Co robią kibice, gdy nie ma ich na stadionach? Czas bardziej ich docenić

Zobacz również:CENTROSTRZAŁ #3. Odwaga pionierów. O nieoczywistych kierunkach transferowych
KibiceLech.jpg
FOT. MACIEJ FIGIELEK/ 400mm.pl

Kibice Lecha nie dopingowali drużyny pod stadionem, bo skonsultowali się z epidemiologami. Nie mogą jednak doczekać się powrotu na trybuny. – Jesteśmy solą tego sportu. Sytuacja pokazała, ile znaczy piłka bez nas. Podkładany dźwięk, tekturowe postacie czy ekrany na stadionie. Może czas docenić fanów – mówi Marcin Kawka, szef kibiców Kolejorza.

Pierwotnie Lech miał zagrać z Legią 14 marca przy pustych trybunach. Wtedy, widząc jak sytuacja staje się coraz poważniejsza i wchodzi w fazę największego strachu wywołanego wirusem, Stowarzyszenie Kibiców Kolejorza apelowało, aby nie pojawiać się pod stadionem. Z uwagi na bezpieczeństwo fani prosili i apelowali, by wszyscy pozostali w domach.

Na wznowienie rozgrywek pojechaliśmy do Poznania (o wrażeniach przeczytasz tutaj) z wielką ciekawością, czy kibice przygotują coś w swoim stylu, czy zastosują się do wytycznych. I w ogóle jak przeżyli ten czas, kiedy większość społeczeństwa została zamknięta w domach, jak znajdowali ujście emocji, które zwykle rozładowują podczas meczów. – Zastanawialiśmy się, czy nie zebrać się pod stadionem – mówił nam Marcin Kawka, szef Stowarzyszenia Kibiców Kolejorz w ich siedzibie. – Kusiło nas to, ale rozmawialiśmy z epidemiologami, konsultowaliśmy się ze specjalistami. Powiedzieli nam: „Fajnie by było, gdybyście jeszcze chwilę zostali w domu”. OK, my to szanujemy, w porządku. Poczekamy. Wielu kibiców chciało coś zrobić, ale życie w pandemii wiele nas nauczyło, więc zwyciężył zdrowy rozsądek. Jedni obejrzą w domu, inni w restauracji. Wypełnią się RODOS-y, czyli rekreacyjne ogródki działkowe. Tam będą rozstawione telewizory i grille. Na osiedlach znajomi też się spotykają, jedni przychodzą do drugich, więc ten duch kibicowski w narodzie nie zginął. Ale to nie to samo co stadion, czekamy na swój moment – przyznawał Kawka podczas naszego spotkania przy Bułgarskiej.

Jedynym akcentem derbów Polski były fajerwerki, jakie zagwarantowali Nieznani Sprawcy w drugiej połowie. Oni akurat urządzili sobie wycieczkę pod stadion. Wiemy, że fani muszą się jeszcze wstrzymać do 19 czerwca, kiedy częściowo będą mogli wrócić na stadiony. 1/4 pojemności obiektów będzie mogła być zajęta. – To dla nas wyjątkowo trudna sytuacja. Musimy namawiać fanów, aby pojawiali się na meczach, aby kibicowali, a zarazem zachowywali się wewnątrz w odpowiedni sposób, co będzie wielkim wyzwaniem. Chyba nikt w tym kraju nie wyobraża sobie sytuacji, że jakiś zespół zdobyłby mistrzostwo Polski, a później nie mógł celebrować go na stadionie czy na mieście. To są emocje, to dotyczy każdej dyscypliny. Trudno będzie nad tym wszystkim zapanować – tłumaczy jeden z popularniejszych fanów Kolejorza o pseudonimie „Marceli”.

Do oglądania meczów poza stadionem lechici zdążyli przywyknąć, bo wojewodowie niejednokrotnie zamykali obiekt po różnych wybrykach. Nigdy jeszcze nie zostali wyproszeni ze stadionów przez epidemię. – Powód jest specyficzny, ale jesteśmy w stanie go zrozumieć. Dorośliśmy do tych czasów. To nie są takie totalnie bezsensowne historie jak z wojewodami. Czeka nas jeszcze jeden mecz z Pogonią bez udziału publiki i oby takie sytuacje więcej się nie powtarzały – dodaje Kawka.

