Mimo popularności i ciągłego pojawiania się nowych gwiazd wyprzedających koncerty, mechanizmy mające bronić muzyczne gwiazdy przed okrucieństwem i problemami świata, z jakiego się wywodzą, nie działają.
Niedawno pożegnaliśmy Juice WRLD'a, a to niestety nie wyjątek, lecz kolejne nadpisanie długiej listy tragicznie zmarłych postaci – czy to wskutek przedawkowania, czy morderczego ulicznego echa, które pociskiem dogania nawet tych, którzy rozpoczęli nowe życie. Patrząc na dobiegającą końca dekadę, widać, że natężenie tragicznych wydarzeń się nasila, co źle wróży na przyszłość rapowej branży, w której jest wielu zagubionych młodych ludzi.
Dziś zebraliśmy najważniejsze postaci rapu, które odeszły w tragicznych okolicznościach. Dokładając tych, których zabrała choroba (np. MCA, Nate Dogg i Prodigy), wychodzi imponująco smutna lista...
Zmarły w styczniu 2015 Yams nie był raperem, ale gdyby nie jego wyczucie w poruszaniu się po wodach platformy Tumblr, świat nie dostałby raczej A$AP Mobu. Promotor, manager, hip-hopowy działacz, ale niestety także miłośnik leanu, co zresztą będzie się powtarzać na tej liście. Syrop zbiera żniwo śmierci w zasadzie już od dekad.
Zastrzelony w tym roku Nipsey to z wielu powodów jedna z najcięższych strat rapu. Artysta jako nawrócony gangster starał się krzewić świadomość, ale także nie porzucił swojej dzielnicy na rzecz luksusu z dala od problemów, co ostatecznie okazało się brzemienną w skutkach decyzją – został zabity pod swoim sklepem..
Kontrowersyjny artysta, który stanął na czele nowej fali emo rapu, miał przed sobą świetlaną przyszłość, skąpaną w blasku komercyjnego sukcesu. Niestety w zeszłym roku został zastrzelony. X miał wielu wrogów, ale za napadem stały prawdopodobnie dużo bardziej prozaiczne powody, czyli ludzka chciwość.
Nie znamy jeszcze wszystkich szczegółów sprawy, ale artysta stojący za hitem Lucid Dreams najprawdopodobniej spanikował i w obawie przed władzami połknął narkotyki. Historia lubi się powtarzać - w podobny sposób zmarł Ol’ Dirty Bastard. Los WRLD'a powinien być przestrogą – patrz, kim się otaczasz.
Epidemia opiatów zbiera tragiczne żniwo w USA – a dotyczy ona także postaci ze świecznika. Pioniera emo rapu zabił fentanyl, który często jest mieszany z popularnymi tabletkami Percocet. Co prawda Peep wysyłał niepokojące sygnały, ale wieści o przedawkowaniu i tak były bolesne.
Kolejna ofiara fentanyl, tym razem dużo bardziej niespodziewana. Mac Miller cierpiał raczej w tajemnicy, trawiony przez straszliwy narkotykowy nałóg. Feralne przedawkowanie raczej nie było zamierzone, co sprawia, że utrata tego talentu jest jeszcze bardziej tragiczna.
Młody, obiecujący raper z Pittsburga i podopieczny Taylor Gangu Wiza Khalify został zastrzelony w 2018 roku. Mimo rozpędzającej się kariery wciąż trzymał się swojej dzielnicy, czyli złowieszczych terenów Hill District. To właśnie tam doszło do tragicznego wydarzenia, kiedy to samochód z Jimmym na pokładzie został ostrzelany.
Syrop zabrał zbyt wiele osób, a Fredo Santana jest jedną z nich. Pasja do kodeiny wygrała u niego z pasją do muzyki. Artysta z Chicago zapowiadał się naprawdę nieźle, a bycie kuzynem Chief Keefa z pewnością ułatwiało mu nawigowanie po trudnych wodach branży. Jak widać – sam był swoim największym wrogiem...
Śmierć członka Pro Ery wyróżnia się na tej liście, bo Capital STEEZ sam odebrał swoje życie. Trawiony przez depresję odszedł w 2012 roku. Jego śmierć wywołała jedną z pierwszych dyskusji o zdrowiu psychicznym w rapie – jak widać po tym, co działo się w kolejnych latach, dyskusję bezowocną.