Przewodnik po narkotykach w amerykańskim rapie. Część 6: lean

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Gucci Mane
fot. Mark Horton/Getty Images

Jeśli chodzi o temat ostatniej część naszej encyklopedii, wybór mógł być tylko jeden. I jeżeli ktoś spodziewał się w niej heroiny, to nie mylił się tak bardzo, jak mogłoby się wydawać.

Kodeina to tylko jeden z opiatów z grupy opioidowej, do której zaliczają się m.in. morfina i – przy dalszej obróbce chemicznej – heroina i oksykodon. Mimo to postanowiliśmy poświęcić tę część naszego narkotykowego kompendium właśnie herbatce z Teksasu. W odróżnieniu od pełnego spectrum gatunków gitarowych, w rapie ciężko znaleźć nawiązania do cięższych opiatów z heroiną na czele. To ją przedawkował członek słynącej ze skocznych klimatów grupy Kriss Kross Chris Kelly, to ją wstrzykiwał sobie w klipie do I Need Drugs legendarny wujek Howie, to od niej był uzależniony (pseudo)raper Vanilla Ice i… to właściwie tyle. Wpływ na tak znikomą obecność brązowego cukru w rapie ma na pewno to, że problem uzależniania od tego narkotyku nie dotyczy zbyt wielu czarnych mieszkańców Stanów Zjednoczonych, a jeśli już helena pojawia się w rymowanych zwrotkach, to zwykle jako nawiązanie do stylu życia sławnych, potężnych drug lordów.

Oczywiście czasem słychać o małoletnich raperach dilujących diacetylomorfiną lub na którymś hardkorowym klipie mignie ktoś ze strzykawką, ale nigdy skala tego zjawiska nie urosła do alarmujących rozmiarów. Z kodeiną natomiast sprawa ma się zupełnie inaczej. Narkotyk ten – przyjmowany najczęściej w połączeniu z prometazyną – jest w rapowej subkulturze obecny od bardzo dawna i nie wygląda na to, żeby miało się coś w tej kwestii zmienić. I choć wydawać by się mogło, że niedawna śmierć jednego z bardziej uzależnionych od brudnego Sprite’a raperów – Fredo Santany, otworzy oczy nierozstającym się z podwójnymi styropianowymi kubeczkami MC’s, to nie miejmy w tym względzie większych złudzeń. Nie jest to przecież pierwszy raz, gdy ktoś umiera zalany tym fioletowym napojem.

Skąd więc wynika tak wielka fascynacja tym specyfikiem? By w pełni zrozumieć tę, dla wielu tragiczną w skutkach relację, musimy przenieść się w czasie do Houston lat 90. – miejsca, w którym to wszystko się zaczęło. Pochodzący z tego miasta Robert Earl Davis Jr. znany lepiej jako DJ Screw, kombinując z prędkością odtwarzanych winyli wymyślił technikę, która zmieniła rap raz na zawsze. Spowolnione tempo, w którym puszczał znane wszystkim rapowe szlagiery, dawało bowiem dokładnie takie samo wrażenia, jakie południowcy odczuwali po spożyciu leanu. Kasety z pozyskiwaną w ten sposób muzyką były wśród lokalsów znane jako Screw Tapes, a dopiero z czasem spowolniony rap zyskał nazwę screwed and chopped. W Houston nikt jednak nie czekał na popularyzację tego typu brzmienia i tejpy dostępne w lokalnym sklepiku schodziły jak ciepłe bułeczki.

Podczas gdy DJ Screw dorabiał sobie tworząc dla ziomków kolejne projekty, inny, popularny na północy miasta disc jockey – Michael 5000 Watts – spopularyzował to brzmienie wśród lokalnej społeczności. Wraz z rozprzestrzenianiem się spowolnionej muzyki rosło natomiast pragnienie, które zaspokoić można było tylko jednym konkretnym, fioletowym napojem. Obecny bowiem w Houston od lat 60. drink swoją popularność zaczął dopiero zyskiwać w okolicach 1991 roku. Blisko 10 lat później, w lutym roku 2000 Three 6 Mafia wypuściła singiel o tytule Sippin' on Some Sizzurp, który ląduje na 30. miejscu na liście Hot 100 w kategorii R&B/Hip-Hop i przedstawia syrop szerszej publice.

