„Zostaw świat za sobą” – Ameryka boi się, ale jeszcze nie wie czego (RECENZJA)

Zobacz również:Adam Sandler, Kevin Garnett, The Weeknd i... świetne recenzje. Na ten netflixowy film czekamy jak źli
leave the world behind.jpg
fot. Netflix

Bez paniki, to tylko apokalipsa. Twórca Mr Robot w nowym hicie Netfliksa zagląda do jądra amerykańskich lęków. Co w nim znalazł?

Sam Esmail był przerażony. Kiedy wysłałem Barackowi Obamie scenariusz do akceptu, odesłał go z jedynie kilkoma poprawkami. Myślałem, że będzie ich dużo więcej – opowiedział reżyser w rozmowie z Vanity Fair. Dlaczego akurat Obamie? Bo firma producencka, kierowana przez byłą parę prezydencką, odpowiada za stworzenie jego nowego filmu Zostaw świat za sobą, opartego na bestsellerze Rumaana Alama netfliksowego hitu ostatnich dni. A kto jak kto, ale ex-głowa państwa ma potężną wiedzę na temat potencjalnych zagrożeń, dlatego łatwo wyłapałby bzdury w tekście. Nic takiego się jednak nie wydarzyło.

I już Zostaw świat za sobą trafił na tapet poławiaczy teorii spiskowych. Generalnie to jako ludzkość jesteśmy straceni, bo coś takiego, o czym opowiada film, musi się wydarzyć, skoro podpisał się pod tym Obama. A on wie. Mniej więcej w takie tony uderza tiktokowy komentariat, nieświadomie łapiąc się przy tym w starannie zaplecioną sieć marketingu. Każdy złowróżbny komentarz w socialach jest jak garść dolarów wydanych na promocję, która w tym wypadku kręci się sama. Widzowie przestraszeni, księgowa w Netfliksie zachwycona, zwłaszcza że Zostaw świat za sobą zgodnie z przewidywaniami wjechał na globalną jedynkę platformy. Nic nowego – już w latach 50., erze zimnej wojny i pierwszych monster movies, filmowcy doskonale wiedzieli, że w czasach globalnego niepokoju najlepiej sprzedaje się strach.

leave the world behind 1.jpg
fot. Netflix

A film Sama Esmaila, twórcy Mr Robot, opowiada właśnie o strachu. Niespodziewanym wyjściu z mitycznej strefy komfortu, upadku świata, do którego się przyzwyczailiśmy. Nagle internet przestaje działać, nie można złapać wi-fi, telewizyjne ekrany śnieżą. Nawigacja szaleje, samoloty spadają, statek zbacza z kursu i wbija się w plażę, a nafaszerowane elektroniką samochody wpadają w karambole. Wielu zaplątanych w sentymenty z lubością wspomina świat sprzed ery cyfrowej, fantazjując o tym, jak to by było, jakby kiedyś wrócił. No więc nie ma już odwrotu.

W epicentrum wydarzeń znajduje się nowojorska rodzina, robiąca sobie parodniowe wakacje w eleganckim domu na odludziu. Ich uzależnienie od sieci pokazuje świetna scena podróży w głąb stanu Nowy Jork, gdzie każde z nich – poza prowadzącym auto ojcem – znajduje się w innej części wirtualnego świata, choć przecież wszyscy siedzą w jednym samochodzie. Energiczna Amanda (Julia Roberts) to w tym kwartecie osoba decyzyjna, trzyma familię za kark, podczas gdy jej mąż Clay (Ethan Hawke) jest na tyle zaabsorbowany pracą naukową, że od dawna nie wziął bliskich na urlop. Swoją drogą to kolejna, po bohaterach Dream Scenario i White Noise, akademicka ciapa we współczesnym kinie. Powody takiego macoszego traktowania kadry naukowej przez Hollywood pozostają nieznane. Do tego młodzież. O ile małoletnią Rose interesują głównie oglądani na streamingach Przyjaciele, o tyle jej starszy brat Archie woli jak najbardziej realne przyjaciółki. Normictwo po amerykańsku; takich rodzin jest tam na pęczki.

