Od S.P.O.R.T.-u po Karmagedon - solowemu Tedeefowi stuknęła właśnie 18-tka, dlatego przypominamy jego wszystkie wydawnicze epizody
Już dwa lata temu był bardzo wysoko w zestawieniu najpłodniejszych twórczo raperów w kraju, a przecież trochę się od tego czasu zmieniło. Kariera Tedego ma wiele odcieni - ma na koncie kilka klasyków, jako jeden z pierwszych w branży odważnie flirtował z mainstreamem, w międzyczasie został szefem wytwórni, a w ostatnich latach dzieli publiczność, jednocześnie wciąż pozostając w młodocianym obiegu dzięki sprytnym decyzjom stylistycznym. Postanowiliśmy przejrzeć dyskografię Tedego od początku do końca. Pominęliśmy płyty Trzyha/Warszafskiego Deszczu - najzwyczajniej zabrakłoby nam czasu, a i sam raper dość mocno zamknął temat WFD na numerze HOESPICJUM z nowego albumu.
Co nie zmienia faktu, że takie Nastukafszy... weszło na szczyt naszego rankingu najważniejszych płyt w historii polskiego rapu.
Klasyk polskiego rapu i ciekawe spojrzenie na potransformacyjną, warszawską rzeczywistość. Tede z niesamowitą swadą i talentem kreuje żywe obrazy, nieważne, czy dotyczy to życia stołecznej ulicy czy salonu, marzeń, czy obserwacji realiów. S.P.O.R.T. to także niesamowita produkcja z niezapomnianym doborem polskich sampli (Dyskretny chłód!), za którą także odpowiadał raper. My kilka lat temu wskazaliśmy nasze ulubione fragmenty z tego krążka.
To, że debiut będzie wyjątkową pozycją nie do powtórzenia, było dość jasne. Ale Hajs, hajs, hajs pokazał nowy kierunek rozwoju Tedego. Różnorodna produkcja, przejście w stronę bezlitosnej braggi, zmiana stylówy. Nie wszystkim się ta metamorfoza podobała, ale to wciąż dobry album - z singlem dającym głupkowate paliwo hejterom hip-hopu, którzy pierwszy raz usłyszeli słowo joł i nie mogli się nadziwić.
Od skąpanego w inspiracjach erą amerykańskiego blingu Klaszcz po klasycznie rozbuchany Jak żyć z samplem Zdzisławy Sośnickiej, Notes to kolejna solidna pozycja w dyskografii Tedego. Uwagę zwraca produkcja - kapitalny bit Magiery do Robię rap, czy O.S.T.R. w dobrej formie na Ja, mój walkman i mój notes.
Wyprodukowana w całości przez Matheo płyta mocno podzieliła publiczność. Niektórzy zarzucali Tedemu zbytnią ameryczkę (zarzut, który będzie towarzyszył raperowi przez całą karierę), inni doceniali mocniejsze bity i zwrotki na totalnym pewniaku. Blask, Glokk, czy Air Max Classic to numery, do których wracamy bardzo chętnie.
Słuchając Moje tocze fele, nieślubnego dziecka rapu z południa USA i warszawskiego blichtru, łatwo zlokalizować inspiracje towarzyszące Tedemu. Ścieżkę dźwiękową w całości wyprodukował WDK i powiedzmy szczerze, wykonał solidną robotę kopiowania bitów zza Oceanu. Słychać tu trap, bling, Timbalanda i Neptunes. Porządna, choć nie zawsze równa pozycja.
Początek epopei Tedego i Sir Micha. Węszący Amerykę się nie zawiodą, ale mniej tu kopiowania, więcej pracy emocjami i atmosferą. Bit do Pozytywizmu tryska radością, z kolei Mam to po prostu bardzo ładny utwór o rozbudowanej aranżacji. Na Note2 Tede pokazuje swoje bardziej dojrzałe oblicze i jest to jedna z najlepszych płyt w jego dyskografii.
Podwójny album wydany w szczytowej fazie tedeuszowego celebryctwa zdradzał objawy choroby, jaka toczy np. O.S.T.R.-a - nadmierna płodność, prowadząca do nierównych albumów. Podział na dwie płyty - poważną i imprezową ani nie był do końca konsekwentny, ani nie zapobiegł puszczeniu gorszej muzyki w świat. Kilka sztosów, kilka zapychaczy, kilka koszmarków.
Podwójny album to było za mało dla duetu Sir Michu/Tede - w 2010 musieli wydać jeszcze płytę Notes 3D. Album spokojny, dość miły dla ucha i… bezbarwny. Ciężko powiedzieć o nim coś złego, ale równie ciężko znaleźć numery, który wyróżniałyby się czymś szczególnym, może poza petardą w postaci Rewolucja + 22% VAT. Recenzje były dość letnie, podobnie odbiór wśród publiki.