Wybraliśmy 7 albumów, które są idealnym soundtrackiem do roku 2020

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
Minnesota community members mourned, protested and looted in reaction to George Floyd dying in police custody
fot. Mark Vancleave/Star Tribune via Getty Images

Szczególnie w ostatnim czasie rzeczywistość stała się na tyle nieprzewidywalna, że to już właściwie czeski film, a nie prawdziwe życie. Panorama wiadomości rozciągnięta jest między dramatycznymi doniesieniami ze społecznych rozruchów, a karuzelą śmiechu w stylu tej informacji o czternastolatku, który prawie kopnął w kalendarz po tym, jak wepchnął sobie do cewki moczowej 53 magnetyczne koraliki.

Moglibyśmy stworzyć na tej podstawie galerię memów, ale zamiast tego proponujemy narrację ułożoną z siedmiu albumów.

1
Burial - Untrue (2007)

Choć może wydawać się inaczej, apokaliptyzm nie jest wynalazkiem ostatnich lat. Ciągłość dystopicznej tradycji widać jak na dłoni, kiedy weźmie się - z jednej strony - London Calling The Clash (1979) z zapowiedzią atomowej hekatomby i pamiętnymi wersami London is drowning/I live by the river, a z drugiej - wizję brytyjskiej stolicy pod wodą, snutą przez Buriala, który końca świata zdaje się upatrywać raczej w finale melanżu i samotnym powrocie do domu. Także uszy do góry. Sto lat temu Thomas Stearns Eliot pisał I tak właśnie kończy się świat. Nie hukiem a skomleniem, i nic się w tym temacie nie zmieniło.

2
Earl Sweatshirt - I Don't Like Shit, I Don't Go Outside (2015)

W czasach mixtape'u z 2010 roku Earlowi - jako wunderkindowi - wróżono przyszłość nowego Nasa, ale czas pokazał, że bliżej mu jednak do Gila Scotta-Herona. Po wydaniu jeszcze bardzo oddfuture'owego debiutu Doris - Sweatshirt w rozmowie z dziennikarzem Clash Magazine ogłosił, że wreszcie odnalazł swój wewnętrzny głos i niecałe dwa lata później powrócił z być może najbardziej wsobnym i introspektywnym materiałem w historii hip-hopu. Już sam tytuł I Don't Like Shit, I Don't Go Outside wydaje się antycypować nastroje pierwszej połowy 2020 roku, kiedy całe pokolenie cierpiące na chroniczne FOMO zostało nagle w sposób systemowy uwięzione w czterech ścianach.

3
Amnesia Scanner - Tearless (2020)

Jest taka scena w Matrix Reloaded, przedstawiająca wiksę w Syjonie, ostatnim człowieczym mieście. Gdyby potraktować filmową trylogię Wachowskich jako samospełniającą się przepowiednię - ścieżką dźwiękową do naszych straceńczych zabaw będzie euforyczny pop przyszłości od Amnesia Scanner, elektronicznego duetu rezydującego w Berlinie. Ich Tearless stanowi muzyczny ekwiwalent takich wydarzeń jak odkrycie mózgożernych ameb na Florydzie czy tajemniczy skok promieniowania w rejonie Bałtyku. Hardkor disco, dzi*ko!

4
Run The Jewels - RTJ4

Krytycy muzyczni właściwie przez aklamację uznali, że to Killer Mike i El-P odpowiadają za najbardziej właściwy komentarz do wydarzeń, jakie nastąpiły po zabójstwie George’a Floyda w Minneapolis. Słuchając refrenu JU$T czy drugiej zwrotki walking in the snow, którym towarzyszy złowróżbna oprawa muzyczna niemal rodem z Blade Runnera - trudno byłoby się dziwić, jeżeli w popkulturowej świadomości zbiorowej tegoroczne rozruchy zostaną najsilniej zlinkowane właśnie z numerami od Run The Jewels. Wypada  jednak mieć z tyłu głowy, że historii nie pisze się wyłącznie w redakcjach, ale także właśnie na ulicach, a tam demonstranci za hymn przyjęli Dior Pop Smoke'a.

5
Rina Sawayama - Sawayama (2020)

Jeszcze pół roku temu śmiechem reagowano na doniesienia o tajemniczej epidemii, napływające z Dalekiego Wschodu. Nikt nie był w stanie przewidzieć też miesięcy lockdownu - podobnie jak pożaru w Czerwonym lesie, nuklearnych incydentów w Iranie, ogniska dżumy w Mongolii Wewnętrznej czy coraz poważniejszych deklaracji Kanye Westa na temat udziału w wyścigu prezydenckim. W tę serię niefortunnych zdarzeń wpisuje się Rina Sawayama, dokonująca wskrzeszenia i rehabilitacji nu metalu na potrzeby tanecznego, mainstreamowego materiału. Zdziwilibyśmy się, gdybyśmy tylko potrafili się jeszcze zdziwić.

6
Godspeed You! Black Emperor - F♯ A♯ ∞ (1997)

The car's on fire, and there's no driver at the wheel/And the sewers are all muddied with a thousand lonely suicides/And a dark wind blows. Ta inwokacja z post-rockowego klasyka - wyrażającego w czasach premiery niepokoje związane z nadchodzącym finałem XX wieku - wybrzmiewa obecnie z zastraszającą aktualnością. Co prawda wedle słów rapowego szlagieru sprzed lat Tu nie jest jak w Kanadzie/Tu żyje się z dnia na dzień/Na system, prawo i policję każdy lachę kładzie, ale ostatecznie okazuje się, że Polska - Quebec ten sam ból. Niezależnie od tego, gdzie na osi czasu się właśnie znajdujemy.

7
Grimes - Miss Anthropocene (2020)

Po rynkowym skoku sprzed tygodnia wartość Tesli sięgnęła blisko 210 miliardów dolarów, a to oznacza, że ta spółka jest droższa od Coca-Coli i Disneya. Elon Musk w godzinach pracy wysyła sobie więc elektryczny samochód w kosmos, a po powrocie do domu - wspiera prezydenckie aspiracje Kanye Westa i do spóły z Grimes planuje nazwać syna X Æ A-12. Witamy w 2020 roku. Jak tak dalej pójdzie - jego partnerka i pierwsza dama futurepopu, Claire Boucher, uzyska na drabinie społecznej podobny status jak Tina Turner w Mad Max pod Kopułą Gromu, a jej kolejne wydawnictwa będą z góry uznawane płytami roku przez cyberdecydentów. Coś jak z Songs of Innocence U2, he he. Także - na wszelki wypadek - już teraz ogłaszamy, że nie wyszło nic lepszego od Miss Anthropocene, żeby kiedyś nie zamrożono nas w karbonicie jak Hana Solo.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.