TikTok odkrywa Wesa Andersona, którego styl to już osobny gatunek

Zobacz również:List miłosny do prasy i kina: Wes Anderson robi życiówkę w „Kurierze Francuskim” (RECENZJA)
wes-anderson-tik-tok.jpg
fot. @in_too_deepmp3

Lata lecą, a jego charakterystyczna estetyka się nie starzeje. Jak to się stało, że Wes Anderson tak silnie wpłynął na trendy wizualne ery social media?

Idealnie symetryczny kadr. Po lewej i prawej wiszą firanki w perfekcyjnie równych odstępach od krawędzi. Jak wymierzone od miarki. Dokładnie po środku znajduje się postać w idealnie kolorystycznie dopasowanym outficie, z którego wyróżnia się pomarańczowa czapka typu beanie. Z outifitem zgrywa się cała scenografia; pieczołowicie zaaranżowana, aż po najmniejszą szufladkę. Wszystko utrzymane jest w przyjemnym, pastelowym tonie i w duchu nostalgii – z rekwizytami pokroju: kałamarz z piórem, oldschoolowy plakat w ramce czy lornetka.

Cóż, nie trzeba być znawcą kina, aby dopasować ten opis do reżysera. Odpowiedź może być tylko jedna. Spośród wszystkich ważnych reżyserów to właśnie Wes Anderson w ostatnich latach wyrósł na króla formy, którą da się rozpoznać choćby po pobieżnym oglądzie. I wraz z ewolucją kultury obrazkowej, której katalizatorami stały się w ostatniej dekadzie Instagram i TikTok, okazał się największym influencerem świata trendów wizualnych. Influencerem w rzeczywistym rozumieniu tego słowa. I choć opis z pierwszego akapitu tak naprawdę nie odwołuje się do żadnej rzeczywistej filmowej sceny – możemy potraktować go jako bryk dla stylu tego artysty z Houston. Artysty zarazem mocno wyróżniającego się, ale i jednocześnie hurtowo kopiowanego w czasach nadprodukcji kontentu.

Najpierw był Instagram

Oczywiście andersonowska forma to żaden nowy trend, jej eksplozja przypadała mniej więcej na 2015 rok. Czyli na peak rozwoju Instagrama i okres, w którym aparaty w telefonach zyskiwały coraz większe możliwości. Świetne rezultaty fotograficzne można było osiągać już niewielkim kosztem, co wpływało na zainteresowanie tą formą sztuki. Właśnie wtedy Instagram wprowadził także format wideo oraz stories. A termin instagramowa miejscówka zaczął wchodzić do powszechnego użycia – tym samym wywierając wpływ na restauratorów czy przedsiębiorców z ambicjami, którzy, by przyciągnąć klientów, inwestowali w wystrój i szeroko pojęty design. I to właśnie pastelowo-oldschoolowa estetyka w guście Andersona – ze swoją harmonią, ładem i cieszącymi oko proporcjami – okazała się wyznacznikiem jakości. Dowodem na to może być wysyp artykułów w mediach lifestyle’owych typu Bored Panda sprzed kilku lat, które tworzyły zestawienia miejsc przypominających te z filmów reżysera. Ostatecznie także sam twórca w rzeczonym 2015 roku zaaranżował wystrój jednej z kawiarni w Mediolanie. Czyniąc ją przy okazji światowym viralem.

W połowie minionej dekady styl amerykańskiego filmowca był już tak silnie obecny w mainstreamie, że popularny youtuber Patrick (H) Willems stworzył parodię pod tytułem: Co gdyby Wes Anderson reżyserował film X-Men. Bohaterowie, zamiast w spandeksowych kostiumach, paradują tam w mandarynkowych uniformach i trenują w starej sali gimnastycznej. Nie da się ukryć, że kluczowa dla tych wszystkich fascynacji i inspiracji była ewolucja stylu samego Andersona. W końcu strategię epatowania charakterystycznymi kadrami rozwijał linearnie. O ile własny charakter wypracował już na poziomie Rushmore, czyli ćwierć wieku temu – z każdym kolejnym filmem doprowadzał swoją zabawę formą do perfekcji. Przywołane na wstępie pomarańczowe beanie zdobiło głowę Billa Murraya w The Life Aquatic with Steve Zissou w 2004 roku.

Ale całkowite zamknięcie twórczości w rzeczywistości dynamicznych zoomów, wyprostowanych sylwetek i tempa określonego przez dziennikarkę New York Times Melenę Ryzik jako stacatto nastąpiło mniej więcej na wysokości Moonrise Kingdom. To właśnie ta produkcja okazała się pierwszym dużym kasowym hitem i ówczesną amerykańską rekordzistką, jeśli chodzi o rosnącą sprzedaż. Z przychodami w wysokości ponad pół miliona dolarów w pierwszy weekend otwarcia – i z 11 milionami zarobionymi po pięciu tygodniach. Dwa lata po premierze tego dzieła, w 2014 roku, Wes pokazał światu Grand Budapest Hotel. Czyli jak do tej pory swój najbardziej znany i ikoniczny obraz, który zapewnił mu wejście na pełnej do głównego nurtu. Od tamtego czasu każda jego kolejna produkcja wyczekiwana była przez globalną publiczność z wypiekami na twarzy.

