Różne są dzieje raperów, którzy raz zaznali sławy, ale nie zdołali jej utrzymać. Zazwyczaj finał jest smutny lub nijaki, naznaczony zapomnieniem lub więzienną celą. W przypadku DMX-a może być inaczej, bo wygląda na to, że artysta dostał od losu drugą szansę.
Trudno inaczej interpretować kontrakt z Def Jamem i mocniejszy powrót do świata filmu, które mogą dać mu wytchnienie. Ale czy rzeczywiście tak będzie? Przyglądając się jego historii, mamy obawy, że może powrócić na wyboiste ścieżki, którymi kroczył do tej pory. DMX w styczniu opuścił więzienie, do którego trafił za unikanie podatków – nie była to zresztą pierwsza odsiadka w jego życiu (tą był wieki temu poprawczak wieki temu, skrócony przez ucieczkę). Niestety, ciężko się zdobyć na współczucie wobec osoby, która wciąż dostarczała mrożących krew w żyłach powodów do nagłówków w tabloidach.
Raper wiele razy w życiu miał mocne karty w ręku – w latach dziewięćdziesiątych byli obok niego Jay-Z i Ja Rule, ale trudny charakter storpedował te znajomości. Nowe millenium przyniosło za to sporo hitów, z Where the Hood At, Party Up (In Here), czy X Gon’ Give It Ya na czele, ale także kolejny zestaw problemów, związanych głównie z awersją do płacenia podatków. Czy bohater tego tekstu wykorzysta kolejną szansę? Na razie cieszy się z udanych gościnnych występów np. na nowej płycie Snoop Dogga czy na soundtracku do Godfather of Harlem. Będziemy śledzić jego sytuację, a tymczasem wyprawiamy się w przeszłość.
Zacznijmy od najmniejszej przewiny rapera, a dokładnie tego, że notorycznie łamał zasady warunkowego zwolnienia z więzienia. Dodajmy: bardzo często w głupi sposób. W zeszłym roku w Saint Louis zrobił to, stawiając kolejki ludziom na lotnisku i podróżując bez narkotykowego opiekuna – nie pomógł nawet fakt, że przy okazji głosił słowo boże. Grzeszków jest jednak więcej. Notorycznie uciekał też chociażby z aresztu domowego, raz broniąc się nawet twierdzeniem, że w domu nie może się zmienić na lepsze. W 2015 dwóch młodych fanów rapu podeszło do niego na stacji benzynowej, prawdopodobnie z zamiarem cyknięcia foty. DMX obrabował jednego z nich, a później zasłaniał się niepamięcią. Kto wie, może zaszkodziło mu jedzenie dla psów, które należy do przysmaków rapera?
Ciężko za to zliczyć przypadki, kiedy jechał jak szalony samochodem. Przynajmniej jeden incydent zasługuje na przywołanie: w 2004 roku staranował bramki jednego z terminali lotniska Johna F. Kennedy’ego w Nowym Jorku, podając się za agenta federalnego. Był pod wpływem narkotyków, a w jego furze znaleziono kokainę i broń. Zresztą narkotyki, od najlżejszych po najcięższe, znajdowano u niego bardzo często.
Mimo słabości do wspomnianych już psich delikatesów, DMX niestety nie potrafi dobrze traktować zwierząt. W maju 2008 roku raper został aresztowany po tym, jak zabarykadował się w swoim ówczesnym domu w Arizonie. Po wejściu szeryfa z obstawą okazało się, że artysta hodował pitbulle (a oprócz tego trzymał w domu narkotyki). Psy były bardzo zaniedbane i nosiły ślady przemocy, znaleziono również spalone szczątki zwierzaków i ogrodowy cmentarz, na którym raper chował swoich podopiecznych.
Nie może szczególnie dziwić, że w 2014 roku aresztowano go za udział w organizowaniu nielegalnych walk psów – tym razem na terenie posiadłości DMX-a znaleziono aż 102 (!) pitbulle, w tym 39 szczeniaków, a także siedem martwych psów. Zwierzęta były hodowane i trenowane do jatki, co potwierdzało również znalezisko w postaci pieniędzy pochodzących ze zwierzęcego hazardu. Sytuacja ta rzuca nowe światło na areszt z 2008: najwyraźniej psi nielegal to wieloletnie hobby wspomnianego. Raper odpowiedział zresztą za szczególne okrucieństwo wobec zwierząt.
DMX – jak zresztą wiele innych postaci ze świata rapu – wielokrotnie miewał problemy z płaceniem podatków, co poskutkowało ostatnią roczną odsiadką. Jak wynika z wypowiedzi prokuratora, raper jest winny wieloletniego spisku w celu ukrycia milionów dolarów dochodu przed IRS [amerykański Urząd Skarbowy] i uniknięcia zapłacenia 1.7 milionów dolarów zaległych podatków. [...] Przez lata Earl Simmons, nagrywający i występujący jako DMX zarobił miliony na przebojach, koncertach i występach telewizyjnych. Mimo takiego zarobku, nie oddał nic IRS, wprost przeciwnie – robił wszystko, by unikać podatków, w tym zakładał konta pod innym nazwiskiem i płacąc głównie gotówką.
Wujek Sam to tylko jedna z ofiar finansowych lawiracji rapera. DMX unikał również płacenia alimentów, zostawiając swoją czwórkę dzieci na lodzie. W pewnym momencie zebrało się ponad 400000 dolarów zaległości! Czasami można mieć sentyment do rapowych hitów z przeszłości, ale świadomość, że ktoś krzywdził psy i dzieci, dość szybko ten sentyment odgania.