Zwolnione i pocięte, ociekające kodeiną i owiane dymem niezdrowych posiadówek. Skaczemy w głębinę twórczości DJ-a Screw.
W listopadzie będziemy obchodzić dwudziestą rocznicę śmierci jednego z największych innowatorów w historii hip-hopu. DJ Screw przy tej okazji doczeka się fabularyzowanego serialu dokumentalnego (o którym pisaliśmy tutaj) - w rolę legendy wcieli się Rosha Washington. Dla wielu to będzie dobra okazja, żeby przybliżyć sobie dzieje legendarnego DJ-a.
Ilość muzyki, jaką po sobie zostawił, jest powalająca. To świadectwo jego pracowitości, ale i efektywności metody chopped and screwed. Zwalnianie utworów, turntablistyczne cięcia i powtórzenia fraz, wszystko w służbie osiągnięcia efektu ociężałości muzyki, dobrze oddającego stan po spożyciu kodeiny w formie syropu zmieszanego z gazowanym napojem. Ostatecznie to właśnie sizzurp przerwał życie DJ’a Screw, a po nim dołączyli inni - od Pimp C po A$AP Yamsa. Ale nie jesteśmy tu po to, by rozliczać ludzi z ich używkowych wyborów, ale po to, by zajrzeć do przepastnej dyskografii artysty z Teksasu i wyciągnąć z niej sporo przyjemności. Co się kryje w skarbcu pociętych sampli i zwolnionych bitów?
Ktoś powie, że Tell Me Something Good w wersji Screw to łatwy wybór, bo i oryginał był fenomenalny. To prawda, ale wystarczy przysłuchać się moment tej pociętej wersji, by zrozumieć, w czym leżał geniusz teksańskiego DJ-a. Zmiksowanie różnych wersji utworów to jedno, ale w tej wersji czai się również niesamowita niespodzianka - sampel z Moments In love Art Of Noise, który pięknie oddycha w tym zwolnionym tempie. Metoda chopped and screwed to nie tylko zwalnianie utworów, ale także wszywanie w nie nowych, zaskakujących bądź wzbogacających brzmienie elementów. To, co robił DJ Screw było w jakimś sensie tradycyjnym turntablizmem pod względem technicznym. Jego nowatorstwo kryło się w skalibrowanym przez kodeinę uchu, które szukało atmosfery. I w unikalnym podejściu do rytmiki sampli.
W muzyce z tego stanu nietrudno zauważyć wpływy West Coastu. Można zresztą powiedzieć, że chopped and screwed to luz Zachodniego Wybrzeża doprowadzony do swojego ekstremalnego stadium. DJ Screw lubił łączyć wrażliwość Południa z Zachodem, swojej unikalnej terapii poddawał m.in. 2Paca, Too Shorta, czy Ant Banksa. Charakterystyczne dla g-funku syntezatory po kodeinowej kąpieli brzmią niemal niebiańsko, potęgując wrażenie bycia w innym świecie. Do dzisiaj muzyka Screw bywa soundtrackiem pod tripowe posiadówki i w jego wersjach utworów z West Coast ten narkotyczny aspekt bywa najmocniejszy.
DJ Screw szanował wielkie producenckie postaci i raperów z całych Stanów. Nic dziwnego, że równie często, co na Zachód, w poszukiwaniu utworów do pocięcia sięgał także na Wschód. Biggie czy inni reprezentanci Nowego Jorku po przejściu przez ręce syropowego czarodzieja brzmią niemal psychodelicznie, boom bapowe bębny rozciągnięte w czasie dostają niesamowitego ciężaru (a przecież już na starcie były w wadze ciężkiej), a soulfulowe sample nagle okazują się dosyć złowieszcze. Wolniejsze nowojorskie bity pod batutą DJ-a Screw stawały się wehikułem psychosonicznych doznań, o jakich ich oryginalni twórcy w ogóle nie marzyli.
Dublowanie fraz, sprowadzanie słów do powtarzalnych ćwierćnut, najróżniejsze operacje na nawijkach - DJ Screw bardzo często w wokalach widział rytmiczne narzędzia. Poszczególne słowa, powtórzone dwa czy cztery razy, nabierały nie tylko większego znaczenia, ale stawały się także perkusyjnym instrumentem, dokładającym kolejną warstwę do rozwijających się kaskadowo bitów. Zresztą to, w jaki sposób Screw pracował z wokalami, jest z nami obecne w niemal każdym współczesnym gatunku muzycznym, szczególnie charakterystyczne ściąganie ich wysokości w dół. Od Travisa Scotta po Jamesa Blake’a - dziedzictwo teksańskiego DJ-a rezonuje bardzo mocno do dzisiaj.
Screwed Up Click było kolektywem MC’s, których Screw zapraszał na swoje taśmy. Niekończące się sesje freestyle’u, podlane syropem i zadymione blantami, miały przemożny wpływ na cały rap z Południa. Mixtape No Drank to świetne dziedzictwo tych zagubionych w czasie i przestrzeni godzin i niezły obraz epoki kreatywnej swawoli na mikrofonie i na gramofonach.