Pojedynki potężnego Romelu Lukaku umilają nam to Euro. Najpierw walka wręcz z 38-letnim Pepe, teraz na jego drodze stanie profesor gry obronnej Giorgio Chiellini. Nie ma drugiego napastnika na świecie, który wyrządzi tyle krzywdy, jeśli pozwolisz mu się rozpędzić. Zwykle doskakuje do niego trzech rywali i to z wachlarzem brudnych metod, aby powalić na ziemię 93 kilogramy belgijskich mięśni. „Kiedy ludzie mówią o światowej klasy napastnikach, śmiało wymieniają Lewandowskiego, Benzemę, Suareza, Kane’a. A o mnie zawsze opowiadają, że akurat ma dobrą serię. Nieprawda, ja też należę do tej grupy” – podkreśla strzelec trzech goli na mistrzostwach Europy.
Romelu Lukaku dla Belgii znaczy tyle, ile Cristiano dla Portugalii, Lewandowski dla Polski czy Suarez dla Urugwaju. Na mistrzostwach Europy to on ma najpoważniejsze szanse z czołówki snajperów, aby jeszcze dogonić CR7 z 5 bramkami. Aspirować w wyścigu o króla strzelców będą pewnie też Haris Seferović, Patrik Schick czy Raheem Sterling. Patrzymy jednak na Lukaku, bo zdecydowanie oglądamy życiówkę 28-latka z Antwerpii. „W piłce wiele rzeczy musi zagrać w tym samym momencie. Inter był idealnym wyborem dla niego, w perfekcyjnym momencie, z genialnym wpływem Antonio Conte i spełnionym marzeniem, aby posmakować Serie A. To wszystko zebrane razem sprawiło, że wskoczył na taki poziom, najlepszy w karierze” – uważa Roberto Martinez.
Belgowie grają z najniżej osadzoną linią defensywy na tym turnieju, co prowokuje skład stoperów: 32-letni Toby Alderweireld, 35-letni Thomas Vermaelen i 34-letni Jan Vertonghen. Rotują się jeszcze z Dedryckem Boyatą i Jasonem Denayerem, ale to belgijskie wieżowce oraz ich dominacja w powietrzu sprawiają, że lepiej czują się cofnięci głębiej. Tak zagrali z Portugalią, eliminując ją własną bronią z poprzedniego Euro – pragmatyzmem. Ale Belgowie mogą tak grać, mając napastnika, który doskonale gra tyłem do bramki, osłania piłkę i utrzymuje się przy niej, mimo podwójnego nacisku. Nikt inny na tej pozycji nie gra w taki sposób ciałem, tak skutecznie pracując biodrami i barkami. Ale co najbardziej wyróżnia Romelu, to ciąg na bramkę i przyspieszenie. Potrafi zdobywać 60 metrów placu, pędząc z piłką i umiejętnie ją osłaniając. Selekcjonerzy rywali uczulają: zostawisz Lukaku przestrzeń, jest po tobie.
Belg obok Denzela Dumfriesa był jedynym zawodnikiem, który dwukrotnie został MVP spotkania w fazy grupowej – i to z Rosją (3:0) oraz Danią (2:1). Później powtórzył to jeszcze Sergio Busquets. Martinez wie, że skarbem jest posiadać tak potężnego napastnika, a przy tym diabelsko skutecznego – ostatnie 54 mecze Lukaku to 52 bramki, czyli jest gwarancją prawie gola na mecz. A najlepsze, że chwalą go nawet wtedy, gdy nie strzela. Tak było z Portugalią (1:0), jego ruchy sprawiły, że Thorgan Hazard miał więcej miejsca, a Ruben Dias wycofał się, zamiast doskoczyć do wahadłowego Belgów.
Czołg z Antwerpii przeżywa doskonały czas. Wojciech Szczęsny mówił, że Włochy każdego budzą do życia, a Romelu Lukaku tylko mógłby mu przyklasnąć. Italia wyzwoliła w nim to, co najlepsze. Zdobył scudetto, został najlepszym piłkarzem Serie A, chociaż miał siedzieć w cieniu Cristiano, wygrał z nim ponownie na Euro 2020. Zdecydowanie nie powinien już apelować, aby dopuścić go do stołu z najlepszymi dziewiątkami świata, bo dzisiaj w niczym nie ustępuje Harry'emu Kane'owi czy Karimowi Benzemie, a Luisa Suareza przewyższa możliwościami. Na Półwyspie Apenińskim mówiący siedmioma językami Romelu staje się postacią kultową. Ostatnio wylądował na okładce Vogue'a z hasłem „dążenie do doskonałości”, więc zaczyna wykraczać poza sam świat piłki.
