Polski wkład w światowy jazz jest wprost przeogromny. Oto kilka pozycji, które pozwolą rozpocząć przygodę z tym gatunkiem.
Polski jazz od dekad cieszy się międzynarodowym uznaniem, niezależnie od tego, czy mówimy o absolutnych legendach podbijających Stany Zjednoczone w latach 70., czy młodych talentach, które z powodzeniem rozstawiają współczesnych, londyńskich muzyków po kątach. Wydawnicza seria Polish Jazz jest wręcz wypchana po brzegi klasykami, a wiele pozycji z tego katalogu cieszy się opinią białych kruków. Jakiś czas temu pisaliśmy o młodym polskim jazzie, który warto znać, dzisiaj ruszamy w mroki historii, by wyciągnąć z nich kilka pozycji, bez których trudno mówić o tym gatunku. A pretekstem niech będzie wizyta Michała Urbaniaka w newonce.radio - słynny jazzman porozmawiał z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. Partnerem programu Rozmowy. Wojewódzki, Kędzierski jest marka Porsche.
Winobranie było przełomowym wydawnictwem dla polskiego jazzu, głównie przez swoją otwartość. Saksofonista Zbigniew Namysłowski przefiltrował wiele wątków i stylistyk przez unikalną, słowiańską wrażliwość: spirytualny jazz w Taj Mahal, awangardę w utworze tytułowym, czy amerykański blichtr w Jak Nie Ma Szmalu To Jest Łaź. Trudno o bardziej brawurowe, a przy tym udane partie saksofonu w całej rodzimej historii tego gatunku. Reszta kwartetu nie odstaje poziomem od lidera, ze szczególnym naciskiem na perkusistę Kazimierza Jonkisza.
Gdyby nie Astigmatic, to polski jazz wyglądałby zupełnie inaczej. Klasyczna pozycja kwintetu Krzysztofa Komedy wprowadziła ten gatunek w nowe czasy, czerpiąc zarówno ze zdobyczy zza Oceanu, jak i eksperymentalnych technik kompozycyjnych w rodzaju aleatoryzmu (wprowadzanie przypadku). Z Tomaszem Stańko na trąbce i Zbigniewem Namysłowskim na saksofonie, pianiście udało się stworzyć dzieło genialne i wpływowe, które elektryzuje do dzisiaj. Historyczne znaczenie tej płyty to jedno, ale żelazne kompozycje i imponujące wykonanie to kolejny argument na rzecz jej odsłuchania w 2020.
W zasadzie mogłoby się tu znaleźć dowolne wydawnictwo Laboratorium, bo ten legendarny skład nie nagrał słabej płyty. Janusz Grzywacz i spółka sprawnie łączyli jazz i funk, przy okazji sporo eksperymentując z nowoczesnym instrumentarium w rodzaju sekwencerów i syntezatorów. Krzysztof Ścierański to absolutny bóg gitary, a cały Modern Pentathlon - wykład na temat płynącego groove’u. Debiut Laboratorium brzmiał świeżo w momencie wydania, brzmi świeżo i dzisiaj.
Michał Urbaniak złapał za jeden z bardziej przypałowych instrumentów - skrzypce - i odczarował go na zawsze. W wirze najróżniejszych inspiracji (także spoza naszego kręgu kulturowego, np. bossa novy), elektronicznych zabiegów i szacunku do polskiej muzyki folkowej nagrał naprawdę sporo klasycznych wydawnictw. Atma to płyta odprężająca, ale nie pozbawiona instrumentalnego ferworu i kreatywnych wokalnych popisów w wykonaniu Urszuli Dudziak, która na tym etapie była światową pionierką wielu rozwiązań. Rewelacyjny, bardzo odważny album.
Bazaar to jedna z barwniejszych płyt w historii polskiego jazzu, mocno zaprawiana wschodnimi wpływami. Za tę feerię dźwiękowych kolorów odpowiada oryginalna instrumentacja - marimba, wibrafon, flet (gościnnie Janusz Mych z Novi Singers) i gidjak (instrument strunowy z centralnej Azji). Grzegorz Gierłowski na perkusji dba o rytmiczne zwroty akcji, a Jacek Bednarek odgrywa życiówkę na kontrabasie. Bazaar pozwala podróżować bez ruszania się z domu, co obecnie jest potężną wartością.
Sprzedawcy glonów to album, który zgromadził śmietankę ówczesnej sceny muzycznej (Stańko, Seifert, Nahorny, Urbaniak i wielu innych) i to słychać. Przedsięwzięcie epickie pod względem aranżacji, kompozycji i wykonania, pod czujnym okiem i uchem Jana Ptaszyna Wróblewskiego, który sam dołożył kapitalne partie saksofonu tenorowego. Gąszcz świetnych motywów i imponujących improwizacji - łatwo się zatracić w tym bogatym muzycznym świecie!