Oczywiście Wes Anderson i dziś budzi emocje kinomanów. Widać to m.in. po dużym zainteresowaniu zapowiedzią Asteroid City ze Scarlett Johansson w roli głównej, które w maju będzie wyświetlane w Cannes. Pytanie, czy w 2023 roku jest jeszcze seans deliberować nad wpływem maestrii wizualnej ekscentryka z Teksasu w kontekście trendów? Odpowiedzi twierdzącej dostarcza ostatnio TikTok.

Teraz TikTok odkrywa Wesa Andersona

Platforma, która podobnie jak jakiś czas temu Instagram, przeżywa aktualnie oblężenie nowych użytkowników i twórców, zaskakuje coraz bardziej zróżnicowanym kontentem. I to właśnie teraz – gdy wielu domorosłych autorów wideo odkrywa tajniki rejestrowania obrazu dzięki TikTokowi – stylistka Wesa Andersona odkrywana jest na nowo. Jednym z bardziej dostrzegalnych trendów są tiktoki kręcone na modłę reżysera – tyle że nagrywane telefonem. Pomysłowi twórcy dzielą się wskazówkami dotyczącymi kolorowania filmów z użyciem aplikacji CapCut, a ci najbardziej kreatywni wyszukują przestrzenie, w których Anderson mógłby nakręcić kolejną produkcję. W czasie pandemii ogromną popularność zyskała tiktokerka Madelaine Turner, która pokazywała, jak w stylu produkcji reżysera przetrwać lockdown. Wpadając w odpowiedni ciąg algorytmu aplikacji, możemy wręcz odnieść wrażenie, że sznyt wizualny słynnego twórcy przeżywa wręcz kolejny renesans. Pod hashtagiem z jego nazwiskiem aplikacja wyświetla filmy liczące łącznie ponad 500 milionów wyświetleń. Z grona reżyserów, którzy mogą równać się z tym wynikiem, wyróżnia się chyba tylko Christopher Nolan. A warto przypomnieć, że Anderson jest przecież twórcą kina autorskiego i do tego dość wymagającego.

Adventurerzy

Na te wszystkie liczby pracują liczne zastępy fanów Amerykanina. Ci najsłynniejsi związani są z inicjatywą Accidentally Wes Anderson, której działalność sięga 2017 roku. To wtedy na Instagramie pojawiło się konto pod taką nazwą. Projekt tchnęło w życie małżeństwo z nowojorskiego Brooklynu, które miłośników andersonowskiej estetyki skupionych wokół ich pomysłu nazywają Adventurerami, tj. poszukiwaczami przygód. Na wspomnianym koncie zamieszczają idealne symetrycznie fotografie przedstawiające różne miejsca na Ziemi kojarzące się z filmami twórcy Grand Budapest Hotel. Od Marrakeszu po Miami. Zgromadzone wokół siebie community, które liczy już ponad milion pasjonatów, prezentują jako zaangażowane i wciąż rozrastające się środowisko składające się m.in. z architektów, profesjonalnych twórców, entuzjastów historii, podróżników czy nauczycieli. Para dodatkowo andersonowskie kadry wydaje w postaci książek czy zestawu pocztówek.

Również rzut oka na polską popkulturę dowodzi niesamowitego wpływu Andersona. I to niezależnie od dyscypliny sztuki, jaką przyjdzie nam analizować. Popularni na Instagramie fotografowie, jak Aleksander Małachowski, czyli @hashtagalek, czy Piotr Bratosiewicz to absolutni pasjonaci symetrii, co można łatwo wyczytać z ich prac. Co ciekawe, ten pierwszy należy nawet do wspomnianego grona Adventurerów.

Wyraźne inspiracje reżyserem znajdziemy oczywiście także w rodzimych klipach muzycznych. Najbardziej jaskrawym przykładem zdaje się być teledysk do Trofeów Dawida Podsiadły w reżyserii Daniela Jaroszka. Samo przygotowanie scenografii na potrzeby tego wideo zajęło Annie Szczęsny trzy tygodnie. Tak skrupulatna praca przywodzi na myśl metody samego Wesa Andersona, ale główne skojarzenia z jego dziełami przywołuje przede wszystkim kolorystyka, teatralny wstęp i fantazyjno-nostalgiczny klimat. Całość została zresztą na tyle dopieszczona, że być może zrobiłaby wrażenie nawet na samym Wesie.

Skąd się może brać słabość do opisywanej formy? Jak słusznie pisał o estetyce reżysera serwis curzon.com, skrywa się za nią bajkowy świat, który otacza nas przyjemną mgiełką wspomnień i tęsknoty za czymś, czego nie doświadczyliśmy. Mimo że przecież filmy Wesa Andersona traktują często o żałobie, złamanej miłości czy nawet wykluczeniu. Niemniej za sprawą absurdalno-ironicznej otoczki nadają historiom niesamowitej lekkości i pozwalają odbiorcy na pełne zanurzenie w osobliwych światach. A do tego koją swoim ładem i harmonią.

Dlatego jeśli wraz z rozwojem sieciowej komunikacji Wes Anderson będzie co jakiś czas powracał z nową siłą – nie powinno to zaskakiwać. Swoim stylem stworzył po prostu osobny gatunek estetyki.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Pisze o memach, trendach internetowych i popkulturze. Współpracuje głównie z serwisami lajfstajlowymi oraz muzycznymi. Wydał książkę poetycką „Pamiętnik z powstania” (2013). Pracuje jako copywriter.
Komentarze 0