Uniwersalność taktyczna, granie na wolne pole, a nie do nogi, kluczowa rola wybieganych wahadłowych, wyprowadzenie piłki przez stoperów, mobilność oraz inteligencja Piotra Zielińskiego, odważne i liczne atakowanie pole karnego, aby odciążyć Roberta Lewandowskiego, stawianie na kreatywność z przodu, w końcu zneutralizowanie mechanizmów przeciwnika – oto plan na grę Czesława Michniewicza. Nowy selekcjoner reprezentacji Polski lubi dostosowywać pomysły pod rywala, ale przedstawimy najważniejsze założenia i fundamenty jego taktyki.
Czesław Michniewicz rozpoczął zgrupowanie od pokazania swojego „abecadła gry” na przykładzie najlepszych zachowań jego graczy w Legii Warszawa. Zapowiadał, że później będzie już korzystał z materiałów z drużyny narodowej, lecz na początek musi mieć, jak wylać fundamenty. Reprezentacja Polski ma nawiązywać w wielu elementach do Legii Warszawa, bo chociaż trener został zwolniony w trakcie sezonu, zdołał pokazać się w Europie i ograć wartościowych rywali. Leicester, Slavia Praga oraz Bodo/Glimt w kwietniu nadal walczą w europejskich pucharach, bo dotarły do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Wszystkie te drużyny, tak samo jak Spartak Moskwa, Michniewicz zdołał ograć w bezpośrednich starciach. I robił to głównie pomysłem, a nie lepszymi piłkarzami.
Często selekcjoner powtarza, że jego pracą jest ograniczenie większości atutów przeciwnika i skrócenie dystansu do niego, o ile mówimy o lepszym rywalu. W przeciwnym razie warto skupiać się na sobie, tak jak we większości spotkań w Legii Warszawa. Czesław Michniewicz zaraz po mistrzostwie Polski w długiej, kilkugodzinnej rozmowie tłumaczył nam swój pomysł na grę, dlatego teraz spróbujemy go przełożyć na grunt reprezentacji. Oto fundamenty taktyczne, jakie możemy zobaczyć w kadrze.
Trójka z tyłu
Fundamentem gry nowego selekcjonera jest ustawienie z trzema środkowymi obrońcami, co pokazywał w Legii z powołanym do kadry Mateuszem Wieteską, Maikem Nawrockim oraz Arturem Jędrzejczykiem. Dlaczego to będzie tak istotne, Michniewicz tłumaczył na przykładzie stylu gry reprezentacji Szwecji, czyli naszego potencjalnego rywala w barażu o mistrzostwa świata.
„Szwedzi grają bardzo bezpośrednią, ale powtarzalną piłkę. Mają takie długie zagranie od obrońców do mobilnego, wybieganego napastnika w boczny sektor. Posyłają piłkę za plecy naszych bocznych defensorów, aby wyciągnąć ze swojej strefy stoperów. Wtedy trzeba się ścigać i dochodzi do pojedynku. Oni mogą tak grać na Alexandra Isaka albo Dejana Kulusevskiego, więc nie chcemy, żeby Kamil Glik zbiegał do boku i się z nimi ścigał. Gdybyśmy grali czwórką z tyłu, zostawiłby wtedy w świetle bramki osamotnionego stopera, a tego bardzo nie chcemy. Dlatego ze Szwedami trzeba grać trójką stoperów, aby zagwarantować sobie bezpieczeństwo w polu karnym” – tłumaczył selekcjoner.
Poza tym aspektem to daje większe możliwości w wyprowadzeniu piłki, kontrolowaniu napastników przeciwnika i neutralizacji jego gry. Szwedzi zawsze grają 4-4-2, więc lepiej mieć trzech stoperów, niż zostawiać pary stoperów i środkowych napastników.