Oczywiście, że tuż po przyjeździe zaczynają dziać się rzeczy dziwne. W przypadku tej produkcji – zdecydowanie nie do zdradzenia przed seansem, dlatego w tym miejscu wypada postawić kropkę. I zadać pytanie o to, dlaczego taki film powstał właśnie teraz?

Zostaw świat za sobą jest często przyrównywany do Nie patrz w górę. Raz, że też Netflix, dwa – bazowanie na społecznych lękach. Tam dwójka astronomów ostrzegała niedowiarków przed zagrażającą Ziemi kometą, co stanowiło dość jasną analogię do pandemicznych sporów o to, czy koronawirus faktycznie istnieje, czy to tylko sztucznie nakręcona spirala histerii. Tutaj nie ma przed czym ostrzegać, ponieważ świat faktycznie zaczyna się sypać, kością niezgody są tylko powody. Terroryści? Rosjanie? ISIS? Kosmici? Esmail z premedytacją pozostawia niedomknięte furtki. I dopóki nawarstwia napięcie, wzmagane przez tajemniczą parę, ojca i córkę, którzy nagle, bez zapowiedzi, pukają do drzwi rodziny (w tych rolach Mahershala Ali oraz Myha'la Herrold), mnoży sceny, których logika jest na pierwszy rzut oka niewytłumaczalna, dopóty wygrywa, bo pozostawia widza w stanie podwyższonego napięcia. Szczególnie że reżyser potrafi budować klimat. Ale kiedy w drugiej części filmu wrzuca bohaterom w usta długaśne dialogi, a kino katastroficzne płynnie przechodzi w dramat rodzinny – wtedy, jak w Nie patrz w górę, aż chce się wyglądać tej komety czy czegokolwiek, co spadnie z nieba i rozkręci zabawę. Nie wiedzieć czemu Esmail tak mocno usiłuje wejść w psychologię swoich postaci, skoro finalnie do niczego się to nie przyda.

zostaw świat za sobą.jpg
fot. Netflix

To już lepiej odczytywać Zostaw świat za sobą jako wizualizację przestrogi przed ponownymi rządami Donalda Trumpa i podsycaniem nastrojów po obu stronach barykady. Rozkręcające się przesłuchania w sprawie ataku na Kapitol podsycają dyskusję o tym, czy Ameryka zmierza w kierunku chaosu o nieprzewidywalnych skutkach. A może po prostu się rozpadnie, gdy kolejne stany dokonają secesji? – zastanawiali się już w 2022 roku dziennikarze El Pais. W tym kontekście kluczowa jest postać lokalsa Danny'ego, granego przez Kevina Bacona. Niby zwariowanego preppersa, w rzeczywistości uosobienia mitu o twardym Amerykaninie, broniącym bezpieczeństwa swojego i swojej rodziny jak ognia; duchowego pobratymcy Walta Kowalskiego z Gran Torino, który generalnie nie ufa nikomu. Czuć, że społeczeństwo ma do niego dystans – o czym świadczy przypadkowe spotkanie na parkingu w pierwszej części filmu – ale jak trwoga, to do niego. Niedoczekanie. Trzymający bohaterów na muszce Danny to portret ideologicznego pęknięcia Ameryki, mentalnej wojny Demokratów z Republikanami. I zdaje się, że jeśli Obamowie przed czymś przestrzegają, to bardziej przed tym, a nie niezidentyfikowanym złem z zewnątrz, przerzucaniem piłeczki to na Rosjan, to Koreańczyków, to terrorystów ISIS, co zresztą uprawiają bohaterowie filmu. Amerykanie nawet nie potrzebują nikogo obcego do apokalipsy – sami ją sobie urządzają.

Ale są też pozytywy. Jeśli w tych szalonych czasach trzeba być do czegoś przywiązanym, to, jak sugeruje Sam Esmail, do analogowych kolekcji DVD, CD czy książek. Tym bardziej bawi to, że jego nowy film nigdy nie ukaże się na żadnym fizycznym nośniku.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.