Spoglądasz na króla strzelców ligi holenderskiej, a tam Georgios Giakoumakis. 26-latek zaśmiał się z Eredivisie, zdobywając w słabiutkim VVV-Venlo 21 bramek w 20 meczach. To szokujące, bo kolejny strzelec ma dopiero 11 trafień, a Grek jeszcze pół rok temu występował w Górniku Zabrze. Jedna runda wystarczyła, aby Wyspiarze proponowali za niego 5 milionów funtów. Jak się okazuje – niewystarczająco, by wyciągnąć najlepszego strzelca Holandii. Jeszcze w sierpniu aby zatrzymać Giakoumakisa, należało wyłożyć 200 tysięcy euro. „Dla nas to była magiczna suma. Zdaje sobie sprawę, że jeżeli chcesz mieć napastnika i go rozwijać, to zupełnie normalna kwota, aczkolwiek nie na kieszeń Górnika” – opowiada o kulisach greckiego fenomenu Artur Płatek, dyrektor sportowy zabrzańskiego klubu.
Dopiero kiedy uświadomimy sobie, że tylko Tonny van der Linden w sezonie 1956/57 zdobył szybciej 20 bramek w lidze holenderskiej, zrozumiemy jak genialną rundę rozegrał Georgios Giakoumakis. Styczeń w wykonaniu greckiego napastnika był tak tak zjawiskowy, że wykręcił 11 trafień. Historycznie przebija go tylko Marco van Basten z 12 golami w miesiąc w 1985 roku. Giakoumakis wszedł do Eredivisie z drzwiami i futryną, a Holendrzy tym bardziej łapią się za głowę, że notuje takie liczby w Venlo, czyli ekipie regularnie osadzonej w dolnych rejonach tabeli i walczącej o utrzymanie. Skromna drużyna z De Koel dała lidze topowego napastnika i wystawiła go na piedestał.
W biurach Venlo deadline day był gorącym czasem, ale wszyscy odetchnęli z ulgą, kiedy Giakoumakis zakomunikował, że zostaje do końca rozgrywek. Rozdzwoniły się telefony z Premier League, a Birmingham City położyło na stole 5 milionów funtów. Wcześniej kontaktowali się przedstawiciele klasy wyższej: Ajaksu, Sevilli, Borussii Dortmund, Borussii Mönchengladbach czy Romy. Wszystkich tych klubów, które regularnie korzystają z bogactwa mniejszych lig oraz mają szeroko rozwinięty skauting. Nie mogło im przejść bokiem, że 26-letni Grek przywitał się z Eredivisie 21 golami w pół roku. A zasadniczo wcześniej zdobył podobną liczbę bramek przez całą karierę.
Z naszej perspektywy to tym bardziej zwariowana opowieść, bo jeszcze pół roku temu Giakoumakis grał na wypożyczeniu w Górniku Zabrze. Po pół roku w Polsce AEK Ateny nie miało parcia, aby go zatrzymywać. 200 tysięcy euro zapłacone przez Venlo wystarczyło, by oddać snajpera z Heraklionu na dobre. To i tak 2/3 kwoty zainwestowanej w niego trzy lata wcześniej. Grecja nie wiązała już większych nadziei z Giakoumakisem, a za pół roku najpewniej przejdzie do naprawdę głośnego klubu. O tym, dlaczego polskich klubów nie stać na utrzymywanie takich graczy i dlaczego Georgios zahaczył o ekstraklasę jedynie przelotem, szczegółowo opowiedział nam Artur Płatek, czyli dyrektor sportowy i ojciec jego wypożyczenia do Górnika Zabrze.
***
DOMINIK PIECHOTA: Łapie się pan za głowę, widząc co wyczynia wasz niedawny zawodnik w Eredivisie? Giakoumakis w Zabrzu dawał przesłanki, że może być tak klasowym snajperem? 21 goli w jakichkolwiek rozgrywkach to gigantyczny sukces, a tu mówimy o połowie sezonu.
ARTUR PŁATEK (dyrektor sportowy Górnika Zabrze): Patrzę na niego identycznie jak w momencie, gdy ściągaliśmy go rok temu do Zabrza. Wtedy dostałem informacje od moich ludzi z Grecji. Giakoumakisa oglądałem w kilku meczach na żywo na przykład, gdy wchodził w Pucharze Grecji w AEK-u Ateny i dał dobrą zmianę. Graliśmy też z nimi sparing, ale wtedy nie wyglądał tak dobrze, był nieco nabity, ale cały czas utrzymywał swoje cechy, z jakich go zapamiętałem – agresywność, wolę walki, determinację, poprawną szybkość jak na swój wzrost. Nie był gwarantem nie wiadomo ilu bramek, ale mocno chciał pracować, dlatego osobiście zdecydowałem się, aby go odbudować. Nie był odpowiednio wytrenowany, ale wzięliśmy go do Górnika. Pandemia bardzo mu pomogła, bo doszedł fizycznie do formy, poprawił swoje parametry, więc po powrocie rozgrywek wskoczył do składu i dostawał szanse od trenera Brosza.
