Ukochany człowiek Lyonu. Juninho, od rzutów wolnych do walki o lepszy świat

Zobacz również:Bolesne nauki polskich bramkarzy w Ligue 1. Pomyłki Bułki i Majeckiego
Juninho-1227939671-kopia.jpg
Fot. Nicolò Campo/LightRocket via Getty Images

Rzuty wolne Juninho Pernambucano hipnotyzowały. Całe pokolenie marzyło, aby strzelać w ten sposób. Został jednym z największych idoli Lyonu, a teraz wrócił do klubu jako dyrektor sportowy. Wziął odpowiedzialność za projekt, który dotarł do półfinału Ligi Mistrzów, pozbawiając przy tym marzeń Juventus i Manchester City. Częściej jednak usłyszymy Juninho rozmawiającego o prawach człowieka niż futbolu we Francji.

Moussa Dembélé i Houssem Aouar byli zszokowani, kiedy na wejściu do ośrodka treningowego dostrzegli lodówki z piwami. Zmrożonymi tak idealnie, że myśli po wyczerpującym treningu nie wędrowały w żadnym innym kierunku. Nietypowa instalacja w centrum Lyonu była pomysłem Juninho. W myśl troskliwego ojca: jak już masz się upić, to lepiej w domu. Brazylijczyk nie chciał widzieć piłkarzy szlajających się po mieście, a zarazem nie ma nic przeciwko luźnemu podejściu. „Wolę, abyście spotykali się razem i na miejscu, z alkoholem nie mam żadnego problemu” – usłyszeli w szatni. Taki jest on, liberalny, nowoczesny, pełen zrozumienia. Specjaliści mówią, że może ma jeszcze sporo braków jako dyrektor sportowy, ale na pewno nie zalicza się do nich kontakt z szatnią.

W Dolinie Rodanu zawsze będzie kojarzył się ze swego rodzaju magią. Przecież nikt normalny tak nie strzelał. Chłopak z Vasco da Gama już na początku XXI wieku dał powiew świeżości i sukcesu. Lyon nigdy nie był mistrzem, a z nim wygrywał Ligue 1 siedem razy z rzędu. Był symbolem złotych czasów. To wydawało się wręcz nierealna tak jak bajka, w której klub znalazł się aktualnie.

Było więcej niż pewne, że Juninho wróci. Dokonało się w 2019 roku. Nie wyszedł mu brazylijski tandem z Sylvinho, ale akurat Rudi Garcia też był jego autorskim pomysłem. Pamiętał, ile ten trener zrobił w Lille, Marsylii czy Romie. Klub z Parc OL był latem po kilku poważnych stratach – osłabiony sprzedażami Tanguy'a Ndombele, Nabila Fekira czy Ferlanda Mendy'ego, czyli piłkarzy klasy światowej. Poradził sobie jednak zaskakująco dobrze. W Champions League długo nikt nie traktował ich poważnie, przecież nawet Ligue 1 zakończyli dopiero na siódmej pozycji, dopóki nie zniszczyli marzeń Cristiano Ronaldo oraz Pepa Guardioli, dwóch maniaków zafiksowanych na punkcie Ligi Mistrzów.

Już wiemy, że bajka Lyonu skończyła się na półfinale. Identycznie jak dziesięć lat temu, wyraźnie ustąpił Bayernowi, lecz pokazał, że obecność w tej fazie nie była dziełem przypadku. Wiemy też, że Juninho Pernambucano to człowiek, który w futbolu może jeszcze wiele namieszać, bo jako dyrektor sportowy ma zmysł do budowania. Brazylijska piłka powinna się wsłuchiwać w jego głos. Bo jest w nim coś tak hipnotyzującego jak przy tych rzutach wolnych ponad dekadę temu. 45-latek to totalne zaprzeczenie zawodnika ze swojego kraju. Faweli jest bliski tylko w trosce o jej ludzi. Ale kiedy wychodzi do mikrofonu, widzimy przejmującą elegancję, kwiecisty język, kulturę, mądrość oraz charyzmę. To człowiek zaangażowany oraz inteligentny, a teraz osiągnął pierwszy większy sukces w nowej roli.

„Od jakiegoś czasu ten zespół stał się bardzo dojrzały. Przedwczesne zakończenie ligi było dla nas ciosem, bo dopiero się napędzaliśmy. Po licznych problemach wiedzieliśmy, że skończymy znacznie wyżej niż na siódmym miejscu. Ten restart wiele nam jednak dał. Czułem, że zawodnicy chcą mocniej pracować, walczyć o siebie nawzajem. Zainwestowaliśmy w ten sukces dużo energii, talent ujawnia się dopiero wraz z codzienną pracą i duchem jedności” – opowiadał Juninho.

On doskonale wie, że znów czeka go przebudowa. Na antenach RMC Sport potwierdził, że dwójka wspomniana na początku – Houssem Aouar oraz Moussa Dembelé – będzie prawdopodobnie nie do zatrzymania. A kandydatów do wyjazdu jest więcej, dlatego znów trzeba szukać pokładów talentu gdzie indziej. Tak jak ostatnio, kiedy Juninho zbudował środek na sprowadzonych rodakach – Bruno Guimarãesu oraz Thiago Mendesie. To nie były tanie inwestycje ani zawodnicy wyjęci z kapelusza, podobnie jak Jeff Reine-Adélaïde i Karl Toko Ekambi, ale Brazylijczyk słusznie miał do nich przekonanie.

