To trio słynne jak Pavarotti – Domingo – Carreras. Albo jak Skrillex – fred again.. – Four Tet. Albo Michał Wiśniewski – Justyna Majkowska – Jacek Łągwa, he, he.
16 lat temu wspólnie śpiewali o tym, że Give It To Me. I był to last dance tria Timbaland – Nelly Furtado – Justin Timberlake. Do czasu...
Ta trójka generalnie działała jak sprawna firma, w której każdy z pracowników ma określone działania, a przy tym dbamy o kolektywizację ruchów. No bo tak – bez produkcji Timbalanda nie byłoby solowych sukcesów śpiewającej dwójki, to chyba oczywiste. Na samym albumie Loose Nelly Furtado Timbaland wyprodukował wszystkie największe hity: Maneater, Promiscuous (tam zresztą udzielił się wokalnie), Say It Right i All Good Things. To jego beaty (m.in. Cry Me A River) pomogły w przepoczwarzeniu Justina Timberlake'a z pieszczocha nastolatek w regularnego króla popu. A Nelly i Justin odpowiedzieli rewizytami na obu częściach Shock Value Timbalanda. Braci i sióstr się nie traci.
Dziś dostaliśmy ich pierwszy singiel po 16 latach, który brzmi tak, jakby cofnąć się w czasie. I szczerze – tego od tej trójki oczekiwaliśmy. Możliwe, że utwór Keep Going Up wyląduje na szóstym solowym albumie Timbalanda, którego premierę datuje się na listopad.
Jakby tego było mało, Tim Mosley informuje, że zakończył produkcyjne prace nad kolejną płytą Justina Timberlake'a. Według jego słów, ma to być powrót do klimatu Futuresexx/LoveSounds, choć nie tak mocny brzmieniowo. Sieroty po 00's w siódmym niebie. Reszta też czeka, bo ostatnim pełnowymiarowym albumem Justina był Man of the Woods z 2018 roku.
Swoją drogą – sprawdźcie historię powstania Futuresexx/LoveSounds, którą opisaliśmy kilka lat temu. Oraz materiał, w którym uważamy, że świat za szybko zapomniał o Nelly Furtado.