Pozbierać kawałki złamanego serca i iść dalej. Jakie lekcje płyną z tego sezonu dla Chelsea?

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Real Madrid v Chelsea
Fot. Shaun Botterill/Getty Images

We wtorkowy wieczór w Madrycie długo pisał się dla Chelsea piękny scenariusz, ale ostatecznie błysk Karima Benzemy i Luki Modricia sprawił, że obrońca trofeum pożegnał się z Ligą Mistrzów. Zawód jest duży, bo londyńczycy zagrali naprawdę bardzo dobre spotkanie i cel był na wyciągnięcie ręki, jednak powoli trzeba wracać do rzeczywistości i zastanawiać się, co dalej. Szczególnie, że patrząc całościowo, ten sezon miał być lepszy.

Jeśli tytuł i początek tego tekstu brzmią tak, jakbym na niewiele ponad miesiąc przed końcem rozgrywek już podsumowywał to, jak poradziła sobie Chelsea, to nie jest to przypadek. Po odpadnięciu w ćwierćfinale Ligi Mistrzów londyńczycy grają już bowiem co najwyżej o Puchar Anglii, a to z perspektywy sprzed sezonu co najwyżej nagroda pocieszenia.

The Blues nie obronią tytułu w Champions League, a w Premier League wylądowali na ziemi niczyjej. Są trzeci, tracąc dziewięć punktów do Liverpoolu i nigdzie indziej w tabeli nie ma tak dużej przerwy między sąsiadami jak właśnie tam. Nad czwartym Tottenhamem mają za to pięć punktów przewagi i... to druga największa różnica w tabeli. Ponadto rozegrali o jeden mecz mniej od Spurs, więc podium jest na wyciągnięcie ręki i w lidze kibiców Chelsea raczej nie czekają już zbyt wielkie emocje.

Dlatego można zacząć oceniać to, jak The Blues sobie poradzili na już niemal pełnym dystansie. Pytania o przyszłość klubu zaczęły się bowiem pojawiać jeszcze zanim emocje po meczu w Madrycie opadły na dobre, a tak naprawdę towarzyszą Chelsea od kilku tygodni. Szczególnie, że przed sezonem wielu widziało w tej drużynie najpoważniejszego rywala dla City po tym, jak radziła sobie z zespołem Pepa Guardioli na finiszu poprzednich rozgrywek i w finale Ligi Mistrzów.

GWARANCJA TUCHELA

Odpadniecie z Realem jest o tyle frustrujące, że wrażenie, jakie pozostawiła za sobą Chelsea w Madrycie, było znakomite. Thomas Tuchel mówił po meczu, że jego piłkarze zasłużyli na awans i wcale nie są to typowe słowa trenera, który broni swojej ekipy i robi dobrą minę do złej gry. Luka Modrić też zresztą chwalił londyńczyków, mówiąc, że nikt jeszcze w tym sezonie nie sprawił tyle trudu Realowi.

Z Tuchelem ta drużyna jest na właściwych torach i dziś menedżer to jeden z jej największych atutów. Era Romana Abramowicza kojarzyła się z ciągłymi zmianami na tym stanowisku i kto wie, może dawniej, kiedy rosyjskiego oligarchę częściej ponosiły emocje przy podejmowaniu decyzji, Niemiec żegnałby się właśnie z klubem po tym, jak stracił szansę na walkę o mistrzostwo Anglii, a z Ligi Mistrzów odpadł w ćwierćfinale. Teraz jednak jest inaczej, a za chwilę Chelsea znajdzie się w rękach nowych właścicieli. Myśląc o zmianach, jakie mają dać jej postęp w przyszłym sezonie, trzeba Tuchela pominąć. To dziś największy gwarant tego, że The Blues co roku będą się liczyć w walce o najwyższe cele.

Thomas Tuchel
Fot. Getty Images

Na Real Tuchel przygotował bardzo dobry plan, który działał doskonale aż do 75. minuty. Nie da się jednak zrobić za wiele, kiedy Modrić rozmontowuje całą obronę tak doskonałą asystą jak ta przy golu Rodrygo, a w później mecz bierze w swoje ręce Benzema. Nie byłoby chyba przesadą stwierdzenie, że w dwumeczu lepsze kolektywne wrażenie robiła Chelsea, jednak to Real miał indywidualności, dzięki którym gra dalej. To Modrić i Benzema złamali serca londyńczykom, którzy dziś muszą pozbierać się i myśleć o tym, co dalej.

WYWOŁANI DO TABLICY

We wtorek nie zawiodły też pojedyncze ważne postaci. Oglądając ten mecz pomyślałem, że trochę wykrakałem w ostatniej audycji Kick Off. Gdy rozmawialiśmy o Chelsea i zwracaliśmy uwagę na bardzo dobre liczby Masona Mouna w Premier League (10 goli, 8 asyst), powiedziałem, że jak na razie Anglik przede wszystkim nabił je przeciwko słabym drużynom i czas najwyższy, by taką formę zaczął pokazywać w najważniejszych meczach. Bo faktycznie – większość tego dorobku Mount uzbierał w meczach z Norwich City, Watfordem, Leeds, Evertonem i Southampton (w sumie 9 goli i 4 asysty z tymi zespołami). To jednak on otworzył wynik w Madrycie, a potem dołożył jeszcze asystę i widać było, że mimo młodego wieku to jeden z liderów Chelsea. On, podobnie jak Tuchel, jest nie do ruszenia.