Uniwersalność taktyczna
Michniewicz mówi wprost: „Ze Szkocją będziemy chcieli przetestować dwa ustawienia: 3-4-3 i 3-5-2”. To mają być bazowe ustawienia reprezentacji, ale nie ma co się do nich przywiązywać, bo kluczem gry selekcjonera będzie używanie kilku systemów w trakcie spotkania i zaskakiwanie nimi przeciwnika. W 3-4-3 obok Lewandowskiego mają być dwie „dziesiątki” jak Zieliński i Szymański, lecz błyskawicznie można wstawić w miejsce jednego z nich Milika i przejść na 3-5-2. Również wymienieni moga pełnić rolę fałszywego napastnika, jak często robił to Josue w Lidze Europy, będąc ustawionym bliżej jedynego napastnika. To daje nieograniczone pole do popisu, by Zieliński grał jako jeden ze środkowych pomocników, a zaraz robił za drugiego napastnika obok Lewandowskiego.
3-4-3 szybko można też zamienić w opcję z klasycznymi skrzydłowymi, zamiast ofensywnymi pomocnikami szukającymi miejsca między liniami w tzw. półprzestrzeniach. Po to właśnie Michniewicz powołał czterech skrzydłowych, aby w razie potrzeby zaatakować na przykład Grosickim oraz Frankowskim, gdyby pojawił się taki scenariusz na mecz. Systemy to tylko nazwy, bo głównie chodzi o przygotowanie na konkretne boiskowe sytuacje. „W trakcie gry kilkaset razy my i przeciwnik tracimy piłkę. Chodzi o to, aby być gotowym na te fazy przejściowe, kiedy akurat zmienia się posiadacz futbolówki” – tłumaczy selekcjoner.
Wyprowadzenie piłki
Nowy trener niezwykle ceni środkowych obrońców, którzy potrafią zająć się piłką. Długo kibice Legii krytykowali Mateusza Wieteskę za ryzykowny styl gry, dopóki nie dowiedzieli się, że to część planu i wymaganie Michniewicza. A jego zdaniem nikt nie robi tego w realiach polskiej ligi tak dobrze jak właśnie Wieteska, który miał prowadzić piłkę środkiem boiska tak długo, jak to możliwe. Stąd powołanie dla niego czy Bartosza Salamona, który dysponuje kapitalnym, precyzyjnym przerzutem na kilkadziesiąt metrów. Robi to z niezwykłą dokładnością, dlatego jego szanse na grę mocno wzrosły.
Między innymi tym możemy również tłumaczyć obecność w kadrze Marcina Kamińskiego, jedynego lewonożnego stopera. Dla Michniewicza w idealnym świecie zarówno półlewy środkowy obrońca, jak i wahadłowy mają lepszą lewą nogę, aby nie poprawiać piłki, ustawiać się w naturalny sposób do jej przyjęcia i przyspieszać grę. Prawonożny zawodnik na tej pozycji to stracone ułamki sekundy zdaniem selekcjonera. Bardzo przykłada do tego uwagę, dlatego nie był przekonany do kandydatury Nicoli Zalewskiego na lewym wahadle czy nawet pojawiały się u niego wątpliwości co do Michała Karbownika na tej pozycji. „Wydaje mi się, że ich potencjał byłby bardziej odkryty na innych pozycjach w bardziej naturalnym środowisku” – tłumaczył.
Wahadłowi będą biegać najwięcej
Ruchy w jego taktyce są skonstruowane tak, że to zawsze wahadłowi pokonują największe dystanse. W jednej akcji mogą przebiec 60 metrów tylko po to, aby być w gotowości do doskoku do pressingu, ale finalnie w ogóle nie uczestniczyć w tej sytuacji. To właśnie boczne korytarze z Filipem Mladenoviciem oraz Josipem Juranoviciem lub Pawłem Wszołkiem były najgroźniejszą bronią jego Legii. Wahadłowi wykręcali zawrotne liczby bramek i asyst, ale również przebięgniętych kilometrów. Dlatego Michniewicz woli zawodników o profilu Arkadiusza Recy czy Patryka Kuna niż dostojnego, ale bazującego bardziej na doświadczeniu Macieja Rybusa.
