Finałowy sezon Dark udziela odpowiedzi na kluczowe pytania… Ale i tak przydadzą wam się notatki (RECENZJA)

Zobacz również:Adam Sandler, Kevin Garnett, The Weeknd i... świetne recenzje. Na ten netflixowy film czekamy jak źli
dark.png

Ostatnia część serii Netfliksa miała udowodnić, czy twórcy rzeczywiście mają całość w garści i czy w końcu rozwieją ciemność pełną tajemnic. I tak, ostatecznie udaje się rozplątać fabularny supeł, ale nie myślcie, że jest łatwiej niż przy poprzednich odsłonach.

Ci, którzy widzieli pierwszy i drugi sezon Dark wiedzą, że nie jest to serial na wieczorny relaks. Ba, jeśli na chwilę odpłyniecie, to gwarantujemy, że pogubicie się w gęstwinie wydarzeń. Pod tym względem trzeci sezon dotrzymuje kroku poprzednim, bo przenosimy się w nim już nie tylko do znanych wcześniej lat. Gdyby bohaterów było za mało (choć przecież i tak każdy z nich ma odpowiednika z przeszłości i przyszłości), to w finałowym rozdaniu dorzucono jeszcze kilku. Odar i Friese od początku wrzucają widza na głęboką wodę i wielokrotnie wskazują złą drogę do brzegu. Wraz z włączeniem pierwszego odcinka musimy nie tylko świetnie orientować się w poprzednich wydarzeniach, ale też szybko dostosowywać się do nowych rzeczywistości. Nic zatem dziwnego, że powstało aż tyle streszczeń i objaśnień. Każda pomoc jest mile widziana.

Sądzimy, że każde z nas jest niezależną jednostką. My kontra niezliczeni inni. A tak naprawdę jesteśmy jedynie ułamkami nieskończonej całości. Te słowa Marthy są dobrym podsumowaniem finiszu Dark. Trójka wydaje się najtrudniejsza do rozgryzienia, a większość wskazówek otrzymujemy dopiero w ostatnim odcinku (choć niektóre trwają przecież ponad godzinę). To nie jest serial dla niecierpliwych. Powiemy więcej: nawet nie próbujcie rozwikłać tej zagadki na własną rękę, bo i tak będziecie mocno zaskoczeni. Ale na tym polega właśnie cały urok – możemy czuć się coraz pewniej, ale ten pokręcony ciąg przyczynowo-skutkowy i tak wprawi nas w osłupienie.

Poczuciu zagubienia w skomplikowanej do granic możliwości fabule i bólowi głowy wywołanemu usilnej próbie połączenia wszystkich faktów towarzyszy jeszcze déjà vu, bo znaczna część serialu rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, która tylko przypomina Winden z 2019 roku. Brzmi zniechęcająco? Absolutnie nie, bo odkrywanie każdego kolejnego elementu układanki sprawia, że jeszcze bardziej doceniamy gmatwaninę wątków i mimo wszystko przemyślany bieg wydarzeń. Tu nic nie dzieje się bez przyczyny, na co wskazuje nawet data premiery finału, czyli 27 czerwca 2020 roku. Tego dnia według Noah miał rozpocząć się trzeci i ostatni cykl.

Noahs2x01.jpg

Ale ta produkcja nie tylko miesza szyki. W ostatniej odsłonie – w porównaniu do poprzednich sezonów – znalazło się też wyjątkowo dużo czasu na wyjaśnienie motywacji bohaterów, na przedstawienie ich emocji i walki o przetrwanie. To między innymi zasługa dołożenia kolejnych elementów do obszernej mozaiki. Momentem na oddech i przyjrzenie się postaciom z bliska są końcówki każdego odcinka. To wtedy akcja zwalnia (choć biorąc pod uwagę całą złożoność trudno te kilka minut nazwać dłużyzną) i to wtedy jest czas na refleksję. Twórcy serialu tym razem jeszcze dobitniej podkreślają, w jak beznadziejnej sytuacji znaleźli się niektórzy bohaterowie. I to często w wyniku własnych działań.

Osoby stojące za produkcją już wcześniej potwierdziły, że mają łeb na karku, ale i tak można, a nawet trzeba się zdziwić, iż obyło się bez logicznych błędów. Wątki zostały domknięte, tworząc niezwykle spójną i przemyślaną opowieść o przeznaczeniu i wpływie wydarzeń na życie człowieka. Mądre i wciągające naraz.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Reprezentantka generacji Z, w newonce.media od 2019 roku. Prowadząca autorską audycję muzyczną KARI ON, współprowadząca pasmo BOLESNE PORANKI, ownerka TikToka, social media managerka albo najgólniej: twórczyni contentu.