"Różowa Pantera" kradnie serca. Na nowej płycie Szpaku nie obniża poziomu (RECENZJA)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
szpaku.png
Kadr z klipu "Potwór"

Największy romantyk polskich blokowisk nie zwalnia wydawniczego tempa. Nie minął nawet rok od wydania rewelacyjnych Dzieci Duchów, a Szpaku znowu uderza z nowym albumem. I to cios konkretny, skupiony i nad wyraz skuteczny.

Różowa Pantera grzęźnie czasem na mieliźnie przezroczystych bitów czy wyjątkowo zbędnych featuringów, ale wszystko nadrabia stężeniem bangerów i wokalną kreatywnością artysty. Sceptyków nie przekona, ale jednostki otwarte na talent największego romantyka pośród polskich bloków będą z pewnością zadowolone.

Nieszablonowość Szpaka uwiera - głównie tych, którzy mają określoną wizję tego, co można, a czego nie raperowi. Szczęśliwie na Różowej Panterze Szpaku konsekwentnie realizuje swoją artystyczną wizję i rozwija swoje najmocniejsze strony. Pełno tu zabawnych czy godnych zapamiętania linijek, jak np. nie było rymu bo nie robię rapu a kładę emocje z Potwora, czy moja mama czyta wezwania / albo się ogarniesz, albo pudło, chuj w nagrania z utworu tytułowego. Szpaku także często jedzie po branży i jest w tym wiarygodny. Jak sam deklaruje w Złym: robię sobie jajka z rapu. Z jednej strony robi sobie jajka, z drugiej uzewnętrznia się jak mało kto w tej branży. Nietrudno mu uwierzyć, bo wokalna charyzma i czyste emocje aż kapią z każdego kawałka. Końcówka refrenu Młodego 2Paca chwyta za serce, bo Szpaku łamiącym się głosem wykłada na bit swój własny organ pompujący krew. Przez całą Różową Panterę krzyczy, śpiewa i stosuje tyle kreatywnych zabiegów wokalnych, że zawstydza pretensjonalne recitale z Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Jest przy tym romantyczny i nastrojowy. W jakimś sensie udaje mu się to, co Bedoesowi nie udało się na Rewolucji Romantycznej. Może to kwestia wieku, czy bardziej skupionej (złośliwi powiedzą: monotematycznej) wizji, ale wszystko, co u Bediego wydaje się wymuszone czy niepotrzebne (jak np. gangsterka), Szpakowi wychodzi naturalnie. Weźmy takie Wino, miłosną piosenkę na miarę naszych czasów, czy Młodego 2Paca, który wykrzyczany refren zaprzęga do emocjonalnej narracji. Uratował mnie ten rap / możesz powiedzieć, że słuchasz trupa - deklaruje artysta i nie ma w tym ani grama przesady. Biorąc pod uwagę gitarkowe wycieczki ze Złego czy tytułowego utworu, Szpaku jest jednym z lepszych emo raperów w tym kraju - tym fajniej, że z emo rozdania w Potworze wspiera go całkiem solidny Chivas, a w Złym Zdechły Osa.

Jak już jesteśmy przy featuringach, to niestety najsłabsza strona Różowej Pantery. Kizo jest zadziwiająco przezroczysty w Białym Misiu, a zupełnie zbędni Rolex i Młodzian MRG sprawiają, że to pierwszy kandydat do wywalenia z tracklisty. Kadobe jest po prostu kiepski, a Dziarma w Winie prezentuje sinusoidę. Początek jej zwrotki jest solidny, ale koszmarny zaśpiew piję wino, myślę sobie czyja wina testuje zęby i tzw. rozum i godność człowieka. Szczęśliwie, ilość i natężenie featuringów nie odciągają uwagi od Szpaka (może poza Białym Misiem). Różowa Pantera nie jest zbyt długa, ale i tak można by ten album odchudzić. Biały Miś i Ośmiogwiazdkowy Skurwiel nie mają takiej siły oddziaływania jak reszta, a doklejona do albumu wrzutka z ostatniego #hot16challenge brzmi jak pomysł na świetny banger, który nie został zrealizowany do końca. Ostatecznie jednak, tracklista albumu jest równa, z mocnymi bangerami. Młody 2Pac to w zasadzie potężny hymn i jeden z najlepszych kawałków w dyskografii Szpaka. NPC to wyśmienita migawka z podbrzusza społeczeństwa i niezły storytelling. Bal to udana realizacja tropu rozmowy z demonami w głowie. Przebłysków na najwyższym poziomie jest tutaj tyle, że można wymienić w zasadzie większość płyty, bo każdy z utworów potrafi zachwycić jakąś kreatywną linią wokalną, czy godnym zapamiętania wersem.

Różową Panterę lekko ściąga w dół produkcja. Nie ma tu podkładów ewidentnie słabych (chociaż tę stopę na cztery z Potwora można było sobie podarować), za to sporo bezbarwnych. Biały Miś na samplu znanym z Shook Ones, Pt. II Mobb Deep nie wychodzi poza poziom soundcloudowych składaków. Hałas celuje w banger i osiąga ten status tylko dzięki Szpakowi. Atmosferyczne pady i stereotypowe 808 bardzo często przypominają o tym, że nawet jeśli pod względem treści Różowa Pantera przebija Rewolucję Romantyczną, to Lanek jest królem. Oczywiście jest kilka świetnych podkładów - Kubi Producent udanie łączy truskul z nowoczesnym basem w Fanlove i absolutnie zamiata Młodym 2Paciem, Deckster drilluje w Balu aż miło, a Deemzowi udaje się stworzyć miłosny podkład Wina bez sacharyny.

Szpaku porusza się po znajomym terenie tematycznym, ale powściągnął casualowy seksizm (który się tutaj zdarza, choć aż tak nie razi) i postarał się lekko pogłębić blokowe konteksty. Potrafię sobie wyobrazić, że przy dłuższej płycie ograniczenia tematyczne zaczęłyby męczyć, ale Różowa Pantera jest zwarta i niezbyt długa. Mimo wszystko pierwsze skrzypce grają tu emocje i charyzma Szpaka, idealnie wyłożone w czasie trwania albumu. Być może nie tak powalające wydawnictwo, jak Dzieci Duchy, ale umieszczone niezbyt daleko od niego na drabinie jakości - Różowa Pantera potwierdza unikalność głosu i osobowości Szpaka. Nawet jeśli historie, które snuje, już tak oryginalne nie są.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.