Kim jest rosyjsko-amerykański badacz, podcaster i piewca nowych technologii? Internet zachłysnął się rozmowami Lexa Fridmana, którego dotychczasowa kariera jest przykładem skrupulatnie zaplanowanej drogi self-made mana.
34-letni Rosjanin urodził się jako Alexei Fedotov w rodzinie, w której nauka zawsze znajdowała się na pierwszym planie. Jego ojciec, Alexander A. Fridman, jest fizykiem związanym z Nyheim Plasma Institute na Uniwersytecie Drexela w Filadelfii. Z kolei starszy brat, Gregory Fridman, piastuje stanowisko CEO w firmie AAPlasma LLC. Nie dziwi więc fakt, że Lex obrał podobną ścieżkę, a w kręgu jego głównych zainteresowań znajdują się tematy związane z nauką, badaniami, technologią i sztuczną inteligencją. Jego almą mater jest wspomniany Uniwersytet Drexela, gdzie zdobył stopień doktorski. Obecnie pracuje w MIT, czyli Massachusetts Institute of Technology, ale udziela się również w kilku innych miejscach. Wystarczy wymienić bliskie konsultacje z Teslą czy Google’em. A teraz do meritum - dlaczego koleś wyglądający jak twój kolega z działu IT zrobił wokół siebie tak dużo szumu?
Od youtubera do milionera
Nie bez powodu rozpoznawalność Lexa Fridmana wiąże się bezpośrednio z internetem. Można zaryzykować stwierdzenie, że jest to dla niego naturalne środowisko, które upatrzył sobie jako idealną platformę do rozwoju publicystycznej drogi. W wieku 20 lat odpalił swój kanał na - wtedy jeszcze raczkującym - YouTube. W 2006 roku najpopularniejsza obecnie globalnie platforma video była jeszcze mocno dziewiczym, nieodkrytym i niezagospodarowanym terenem. Pomysł Fridmana był prosty: przeprowadzać wywiady z wielkimi umysłami tego świata.
Kluczowe zainteresowania rosyjskiego badacza? Od deep learningu i sztucznej inteligencji poprzez autonomiczne pojazdy, na psychodelikach, moralności i zgłębianiu tajemnic ludzkiego mózgu kończąc. Seria podcastów, która jest dostępna również poza YouTubem, dobiła już do ponad 160 odcinków, a przez kilka lat udało mu się zebrać gigantyczną ilość wiedzy na różnorodne tematy, niekoniecznie związane z wyżej wymienionymi szufladkami.
Kogo gościł u siebie Lex Fridman? Lista jest imponująca: Matthew W. Johnson specjalizujący się w sektorze psychodelików; Dava Newman, była zastępczyni administratora NASA; Jim Keller, inżynier przez lata pracujący dla Apple, Intela i AMD; Noam Chomsky, wybitny językoznawca i filozof; Jason Calacanis, internetowy przedsiębiorca i start-upowy inwestor; Eric Weinstein, fizyk i finansista; Lisa Feldman Barrett, neurobiolożka; Jack Dorsey; założyciel Twittera; Melanie Mitchell, profesorka i specjalistka od AI; Elon Musk, najbogatszy człowiek świata i technologiczny wizjoner; Charles Isbell, naukowiec zajmujący się głównie sztuczną inteligencją i machine learningiem. Można tak wymieniać i wymieniać, a na pełną listę gości nie starczyłoby całego akapitu, bo od początku swojej podcasterskiej kariery rosyjski researcher porozmawiał z dziesiątkami niesamowicie mądrych i wpływowych osób.
Warto zaznaczyć, że podobnie jak bliski jego sercu Joe Rogan, Lex Fridman zaprasza do siebie bardzo różne światopoglądowo osoby. O ile temu pierwszego można zarzucić, że w pewnych momentach szło to zdecydowanie za daleko (przypadek skrajnych prawicowców Alexa Jonesa, Owena Benjamina, Stefana Molyneuxa i Milo Yiannopoulosa), tak u jego młodszego adepta wywiadowej sztuki kontrowersji można dopatrzyć się rzadko, np. przy okazji podcastu z Richardem Dawkinsem, który znany jest ze swoich dziwacznych opinii na temat medycyny, teorii spiskowych i ewolucji. Tak czy inaczej, obaj dają dojść do głosu często odległym od siebie środowiskom, co na pewno pozwala zestawić ze sobą wiele rozmaitych opinii.
