Co zrobić, żeby pomnożyć talent? Żeby w krainie marzeń przygotować mu fundament? Żeby nie wahać się, gdy wszystko wokół takie same? By nie odpowiadać „zakopałem” na pytanie „co zrobiłem z darem? - śpiewa schafter w utworze Czy mnie słyszysz? Darii Zawiałow, a za odpowiedź na każde z tych pytań może posłużyć jego krótka - acz intensywna - ścieżka twórcza, którą zaczął iść ledwie trzy lata temu.
Od bitu, jaki trafił na kasetową kompilację Himalaya Collective, przez pierwsze numery wokalne lądujące na kanale kstyka, po DVD, największy szlagier polskiego podziemia, który otworzył przed nim drzwi do dalszej kariery z charakterystycznym pik. Ta droga jest wybrukowana indywidualizmem i nienarzucającą się charyzmą tego młodego wychowanka śląskich przedmieść. Autorski sznyt jego audiowizualnych produkcji prędko zaprowadził go w czułe objęcia Asfalt Records i - znanego z duetu Flirtini czy współpracy z Taco Hemingwayem - Janka Porębskiego. A niepodrabialna maniera wokalna i tekstowa zaskarbiła mu oddanie rosnących z miesiąca na miesiąc szeregów fanów.
Spotkaliśmy się z nim w pasującym idealnie do jego twórczości, pustym, hotelowym lobby, żeby porozmawiać o przerażającej niekiedy potędze wyobraźni, krępującej często ruchy, rosnącej popularności i… tym, ile tak naprawdę ma lat.
Może chciałbyś rozwiązać tu spór dotyczące twojego wieku?
Chyba jeszcze nie… Bo ja nigdy nie planowałem tego, że to się stanie tak bardzo pożądaną informacją. Ale jednocześnie jest to jakaś siła napędowa dla moich kolejnych ruchów. Fajnie jest mieć taki enigmatyczny element swojego wizerunku i fajnie go też trzymać.
A dlaczego - twoim zdaniem - to tak bardzo grzeje ludzi?
Wydaje mi się, że jak by się okazało, że mam 23 lata, to ludzie by trochę machnęli ręką, że spoko, ale nie ma w tym niczego szczególnego. A tak to jest w nich wciąż pewien element ekscytacji, że może jednak jest jakaś szansa, że mam 16.
Nie denerwuje cię to, że twoja twórczość jest postrzegana przez pryzmat wieku?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie niczego nie zdradzając, więc powiem tylko tyle, że aktualnie jest naprawdę dużo łatwiej wystartować w jakiejś dziedzinie i osiągnąć w niej w miarę interesujący poziom. Jeśli chodzi o muzykę, to i w Polsce, i za granicą wypływa dziś bardzo dużo osób, które często są młodsze ode mnie. A jeśli chodzi o to, że mój wiek wpływa jakoś na ten efekt wow, to… nie wiem, bo ludzie, z którymi pracuję na płaszczyźnie muzycznej, są często zaskoczeni, gdy dowiadują się, ile tak naprawdę mam lat. I to poniekąd neguje tezę, że wiek ma wpływ na przebieg mojej kariery.
Czasem mówi się o tym, że niektórzy ludzie mają starą duszę i - bez względu na to, czy masz lat 16, czy 23 - może jest w tym porzekadle ziarno prawdy o tobie. Bo nieważne czy cię widziałem na scenie Pogłosu, czy na ekranie komputera, zwykle wydawałeś mi się bardzo poważny i dorosły.
To po części pasuje do mojego obcowania ze sztuką. Bo może jest to głupi przykład, ale ja w okresie gimnazjum miałem spory problem z kinematografią - moi rodzice podsuwali mi zawsze takie filmy, o których zupełnie nie miałem jak pogadać z rówieśnikami. Wiele tych obrazów - i to samo tyczy się również muzyki - dopiero dzisiaj przemawia do mnie dużo bardziej. Albo też zauważam w nich coś, czego wcześniej zupełnie nie widziałem.
Co to były za filmy?
Dzień świra na przykład. Miałem chyba z 10 lat, jak go widziałem po raz pierwszy i to było bardzo… niepedagogiczne, szkoda gadać. A później był Billy Elliott, Trainspotting, Requiem dla snu, Stowarzyszenie umarłych poetów, które bardzo do mnie wtedy przemówiło…
Rozmawialiście o nich po tych seansach?
Tak, zawsze. Do dzisiaj nawet o niektórych zdarza nam się gadać.
I pewnie dlatego tu teraz siedzimy i gadamy o muzyce, a nie latasz po terapiach czy detoksach. Bo wydaje mi się, że jeśli nawet takie wczesne zderzenia z poważną popkulturą zachodzą w atmosferze dyskusji i wzajemnego zrozumienia, to nic złego się dzieje. Wszystkie te medialne doniesienia o dzieciakach, co zabiły kolegę, bo grały w GTA albo słuchały Marilyna Mansona, nie mają zbyt wiele wspólnego z tą grą czy tym artystą, tylko tym, jaką te dzieciaki miały sytuację w domu, w szkole i całym swoim życiu.
Mnie się jednak wydaje, że jest w tym trochę ryzyka. To, że mając zbyt prędko kontakt z takimi rzeczami, istnieje pewna szansa, że to będzie miało jakieś niepożądane skutki; że nie uświadomi, ale wręcz odwrotnie - zachęci. Na przykład w kwestii narkotyków.
Nie powiesz mi chyba, że Trainspotting czy Requiem dla snu cię jakkolwiek…
Zachęciły do narkotyków? No nie, to był już taki czas, że ciężko by było.
W Human Traffic była super scena, jak dwie główne bohaterki robią z siebie idiotki przed kamerą i opowiadają poważnej pani dziennikarz o tym, że są tu na tej imprezie naćpane heroiną, bo widziały Trainspotting. Ale my nie o tym… W kwestii muzyki było w twoim domu rodzinnym podobnie?
Tak. Właściwie to mój ojciec zapoznał mnie ze wszystkimi wykonawcami, których zawsze wymieniam jako moje inspiracje. I od kiedy pamiętam, pogrywał sobie na pianinie. Generalnie w moim domu muzyka zawsze krążyła, w rodzinie też jest dużo osób grających na różnych instrumentach, więc śmiesznie się złożyło, że teraz ja, jako ten ostatni, docieram z nią do większej ilości osób.
Pamiętam, że twój tata dodał mnie na facebooku dosłownie 5 minut po tym, jak wrzuciłem tę naszą pierwszą, mailową pogadankę na newonce.net.
Moi rodzice bardzo się zaznajomili ze sceną i całą kulturą. Są aktualnie na bieżąco właściwie ze wszystkim. Co jest… bardzo spoko, bo możemy sobie pogadać o jakimś nowym numerze rapowym z Polski, który właśnie wyszedł, a oni mają do tego zwykle zupełnie inne podejście.
Pełną wersję wywiadu znajdziecie w 6. numerze magazynu newonce.paper, który kupicie w Empikach oraz za pośrednictwem naszego newonce.store. W środku poza rozmową z schafterem znajdziecie m.in. wywiady z Pezetem, Kozą czy Żabsonem. Uwaga – tym razem dwie okładki: jedna z Pezetem, druga z Żabsonem!