Pokazał się, ale po pół roku nie mieliśmy poczucia, że ekstraklasa traci absolutną gwiazdę.
U nas czasem był wykorzystywany nawet na 10 w roli odgrywającego, a to też wzbogaca napastnika. Tak samo było w przypadku Roberta Lewandowskiego, zanim zrobił wyraźny krok do przodu. Giakoumakis też zyskał na grze za plecami głównego snajpera Igora Angulo. To że on dobrze pracował i był agresywny, to widzieliśmy już bardzo dobrze w ekstraklasie. Strzelił 3 gole w 12 meczach, ale pamiętajmy, że na samym początku wchodził z ławki rezerwowych.
Były jakiekolwiek szanse, aby go zatrzymać czy to był temat z góry skazany na porażkę?
Bardzo chcieliśmy tego chłopaka zostawić w Zabrzu. Ma super mental, świetne warunki fizyczne, osobiście wierzyłem w tego chłopaka i jego pójście do przodu, ale skłamałbym dzisiaj, gdybym powiedział, że od początku wierzyłem w strzelenie przez niego 21 bramek przez pół roku w Holandii. Ale pewnie zaskoczył każdego. Chcieliśmy go zatrzymać, walczyliśmy o niego jak najdłużej, ostatecznie był poza naszymi możliwościami finansowymi. Kwota 200 tysięcy euro była dla nas nie do zapłacenia latem. Tym bardziej w trakcie pandemii, gdy nie było pieniędzy. Wiadomo, jakim klubem jest Górnik, jakie pieniądze płaci i praktycznie nie przeznacza dużych sum na transfery.
Venlo zaraz zarobi na nim 25 razy więcej. A pewnie jeszcze konkretniej. Nie było pokusy, by zaryzykować? Udźwignęlibyście pensję?
Może z samą pensją dalibyśmy radę. Co prawda też nie była w naszym zasięgu, bo AEK dopłacał część pieniędzy, gdy do nas przychodził, aczkolwiek to 200 tysięcy euro było decydujące. Dla nas to magiczna suma za napastnika. Zdaje sobie sprawę, że jeżeli chcesz mieć napastnika i go rozwijać, to są zupełnie normalne sumy, aczkolwiek nie na kieszeń Górnika Zabrze.
W tych okolicach zdaje się kosztował jedynie Filip Bainović.
Bainović kosztował 80 tysięcy euro, czyli to zupełnie inne realia. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia w tej kwestii. Ściągnąłem napastnika, który się odbił i pomógł Górnikowi, którego klub mógł mieć, ale nie jestem Copperfieldem, aby tworzyć pieniądze albo ściągnąć takich piłkarzy za zero. Pokazałem, że potrafię wykonywać swoją pracę, bo wziąłem chłopaka będącego u nas no namem. Jeżeli Górnik nie będzie inwestował w takich chłopaków, to nie pójdzie do przodu. Osiądzie w tym samym punkcie. Tyle mogę powiedzieć. Ja się cieszę, że chłopak z takim mentalem wykonał krok do przodu. Głowa to w piłce decydująca rzecz.
Analizował pan wnikliwie jego fenomen?
Jak oglądałem jego bramki w Holandii, to wyrasta nam napastnik kompletny. Venlo nie jest wielkim zespołem, aczkolwiek ma 2-3 zawodników gwarantujących dobry serwis i precyzyjne dośrodkowania. Jeśli wykorzystuje karne, to po faulach na nim. Ma dobry ruch na wolne pole, poprawił znacznie finalizację, bo to był główny jego problem na treningach Górnika. Dochodził do sytuacji, ale brakowało mu skuteczności. Myślę, że u nas też się sporo nauczył, chociaż teraz w rundę strzelił tyle goli co prawie przez całą karierę. Zaraz pójdzie do silniejszej ligi i tam dalej może strzelać.
Co stoi za tym, że on tak wystrzelił?
Trafił na idealny moment. Każda bramka go napędza i dodaje mu pewności siebie, a to dla napastnika bardzo ważna rzecz. Szokuje mnie, że strzelił już 21 goli. Wiem, jaką ligą jest holenderska. Jest bardziej miękka, nie jest tak fizyczna, silna i agresywna jak polska. Ale musisz mieć umiejętności, aby zdobywać takie bramki. Przypadkiem możesz strzelić 5, 7, nawet 10 goli w rundzie, ale nie 21. Jego talent eksplodował. Cieszyłbym się, gdyby grał dalej w Górniku, byliśmy na pewno wyżej w tabeli, ale niestety. Uważam, że gdybym przez moje ostatnie 2 lata pracy Górnik zatrzymał wszystkich graczy, jakich tu miał, na pewno dzisiaj bilibyśmy się o mistrzostwo Polski, ale realia klubu są takie, a nie inne. Nie możemy sobie pozwolić na takie ruchy. Fajnie, że Grek poszedł do przodu. Żałuję, że nie z Górnikiem.