Ojciec, dziadek, wujek dobra rada. Z opinią Juninho należy się liczyć, a przy tym on nieszczególnie szczypie się w język. O bezpośrednim rywalu, finaliście Ligi Mistrzów PSG, opowiadał wprost przez pryzmat pieniędzy. „Spójrzcie na Neymara. Przeniósł się do Paryża tylko z powodu finansów. PSG dało mu wszystko, czego chciał, a później wolał uciekać przed końcem kontraktu. Nie zawsze okazywał należną wdzięczność i oddanie. Ale to nie jest jego wina, tak został wychowany. W Brazylii uczymy się tylko dbać o pieniądze, mentalność w Europie jest inna. Nasze przedsiębiorstwa mają kulturę chciwości i zawsze chcą więcej środków. Tego nas uczono od małego. Zawsze idziesz tam, gdzie zapłacą ci więcej. Zawsze możesz prosić o więcej i zarobić więcej. To jest brazylijski sposób myślenia” – opowiadał z przejęciem Pernambucano w „Guardianie”. On takich tematów dotyka niezwykle często. Boli go jego kraj, bolą problemy, jakie się przez niego przetaczają.

„Trzeba rozmawiać o ważniejszych sprawach niż piłka. Gdybym milczał, byłbym niewierny swoim zasadom. W Brazylii mamy bardzo kiepski system edukacji, o tym należy opowiadać, ale problemy sięgają spraw fundamentalnych. Musimy na przykład walczyć z głodem. Jeśli burczy ci w brzuchu, nie możesz funkcjonować. Pomyślcie o ojcu albo matce, którzy nie są w stanie zapewnić dziecku trzech posiłków dziennie. To sprawy pierwszorzędne. Od edukacji jeszcze ważniejsza jest godność. Godność ludzka to prawo, które każdy z nas musi posiadać” – tłumaczył w angielskich mediach, wielokrotnie przerywając rozmowę przez wzruszenie.

Dla niego Brazylia to desperacja. Kraj ukochany, ale zniszczony u podstaw. „Kiedy o niej myślę, czuję głęboki smutek. Wręcz rozpacz. Robimy wszystko źle, sprzeciwiamy się każdemu porządkowi świata. Jesteśmy biedni, a to się pogarsza. Instytucje w Brazylii nie uczą nas empatii. Uczą, by jej nie mieć. Elity nie rozumieją, jak gigantyczne są nierówności finansowe, a ich zwiększanie prowadzi do przemocy. Trzeba mówić o zmianach. Mamy w kraju świetnych dziennikarzy, ale nie mamy właściwych wydawców. Ostatnio ponad 40 milionów osób nie głosowało. Gdyby prasa wykonywała uczciwie, rzetelnie swoją pracę, Bolsonaro nigdy nie zostałby wybrany na prezydenta. Nasz kraj potrzebuje prawdy” – dodawał dalej.

Jest wielkim przeciwnikiem skrajnie prawicowego prezydenta Brazylii. Uważa go za największe zło oraz człowieka napędzającego ruinę kraju. Kiedy USA protestowała w sprawie zabójstwa George'a Floyda, Juninho wyszedł i powiedział: „W Brazylii są tysiące Floydów i tysiące innych, którzy cierpią w milczeniu, a o nich nie wiemy. Strzelaniny są codziennie. Rasizm nas wybija. Osoby homoseksualne są prześladowane. I to powody, dla których najbardziej jestem zły na wspierających Bolsonaro. Jestem ojcem, dziadkiem i jedyne, czego chcę, to lepszego świata”.

Juninho Pernambucano, a tak właściwie Antônio Augusto Ribeiro Reis Junior, to jeden z najbardziej lubianych piłkarzy XXI wieku. Nieco zapomniany, ale to nazwisko zawsze odświeża sentymenty. Kiedy tylko o nim słyszysz, masz przed oczami atomowe uderzenia z rzutów wolnych. Teraz w okularach, dostojnie, wyrzucając analityczne, wciągające wypowiedzi chciałby powalczyć o coś więcej.

W pracy o budowę projektu sportowego mogącego częściej przedstawiać się w Europie, poza nią o lepsze jutro dla swoich potomnych. Od zawsze wyznaje zasadę, że należy rozmawiać i nie kryć się za wstydem wygłaszania poglądów. Buntuje się jednak, kiedy widzi te mocno prawicowe. Boli go, gdy ludzie zapominają, że wyszli z nizin społecznych. Używa zwrotu: jesteśmy ludźmi makaronu, wywodzimy się ze zbiorowego posiłku. Teraz sam zamierza być tubą nagłaśniającą trudne sprawy. Skoro Juninho kojarzy się tak pozytywnie, ma zamiar to wykorzystać. Kiedy po zakończeniu kariery zaczął pracę w telewizji, sam przeżył cenzurę i zobaczył zaklejanie ust. Jak sam podkreśla: jesteśmy krajem wybitnych lekarzy, artystów, pisarzy, po prostu wszyscy powinni zacząć mówić.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.