Czas pędzi i Michał Zieliński dobrze o tym wie. Przed oczami ma dwie sceny: pierwszego gola w Ekstraklasie i palącą się ścianę w kopalni, gdy przy 110 stopniach Celsjusza uczestniczył w akcji ratowniczej. Oba wydarzenia dzieli trzynaście lat. Pamiętacie piłkarza, który w wywiadzie dla Canal+ mówił, że sto metrów robi w sześć sekund?
Aż dziwne, że nie dostał wtedy żadnej ksywki. Śmiechów w szatni też raczej nie było - ot, palnął chłopak zabawne zdanie, zaraz i tak wszyscy zapomną. Michał Zieliński doskonale pamięta tamten moment. Po dłuższym namyśle przyznaje, że wywiad nawet mu pomógł. - Nagle wszyscy wiedzieli, że ja to ja. Przez pół roku byłem w Łapu-Capu - uśmiecha się.
Miał wtedy 23 lata i faktycznie media pisały o zainteresowaniu Legii i powołaniu do kadry Leo Beenhakkera. Winda przez chwilę jechała w górę. A potem stanęła, za moment lecąc już tylko w dół. Były napastnik Polonii Bytom obecnie pracuje jako ratownik górniczy w kopalni. Kilka tygodni temu dołączył do wąskiego grona piłkarzy, którzy strzelali gole na wszystkich poziomach rozgrywkowych w Polsce. Gdy przyjeżdżam do Żernicy niedaleko Gliwic na mecz A Klasy, „Zielek” znowu kończy z trafieniem. A zaraz potem zaczyna opowiadać.
https://vimeo.com/469756971
TELEFON Z FAKTU
- Teraz przypomniał mi się zabawny telefon z „Faktu” - mówi Zieliński. - Zaraz po tym wywiadzie o sześciu sekundach chcieli przyjechać do Bytomia i zmierzyć mi faktyczny czas. Zgodziłem się, ale trener Dariusz Fornalak powiedział, że nie ma mowy. Chyba chciał mnie chronić. Wiadomo, że byłem młody i nagle media się na mnie rzuciły. Na szczęście nie czułem się wtedy osaczony. Wiadomo, że palnąłem głupotę, ale ludzie odebrali mnie raczej jako uśmiechniętego, entuzjastycznego chłopaka. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że marketingowo super się sprzedałem. Jakaś gazeta napisała, że AEK Ateny mnie chce i oczywiście tytuł brzmiał „W sześć sekund do Aten”. Innym razem komentator Premier League w Canal+ powiedział o jakimś piłkarzu, że jest najszybszy w Anglii. Przytoczył statystykę, na co drugi komentator odpowiedział mu: „A to, nasz Michał Zieliński by go przebił”. Z dnia na dzień stałem się najszybszym piłkarzem w Polsce.
TAJEMNICE BYTOMIA
Tamten czas kojarzy mi się z Bytomiem. Przyszedłem do klubu, a pół roku później awansowaliśmy do Ekstraklasy. Było biednie, ale wesoło. Zawsze śmialiśmy się, że w Bytomiu można wjechać czołgami i kręcić II Wojnę Światową na żywo. Kiedyś firma budowlana powiedziała: nie wymienimy okiem w szatni, bo budynek grozi zawalaniem. Kto był na stadionie Polonii, wie o czym mówię. Czasami chodziłeś korytarzami i kręciło ci się w głowie. To był folklor, ale zawsze będę powtarzał, że spotkałem tam świetnych ludzi. Kiedyś za trenera Probierza jechaliśmy do Grodziska na mecz i zapomniałem… sprzętu. Chłopaki od razu zrobili zbiórkę, byle tylko trener się nie dowiedział. Każdy dawał, co miał. Pamiętam, że ochraniacze dostałem chyba od wiceprezesa. Przegraliśmy 0:5. Adrian Sikora z Piotrkiem Rockim nas zmiażdżyli.
STŁUCZKA W JANKACH
Pierwsze moje spotkanie z Leo Beenhakkerem wyglądało tak, że spóźniłem się na zgrupowanie. Najpierw byłem na liście rezerwowych, potem wskoczyłem za kontuzjowanego Dawida Nowaka, a gdy razem z Marcinem Komorowskim jechaliśmy do Warszawy to przytrafiła nam się stłuczka w Jankach. Nie było to nic groźnego, ale kobieta źle się poczuła i trafiła do szpitala. Przez moment policja mówiła, że być może będziemy musieli jechać na komendę. Skończyło się tak, że lekko uszkodzonym samochodem przyjechaliśmy mocno spóźnieni, ale Beenhakker nie robił z tego problemu.