Zaufany ziomek Joe Rogana
Wydaje się, że w kontekście opisywania dotychczasowej kariery Lexa Fridmana kluczowe jest wspomnienie o jego znajomości z innym słynnym podcasterem - Joe Roganem. Panowie przecinali się już wielokrotnie: a to Fridman gościł u Rogana, a to Rogan wpadał do Fridmana, a wielogodzinne rozmowy zahaczały o wszelkie możliwe rejony. Jeden z najsłynniejszych obecnie hostów to komentator MMA i stand-uper, co ewidentnie widać i słychać podczas przeprowadzanych przez niego rozmów. W porównaniu do Fridmana wyznaje on znacznie bardziej charyzmatyczną, żartobliwą formę przeprowadzania wywiadów. Rogan jest od robienia show i dostarczania odbiorcom rozrywki, z kolei młodszy stażem kolega po fachu stara się, aby to gość był w centrum uwagi, a sam ogranicza się do możliwie nieinwazyjnego prowadzenia rozmowy, umiejętnego zadawania pytań i panowania nad tym, aby wszystko toczyło się zgodnie z zaplanowanym schematem podcastu.
Ścieżki Rogana i Fridmana łączyły się wielokrotnie nie tylko za sprawą wspólnych wizyt w swoich programach. Zdarzało się również, że ostatnimi czasy bardziej doświadczony prowadzący podpatrywał gości u 34-latka i zapraszał ich potem do swojego podcastu, słynnego The Joe Rogan Experience, który przyniósł my lukratywny, ekskluzywny kontrakt ze Spotify, opiewający na 100 mln dolarów. Patrząc na kontrowersje, jakie często wzbudza Rogan, wywiady Lexa Fridmana to znacznie mniej polaryzująca sprawa, która zwyczajnie nie powoduje aż tak skrajnych emocji. W przeciwieństwie do Rogana, Fridman oddaje w programach przestrzeń swoim gościom.
Obu łączy natomiast miłość do psychodelików, czemu dają upust w swoich programach. DMT (którego użytkowanie w przypadku Rogana stało się już memiczną sprawą), psylocybina, a może dietyloamid kwasu lizergowego? Jeśli interesują was treści związane z rewolucją psychodeliczną, u obu panów znajdziecie ich aż nadto. Od microdosingu poprzez rozpuszczenie ego do halucynogennych wizji i… kontakt z obcymi cywilizacjami. Wszystko opowiedziane z wielu punktów widzenia i ukazane pod kątem wpływu tych substancji na naukę, medycynę, psychologię i rozwój technologiczny.
Psychodeliki, AI i machine learning
Jeden z użytkowników Reddita określił Lexa Fridmana mianem Neila deGrasse’a Tysona segmentu sztucznej inteligencji. Jak można to rozumieć? W skrócie: amerykański astrofizyk - będący pod znacznym wpływem nauk wybitnego multidyscyplinarnego naukowca Carla Sagana - dostarcza społeczeństwu skomplikowaną, ścisłą wiedzę w bardzo przystępny, popkulturowy sposób. Zupełnie tak, jak stara się to robić bohater tego tekstu. Obaj posiadają odpowiednie credibility od środowisk akademickich, ale ich działania wykraczają daleko poza laboratoria, sale wykładowe i studenckie kampusy. Swoją wiedzą zarażają miliony odbiorców, którzy konsumują dostarczane przez nich treści w bardziej, nazwijmy to, casualowy sposób. Za pośrednictwem Netfliksa, YouTube’a, Spotify czy innej platformy streamingowej, na której można znaleźć twórczość obu badaczy. Zdarza im się hiperbolizować i przejaskrawiać pewne treści w celu zwyczajnie przyjemniejszego i łatwiejszego ich przyswojenia przez ludzi, dla których specjalistyczna wiedza prosto z uniwersytetów może być odpychająca.
Fridman stał się po prostu specem od tematów, które są obecnie maksymalnie na czasie, które są na czele pędzącego hypewagonu w Dolinie Krzemowej i które da się również przefiltrować przez popkulturowe leitmotivy. To raz. Kolejna kwestia - w odpowiednim czasie wypełnił niszę, która jak się okazało, właśnie trafiła na swój złoty moment. Rosyjsko-amerykański naukowiec jest chwalony za wysokie skille w prowadzeniu rozmów i faktycznie, nie da się tego nie zauważyć. Istotna sprawa - określenie wywiad nie jest tu wystarczająco odpowiednie, bo programom Fridmana znacznie bliżej do wyczerpujących, wciągających konwersacji, podczas których panuje luźna atmosfera, aniżeli do sztywnego odpytywania gości. I to się chwali.
