To są nasze wrażenia po odsłuchaniu albumu Kubiego Producenta

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
kubi.jpg

Jedni uznają go za szkodnika polskiego hip-hopu, inni - wynoszą pod niebiosa jako naczelnego producenta nowoczesnego rapu.

Kubi Producent zaczął w bardzo młodym wieku i ciężko pracował na swoją pozycję, po drodze zbierając (niezasłużone) cięgi za korzystanie z loopów z paczek i wylew hejtu od strony starych łbów, którzy nie mają nic lepszego do roboty, niż tęsknotę za pierwszą Molestą i prześladowanie nastolatków za spodnie i fryzury.

Właśnie ukazał się producencki album Kubiego +18 - przyglądamy się z bliska, jak młody artysta wyszedł z trudnego zadania, jakim są takie płyty.

1
Różnorodność

Może to dla wielu zaskoczenie, ale +18 nie leci na jednym patencie. Zapewne Kubi dość szybko skumał, że muzyka to sport zespołowy i spróbował wejść w skórę swoich gości, oferując różnorodne podkłady. Oprócz zwyczajowego trapowego cykania jest tu miejsce i na emo-rap samplujący gitarę (Marlboro z White'em 2115), i na odprężony, niemal wakacyjny, ale zaprawiony melancholią vibe (Kiedy Byłem Mały z Kuqe 2115, Blachą 2115 i Beteo). Oczywiście bangerów też nie brakuje - można się ucieszyć, kiedy ciężkie 808 wchodzi bez litości (Lifestyle z Malikiem Montaną, Borixonem i Białasem). Są też bardziej odjechane eksperymenty, co prowadzi nas do następnego punktu…

2
Nierówność

Niestety, +18 nie uchroniło się od podstawowego problemu tego typu wydawnictw - nierówności. O ile bangerów nie brakuje, o tyle niektóre utwory są dość zagadkowe. Bardzo podobał nam się udział Kubiego na ostatniej płycie Coals, ale w drugą stronę coś poszło nie tak… Good Bye jest ciekawym pomysłem, ale bezwzględna wixa chyba średnio pasuje do całości krążka, nie mówiąc o tym, że brzmi trochę jak pierwszy bad trip na Wixapolu. Mamy nadzieję, że to nie ostatnia współpraca na linii Coals - Kubi, bo potencjał tu spory. Za to możemy sobie spokojnie poradzić bez Ptakovej, Kaena i Bezczela - pseuodokaraibski Nie Zatrzymuj Mnie to zdecydowanie najgorszy numer na płycie i dość nieudana próba radiowego hitu. Numer Hajs, mimo wyróżniającego się bitu spod znaku obejrzałem Drive, jest kompletnie położony przez Sapiego, Kuqe 2115 i Flexxy’ego 2115.

3
Kaz Bałagane ciągle na czele

+18 ma kilka niespodzianek, ale są pewniaki, na które mogliśmy liczyć już wcześniej. To, że Borixon da dobrą zwrotkę, było niemal pewne. Że refreny będą piętą achillesową albumu - też mogliśmy się tego spodziewać. No i Kaz Bałagane. Oczywiście, że dał radę, dodatkowo wymierzając piękną lepę półamatorskim nagrywkom: za 200 złotych kupiłeś se bicik typu newschool/ale kurwa będzie skrrt skrrt. Również bit Kubiego dobrze pasuje do stylu Kaza. Pracownik Roku to według nas najlepszy wałek na albumie.

4
Refreny ciągle z tyłu

Golem z Gedzem, Janem-Rapowanie i Solarem, czy 9 żyć z Otsochodzi, PlanemBe i lekko niedopasowanym Schafterem mają w miarę porządne refreny, ale +18 lekko cierpi na brak dobrych refrenów. Nie wszystkie są koszmarne, ale sporo niedomaga na syndrom niedopracowania. Wiadomo, porównanie z USA, gdzie są całe stajnie ludzi od hooków, jest nie na miejscu, ale polski rap od zawsze ma braki w tym zakresie. Z drugiej strony, jeśli remedium na to ma być Ptakova, to chyba lepiej zostać przy niezbyt wykończonych próbach chwytliwości, które dominują na +18. Patrząc na rozwój Kubiego, można się spodziewać poprawy sytuacji na następnym krążku. Na co liczymy!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.