Długa przerwa, krótki okres przygotowawczy, puste trybuny, wysokie temperatury i spore nagromadzenie meczów im akurat nie przeszkadzały. Przedstawiamy największych wygranych futbolu w czasie pandemii.
To nie były optymalne warunki, by dojść do najwyższej formy. Niektórym zawodnikom to jednak nie przeszkadzało. Każda z najsilniejszych lig europejskich miała więc swoich wielkich wygranych. Piłkarzy, którzy wcześniej nie błyszczeli albo wręcz zawodzili, a w decydujących momentach doszli do świetnej dyspozycji i uratowali sobie sezon.
Wybraliśmy dwunastu naszym zdaniem największych wygranych restartu europejskiej piłki. Po trzech z każdej z najsilniejszych lig. To nie jest zestawienie najlepszych zawodników futbolu w czasie pandemii. Nie znajdziecie tu Roberta Lewandowskiego, Leo Messiego czy Ciro Immobile, którzy świetnie radzili sobie przed przerwą i nie zwolnili także po niej. Skupiliśmy się na tych, którzy przymusową pauzę wykorzystali jako drugą szansę i wrócili kompletnie odmienieni.
Zebrali: Michał Gutka, Michał Trela, Dominik Piechota
Willian
Brazylijczykowi kończy się umowa z Chelsea i zgodził się ją przedłużyć na czas po wznowieniu rozgrywek. W tych dziewięciu spotkaniach strzelił cztery gole i zaliczył dwie asysty. Pokazał, że nadal umie grać w piłkę i choć opuści The Blues, to daleko nie odejdzie. Angielskie media informują, że Willian podpisze trzyletni kontrakt z Arsenalem. Chelsea nie chciała się zgodzić na tak długi związek, dlatego sytuację wykorzysta lokalny rywal. Skrzydłowy kończy w sierpniu 32 lata, więc sam fakt podpisania takiej umowy z Kanonierami to dla niego zwycięstwo.
Phil Foden
Pomocnik Manchesteru City od lat uchodzi za talent, ale w środku pola drużyny Pepa Guardioli grał rzadko. Nic dziwnego. Konkurencja w postaci Kevina De Bruyne, Ilkaya Gundogana, Bernardo Silvy czy Davida Silvy sprawiała, że wychowanek The Citizens musiał czekać na swoje okazje. Teraz jednak ten ostatni opuszcza klub i Foden już po restarcie pokazywał, że jest godnym następcą. W dziesięciu spotkaniach po wznowieniu rozgrywek Premier League strzelił pięć goli i dołożył asystę. W piątkowy wieczór znakomicie spisał się z Realem Madryt jako fałszywa dziewiątka. W lidze świetnie wypadł m.in. w starciu z Liverpoolem (4:0), gdzie stworzył groźny duet z De Bruyne. Być może w przyszłym sezonie Premier League będziemy oglądać ich razem na boisku jeszcze częściej.
Oliver Giroud
Doświadczony Francuz rozegrał po wznowieniu sezonu 575 minut dla Chelsea w lidze. W całym sezonie 2019/20 miał ich 1000, więc jasno widać, że większość czasu na murawie spędził już po restarcie. Frank Lampard stawiał na Girouda, bo bez formy po kontuzji był Tammy Abraham i mistrz świata z 2018 roku odwdzięczył się bardzo dobrą grą. Strzelił sześć goli w Premier League i kolejnego w zwycięskim półfinale FA Cup z Manchesterem United. W finale miał ponadto asystę przy golu Christiana Pulisicia, jednak ten mecz Chelsea przegrała. Tak czy inaczej 33-letni napastnik odegrał ogromną rolę w tym, że The Blues utrzymali miejsce w TOP 4 i zagrają w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Jego umowa ważna jest jeszcze przez rok i mimo tego, że londyńczycy kupili Timo Wernera, to niewykluczone, że Lampard będzie widział dla Giroud miejsce w składzie. Szczególnie, że Niemiec lubi grać bliżej lewej strony i mieć w ataku silnego, wysokiego partnera właśnie w typie Francuza.
