Czy to przejdzie w Polsce? Barto Katt candyflipuje na „YUPPIE” (pierwsze wrażenia)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Barto_Katt.jpg
fot. @_pojman_

Jest w piłkarskim żargonie takie określenie, że ktoś wziął kogoś na karuzelę. Oznacza spektakularne przejście dryblingiem i pasuje jak ulał do tego, jak Barto Katt robi z rapu ekstatyczny patchwork na nowej płycie.

Mój dziadek o takich postaciach mówił prawdziwek albo aparat. Bo Bartek (rocznik 1997) jest bohaterem z komiksu, który sam sobie narysował. To self-made man i zapalony wyznawca etyki DIY z Jastrzębia-Zdroju, który - jako nastolatek - został wyłowiony przez Lekter Records, gdy zrobił beat na 7 Otsochodzi. Po rozstaniu z upadłą kuźnią talenciaków zaczął już działać na własny rachunek. Rozkręcił kolektyw BUMP'12, który z przymrużeniem oka można nazwać śląskim Top Dawg Entertainment; przygotowywał - cenione w środowisku - nagrania, będąc sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem; zapracował na status intrygującego masterminda z drugiej linii i odpowiedniego adresata requestów, gdy potrzeba niekoniecznie najbardziej generycznych produkcji z niekoniecznie najbardziej oczywistego źródła. Przekonali się o tym choćby Hades czy Guzior.

Bart Katt ewidentnie dostaje klaustrofobii w gatunkowych ramach. Zdarzało mu się namecheckować GG Allina, a teraz nawiązuje do Williama S. Burroughsa. Wrzucał na poprzedni krążek numer z finałem jak u CKOD, a równocześnie wciąż trudno było nie dopatrzyć się w nim chrześniaka JWP z tożsamością zbudowaną na podziemiu drugiej połowy poprzedniej dekady. Jeszcze ta wada wymowy jak u Tymona i pewnego rodzaju ograniczenie geograficzne - dopiero niedawno zamienił Śląsk na Warszawę. Mecz przyszło mu więc rozgrywać na poziomie trudności ultimate, a jednak rozepchał sobie pewną przestrzeń o czym świadczył buzz, towarzyszący Sztucznym kwiatom.

Zapowiedzi - ze szczególnym wskazaniem na Monidło i Nagi lunch - zwiastowały, że kolejne przedsięwzięcie będzie zakrojone na jeszcze większą skalę. Ostateczny kształt YUPPIE rzeczywiście dowodzi rozbuchanych ambicji. Barto w NO.1 YE’IN’PL kreśli polemikę z The Life of Pablo i jest to zagranie all-in; nonszalancka przewózka, która jednak zaskakująco celnie definiuje ten jego hiperaktywny rajd.

Album rozpoczyna się od Busy Busy Busy jakby z brytyjskiego uniwersum Świętego Bassu. YUTOPIA to pływające gitary jako echo późnego Tylera. 99’skarg budzi skojarzenia ze złotą erą polskiego undergroundu lat dwutysięcznych. Swoją drogą - Ras daje tutaj jedną z najlepszych zwrotek tego roku. Na[sz] głos z asthmą jest wariacją na temat punk rocka; niestety - karykaturalną, jałową w przekazie i formie. To nie problem nawiązuje do trójmiejskiego laidbacku Undy, która zresztą pojawia się gościnnie w tym numerze. Symbolem eklektyzmu jest Cafuné, pościelówa na ukulele utrzymana w estetyce lo-fi.

Znalazło się na YUPPIE miejsce zarówno na klasyczny sampling, jak i kreskówkowy trap. Bartek konstruuje utwory na najwyższym poziomie intensywności. Jego beaty to awangardowe, piętrowe konstrukcje; ewoluują, zmieniają się jak w kalejdoskopie, nie pozostawiają miejsca na oddech. Jest w tym ucho do melodii; jest odwaga w wykorzystaniu ryzykownych sampli.

Zwariowana różnorodność cechuje także warstwę tekstową. Zwraca uwagę, że Bartek pisze na patentach, nie ma problemu z rapowaniem o rapie i rozrywkowym kronikarstwem, ale nie unika introspekcji czy eksponowania światopoglądu. YUPPIE nosi znamiona materiału post-lockdownowego; społeczne niepokoje z ostatnich kilkunastu miesięcy też odcisnęły wyraźne piętno na niektórych tekstach, co nie zawsze dobrze im służy. Generalnie nie brakuje przekmin po linii najmniejszego oporu, ale z drugiej mańki - Barto dysponuje poczuciem humoru i dezynwolutrą, które prawiają, że wiele uchodzi mu na sucho. Udaje mu się znaleźć złoty środek między komizmem i goryczą, gdy rozlicza się z dziedzicznym uzależnieniem od hazardu (No more bets); potrafi naprawdę poruszyć w osobistych rozliczeniach z Monidła.

Gdyby brać pod uwagę faktor potencjału komercyjnego - Barto Katt nie ułatwia sobie zadania. Zrobił szkatułkowy zestaw utworów o charakterystyce euforycznego tripu, który - co naturalne - gubi spójność i dramaturgię w różnorodności, ale stanowi też pasjonujące wyzwanie. Zawadiackie i witalne; bez większych śladów napuszenia.

A czy to przejdzie w Polsce? Na pewno przejdzie w newonce.barze, gdzie w czwartek (7 października) odbędzie się listening party YUPPIE. Wszystkie szczegóły znajdziecie tutaj. A preorder albumu jest dostępny w tym miejscu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.