To wahadłowi są kluczowi w jego pressingu, to oni biegają najwięcej i oprócz wysokiej wydolności, muszą mieć też dużą inteligencję taktyczną, aby spełniać wymagania szkoleniowca. Samo zakładanie pressingu i zachowania wszystkich graczy to jego obsesja. Zawsze to napastnicy wyznaczają u niego kierunek pressingu i mądrym ustawieniem muszą kierować rywala do pułapki.
Zamiłowanie do włoskiej szkoły
„Jan Bednarek z obrońców ma mniej tych zachowań, które uwielbiam, bo jest nauczony innej piłki w realiach Premier League” – tłumaczył Czesław Michniewicz. I nie oznacza to, że nie znajdzie dla niego miejsca w wyjścowej jedenastce, bo jest zbyt dobrym piłkarzem, ale od razu zaznaczył, że musi z nim przepracować pewne zachowania. Michniewicz najbardziej lubi lepić tych graczy, którzy już liznęli w karierze włoskiej szkoły taktycznej, zresztą jego ulubionej. To u specjalistów Serie A spędził najwięcej czasu na stażach, analizując wyprowadzenie piłki, stałe fragmenty gry czy zakładanie pressingu.
Stąd selekcjoner często powtarza, że włoskie standardy najbardziej kształtują piłkarzy na jego modłę. Dlatego tak bardzo podobają mu się naturalne zachowania Szymona Żurkowskiego czy Bartka Bereszyńskiego. Wspomina to również u Bartka Salamona, podkreślając że widać u niego większość kariery spędzone na Półwyspie Apenińskim. Chodzi o szereg małych detali, drobnych zachowań taktycznych w ustawieniu, profilowaniu ciała, przyjmowaniu przeciwnika czy podejściu do dynamiki gry. Kto przeszedł włoską szkołę życia, ten ma u selekcjonera mały plusik.
Liczba piłkarzy kreatywnych
Często selekcjoner powtarza, że aby tworzyć sytuacje, po prostu musisz mieć graczy o naturalnej smykałce do rozgrywania i kreowania w środku pola. Najlepiej wybieganych i mobilnych, którzy będą wychodzić na wolne pole i tam prosić o piłkę, a nie żądać jej do nogi. To właśnie ciągły ruch i zmiana pozycji ma być elementem zaskoczenia dla przeciwnika. Spartak Moskwa ogrywał ze środkiem Charatin-Slisz-Luquinhas-Josue, czyli miał dwóch stricte ofensywnych graczy. Z Leicester polegał na Josue i Andre Martinsie.
W kadrze powinien mieć znacznie większy wybór, jeśli chodzi o kreowanie gry. Z tej czwórki operującej w centrum boiska dwóch musi myśleć o dobrym zabezpieczeniu, dwóch bardziej o przyspieszaniu gry, dlatego rosną akcje Krystiana Bielika, który odnajduje się w bardzo wielu fazach gry. O ile Góralski jest graczem stricte defensywnym, o tyle Bielik zaoferuje więcej w rozegraniu. Na pewno jednak zawodnicy pokroju Zielińskiego, Szymańskiego, Modera czy Żurkowskiego będą u Michniewicza podstawą grania w centralnej strefie. To ma być ciągły ruch, wymiany kierunkowe i umiejętność, aby zrobić z piłką coś więcej. Schematy rozegrania będą, ale więcej zawsze zależy od samego zmysłu piłkarza, jak zachować się w ułamku sekundy.
Wykorzystanie Roberta Lewandowskiego
„Jeśli chcesz grać skutecznie, musisz mieć kreatywną trójkę z przodu, ofensywnych wahadłowych i kogoś zamykającego akcję z głębi pola” – tłumaczy Czesław Michniewicz. Jeśli chodzi o sam plan na kapitana drużyny narodowej, tłumaczy to prosto: jeśli będzie sam w polu karnym, nie będzie zdobywał bramek. Ale jeśli obrońcy skupią się na 4-5 nazwiskach, jego szanse znacząco wzrastają. Dlatego intencją Michniewicza jest jak największa liczba graczy zamykających akcje w szesnastce. Jeśli piłkę dorzuca Arkadiusz Reca, musi szukać w polu karnym Lewandowskiego, Milika i Bielika, a w gotowości na wykończenie sytuacji muszą być też Zieliński oraz Moder. Jeśli poszuka zagrania na dalszy słupek, akcję zawsze powinien zamykać Matty Cash. To właśnie dośrodkowania i aktywność wahadłowych dały najwięcej trafień jego mistrzowskiej Legii. Pekhart wykańczał, bo zawsze miał kogoś, kto destabilizował stoperów rywali i odciągał ich uwagę. Zamiast na samą jakość dośrodkowania, powinniśmy również patrzeć na liczbę zawodników, do których piłka może dotrzeć.