Kai Havertz
Jesienią obniżył loty po znakomitym poprzednim sezonie. Wiosną, przed wstrzymaniem rozgrywek, było już widać wyraźne symptomy poprawy dyspozycji, ale prawdziwy powrót 21-latka nastąpił po restarcie Bundesligi. Trener Peter Bosz z konieczności wystawiał wtedy reprezentanta Niemiec jako fałszywą dziewiątkę i Havertz wywiązywał się z tego zadania znakomicie. Sześć z dwunastu goli, jakie strzelił w tym sezonie, zaliczył w końcowej fazie rozgrywek. Ponadto zanotował jeszcze jedną asystę w lidze i gola w przegranym przez Bayer Leverkusen finale Pucharu Niemiec. Świetną dyspozycją jeszcze raz zaognił spekulacje na temat rychłego odejścia z Bayeru.
Leon Goretzka
O Leonie Goretzce było głośno jeszcze zanim wystartowały rozgrywki, bo Bundesligi, bo razem z Joshuą Kimmichem należał do zawodników, którzy najmocniej zaangażowali się finansowo w walkę z koronawirusem. Gdy Bayern wrócił do treningów, było widać, że reprezentant Niemiec nie próżnował, bo znacznie rozbudował w trakcie przerwy w grze masę mięśniową. Nie wpłynęło to jednak negatywnie na jego dyspozycję. Wręcz przeciwnie. W ostatniej części sezonu należał do najważniejszych graczy Bayernu. Strzelił trzy gole, zaliczył trzy asysty i sprawił, że bardzo prawdopodobne odejście Thiago Alcantary stało się mniej bolesne.
Andre Silva
Były gracz Milanu i Sevilli długo uchodził za niewypał transferowy Eintrachtu Frankfurt, który w lecie wymienił na niego Ante Rebicia, który powędrował do Mediolanu. Portugalczyk po restarcie odzyskał jednak świetną formę. Strzelił osiem goli w lidze, czym ustąpił tylko Robertowi Lewandowskiemu. Dołożył do nich jedną asystę. Ponad dwie trzecie dorobku z całego sezonu zanotował więc po restarcie rozgrywek. O mały włos jego trafienia nie popchnęły jeszcze Eintrachtu na ostatniej prostej do europejskich pucharów. Niewiele zabrakło, ale ostatecznie Silva może zaliczyć debiutancki rok na niemieckich boiskach do całkiem udanych.
Hakan Calhanoglu
Przez lata to, że taki zawodnik regularnie gra w środku pola Milanu uchodziło za symbol upadku tego klubu. Po restarcie Turek wrócił jednak odmieniony, jak cała drużyna. 26-letni zawodnik nie grał tak dobrze od wyjazdu z Niemiec, który nastąpił już kilka lat temu. Calhanoglu strzelił po wznowieniu rozgrywek sześć z dziewięciu goli, z jakimi zakończył sezon. Kilka z nich było wyjątkowej urody. Do tego dołożył sześć asyst. Jego znakomita gra napędzała całą ofensywę ekipy Stefana Piolego.
Alexis Sanchez
Przed restartem zwykle był rezerwowym i nie potrafił się odbudować po nieudanym pobycie w Manchesterze United. Grał tak, że trudno sobie było wyobrazić, by Inter Mediolan spróbował go wykupić. W lecie Chilijczyk zaczął jednak nawiązywać do formy z czasów Barcelony czy Arsenalu. Antonio Conte regularnie stawiał na niego w podstawowym składzie. Do trzech goli dołożył aż siedem asyst. Zapracował tym samym na to, by Inter wykupił go od Czerwonych Diabłów i dał mu drugą pod względem wysokości pensję w lidze. Jeszcze w czerwcu wydawało się to absolutnie nierealne.
Adrien Rabiot
Trafił do Turynu po półrocznej przerwie w grze, bo w Paris Saint-Germain, po tym jak nie chciał przedłużyć kontraktu, przestano go wystawiać. Traktowano go jako piłkarza utalentowanego, lecz sprawiającego problemy. Był kolejną odsłoną darmowych transferów, w których od lat lubuje się Juventus. Przez ponad pół roku nic nie wskazywało jednak na to, by miał w Piemoncie zakotwiczyć na dłużej. Po restarcie grał bardzo regularnie, znacznie poprawił się pod względem fizycznym, zaczął być jednym z najpewniejszych punktów mistrzowskiej drużyny. Piękna bramka z Milanem była najbardziej spektakularnym momentem, ale nawet gdy nie trafiał w okienko, spisywał się bardzo solidnie. Znacznie lepiej, niż przed przerwaniem ligi.
