Zaledwie parę dni przed swoim przedwczesnym odejściem raper zdecydował się zrezygnować z występu na Brooklynie. Teraz okazuje się, że powód tej decyzji miał być inny niż podał go wówczas Pop Smoke.
Na jaw wychodzą kolejne fakty, które mogą mieć związek z zabójstwem rapera. Na początku funkcjonariusze stwierdzili, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest napad rabunkowy, w którego trakcie śmiertelnie postrzelono Pop Smoke’a. Wskazówką było Instastory - Jackson parę godzin wcześniej chwalił się na nim prezentami od Mike’a Amiri i przypadkowo ujawnił swój adres.
Jednak nagrania z kamer wskazywały na to, że był to zaplanowany zamach na rapera, który mógł mieć związek z gangsterskimi porachunkami. Na filmie, który nie został upubliczniony, około 4:30 rano trzech zamaskowanych mężczyzn wchodzi do rezydencji wynajmowanej przez Pop Smoke’a głównym wejściem, a jeden tylnymi drzwiami. Według raportu w środku budynku, należącego do Teddi Mellencamp Arroyave z Żon Beverly Hills, padło kilka strzałów, jednak tylko raper został trafiony.
Kilka dni wcześniej Pop Smoke odwołał koncert w Kings Theatre na Brooklynie. Na swoim Instastory oświadczył, że jest to niezależna od niego decyzja policji. Jednak przedstawiciele organów ścigania mówią, że to raper, który dopiero co wyszedł za kaucją, postanowił zrezygnować z występu, gdyż obawiał się o to, że wśród publiczności znajdą się członkowie gangu. Jakiś czas wcześniej dwudziestolatek, który podobno należał do G Stone Crips, został zatrzymany i oskarżony o transport skradzionego Rolls Royce’a, a kiedy wpłacił kaucję, sąd nakazał mu unikać członków gangu.
Na razie nikt nie został aresztowany w sprawie śmierci Smoke'a, a policja cały czas szuka motywu przestępstwa.