pucharów. W reprezentacji lewy obrońca zagrał osiemdziesiąt razy, w tym dziewięciokrotnie na mistrzostwach świata (1982, 1986 i 1990) i czterokrotnie na mistrzostwach Europy (1988), gdzie dotarł aż do finału, w którym grał zresztą w podstawowym składzie. Obecnie jest wiceprezesem ukraińskiej federacji.
Niewątpliwie największa postać w historii polskiej ligi. I to od jakiejkolwiek strony na niego nie spojrzeć. Bayern, Kolonia, Arsenal, Inter Mediolan, Galatasaray i Vissel Kobe wydały na niego łącznie 41 milionów euro, co czyni go najdroższym piłkarzem, który biegał po polskich boiskach. 130 razy wystąpił w reprezentacji Niemiec, strzelając 49 goli. Ma piętnaście występów na mundialach i dwanaście na mistrzostwach Europy. W 2014 sięgnął po mistrzostwo świata. W Premier League grał 60-krotnie, w Bundeslidze strzelił siedemdziesiąt goli. Do tego ma 29 występów w Lidze Mistrzów. Absolutna gwiazda. Byłby wielką postacią w większości lig Europy, także w tych znacznie lepszych niż polska.