Dziewięć miesięcy po premierze tego numeru – 16 listopada 2000 roku – umiera człowiek, który kładł podwaliny tego brzmienia, sam DJ Screw. Pierwsza z licznych, tragicznych śmierci podlewanych kodeiną była sygnałem alarmującym dla coraz liczniej gromadzącej się przy kubeczku południowej społeczności. Wielu z nich ocknęło się jednak tylko na chwilę, a kolejnym, którego syrop wykończył, był zmarły 4 grudnia 2007 roku Pimp C. I choć śmierć tego rapowego weterana zwróciła uwagę nie tylko południowych mediów, popularny w Houston narkotyk zbierał dalej swoje żniwo. Jednym z pierwszych raperów otwarcie krytykujących kodeinę był Danny Brown, który nie stroni od używek. Nazwał on ten popularny w rapowym środowisku syrop na kaszel heroiną w płynie, bo różnica pomiędzy tymi dwoma substancjami – oprócz mocy działania – tkwi głównie w tym, że helena w społecznej opinii postrzegana jest bardzo źle, a podobny do niej w skutkach lean jest gloryfikowany.

Ów głos rozsądku na niewiele się więc zdał, a po Three 6 Mafii przyszedł czas na innych zawodników wznoszących rapowe toasty za teksańską herbatkę. Jednym z najbardziej oddanych fanów fioletowego napoju (i DJ-a Screwa) był przez lata Lil' Wayne. Zapytany kiedyś w wywiadzie o to, czy nie przeszkadza mu fakt, że wielu młodziaków bierze z niego przykład, także w kwestii narkotykowej diety, odpowiedział krótko: to, co znajduje się w moim kubku, jest moją sprawą. I choć Lil' Wayne nigdy nie ukrywał tego, że nie postrzega siebie jako dobry przykład do naśladowania, to w numerze I Feel Like Dying szczerze i dojmująco zrelacjonował swoją ambiwalencję wobec narkotyków.

Kolejnym identyfikującym się swego czasu z leanem raperem był A$AP Rocky. Wypuszczony przez niego w 2011 roku mixtejp Live.Love.A$AP był pełen odniesień do fioletowego napoju, jednak to właśnie ten narkotyk doprowadził do śmierci jednego z najlepszych przyjaciół Flacko – człowieka, bez którego najprawdopodobniej A$AP Mob nigdy by nie powstał – A$AP Yamsa. Upamiętniony na okładce At.Long.Last.A$AP zakulisowy bohater rewolucji, jaką wywołał na amerykańskiej scenie cały Mob umarł w 2015 roku. Kilka miesięcy wcześniej jedna z popularniejszych pośród miłośników kodeiny firm produkujących ten syrop na kaszel – Activist, ze względu na skalę nadużywania tej substancji, wycofuje ją z rynku. Wysokiej klasy lean stał się ciężko dostępnym i drogim produktem. Nie odstraszyło to jednak członków ciągle rosnącej nieustannie spragnionej familii.

W tym samym roku, w którym Rocky wypuścił swój debiutancki, przełomowy tejp, inny raper po latach bycia znanym ze swojej miłości dla zielonego koloru zaczyna kibicować też fioletowym.

Niekwestionowany trapowy król, Gucci Mane, swój rozbrat z fioletowym syropem wspomina bowiem jak najgorzej: Odwyk od picia leanu jest prawdopodobnie najgorszym uczuciem na świecie. To wykańcza twoje ciało, wykańcza twój umysł. Kiedy robisz coś przez tak długi czas, zaczyna to być dla ciebie jak jedzenie, a zostawienie tego wiąże się z uczuciem wielkiego głodu. To jest nie do opisania. To jest potworny, potworny ból.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.
Komentarze 0