Największe problemy napastnik o kongijskich korzeniach miał w 2018 roku, gdy trafił do Manchesteru United. To wtedy Gary Neville mówił o nim: spójrzcie, waży ponad 100 kilogramów, brak profesjonalizmu bywa zaraźliwy. Romelu przyznał, że mentalnie to był dla niego najtrudniejszy czas. Szatnia nie przyjęła go najlepiej, bo znalazł się poza paczką Paula Pogby, wtedy też zerwał współpracę z Mino Raiolą, aby związać się z Federico Pastorello. Później magnat menedżerki opowiadał, że jedyne co łączy Lukaku z Haalandem (aktualnym jego klientem), to numer na koszulce. Belg musiał trzy lata temu odbudowywać się mentalnie i ponownie szukać pewności siebie. Jego psychika, o czym jeszcze zamierza opowiedzieć, zboczyła wtedy z trasy.
„Tamten czas rujnował moją pewność siebie, ale zarazem ją pobudził” – opowiadał Lukaku. Nie bez znaczenia były telefony, liczne telefony od Antonio Conte. Belg był obsesją byłego menedżera Interu. Chciał go w Juventusie, chciał go w Chelsea, a dopiero dopiął swego w Mediolanie. Później Conte opowiadał, że tylko transfery pokroju Lukaku mogą popychać klub w rozwoju i gwarantować skok jakościowy całej organizacji. I to oni odebrali Juve scudetto po latach dominacji, do czego przyczyniły się 24 bramki i 10 asyst snajpera z Antwerpii. We wszystkich rozgrywkach uzbierał 30 trafień i zakończył sezon z poczuciem, że lepszego jeszcze nie miał.
Pod skrzydłami Conte stał się zdecydowanie lepszym piłkarzem. Wszyscy wiedzą, że Romelu uwielbia szukać miejsca między stoperem a lewym obrońcą i atakować wolną przestrzeń, ale on rozwinął się w wielu aspektach. „Jest bardziej zdecydowany, lepszy tyłem do bramki i lepszy technicznie” – twierdzi Roberto Martinez. Bo przy 191 cm wzrostu rzeczywiście prowadzi piłkę, jakby miał posturę Driesa Mertensa. „Lukaku stał się też szefem szatni. Jest bardzo wymagający w stosunku do innych, ponieważ jeszcze więcej wymaga od siebie” – twierdzi selekcjoner Belgów. W Mediolanie poprawił się taktycznie. Sam mówi: poprawiło się moje rozumienie gry, nauczyłem się obserwować, co może się wydarzyć przed otrzymaniem piłki. Inaczej, skuteczniej gra plecami do bramki, myśli przede wszystkim o korzyści dla zespołu i tworzy więcej okazji partnerom. Lautaro Martinez miał przy nim sielankę, bo do Lukaku zwykle doskakiwało dwóch przeciwników. „Indywidualne nagrody mnie nie obchodzą, krytyka tak samo. Moją pracą pokazuję siłę mentalną” – uważa 28-latek.
Italia dała mu większy wigor. Conte stworzył ekosystem, który promował jego potężne warunki fizyczne. Wiedział, że ma kogoś więcej niż gracza o posturze rugbysty. Belg też zmienił żywienie i zaczął bardziej pracować w domu nad ciałem i głową. Mediolan tchnął w niego życie i stał się centralną postacią tego projektu. Wszystko kręciło się wokół niego, chociaż Conte nie miał problemu, aby zdejmować go z boiska czy pokazywać mu na treningu, że jest malutki. To było zderzenie dwóch wymagających charakterów, które wzajemnie się napędzały.
Efekty oglądamy na Euro 2020. Tu już nie powinno być dyskusji, czy w trójce bądź piątce najlepszych dziewiątek świata jest miejsce dla Belga. Nie z takim wpływem na grę i taką wszechstronnością w fazie kreacji. Lukaku jest kimś więcej niż tylko napastnikiem. Cristiano Ronaldo zazdrości dryblingu i siły uderzenia, lecz w innych aspektach uważa, że nie ma się czego wstydzić. Na kadrze jeszcze bardziej zyskuje na współpracy z Thierrym Henrym, asystentem Martineza. Jego mądrość udziela się całej drużynie, ale najbardziej Lukaku. „Tego potrzebowałem. Wszyscy tego potrzebowali. Odkąd zaczęliśmy współpracować, a ja zacząłem go słuchać, poprawiłem moją grę dwukrotnie bardziej, niż myślałem, że się rozwinę. Henry za tym stoi” – tłumaczył.
Kiedy Lukaku był dzieciakiem, bardzo długo nie mógł oglądać meczów. Nie najważniejszych, jakichkolwiek. W domu się nie przelewało, o telewizji nie było mowy, wysłuchiwał jedynie w szkole magicznych opowieści rówieśników. Kiedy wszyscy rozmawiali o woleju Zinedine'a Zidane'a, on dwa tygodnie później zobaczył to zagranie, gdy kolega na informatyce ściągnął bramkę Francuza z internetu. Jako dziecko wyobrażał sobie, jak to wszystko mogło wyglądać. Słyszał o niezwykłych wydarzeniach i wizualizował je sobie. Teraz ma to szczęście, że nikt nie powinien przegapić jego rajdów i bramek. Bo napastnika na tym poziomie o porównywalnych możliwościach fizycznych po prostu nie ma.