Wtedy pomyślałem, że mimo surowego wizerunku w mediach, to naprawdę w porządku człowiek. Wpuścił mnie na osiem minut towarzyskiego meczu z Serbią na zgrupowaniu w Turcji. To była kadra ligowców, ale koszulkę z orłem do dzisiaj mam w domu. Sama możliwość wysłuchania hymnu daje ogromną dumę. Trener podobno był zadowolony z tego mojego krótkiego grania. Na kolejnym zgrupowaniu w Portugalii miałem dostać dłuższą szansę w meczu z Litwą. Niestety przed samym meczem skręciłem kostkę. Lekarz stwierdził, że nie nadaję się do grania. I to było na tyle, jeśli chodzi o mnie i reprezentację Polski.
OFERTA Z ATEN
Mówili kiedyś, że jestem objawieniem ligi. Zaraz potem przeczytałem, że chce mnie ogromna kolejka klubów. Szczerze, to nie widziałem tych ofert na oczy, a propozycję z AEK-u Ateny przyniósł do klubu inny menedżer. Pamiętam, że był lekki zgrzyt na linii mój agent - inny agent. Trudno było to pogodzić. Ostatecznie do niczego nie doszło. Nigdy nie robiłem z siebie piłkarza z wielkim talentem. Byłem szybki, okej, ale poza tym znałem swoje granice. Miałem solidny moment w Ekstraklasie i nie będę teraz rozpaczał, że gdybym podjął decyzję X, a nie Y, to miałbym lepszą karierę. Gdybym strzelał częściej, to pewnie grałbym dłużej. Uważam, że nieźle wyglądałem w Koronie Kielce, mimo że potem się dowiedziałem, że chciał mnie zarząd, a niekoniecznie trener Sasal. Sporo tych klubów zmieniałem i dopiero w Polonii Bytom w 2015 roku, mając 32 lata dotarło do mnie, że zaraz trzeba będzie kończyć. Myślałem: albo trenerka, albo szkółka piłkarska. Z tym, że tych szkółek, szczególnie na Śląsku jest tak dużo, że odpuściłem. Trzy lata temu pojawiła się możliwość pracy w kopalni. Nie zastanawiałem się długo. Poszedłem do zwykłej, normalnej roboty.
AKCJA POD ZIEMIĄ
W kopalni na początku pracowałem jako elektryk. Potem dostałem propozycję przejścia kursu i zostania ratownikiem górniczym. To nie jest sielankowa praca. Warunki są spartańskie. Masz 30 stopni Celsjusza i wilgoć ponad 60 procent. Raz na dwa miesiące mamy ćwiczenia akcji ratunkowej, ale te prawdziwe też się zdarzają. Miałem już dwie takie sytuacje. Nagle zapaliła się ściana i wchodzisz. W masce, w aparatach, w atmosferze nie nadającej się do oddychania. Tam było 110 stopni, ale wydaje mi się, że dobrze sobie z tym poradziłem. Mam chyba do tego predyspozycje: psychiczne i fizyczne.
Cały czas potwierdzamy to zresztą w badaniach. Zwykłemu człowiekowi pewnie nawet trudno to sobie wyobrazić. Wszyscy mówią dziś o pracy zdalnej i ekologii. Krzyczą, że kopalnie zanieczyszczają środowisko. Pewnie mało osób o tym wie, ale ostatnio Unia Europejska wpisała węgiel koksujący jako strategiczny surowiec dla rozwoju gospodarki. Najwięcej na temat kopalń mówią ci, którzy nigdy tu nie byli. Wypominają „czternastki”, a nie mają pojęcia jak wygląda taka praca. Że nie jest to siedzenie w kapciach przed telewizorem.
GOLE NA OŚMIU SZCZEBLACH
Skończyłem w tym roku 36 lat, ale dopóki zdrowie pozwala, nadal kopię w Naprzodzie Żernica w A-klasie. Mamy tu też c-klasowe rezerwy, więc miesiąc temu specjalnie w nich zagrałem, żeby strzelić gola na wszystkich szczeblach rozgrywkowych w Polsce. Jeśli mnie pamięć nie myli, to Grzegorz Piechna kiedyś zrobił króla strzelców od B-klasy do Ekstraklasy. Słyszę, że Jacek Berensztajn ostatnio też zanotował bramki do ESY do B-klasy. Ale ani jeden, ani drugi w C-klasie chyba nie grał. Także mogę powiedzieć, że tych szczebli z przynajmniej jednym trafieniem zaliczyłem najwięcej. Nie mam stuprocentowej pewności, ale może tak być.