Reality? Check! Widzieliśmy wirtualny koncert duetu PRO8L3M

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
130861319_3529279153815996_6688871195095776366_o.jpg
fot. Damian Kramski

50 minut nieustannej obecności przed kamerą. Często tuż przed kamerą. Chociaż to rozrywka na ekranach, to tak blisko PRO8L3M-u nie byliście dotąd nigdy.

To zespół, który zawsze zostawia nawet minimalną przestrzeń dystansu między sobą a odbiorcami. Koncerty w półmroku. Zacienione zdjęcia; ciekawe, że akurat w REALITY CHECK Oskar odsłania twarz mocniej niż kiedykolwiek. Ale też swego rodzaju osobność - to nie jest zespół, który nagra raz numer komentujący sytuację w Polsce, a raz letniak, bo tak im wyjdzie z badań grupy docelowej. Tu konkretna, apokaliptyczno - lokalna narracja jest wpisana w ich DNA. Koniec świata, ale gdzieś pomiędzy Pałacem Kultury a stacją Warszawa Wschodnia, gdzie wysiadł Zdzisiek z Przeboju Nocy.

I REALITY CHECK jest kontynuacją konceptu, który obrali przed laty Oskar ze Steezem. Trzy grosze dopisała rzeczywistość i brak koncertów - zarejestrowany dla Canal+ materiał jest niczym innym jak zagraniem na żywo kilkunastu kawałków z całego przekroju działalności zespołu, ale w formie konkretnej podróży, z duetem przemieszczającym się z miejsca do miejsca.

Często to lokalizacje mniej lub bardziej bezpośrednio powiązane z kawałkami. Wspomniany Przebój nocy dzieje się w warsztacie samochodowym, Jak Disney - na backstage'owym melanżu (ale mamy 2020, więc i liczba osób jest ograniczona!), Ritz-Carlton (ze zmienionym beatem) w kasynie, a Molly na pustkowiu, gdzie ubrani w odblaskowe kurtki Oskar i Steez przypominają przybyszy z innej galaktyki, którzy przypadkowo wylądowali gdzieś na mazowieckiej prowincji. I tu od razu kamyczek do ogródka - w REALITY CHECK trochę brakuje rysu fabularnego. Realizacja jest bliższa filmowi niż klasycznemu koncertowi w wersji wirtualnej, dlatego przydałoby się więcej akcji, dodatkowych postaci, może zależności pomiędzy poszczególnymi scenami. Tak, żeby jeszcze mocniej ją ufilmowić. Na podobny patent zdecydowali się wiele lat temu Daft Punk, którzy swojej Interstelli 5555 (czyli długaśnemu teledyskowi do wszystkich numerów z albumu Discovery) nadali konceptu zamkniętej historii z początkiem, środkiem i finałem. Coś podobnego przydałoby się i tu.

Z drugiej strony duet postawił na muzykę - to ona ma tutaj opowiadać. I potrafi zrobić to mocno, jak w zamykającym REALITY CHECK W domach z betonu, gdzie w tle Oskara i Steeza, stojących na malutkiej scenie, dodatkowo przelatują ich fotografie z dzieciństwa. Albo mocno energetyczne VHS, wrzucone na sam start podrózy, z duetem nawijającym bezpośrednio do oka kamery. Zresztą całość jest zrobiona na długich, kilkuminutowych ujęciach, co zresztą jest największym atutem koncertu, bo po prostu dobrze oddaje ideę koncertu - właśnie jako przeżycia niepociętego, oglądanego na raz, tu i teraz. Największym, zaraz obok mocno intensywnych zdjęć Tymoteusza Pieszki. Warstwa wizualna pokazuje, jak dużo włożono w to przedsięwzięcie; REALITY CHECK naprawdę można bez przypału pokazywać na całym świecie.

Warto? Warto, zwłaszcza że 2020 wypościł nas koncertowo, a tutaj nie mamy jakiegoś taniego erzaca występów na żywo i smutnego zespołu, który zainstalował się w studiu nagraniowym, odpalił Zooma i to wszystko, tylko dopracowaną, przemyślaną produkcję. Z elementem pandemicznym, w końcu całość jest grana dla wirtualnej widowni w opustoszałym mieście. Z obowiązkowym dystansem, ale pisaliśmy już, że to dla nich nie nowość.

REALITY CHECK możecie obejrzeć od 12 grudnia na platformie CANAL+. Produkcja jest dostępna wyłącznie dla posiadaczy pakietów FILM albo SPORT.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.