Wystarczy spojrzeć na kilka ostatnio podejmowanych przez niego tematów, żeby mniej więcej skumać, z czym to się je. Fenomen aplikacji Clubhouse? Jest. Efektywność snu? Również. Wolność wypowiedzi i cenzura w sieci? Jakżeby inaczej. Transhumanizm? Nie do pominięcia. Zaskakujące sytuacje na giełdzie? Oczywiście. Kryptowaluty? Są. I tak dalej, i tak dalej. Jak widać, rozstrzał tematyczny jest dość spory, ale do każdego z nich Fridman zaprasza świetnie dopasowanych gości, którzy posiadają niezbędne kompetencje i często pogłębioną wiedzę, a dodatkowo zarażają charyzmą. Raczej ciężko tu o hochsztaplerów i osoby wyznające odklejone od rzeczywistości teorie spiskowe czy inne wyssane z palca historie. To nie Czerwona Kartka Reda, nie w tę stronę.
Wyobraźcie sobie hipotetyczną sytuację: siedzicie w studiu z interlokutorami, których iloraz inteligencji często sięga prawdopodobnie około 200 IQ. Weź tu prowadź gadkę na przyzwoitym poziomie, bez wyrywania sobie włosów ze stresu, bez żadnego wykładania się i robienia z siebie skończonego głąba. I ta sztuka udała się popularnemu podcasterowi. Posiada akademicki background, jest fascynującym umysłem, korzysta z wrodzonej skromności, opanował własne ego i jasno postawił sobie cele, dzięki czemu może bezproblemowo prowadzić rozmowy często napakowane trudną terminologią, skomplikowanymi danymi i szczegółowymi informacjami. To też trzeba umić.
ALE, żeby nie było, pojawiają się też opinie, że jest zupełnie na odwrót. Że Fridman zadaje w kółko te same pytania, że jest monotematyczny (w promieniu swoich wielu zainteresowań, but still) i że jako osobowość nie wyróżnia się niczym specjalnym. I że momentami zalatuje od niego mało wiarygodną postawą w duchu oświeconego mindfulness. W kontrze: czy jest coś złego w eksploracji podobnych zagadnień z osobami z często bardzo odległych od siebie środowisk? Niekoniecznie, tym bardziej, że często pozwala to rzucić zupełnie inne światło na te same problemy, co daje możliwość wykreowania swojej własnej opinii zamiast wrzucania wszystkiego do jedynego słusznego światopoglądowego worka.
Started from the bottom, now we’re here
Żyjemy w czasach, w których ludzie czerpią wiedzę głównie z internetu. Rzadko kiedy ją weryfikują, sczytują jedynie nagłówki i pierwsze kilka zdań leadu, nie sprawdzają zaufanych źródeł. Okej, jest to pewna forma generalizacji i hiperbolizacji, która może być krzywdząca dla poszczególnych jednostek, ale umówmy się - masa odbiorców chłonie wszystko, co przeczyta na średnio wiarygodnych portalach, zobaczy u jakiegoś influencera na storiesie lub usłyszy podczas podcastowej, pseudonaukowej rozmowy. Jeśli owe treści zgadzają się ze światopoglądem danej osoby i wpasowują w wizję tego, jak według niej funkcjonuje rzeczywistość - mamy to, ludzie są kupieni, uwierzyli, misja zakończona. W ten sposób wjeżdżamy na autostradę do dysonansu poznawczego.
I wtedy wchodzi Lex Fridman, który z jednej strony łączy stricte akademicką tematykę, otwiera przed odbiorcami zawiłe meandry związane z insajderską wiedzą na temat sztucznej inteligencji, maszyn przyszłości, algorytmów, działania substancji psychodelicznych i wielu innych futurystycznych zagadnień. Co więcej, regularnie podkreśla, że jesteśmy tylko ludźmi, błędy są wpisane w naszą egzystencję i bez nich żaden progres nie jest możliwy. Czyli, słuchając jego podcastów zawsze warto pamiętać, że nikt nie jest nieomylny, a wpadki zdarzają się najlepszym.
Z drugiej - robi to w bardzo przystępnej i łatwej w konsumpcji formie. Próg wejścia w jego uniwersum jest stosunkowo niski, a wiedza, z jaką można z niego wyjść proporcjonalnie ogromna. Spróbowanie, czy taka właśnie forma nam odpowiada, nic nie kosztuje. No dobra, może poza dość drogocennym współcześnie czasem, ale zaufajcie, warto poświęcić Fridmanowi kilka wolnych godzin i chociaż przekonać się, czy kupujemy jego rzetelne rozmowy.
Jeśli okaże się, że tak - droga do zanurkowania w fascynujący świat nowych technologii i nieoczywistych rozwiązań stoi otworem. Jedno jest pewne - jest to postać z gatunku tych, obok których nie da się przejść obojętnie, a jego podejście, zaangażowanie, chęć zgłębiania wiedzy i nieustanne poprawianie własnych kompetencji budzą podziw i szacunek. Czy tak właśnie wygląda idealny sposób na konsumpcję wiedzy AD 2021?