Zieliński jak Kapustka
Tym najbardziej kreatywnym graczem w szeregach Michniewicza w Legii był Bartosz Kapustka. Przynajmniej do momentu kontuzji. Zabierał się z piłką i podciągał grę wyżej, robił szum między liniami, uruchamiał wahadłowych, szukał niestandardowych zagrań i zawsze wiedział, co zrobić z futbolówką w gąszczu nóg. Bardzo podobne zadania ma otrzymać Piotr Zieliński przygotowywany na mózg operacji w ofensywnie reprezentacji. Jego wachlarz zagrań jest zdecydowanie szerszy i większy, więc to komfortowa sytuacja dla Michniewicza. Właśnie takich piłkarzy grających szybko, błyskotliwie i z pomysłem poszukuje najbardziej. Dlatego zawsze był zakochany w Mateuszu Boguszu i dlatego szykuje ważną rolę dla Sebastiana Szymańskiego. Gdyby nie zamieszanie z Rosją i jego zmianą klubu, prawie na pewno byłby kandydatem do gry od początku w barażu.
Stałe fragmenty gry
Kolejna ze specjalności Czesława Michniewicza. Poszukuje inspiracji, gdzie się tylko da. „Dużo mamy takich wariantów i naszych zagrywek. To jak w NBA: cały sejf pomysłów na zagrania i stałe fragmenty gry” – powtarza. Dlatego właśnie trzymał Tomasa Pekharta na boisku tak długo, jak się dało, bo najlepiej obstawiał mu krycie bliższego słupka w defensywie i ściągał piłki jak magnes. Selekcjoner często bardzo dużo uwagi poświęca zagrywkom rywali, ale też szuka okazji, aby w sprytny sposób wywieść w pole przeciwnika i zaskoczyć go niespodziewanymi rozwiązaniami. Stałe fragmenty gry u Michniewicza to ciągle aktualizowana książka z nowymi, dopisywanymi rozdziałami, ale szczególnie w barażach to może być element, jaki zrobi różnicę w wyrównanym spotkaniu.
Mocne strony przeciwnika
Najbardziej jednak Michniewicz przygotowuje się do tego, jak ograniczyć atuty rywala i zneutralizować zagrożenie. To u niego świętość, aby być gotowym na każdą zagrywkę przeciwnika. Jeśli zagramy ze Szwedami, piłkarze powinni na pamięć znać ruchy kluczowego w ich grze Emila Forsberga. Muszą wiedzieć, że jeśli Viktor Claesson cofa się po piłkę do bocznego obrońcy, to po to, aby wyciągnąć ze sobą defensora i w rzeczywistości posłać dalekie zagranie do napastnika. Szwedzi to dla przykładu sztuka zgarniania drugich piłek, ciągłe ruchy mobilnych napastników i zmechanizowane zachowania bocznych pomocników. Od lat grają w podobny sposób w swoim nietykalnym 4-4-2.
Przygotowując się na Czechów, zawsze trzeba mieć na uwadze atakującego pole karne z głębi pola Tomasa Soucka. Wiadomo, że to on będzie drugim napastnikiem przy dośrodkowaniach i ciągnie go do przodu. Tak samo na pamięć trzeba znać repertuar błyskotliwego Adama Hlozka. Czesław Michniewicz lubi patrzeć na siebie, ale jeszcze bardziej na to, jak uprzykrzyć rywalowi codzienne życie. Na tym najbardziej skupia się jego analiza i przygotowanie do spotkania. A jak już pokazywał – ma bzika na punkcie rozpracowywania przeciwników.