Raul Garcia
Najlepiej dowodzi teorii, że życie na poważnie zaczyna się po trzydziestce. Przemiana Baska może inspirować – niegdyś walczak bazujący na cechach fizycznych i grający jako defensywny pomocnik, teraz król pola karnego ze wspaniałym wejściem pod bramkę. I rządzący nie tylko w powietrzu. To, co kleiło się nogi Raúla po restarcie rozrywek, było niesamowite. Nagle zapukał do większości jedenastek ligi i gdyby ludzka pamięć była naprawdę krótka i zawodna, śmiało znalazłby tam swoje miejsce. Finisz ligi to była solidna robota, zakończył ją z 15 bramkami, a sześć z nich zdobył po kilku miesiącach siedzenia w domu. Miał dublety z Valencią oraz Levante – nagle przypasowała mu rola środkowego napastnika, do jakiej szykowano Inakiego Williamsa. Stary, dobry Raúl García zagra tam, gdzie mu rozkażesz. 34 lata na karku nie robią żadnego problemu, gdy mówisz o tak dobrze prowadzącym się zadaniowcu. Czegokolwiek mu nie zlecisz, on pali się do roboty. Efekty widzieliśmy po restarcie.
Marcos Llorente
Kolejny przypadek dość trudny do wytłumaczenia. W zasadzie jego dwie bramki na Anfield z Liverpoolem zakończyły poważny futbol na kilka miesięcy. Wyeliminował wtedy najlepszą drużynę świata, mimo że w ogóle nie słynął ze strzelania goli. Ta myśl kiełkowała w Diego Simeone bardzo długo. Analizował tamte momenty, doszedł do wniosku, że Marcos jako pracoholik ma wszelkie cechy, aby grać bliżej bramki. Przecież na treningu co nie uderzy, to mu wpada. W powietrzu zawsze jest przygotowany do wygrania pojedynku. Od tych mięśni rywale raczej się odbijają, a to też zawodnik, który w ramach urlopu przebiega Saharę. I nagle myśl rewolucyjna – a może by tak zrobić z niego napastnika. Nie klasycznego, ale dwójkę, podwieszonego, wchodzącego z drugiej linii, takie wsparcie dla najlepszego strzelca. Efektem było mnóstwo wywalczonych punków – 2 gole i 4 asysty w 11 spotkaniach, lecz więcej niż liczby powie jego przemiana. Nie dziwi, że kosztujący 126 milionów euro Joao Felix, złote dziecko piłki, został przez Hiszpana posadzony na ławkę.
Sergio Ramos
Tu nawet nie będzie dyskusji, ale w ostatnich miesiącach nie widzieliśmy lepszego środkowego obrońcy. Przywództwo Ramosa robi wrażenie, nie tylko to jak zarządza grupą, ale też jakie przełożenie ma na rezultaty. Wykręcił po restarcie rozgrywek nieprzyzwoicie dobre liczby jak na stopera – 6 bramek i asysta w dziesięciu meczach to szaleństwo. Za takie statystyki pochwały zbieraliby najlepsi napastnicy, nawet jeśli wiele z tych trafień to celnie wykonane rzuty karne. Ramos ma jednak wyczucie, kiedy podłączyć się do ataku po przejęciu piłki. To on i Benzema stoją za mistrzostwem Hiszpanii. Bez niego Real Madryt wariuje, co najlepiej widzieliśmy po mistrzu świata Varanie w Lidze Mistrzów z Manchesterem City. To kolejna edycja, kiedy Królewscy odpadają bez Ramosa pauzującego za kartki w jedenastce. Natomiast z nim wszystko wydaje się łatwe, lekkie i przyjemne. W trakcie pandemii wyrobił formę życia. Tak umięśniony jeszcze nie był, wygląda na to, że tak skoncentrowany i nastawiony na sukces również.