Seks, Hollywood, imprezy, seks, mrok, seks, seks. Na Ablu zawsze można polegać.
Kiedy dowiedzieliśmy się, że The Weeknd połączył siły z Samem Levinsonem, twórcą Euforii, to raczej nie oczekiwaliśmy familijnego serialu o smutnym chłopcu, który zaprzyjaźnia się z psem. Miało być jak na teledyskach The Weeknda – i jest jak na teledyskach The Weeknda. Ale w dłuższej, wieloodcinkowej wersji. Świątynię rozpusty czas otworzyć.
Główna, grana przez Lily-Rose Depp bohaterka, jest aspirującą piosenkarką. W drodze do gwiazd nawiązuje kontakt z tajemniczym właścicielem klubu w Los Angeles. Okazuje się jednak, że ów właściciel jest także przywódcą niebezpiecznej sekty. I od tego zaczyna się mroczna historia. Klimaty opisywania blichtru Los Angeles w ponurych barwach przerabialiśmy już przy okazji kina Davida Lyncha czy Nicolasa Windinga Refna. I The Idol wygląda trochę jak Neon Demon tego ostatniego.
HBO Max reklamuje serial jako historię fatalnej miłości, przecinającą branżę pop z samozwańczymi guru. Z historii popkultury wiadomo, że show-biznes był podatnym gruntem dla działalności takich ludzi, więc The Idol nie zapowiada się na serial oderwany od rzeczywistości. W rolach głównych, poza Lily Rose Depp i The Weekndem, zobaczymy bardzo interesujący skład: wokaliści Troye Sivan i Tunde Adebimpe, gwiazda Jessie i Koniary Debby Ryan oraz członkini BLACKPINK, Jennie Kim. Ale rzecz jasna wszystkie oczy będą skierowane na Abla Tesfaye, który, poza zagraniem tajemniczego guru sekty, jest też współscenarzystą i producentem. Kinowe szlaki przetarł choćby występem w znakomitym filmie Nieoszlifowane diamenty, ale nawet jego teledyski są spójną, mocno filmową historią.
Nie wiemy jeszcze, kiedy The Idol pojawi się na HBO Max – na razie musi nam jedynie wystarczyć enigmatyczne soon. Jeśli stacja zadba o odpowiednią promocję – to może być jeden z koni pociągowych tej platformy. Sytuacja, w której prawdopodobnie najpopularniejszy artysta na planecie robi swój serial, nie należy do najczęstszych.
Komentarze 0