DJ Khaled krzyknąłby teraz Another One, bo znaleźliśmy kolejną opcję na spędzenie czasu w domu. Skoro na koncerty i festiwale się w najbliższym czasie nie zanosi, to niuansowi doradcy do spraw przeciwdziałania nudzie polecają sprawdzenie tych występów.
Wielu artystów przerzuca się na występy na Instagramie. Niektórzy tylko dobrze bawią się do muzyki (Rihanna), inni przy okazji zbierają środki na pomoc pracownikom szpitali (jak impreza zorganizowana przez Diddy’ego, podczas której udało się zgromadzić ponad 4 miliony dolarów), ale są też tacy, którzy organizują domowe koncerty, jak chociażby coponiedziałkowy jam session Girls With Guitars prowadzony przez H.E.R., czy występ Swae’a Lee, który rzucił się w tłum i zaprosił jednego z fanów na scenę… czyli po prostu przeczołgał się po ziemi i dodał kogoś do transmisji na żywo.
Pomysłów nie brakuje, ale żaden instagramowy live nie odda nam prawdziwego koncertu: tłumu ludzi, głośnych dźwięków muzyki, emocji, a często także porządnego moshpitu. Choć globalna pandemia chwilowo zamroziła przemysł koncertowy, to występy za pośrednictwem internetu mogą w przyszłości nie być niczym nadzwyczajnym. Jednak dziś, z nostalgią patrząc na wakacyjny kalendarz - jeszcze do niedawna wypełniony wyczekiwanymi festiwalami, a dziś z wieloma znakami zapytania - postanowiliśmy przypomnieć koncerty, które przeszły do historii i które możemy w całości obejrzeć w sieci. Zatem przeżyjmy to jeszcze raz… albo pierwszy raz, tym razem na swoich kanapach i w domowym entourage’u.
1
Nirvana - MTV Unplugged (1993)
Lecimy w kolejności chronologicznej, więc trzeba zacząć od występu Nirvany. Chyba najsłynniejszy koncert w historii - Nirvana zagrała bez prądu swoje największe hity i parę coverów, całość okazała się tak dobra, że wyszła na płytach i kasetach, sprzedając się w rekordowych liczbach, no i było to trochę pożegnanie ze zmarłym w 1994 Kurtem Cobainem.
Tak, to ten występ RATM na Woodstocku ponad dwie dekady temu, kiedy członkowie zespołu spalili amerykańską flagę, wykonując utwór Killing in the Name. A o samej grupie pisaliśmy przy okazji ich dołączenia do lineupu tegorocznej edycji Coachelli.
NME napisało kiedyś: jeśli występ zespołu podczas Glastonbury z 1997 roku był mieszanką triumfu i traumy, to ten z 2003 był świętem. Rewolucyjny występ zarówno dla członków grupy oraz osób, które miały szczęście znaleźć się wówczas w tłumie i oglądać go na żywo, ale godny zapamiętania przez wszystkich, bo wielu twierdzi, że to był najlepszy występ w historii muzyki. A i Radiohead znajdowali się wówczas w fantastycznym momencie swojej kariery, tuż po wydaniu Hail To The Thief.
A to ten występ z hologramem 2Paca. Oprócz tego, że wskrzeszono ikonę rapu, który wykonał Hail Mary oraz 2 Of Amerikaz Most Wanted, cały koncert był jednym wielkim odrodzeniemgangsta rapu. Na scenie pojawili się Eminem, 50 Cent, Kendrick Lamar, Kurupt, Warren G, Nate Dogg i Wiz Khalifa, a zwieńczeniem był wykon California Love. Choć show trwał jedynie nieco ponad godzinę, była to podróż przez aż dwie dekady kariery Dre.
Bardzo ładna oprawa koncertu i ta publiczność! Tłum nie potrzebował zagrzewania do zabawy i wyśpiewał każde słowo Posty’ego. Ale to przede wszystkim świetny występ Malone’a, który warto sobie odświeżyć, patrząc na jego stan podczas jednego z niedawnych koncertów promujących Hollywood’s Bleeding - ten, którym zaniepokoił swoich fanów. Warto wspomnieć, że to była pierwsza tak wielka trasa Post Malone'a, przecież rok wcześniej grał dla kilkuset osób w warszawskiej Proximie.
Choć Abel po raz pierwszy wystąpił na Coachelli już w 2012 roku, tym występem zapewnił, że pozostanie na głównej scenie muzycznej na długo, a o jego gigu będzie mówić cały świat. I to nie ze względu na to, że wszyscy byli przekonani, że płakał podczas wykonywania numeru Call Out My Name. Ten koncert to tribute dla fanów, którzy byli z nim od początku, dlatego poleciały tam między innymi Wicked Games i House of Balloons/Glass Table Girls. Nadal pościelowy, ale też bardzo taneczny klimat, widowiskowa rzeźba dłoni i twarzy, świetne efekty specjalne i on, The Weeknd - must-see.
Bey była pierwszą czarnoskórą kobietą, która została headlinerką festiwalu. I zrobiła taki ogień, że przemianowała Coachellę na Beychellę. Piosenkarce towarzyszyła cała armia ludzi; oprócz grupy tancerzy, liczącej około 100 osób, orkiestry i chórków, na scenie pojawili się goście specjalni: Jay-Z, Solange oraz Kelly Rowland i Michelle Williams, czyli widzom trafił się historyczny reunion Destiny’s Child. Ktoś kiedyś napisał, że historia jest dla Beyoncé sceną i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Wskażcie nam drugi tak zaangażowany, ale jednocześnie bombastyczny występ.
2019 rok to czas przełomowych występów w karierze młodej piosenkarki. Billie zebrała tłumy pod sceną i przed ekranami komputerów, bo jej show na zeszłorocznym Music Midtown ma ponad 8 milionów wyświetleń na YouTube. Choć nie ma tu wielu efektów specjalnych, konfetti i fajerwerków. to nastolatka oczarowuje swoim głosem i niewymuszonym, skromnym występem. Wrzucamy, bo na kolejne koncerty Eilish będziemy musieli trochę poczekać.
Każdy występ Travisa to mocne przeżycie - ludzie tracą przytomność i łamią kończyny, a ratownicy muszą wyłapywać widzów z dzikich, ludzkich fal. Ale tutaj mówimy o koncercie, podczas którego raper poważnie uszkodził kolano. Podczas wykonywania Butterfly Effect La Flame chciał podciągnąć się na rusztowaniu sceny, ale upadł i zerwał ścięgno. To jednak nie powstrzymało go od dokończenia występu, choć kontuzja wyraźnie mu dokuczała, a Travis utykał. I tak było konkretne wariactwo.
Tak brzmi i wygląda wspomnienie wakacji. Wiedząc, jakim perfekcjonistą jest Kevin Parker, tu wszystko musiało być idealne. I udało się, to bezbłędny występ, zaczynając od oprawy wizualnej, a na wokalu Parkera kończąc. Szkoda, że nie udało się ściągnąć ich wtedy do Polski.