Wywołałem też do tablicy Timo Wernera. On także w weekend strzelił dwa gole przeciwko Southampton (6:0), ale łącznie ma ich w Premier League tylko dziewięć w 51 meczach. Z Realem jednak grał bardzo dobrze, a jego gol na 3:0, kiedy przewiózł pół obrony Realu, mógł stanowić najpiękniejszy moment sezonu dla kibiców The Blues.

Niemiec wziął na siebie odpowiedzialność pod nieobecność Romelu Lukaku i pokazał, że na jego liczby trzeba patrzeć całościowo. Owszem, w lidze Werner zawodzi, a w miniony weekend odblokował się po półrocznej przerwie w tych rozgrywkach, jednak łącznie przez blisko dwa sezonu gry zdobył 22 bramki i zaliczył 20 asyst. Lepiej czuje się w pucharach niż w Premier League, bo jego statystyki w Lidze Mistrzów w barwach Chelsea (8 goli w 17 występach) wyglądają znacznie korzystniej.

JAK PRZEBUDOWAĆ ATAK

W tym miejscu warto się na chwilę zatrzymać. Chelsea bowiem ponownie łączy się z kupnem nowego napastnika, mimo że dwa lata temu kupiła Wernera, a przed tym sezonem za dwa razy większe pieniądze sprowadziła dodatkowo Romelu Lukaku. Belga jednak w Madrycie nie było, bo leczy kontuzję stopy, a poza tym ma ogólnie bardzo nieudany sezon. W Premier League nie spędził na boisku nawet połowy możliwych minut. W Champions League – tylko około 1/3 minut.

Nie po to kupujesz napastnika za 100 milionów, by później głównie go nie wystawiać. Widać jednak wyraźnie, że absencje Lukaku niczego w Chelsea nie zmieniają. Jego łączny dorobek to tylko 12 goli, ale gdyby zabrać mu pucharowe trafienia z Luton, Chesterfield i Middlesbrough oraz dwa w Klubowych Mistrzostwach Świata, to bilans w Lidze Mistrzów i Premier League – najważniejszych rozgrywkach z perspektywy klubu – jest mizerny.

The Blues kolejny raz rozegrali jeden ze swoich najlepszych meczów, gdy go zabrakło. To było już widać jesienią, kiedy leczył kontuzję, a jego drużyna w tym czasie potrafiła rozbić 7:0 Norwich City, wygrywała pewnie po 3:0 spotkania ligowe z Newcastle oraz Leicester City i przede wszystkim rozbiła 4:0 Juventus w fazie grupowej LM. Bez niego już później pokonała jeszcze w 1/8 finału tych rozgrywek Lille 2:0.

Timo Werner - Chelsea
Fot. Chris Brunskill/Fantasista via Getty Images

Teraz nie grał ani przeciwko Southampton (6:0), ani z Realem i... nikt się nawet nie zorientował. Bilans Chelsea w meczach, w których Belg nie wychodzi w tym sezonie na boisko, jest naprawdę bardzo dobry. Lukaku nie wystąpił łącznie w 15 meczach i jego drużyna wygrała aż 11 z nich. Pozostałe cztery kończyła remisami. To daje średnią 2.47 punktu na mecz bez niego na boisku, która z nim w grze spada do 2.08 punktu.

Do tego dochodzą kwestie pozaboiskowe, niezadowolenie Lukaku i nienajlepsze relacje z Tuchelem, kiedy Belg zarzucał trenerowi, że nie wykorzystuje odpowiednio jego umiejętności. Jeżeli więc Chelsea ma latem szukać środków na nowego napastnika i musiałaby wybierać pomiędzy sprzedażą Wernera a sprzedażą Lukaku, to dziś większy sens ma pozbycie się tego drugiego. Werner mimo nieskuteczności gwarantuje przynajmniej większą uniwersalność i swoją obecność nie blokuje miejsca typowej dziewiątce. Jest ponadto młodszy i lepiej znosi momenty, w których gra mniej, podczas gdy powrót Lukaku na Stamford Bridge pełen frustracji i kłopotów ze zdrowiem.

To będzie z pewnością najpowazniejszy dylemat klubu po zakończeniu sezonu – sprzedać Belga czy zostawić, w nadziei, że w przyszłym sezonie ominą go kontuzje, a cały okres przygotowawczy z Tuchelem pozwoli mu na nowo odnaleźć się w zespole?

