Wszystko siedzi w głowie. Jan Bednarek jako przykład piłkarza budującego mentalność zwycięzcy

Zobacz również:Piękne kulisy kadry Manciniego. 12 rzeczy, których dowiedzieliśmy się po serialu „Sogno Azzurro”
Bednarek1.jpg
fot. materiały prasowe

Trzeba mieć jaja, aby wyjść przed meczem o wszystko z Hiszpanią, opowiadać o polskiej husarii, a później potwierdzić to występem na boisku. To potrafią jedynie najtwardsi, ale Jan Bednarek przywykł do zatrzymywania Chelsea, Liverpoolu czy Arsenalu. Przestał mieć jakiekolwiek opory, bo wie, że pasuje do poziomu Premier League. Dla niego każdy nowy sukces to dopiero początek, tak to sobie programuje w głowie, dlatego zaszedł tak wysoko.

Tekst powstał w ramach cyklu „Piłka, widzę to inaczej” współtworzonego z marką adidas. Opowiadamy w nim ludzkie historie stojące za każdym z piłkarzy oraz szanse, jakie dała im w życiu piłka

Pod względem mentalnym i piłkarskim potrzebujemy więcej takich graczy. Jan Bednarek nie pęka w trudnych momentach, mało co jest w stanie go złamać, jest przygotowany na wszystkie blaski i cienie tej dyscypliny. Imponujący był moment, gdy po meczu ze Słowacją wyszedł i z takim przekonaniem opowiadał o sile polskiej drużyny narodowej. Nie ściemniał, mówił prawdę, a w niesamowity sposób wlał nadzieje w serca kibiców. Skoro on tak mówi, to nie naraża się na śmieszność, tylko to czuje.

”Hiszpanie zobaczą, jak broni polska husaria. Tak do tego podchodzimy. Analizujemy grę przeciwnika, ale skupiamy się nad swoją postawą. Tylko wtedy możemy osiągnąć sukces. Każdy z nas musi zagrać najlepszy mecz w życiu i do tego dążymy” – opowiadał z dużym przekonaniem środkowy obrońca Southampton. A później czyścił, wybijał, odbierał piłkę, jakby wiedział, że to wszystko będzie prowadziło do sukcesu.

Dlatego Bednarek jest tak silnym punktem reprezentacji, bo błyskawicznie przestali go traktować jak młodego. Stał się pewniakiem, ale też do takiego poziomu przyzwyczaił w klubie. Grając w Premier League, nie możesz się nikogo bać. Tym bardziej kiedy jesteś z Southampton i co chwilę rywalizujesz z Big Six, a jeszcze do tego potrafisz zatrzymywać najbardziej niewygodnych przeciwników. To też ujmujące, że Święci potrafią punktować z najlepszymi, a zarazem chwilę wcześniej przyjąć dziewięć bramek. Ich doświadczenie nauczyło podnoszenia się w trudnych momentach.

Bednarek2.jpg

Tak jak Jana Bednarka, który nie przestaje wątpić w swoją wartość. Sam przekonał się, jak w piłce niewiele trzeba, aby ciężka praca się obroniła i przyniosła owoce. W 2016 roku on jeszcze nie robił piorunującego wrażenia na wypożyczeniu w Górniku Łęczna, rok później za 6 milionów euro brał go Southampton, a w Lechu byli wniebowzięci, jaki lider środka defensywy im się trafił. Potrafi rosnąć wraz z doświadczeniem i doświadczeniami, dlatego kto wie, jak daleko zajdzie chłopak ze Słupcy.

„Przejście do Premier League w 2017 roku nauczyło mnie, że „spełnione” marzenie potrafi stać się wyzwaniem. Dla mnie wiązało się to z długą i ciężką pracą, by udowodnić na co tak naprawdę mnie stać. Tam, gdzie niektórzy widzą zasłużony sukces, ja zawsze widzę nowy początek. I zaczynam marzyć od nowa” – uważa 25-letni środkowy obrońca, któremu niektórzy już wróżyli drogę Virgila van Dijka z Southampton. Na pewno jest jedną z największych kart przetargowych Świętych, a w klubie wiedzą, że z takim podejściem jest stworzony do piłki.

Ale ona też pokazała mu, jak powinien patrzyć na życie. Ile zależy właśnie od mentalności i programowania sobie w głowie każdego dnia. To nieoceniona praca psychologiczna, jaką trzeba włożyć, aby poźniej zyskać przewagę. Zgodnie z tymi słowami Bednarek nie patrzy na remis z Hiszpanami jak sukces, tylko początek pewnej drogi, którą trzeba potwierdzić i uwiarygodnić. On daje nadzieje, że po jednym spotkaniu nie będzie mowy o osiadaniu na laurach.