Wy go ściągnęliście dopiero 2 marca. To było oczekiwanie na promocję?
To była taka sytuacja, że szukaliśmy prawego obrońcy, zadecydowałem jednoosobowo, że bierzemy Stavrosa Vasilantonopoulosa. Tych nazwisk po Borisie Sekuliciu było mnóstwo, bo oglądaliśmy bardzo szczegółowo około 70 zawodników. Wybór padł na chłopaka z AEK-u, a w klubie usłyszeliśmy, że mogą nam dodatkowo wypożyczyć napastnika. Znałem go i powiedziałem, że bierzemy dodatkowego snajpera, mimo że mieliśmy już Angulo czy Jimeneza. Wszedł i swoje się przyłożył do rozwoju klubu w pół roku.
Otwieracie się szerzej na rynek grecki? Pytam, widząc takie ruchy jak Masouras czy Evangelou.
To nie tak. Mam ludzi w każdej części Europy i świata łącznie z Argentyną, Brazylią, Kolumbią czy Urugwajem. Jestem w stanie ściągać stamtąd piłkarzy, ale do tego też potrzebna jest polityka klubu. Bo musi być chęć ściągania takich graczy, wszystko musi współgrać. Gdybym pracował na przykład w klubach krakowskich albo grających nieco inną piłkę, na pewno sięgałbym po Brazylijczyków, Argentyńczyków czy Urugwajczyków, bo oni są do takiej gry stworzeni. My w Górniku mamy swój model, mamy swój pomysł, chcemy grać inaczej – szybko i agresywnie, więc takich graczy szukamy. Wracając do rynków, my szukamy na pewne pozycje konkretnych profili. Jak pojawia się okazja, że jesteśmy w stanie wypożyczyć Masourasa z opcją wykupu, zawodnika którego oglądałem w reprezentacji Grecji, to bierzemy go. Jeżeli jesteśmy w stanie dostać za darmo kapitana Grecji U-21, stopera Evangelou, to bierzemy. Wiemy, że to pewna jakość, może nie top europejski, ale nie jesteśmy w stanie ściągnąć za darmo reprezentanta Polski U-21, bo kwoty są kosmiczne. Korzystamy z okazji. Natomiast sam przykład Giakoumakisa sprawił, że zgłasza się do nas mnóstwo agencji menedżerskich z Grecji. Otworzyły im się oczy, że niekiedy warto poprowadzić karierę przez Polskę, aby ruszyć skutecznie na Zachód.
Boli pana, że żyjemy w takich realiach, kiedy 200 tysięcy euro to marzenie? Przepaść między polskimi klubami a Europą tylko się powiększa. Pomijając samą pandemię, inni wydają coraz więcej, my coraz częściej szukamy okazji. Będzie można kiedyś przekraczać bariery w Polsce?
Wie pan jak to wygląda, my razem z moimi ludźmi jesteśmy w stanie szukać dobrych, ciekawych chłopaków wszędzie. W Polsce albo zagranicą, wszędzie można znaleźć wartościowych graczy gotowych do rozwoju, ale musi na to pozwalać model klubu. Z mojej perspektywy często polskie kluby, na dzień dzisiejszy znacznie bogatsze niż Górnik, mają dziwną polityką transferową, bo nastawioną na sprzedaż i zdominowanie lokalnego rynku. Bez szerszego horyzontu. To mnie trochę dziwi, ale nie będę wypowiadał się o innych. To racja, że przepaść pomiędzy klubami europejskimi a polskimi cały czas rośnie, aczkolwiek ekstraklasa moim zdaniem się wyrównała, bo różnica między pierwszym a ostatnim klubem nie jest tak wielka jak choćby 10 lat temu.
Górnikowi wiele okazji na świetnych graczy przechodzi obok nosa?
Wiele, bo działamy w określonych realiach ekonomicznych. Wypatrujemy mnóstwo wartościowych chłopaków, których Górnik mógłby mieć, ale poszli do innych klubów i tam się rozwijają. To nie jest tak, że wszyscy, których znajdziemy do nas trafiają. Weźmy przykład. Rok temu mieliśmy okazję na Terema Moffiego, który teraz szaleje w Lorient. Był na Litwie, szukał kroku dalej, ale poszedł do belgijskiego Kortrijk za 150 tysięcy euro. Minęło kilka miesięcy, a po chwili stamtąd ruszył za 8 mln euro do Ligue 1. Chwilę wcześniej był w zasięgu, jakby były środki, mógłby grać w polskiej ekstraklasie. Czasem tak wygląda rzeczywistość.