Akurat w przypadku Kolejorza kibice zawsze byli integralną częścią widowiska. Widzieliśmy po wpisach zawodników w social mediach, jak bardzo brakuje im wsparcia z Kotła. – Gdy mieliśmy okazję oglądać mecze Bundesligi, gdzie ten poziom jest – ekhm – troszeczkę wyższy, to już nie dało się oglądać tych spotkań bez fanów. Sam fakt, że telewizja postanowiła dokładać doping, a niektóre drużyny postawić tekturowych kibiców, pokazuje rolę kibiców. Jeszcze te monitory, gdzie kibice mogą przebywać wirtualnie na obiektach. Zgadzam się z hasłem powielanym w mediach przez naszych graczy: futbol bez kibiców nie ma sensu. Ile razy mówili nam, że to nasza aura sprawia, że podczas zmęczenia dojdą do jakiejś piłki albo wykrzesają z siebie nieco więcej. Nawet jeśli to ma polepszyć ich dyspozycję o jeden procent, to już może zrobić różnicę – tłumaczy.

– Patrzę na dzisiejszą piłkę i, o ironio, bawi mnie to... Wielokrotnie słyszałem, że kontrakt telewizyjny jest tak duży, że kluby poradzą sobie bez kibiców na trybunach. No to proszę, los powiedział: sprawdzam. Wyszło na nasze. Widzimy teraz, jak mocno nas brakuje. Jacy byśmy nie byli, jesteśmy solą tego sportu. Nagle nie widać dużej różnicy w odbiorze meczu między okręgówką a Bundesligą, jeśli zostaną bez żadnych dodatków. Ale tych fanów brakuje na każdym poziomie. I to jest smutne. Moje prywatne zdanie jest takie, że los spłatał figla wszystkim będącym przeciwko kibicom. Może ktoś w końcu zrozumie, że nie tylko ci przed telewizorami są ważni. Ale tych chodzących na stadion też należy zrozumieć, w pewien sposób dopieścić ich potrzeby i przyzwyczajenia. Tu spoglądam w kierunku rządu. Liczymy, że pójdzie za ciosem i zmieni kilka rzeczy w beznadziejnej ustawie bezpieczeństwa imprez masowych – apeluje Marcin Kawka.

Jak w ogóle ludzie przyzwyczajeni do regularnych wyjazdów i masowych wyjść przeżyli ten czas? Czym się zajęli, kiedy całkowicie zmieniły się ich harmonogramy i nie można było funkcjonować według kalendarza meczowego? – Wielu z nas weszło na linię frontu. Podczas epidemii na pierwszej byli lekarze, ale kibice też chcieli działać i pomagać. Wśród nas mnóstwo było aktywnych wolontariuszy. Zachowali się bardzo dojrzale, ruszając do działania i przestrzegając zasad bezpieczeństwa. Mieli kontakt ze szpitalem, dostarczali potrzebne rzeczy lekarzom na terenie całej Wielkopolski, nie tylko Poznania. Wozili dary i najpotrzebniejsze zasoby w całym województwie. Nie będziemy bawić się w dywagacje, czy koronawirus istnieje, czy nie, bo nie skończyliśmy tak specjalistycznych szkół jak Edyta Górniak, która wie lepiej, czuje mocniej i widzi więcej. Jesteśmy zwykłymi kibicami, więc jeśli widzimy, że komuś można pomóc, po prostu to robimy. Ruszamy. Nie bawimy się w naleciałości polityczne, kiedy warto, a kiedy nie, po prostu nie ma takiej możliwości. Poznaliśmy wspaniałe osoby z personalu medycznego. Pandemia każdego z nas niesamowicie dużo nauczyła. Przyjaciół z pewnością poznaje się w biedzie – opowiada „Marceli”.

W przypadku Kolejorza kibice to również olbrzymie dochody. Z dnia meczowego, cateringu, wszystkiego, co dzieje się dookoła meczu. Dla tych ludzi to jednak styl życia, bez którego nie wyobrażają sobie funkcjonowania. Nikt jednak nie zaakceptuje piłki z pustymi trybunami. – Wystarczająca naoglądaliśmy się filmów, seriali, nasiedzieliśmy z książkami czy grami. To inna rozrywka. Wyjście na mecz to taki zawór bezpieczeństwa. Wychodzę i pozbywam się wszystkich emocji. Mogę pośpiewać ze znajomymi, kibicować swojej drużynie, wierząc w zwycięstwo, nawet jeśli jest ciężko. Mogę oczyścić organizm. Oby jak najszybciej wróciło to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni – zaznacza Kawka.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.