Bednarek3.jpg
fot. materiały prasowe

To pcha go cały czas do przodu, mimo zwycięstw i porażek, bo one zdarzają się w futbolu co chwilę. Najlepszych łączy to, że nigdy nie widzą sufitu. Dla nich sukces to dopiero początek czegoś nowego. Długo panowało przekonanie, że zawodnik z pola nie zaistnieje w Premier League, aż swoją szansę wyczekał i wypracował Jan Bednarek. Jego historia to opowieść o wierze, ciężkiej pracy i udowadnianiu własnej wartości. O tym, by nigdy nie schodzić z właściwej ścieżki, bo na końcu zawsze jest nagroda. Niezależnie od poświęconego czasu. Kiedy wszyscy klepią go po plecach z gratulacjami, on opowiada o kolejnym wyzwaniu. Nigdy nie jest syty, nie pozwala zachłysnąć się małymi sukcesami, bo widzi większe możliwości. Tego nauczyła go najlepsza liga świata.

I trzeba przyznać, że pod względem głowy bardzo pasuje do realiów Premier League, czyli patrzenia na marzenia jak na wyzwania. Jego postawa przed meczem z Hiszpanami, ta pewność w głosie i przekonanie w oczach, zbudowały całą reprezentację. Jednym jest zakomunikowanie tego, drugim zrobienie tego w taki sposób. Naprawdę czuł, że przed nikim nie trzeba mieć kompleksów, że należy czuć się silnym, a ewentualny sukces siedzi właśnie w głowach i podejściu. Tak jak opowiada Paulo Sousa: nieistotne, kogo wystawię do składu, istotne będzie jego mentalność.

Umysł podsuwa różne rzeczy, dlatego trzeba pracować nad właściwym nastawieniem. Kontrakt do 2025 roku i takie zaufanie w Southampton dowodzą, jakiej klasy piłkarzem jest Jan Bednarek. Ale to wszystko bierze się z rozwoju. Przeskok z Łęcznej do Premier League, a później kilka miesięcy czekania na szansę i pracowania nad sobą pokazały mu, aby nigdy nie przestawać wierzyć, jeśli jest się na odpowiedniej ścieżce. Wyczekane zawsze przyjdzie.

Piłka trochę wymagała, a trochę też nauczyła go, jak ważna jest praca nad psychiką. Ile mogą pomóc specjaliści i że najważniejsze, poza czystymi umiejętnościami, kryje się właśnie w głowie. Bo tak można się nastawiać na rywalizację z lepszymi albo tak unikać potknięć ze słabszymi. Głowa definiuje, w jakim kierunku ruszy zawodnik, ale akurat ona u Bednarka jest jednym z największych atutów. Kariera prowadzona na tip-top, czyli masa pracy poza boiskiem, aby dodać kilka procent szans na większy sukces.

Bednarek4.jpg
fot. materiały prasowe

Do meczu ze Szwedami trzeba będzie podejść z przekonaniem, że Hiszpania była jedynie początkiem, a nie sukcesem samym w sobie. Że cały czas należy potwierdzać swoją siłę, a zarazem wychodzić na murawę z przekonaniem, że jest się lepszym, silniejszym, pewniejszym. To zawiera się w mentalu Jana Bednarka, dla którego Southampton na pewno nie będzie sufitem.

W drużynie zawsze jest siła, o czym wie 25-letni stoper, dlatego tak bardzo myśli również o budowaniu innych i wpływie na otoczenie. Piłka to milion czynników, a jego nauczyła dbałości o każdy szczegół. Kiedy ktoś opowiada o jego słabościach, on widzi tam źródło swojej siły, czyli element, nad którym warto pracować i gdzie warto się rozwijać. To nieustanna, zawiła droga, aby próbować czuć się lepszym.

Kiedy cała Polska spojrzy na ostatni mecz ze Szwecją decydujący o awansie do fazy pucharowej Euro 2020, kluczowa też będzie głowa oraz podejście. Z tak niewygodnym, niewdzięcznym rywalem wygrać można głównie spokojem, ale też siłą przekonania o własnej wartości. Nerwowe ruchy nie pomogą. Dlatego tak istotne jest posiadanie piłkarzy z mentalem Premier League, którzy nie boją się opowiadać o sile polskiej husarii. Bo aby czuć się tak pewnie, najpierw przez lata trzeba wypracować i poznać swoją wartość. A u Bednarka klucz tkwi właśnie w mentalności.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.