Nie milkną echa po piątkowej gali Fryderyków. Vito Bambino, choć ośmiokrotnie nominowany, nie otrzymał ani jednej nagrody. Z kolei Lech Janerka wygrał we wszystkich kategoriach, w jakich dostał nominacje.
Kto w ten weekend był najbardziej hejtowaną postacią w polskim internecie? 70-letni Lech Janerka. Najlepsze, że legenda polskiego rocka zawiniła wyłącznie tym, że… wygrała pięć Fryderyków. Których Janerka zresztą nie odebrał, bo właśnie zaczynał trasę koncertową.
Lech Janerka wygrał pięć Fryderyków. Vito Bambino – żadnego
Komentujący uważali, że powinien wygrać Vito Bambino albo Taco Hemingway, a nie facet, którego nie kojarzą. I którego singiel Dupa jak sofa – wybrany zresztą przez Fryderykowe jury piosenką roku – nie miał nawet 100 tysięcy wyświetleń na YouTube. To o tyle absurdalne, że sam Janerka nie chciał, żeby zgłaszać go do tegorocznych Fryderyków, argumentując, że chętnie ustąpi miejsca młodszym. Tymczasem jego album Gipsowy Odlew Falsyfikatu – pierwsza po 18-letniej przerwie płyta Janerki – rozkochał w sobie jury. W odróżnieniu od Pracowni Vito Bambino.
Już w sobotni poranek szpilkę jurorom wbiła Daria Zawiałow, publikując zdjęcie z Vito i podpisując je: z artystą roku. Chodziło oczywiście o kategorię Artysta Roku, w której Vito przegrał z Lechem Janerką. Teraz głos zabrał sam Bambino i… otwarcie przyznał, że ma ból dupy w związku z tym, że jury nie przyznało mu żadnej statuetki. Co więcej, obraził się na Fryderyki. Przeczytajcie jego oświadczenie.
Dosłownie na moment opuściłem gardę - tylko po to by dostać plombę prosto w ryj, w sumie to bardziej serię uderzeń… – pisze Vito. Przepraszam i uroczyście ślubuję iż NIGDY więcej nie pozwolę poddawać swój artyzm jakiekolwiek ocenie gremium „specjalistów”. Numery w przyszłości nie będą meldowane w ZPAV – co oznacza że nigdy więcej moja twarz lub ksywa nie pojawi się w tym niereformowalnym cyrku – grzmi autor Pracowni. Dodając, że jedną ze swoich otrzymanych wcześniej statuetek sprzeda, a jedną da mamie.
Vito nie gryzie się w język
Tak szczerze to szanujemy, że facet nie gryzie się w język, nie chowa za PR-owymi zasiekami i wprost mówi: czuję się pokrzywdzony, najpierw daliście mi osiem nominacji, a potem okazało się, że jednak nie zasługuję na nagrody. Aczkolwiek wtręt o wieku nominujących zupełnie niepotrzebny, zwłaszcza w obliczu krytyki części komentujących, którzy uważają, że na Lecha Janerkę głosowali tylko jego rówieśnicy. I że sam muzyk jest za stary, żeby dostawać jakiekolwiek nagrody. No nie – Janerka ma prawo wygrywać nawet jako stulatek, można za to dyskutować, czy faktycznie muzyk aż tak zdominował branżę muzyczną w zeszłym roku.
Tak czy inaczej jesteśmy świadkami jednej z większych amb w 30-letniej historii Fryderyków. A jeśli dodać do tego pominięcie Artura Rojka przez muzyków Myslovitz podczas odbierania nagrody za przebój 30-lecia, to okazuje się, że jubileusz nagrody był świętowany z przytupem. Nie możemy doczekać się 40. edycji.
Zobacz także:
Fryderyki 2024: Łona w końcu zatriumfował, wielka porażka Vito Bambino