Wyobrażał sobie, że wzniesie Puchar Hiszpanii i odejdzie z piłki w chwale jako zwycięzca. Wszystko na to wskazywało, bo Athletic dotarł do finału. Tymczasem ciało Aritza Aduriza powiedziało dość. Symbol baskijskiego futbolu kończy karierę przedwcześnie i w przykrych okolicznościach.
Już dwa miesiące temu zastanawialiśmy się, kogo COVID-19 ogołoci z marzeń i pozbawi godnego pożegnania z piłką. Pierwszym, którzy przyszedł wtedy na myśl, był właśnie Aritz Aduriz. I niestety tamte wizje się sprawdziły. Zamiast wielkiej fety, świętowania Pucharu Hiszpanii w Bilbao i odejścia jako bohater, 39-latek zakończył karierę, wchodząc na ogony z Granadą, Realem Valladolid czy Alaves. Kiedy już czuł, że jego organizm nie domagał. Uraz biodra i liczne problemy zdrowotne nie pozwalały mu czuć się potrzebnym w takim stopniu, w jakim chciał, ale jako legenda Kraju Basków mógł liczyć na piękniejsze pożegnanie.
Liga hiszpańska wróci do żywych w czerwcu, ale już bez 13-krotnego reprezentanta kraju. Napastnik Athletiku właśnie wypuścił wzruszający komunikat w świat:
Nadszedł ten moment. Wiele razy wspominałem, że piłka nożna zostawi Cię, zanim Ty ją porzucisz. Jeszcze wczoraj lekarze zalecali mi, abym poddał się operacji, lepiej jutro niż dzień za późno, aby założyć protezę biodra i spróbować stawić czoła, na tyle, na ile to możliwe, codziennemu życiu w normalności. Niestety moje ciało powiedziało już dość. Nie mogę pomóc kolegom tak, jak chciałbym i jak na to zasługują. Takie jest właśnie życie zawodowego sportowca. Proste, bardzo proste. Niestety doświadczamy o wiele poważniejszych i bardziej bolesnych sytuacji; pandemia, przez którą wciąż cierpimy, spowodowała nieodwracalne szkody i musimy kontynuować walkę z nią. Dlatego proszę nie martwcie się o mnie, to akurat tylko anegdotka. Zapomnijmy o wymarzonych finałach, wymarzonych zakończeniach, bo jeszcze będziemy mieli czas się pożegnać. I tak właśnie, przyszedł czas, aby powiedzieć „adiós”. Tak kończy się moja podróż, niezapomniana i cudowna od początku do końca. Dziękuję wszystkim!
Wielu osobom związanym z hiszpańską piłką łzy mogą napływać do oczu. Bo Aritz Aduriz zawsze był lubiany, stał się symbolem skromności, pokory, normalności. Przedstawicielem ciężkiej pracy, który zaczął budować swój pomnik głównie po trzydziestce. Przed nią zdobył 54 bramki, po niej aż 159, co jest dowodem, aby się nie poddawać. Nigdy nie jest za późno na postępy, Aduriz wiele rzeczy robił przeciwko prawom natury. Stał się liderem i niesamowitym napastnikiem dającym przykład innym. Królem powietrza, walczącym do końca, o wyjątkowym instynkcie w szesnastce. Rzadko kiedy mówił o swoim talencie, raczej hołdzie pracy, ćwiczeniu umysłu i ciała, szukaniu sposobów na rozwój osobisty.
Wiecie, jaki był ostatni gol Aritza Aduriza w karierze? Wspaniały wolej na wagę trzech punktów z Barceloną. W pierwszej kolejce tego sezonu. 38-latek, dla niektórych dziadek, wszedł na boisko dwie minuty przed końcem, po czym załatwił cudownym, akrobatycznym uderzeniem mistrza Hiszpanii. Pokazał swoją wielkość. Athletic wygrał 1:0, ale on – który zapowiedział koniec kariery – nie zagrał później w wyjściowym składzie ani razu. Ale powinien jeszcze wystąpić w meczu o tytuł z Realem Sociedad. W pierwszym, historycznym, baskijskim finale Pucharu Króla. To brutalne, że problemy zdrowotne i koronawirus zabrały mu tę możliwość.
Hiszpania ma kilku lokalnych bohaterów, niemalże pół-bogów. W całym kraju Aduriz był szanowany i witany oklaskami. W Bilbao jeszcze za kariery uznali go za legendę. Jest tam kochaną postacią. Kontynuował na San Mames dziedzictwo uznanych napastników Fernando Llorente oraz Ismaela Urzáiza, stał się najlepszym strzelcem Athletiku w XXI wieku, wygrał dla klubu pierwsze trofeum od 31 lat, gdy zdobył Superpuchar Hiszpanii z Barceloną. Później dwukrotnie został najlepszym strzelcem Ligi Europy. Był wizytówką Kraju Basków w europejskich pucharach.
I tak właśnie jeden z najlepszych hiszpańskich napastników ostatnich lat kończy karierę. Kiedy piłka stoi w miejscu, kiedy jego koledzy dopiero wrócili do treningów zespołowych, kiedy wyczekują najważniejszego meczu życia, czyli finału Pucharu Hiszpanii z odwiecznym rywalem. Pożegnanie się tym spotkaniem byłoby magiczne, ale życie często pisze inne scenariusze. Przekonał się o tym Aritz Aduriz. W Kraju Basków człowiek, który doczeka się pomnika i zawsze będzie wspominany z wielkim sentymentem przez ludzi w charakterystycznych beretach.