TONI, CZYLI SZEF

Trzecim piłkarzem, który we wtorek trafiał dla The Blues do siatki, był Antonio Rüdiger, a jego przyszłość to też kluczowa kwestia. Latem klub czeka bowiem przebudowa środka defensywy i wiele zależy właśnie od Niemca. Na razie wiadomo, że kontrakt przedłużył Cesar Azpilicueta i że na następny sezon zostaje Thiago Silva, ale zarówno Rüdigerowi, jak i Andreasowi Christensenowi kończą się umowy. Duńczyk coraz częściej łączony jest z odejściem do Barcelony. Niemiec jeszcze się waha, czy opuścić Londyn.

Patrząc jednak nie tylko na mecz z Realem, w którym Rüdiger był momentami prawdziwym koszmarem dla swoich rywali, kierował obroną, a do tego jeszcze potrafił strzelić gola, to mowa o zawodniku absolutnie niezbędnym. Chelsea nie może pozwolić sobie na to, by stracić obrońcę tej klasy za darmo i jeśli rozmowy kontraktowe rozbijają się o pieniądze, to nie powinna szczędzić na pensję reprezentanta Niemiec. U Tuchela to szef defensywy, który gra zawsze, kiedy jest zdrowy, a 29 lat na karku to dla stopera wciąż idealny wiek i szansa na jeszcze kilka ładnych sezonów na topie.

Antonio Rüdiger - Chelsea
Fot. Shaun Botterill/Getty Images

Chelsea nie może pozwolić sobie na to, by w przyszłym sezonie zostać jedynie z Silvą, który we wrześniu skończy 38 lat, Azpilicuetą, który w sierpniu będzie obchodził 34. urodziny oraz 22-letnim Trevohem Chalobahem i 23-letnim Malangiem Sarrem. To daje zbyt małe pole manewru, szczególnie w ustawieniu z trójką stoperów. To nie był przypadek, że klub rozglądał się już za obrońcami i chciał m.in. Julesa Kounde z Sevilli, jednak wydaje się, że prawdziwym filarem jest właśnie Rüdiger. Nowy obrońca musi przyjść, by się od Niemca uczyć, a nie po to, by być jego zastępcą już od razu.

KLUCZOWE LATO

Poza Rüdigerem i Christensenem nikomu latem nie kończą się umowy. Z wypożyczenia do Atletico będzie jeszcze wracał Saul Niguez, ale po nim nikt w Londynie płakał nie będzie. Myśląc jednak o tym, jak rzucić wyzwanie Liverpoolowi i Manchesterowi City, Chelsea będzie musiała zastanowić się nad przyszłością kilku innych zawodników. W czerwcu 2023 roku wygasają kontrakty Jorginho czy N'Golo Kante, a także wspomnianym Azpilicuecie i Silvie, którzy przedłużyli obecne o rok. Trzeba będzie poszukać wobec tego nie tylko obrońców, ale i wzmocnień w środku pola. A do tego dochodzi kwestia Lukaku i napastników w ogóle.

The Blues na pewno nie przeprowadzą rewolucji, bo to drużyna zdolna do wielkich rzeczy. Tegoroczna edycja LM to będą pierwsze rozgrywki, w których pod wodzą Tuchela nie uda się im dojść do finału, co dodatkowo świadczy o klasie Niemca. Ćwierćfinałowe odpadnięcie z Realem boli, a trzecie miejsce w Premier League jest rozczarowujące, ale nadal to może byc sezon z dwoma trofeami, jeżeli do Klubowych MŚ Chelsea dołoży jeszcze Puchar Anglii.

Ligowa rywalizacja na dystansie 38 kolejek z City i Liverpoolem to jednak inny rodzaj wyzwania, a to te dwa kluby są dziś punktem odniesienia, dlatego wciąż potrzeba poprawy. Obecny sezon pokazał, że może i londyńczycy mają szeroką kadrę, ale na niektórych pozycjach brakuje im odpowiedniej jakości i głębi. Bo co z tego, że Tuchel ma do dyspozycji wielu zawodników, skoro łatwo wskazać takie nazwiska jak Saul, Ross Barkley czy Kepa, z którymi nie ma co wiązać przyszłości? Do tego oczekiwań nie spełniają chociażby Christian Pulisic, Hakim Ziyech czy wspomniany Lukaku, a każdy z nich kosztował spore pieniądze.

Nadchodzące lato będzie więc dla Chelsea kluczowe. Te wszystkie kwestie będzie można rozstrzygnąć dopiero wtedy, gdy znajdzie się nowy właściciel i przedstawi konkretne plany, ale przynajmniej na Stamford Bridge wiedzą, za co trzeba się zabrać. W tej drużynie jest grupa zawodników, na których można opierać przyszłość. Kilka konkretnych ruchów może sprawić, że dystans do czołowej dwójki w Premier League zmaleje jeszcze bardziej.

Tak czy inaczej po zeszłorocznym triumfie w LM aptetyty na rok 2022 były większe. To nadal nie jest dla Chelsea zły sezon i nikt nie bije na alarm, ale zwyczajnie oczekiwano więcej. Po odpadnięciu z Realem kibice mogą czuć dumę, bo ich drużyna ma świetnego trenera, pokazała charakter i była naprawdę blisko wielkiego comebacku, jednak podsumowując powoli cały sezon, na pewno czują rozczarowanie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.
Komentarze 0