Wybraliśmy 6 płyt, od których warto rozpocząć zapoznawanie się z klasycznym polskim jazzem

Zobacz również:Mieliśmy już bluzy, teesy, a teraz mamy niuansowe czapki! Możecie je kupić w newonce.store
Michal Urbaniak
fot. Lukasz Szelag/Getty Images Poland/Getty Images

Polski wkład w światowy jazz jest wprost przeogromny. Oto kilka pozycji, które pozwolą rozpocząć przygodę z tym gatunkiem.

Polski jazz od dekad cieszy się międzynarodowym uznaniem, niezależnie od tego, czy mówimy o absolutnych legendach podbijających Stany Zjednoczone w latach 70., czy młodych talentach, które z powodzeniem rozstawiają współczesnych, londyńskich muzyków po kątach. Wydawnicza seria Polish Jazz jest wręcz wypchana po brzegi klasykami, a wiele pozycji z tego katalogu cieszy się opinią białych kruków. Jakiś czas temu pisaliśmy o młodym polskim jazzie, który warto znać, dzisiaj ruszamy w mroki historii, by wyciągnąć z nich kilka pozycji, bez których trudno mówić o tym gatunku. A pretekstem niech będzie wizyta Michała Urbaniaka w newonce.radio - słynny jazzman porozmawiał z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. Partnerem programu Rozmowy. Wojewódzki, Kędzierski jest marka Porsche.

1
Zbigniew Namysłowski - Winobranie (1973)

Winobranie było przełomowym wydawnictwem dla polskiego jazzu, głównie przez swoją otwartość. Saksofonista Zbigniew Namysłowski przefiltrował wiele wątków i stylistyk przez unikalną, słowiańską wrażliwość: spirytualny jazz w Taj Mahal, awangardę w utworze tytułowym, czy amerykański blichtr w Jak Nie Ma Szmalu To Jest Łaź. Trudno o bardziej brawurowe, a przy tym udane partie saksofonu w całej rodzimej historii tego gatunku. Reszta kwartetu nie odstaje poziomem od lidera, ze szczególnym naciskiem na perkusistę Kazimierza Jonkisza.

2
Komeda Quintet - Astigmatic (1966)

Gdyby nie Astigmatic, to polski jazz wyglądałby zupełnie inaczej. Klasyczna pozycja kwintetu Krzysztofa Komedy wprowadziła ten gatunek w nowe czasy, czerpiąc zarówno ze zdobyczy zza Oceanu, jak i eksperymentalnych technik kompozycyjnych w rodzaju aleatoryzmu (wprowadzanie przypadku). Z Tomaszem Stańko na trąbce i Zbigniewem Namysłowskim na saksofonie, pianiście udało się stworzyć dzieło genialne i wpływowe, które elektryzuje do dzisiaj. Historyczne znaczenie tej płyty to jedno, ale żelazne kompozycje i imponujące wykonanie to kolejny argument na rzecz jej odsłuchania w 2020.

3
Laboratorium - Modern Pentathlon (1976)

W zasadzie mogłoby się tu znaleźć dowolne wydawnictwo Laboratorium, bo ten legendarny skład nie nagrał słabej płyty. Janusz Grzywacz i spółka sprawnie łączyli jazz i funk, przy okazji sporo eksperymentując z nowoczesnym instrumentarium w rodzaju sekwencerów i syntezatorów. Krzysztof Ścierański to absolutny bóg gitary, a cały Modern Pentathlon - wykład na temat płynącego groove’u. Debiut Laboratorium brzmiał świeżo w momencie wydania, brzmi świeżo i dzisiaj.

4
Michał Urbaniak - Atma (1974)

Michał Urbaniak złapał za jeden z bardziej przypałowych instrumentów - skrzypce - i odczarował go na zawsze. W wirze najróżniejszych inspiracji (także spoza naszego kręgu kulturowego, np. bossa novy), elektronicznych zabiegów i szacunku do polskiej muzyki folkowej nagrał naprawdę sporo klasycznych wydawnictw. Atma to płyta odprężająca, ale nie pozbawiona instrumentalnego ferworu i kreatywnych wokalnych popisów w wykonaniu Urszuli Dudziak, która na tym etapie była światową pionierką wielu rozwiązań. Rewelacyjny, bardzo odważny album.

5
Jerzy Milian Trio - Bazaar (1969)

Bazaar to jedna z barwniejszych płyt w historii polskiego jazzu, mocno zaprawiana wschodnimi wpływami. Za tę feerię dźwiękowych kolorów odpowiada oryginalna instrumentacja - marimba, wibrafon, flet (gościnnie Janusz Mych z Novi Singers) i gidjak (instrument strunowy z centralnej Azji). Grzegorz Gierłowski na perkusji dba o rytmiczne zwroty akcji, a Jacek Bednarek odgrywa życiówkę na kontrabasie. Bazaar pozwala podróżować bez ruszania się z domu, co obecnie jest potężną wartością.

6
Jan Ptaszyn Wróblewski - Sprzedawcy glonów (1973)

Sprzedawcy glonów to album, który zgromadził śmietankę ówczesnej sceny muzycznej (Stańko, Seifert, Nahorny, Urbaniak i wielu innych) i to słychać. Przedsięwzięcie epickie pod względem aranżacji, kompozycji i wykonania, pod czujnym okiem i uchem Jana Ptaszyna Wróblewskiego, który sam dołożył kapitalne partie saksofonu tenorowego. Gąszcz świetnych motywów i imponujących improwizacji - łatwo się zatracić w tym bogatym muzycznym świecie!

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.