Cały świat ogląda wojnę na blokowisku. Czemu „Athena” stała się tak wielkim hitem Netfliksa?

Zobacz również:"Elegia dla bidoków", czyli jak Hollywood wyobraża sobie wyborców Trumpa (RECENZJA)
Athena fot. Netflix
fot. Netflix

To jeden z tych tytułów, które mają oglądalność, bo ktoś powiedział komuś, ten ktoś – jeszcze komu innemu i tak to się kręci.

Przecież Athena nie była promowana jako potencjalny, wrześniowy przebój Netfliksa. Film Romaina Gavrasa miał swoją premierę na tegorocznym festiwalu w Wenecji, a i tam trochę przytłoczyły go kontrowersje wokół Blondynki, The Whale czy, zwłaszcza, Nie martw się, kochanie. Tymczasem stara prawda, wedle której gusta krytyków bywają rozbieżne z gustami normalnych widzów, jeszcze raz się sprawdziła.

Bo Athena zażarła na Netfliksie. I to jak! Dość powiedzieć, że w peaku popularności trafiła do pierwszych dziesiątek najpopularniejszych produkcji w wielu krajach, okupując jednocześnie jedynkę zestawienia najpopularniejszych nieanglojęzycznych tytułów globalnie. Aktualnie jest na siódmym miejscu, przebywając już trzeci tydzień w pierwszej dziesiątce. Ale liczby to jedno, odbiór – drugie. Wizję Gavrasa widzowie kupili, chociaż nie bezkrytycznie; na rottentomatoes film ma 70% audience score. Nic dziwnego, bo nacisk z fabuły został tu przełożony na opowiadanie obrazem, co zwykle bywa kontrowersją dla masowego widza.

I właśnie, obraz. Już scena otwarcia wbija w fotel. 11 minut, bez cięć, począwszy od konferencji prasowej, przez zamieszki, aż po przelot przez francuskie blokowisko, a wszystko w jednym ujęciu, przy pełnym przedstawieniu głównych bohaterów. W historii kina niewiele było takich openerów; dobrym przykładem z ostatnich kilkudziesięciu lat są Oczy węża Briana De Palmy, ale Gavras kasuje go na rozmach. Ale to nie wszystko, bo cała Athena jest nakręcona w ultraefektowny sposób, z blockbusterowym oddechem, a przecież mówimy o filmie z silnie społecznym rysem. Nie trzeba wyjątkowo czujnego oka, żeby zauważyć, że to opowieść na podobieństwo greckiej tragedii – mieszkańcy tytułowego osiedla są jak wojownicy, broniący swojej ziemi przez najeźdźcą, uprzednio ewakuując słabszych, kobiety i dzieci. Ten oryginalny sznyt i wybitne zdjęcia spowodowały, że nawet jeśli komuś Athena się nie podobała, to i tak została w głowie na tyle, żeby opowiedzieć o niej innym albo posprzeczać się z kimś o ten film. Ludzie polecają sobie ten film, bo czegoś takiego jeszcze nie widzieliście! Co akurat jest prawdą – tak nakręconego filmu o niepokojach społecznych jeszcze nie widzieliśmy.

athena 1.jpg
fot. Netflix

Ale też Athena jest filmem bardzo w tempo, choć wypada przyznać, że, przynajmniej w ujęciu Francji, byłaby nim nawet gdyby została nakręcona 30 lat temu. To kolejna, po Nienawiści i Nędznikach (reżyser tego filmu, Ladj Ly, jest scenarzystą Atheny) pocztówka z przedmieść francuskich metropolii, gdzie systemowy rasizm i wojny władz z młodymi mieszkańcami wciąż mają się dobrze. O ile Nienawiść koncentrowała się na argumentach młodych ludzi z imigranckich rodzin, którzy mieli pecha, że urodzili się akurat w getcie, z którego trudno uciec, o tyle Nędznicy stawali bardziej po stronie policjantów, podkreślając, że pomimo patologii w służbach bezpieczeństwa jest to jednak instytucja niezbędna do bronienia kraju. Athena stoi w rozkroku, choćby i dlatego, że na pierwszym planie jest tu trzech braci: blokers, policjant i trzeci, lawirujący pomiędzy tą dwójką. W czasach, gdy antysystemowe tendencje rosną w siłę jak świat długi i szeroki, tematyka filmu Gavrasa jest dla widzów zwyczajnie atrakcyjna. Można obejrzeć i zastanowić się: po której stronie opowiedzielibyśmy się my, zwłaszcza że Romain Gavras (obszerną sylwetkę reżysera poznacie tutaj) nie staje po żadnej ze stron.

To dwa główne powody, przez które, nieco niespodziewanie, Athena stała się jednym z bardziej komentowanych filmów roku. Można oczywiście kręcić nosem na estetyzowanie przemocy (są sceny, w których bójki z bronią białą są przedstawione niczym balet), można narzekać na, jakby to ująć, nieprzesadnie rozbudowany scenariusz, choć trzeba dodać, że twórcy postarali się o konkretne twisty. Można wreszcie, z perspektywy wygodnego fotela w mieszkaniu na bezpiecznym osiedlu, nie wczuć się w żadną ze stron atheńskiego konfliktu. Ale nikt nie przechodzi obok hitu Netfliksa obojętnie, na czym włodarzom platformym zależało najbardziej. My tu bunt, rewolucja w narracji, krytyka polityki społecznej, a koniec końców Excel musi się zgadzać.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0