Wyżej pewnego poziomu nie podskoczymy, co nie znaczy, że nie możemy walczyć o korzystne rezultaty z najlepszymi reprezentacjami Starego Kontynentu. Mecz z Włochami (0:0) w Gdańsku był tego przykładem – takiego przeciwnika nie zaskoczymy grą w piłkę, ale możemy zneutralizować organizacją, solidnością i przygotowaniem do gry w defensywie. Jeśli szukać u biało-czerwonych rozwoju, trzeba patrzeć w kierunku takich zawodników jak Sebastian Walukiewicz czy Jakub Moder.
To wspomnieni wyżej zasługują na największe wyróżnienie za mecz Ligi Narodów z Italią. Kolejno 20-letni Walukiewicz i 21-letni Moder. Pierwszy potwierdził, że wyprowadza piłkę na wysokim poziomie, a w Cagliari nieprzypadkowo widzą go w duecie z Diego Godinem. Teraz w Gdańsku nie miał problemów, aby poradzić sobie z potężnym Andreą Belottim – zresztą z takimi przeciwnikami walczy regularnie w Serie A. Moder za to nie wariował w środkowej strefie i zawsze szukał gry do przodu, mimo że trzeba było uganiać się za Jorginho, Barellą czy Verrattim. To wystarczający komplement, bo akurat druga linia Włochów wygląda najciekawiej ze wszystkich formacji.
Dla postronnego widza to nie były zawody, które utkną na długo w pamięci. Raczej nijakie, pozbawione wielu sytuacji, z przeszkadzającą murawą w tle, na co na konferencji prasowej narzekał Roberto Mancini. Można jednak wynotować po tym starciu kilka plusików, które pozwalają jakkolwiek wierzyć w tę reprezentację.
Takie zawody jak z Holandią czy Włochami potwierdzają, że my pewnego sufitu nie przebijemy. Zawsze będziemy z takimi przeciwnikami skazani na bronienie – ale to niespecjalnie nikogo dziwi, przecież z takim nastawieniem wychodzimy od początku. Zamęczyć przeciwnika konsekwencją i pracowitością, przez to z czasem Chiesa czy Pellegrini tracili już koncepcję na atakowanie. Neutralizować ich poczynania, czuć się swobodnie w defensywie, korzystać na dobrej współpracy i umiejętnościach bronienia. To akurat nam wychodzi i zapewne na tym samym będziemy bazować podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy.
Biało-czerwoni żadnej rewolucji już nie przejdą. Kadra obrała pewien kierunek i kształtuje się właśnie na taką modłę. Będzie próbowała się przeciwstawiać Hiszpanom, oraz miejmy nadzieję innym wielkim, w taki właśnie sposób. A dalej potencjalny sukces będzie zbiorem wielu czynników – jak będziemy czuli się z piłką przy nodze, czy będziemy potrafili się przy niej utrzymać i dać drużynie potrzebny oddech, czy będziemy skuteczni oraz potrafili porażać przeciwników kontratakami czy stałymi fragmentami gry. Później jak drużyna będzie reagować po stracie piłki, jak wychodzić do pressingu, czy podoła wyzwaniom fizycznym, kiedy same skaże się na bieganie za piłką. Raczej musimy przywyknąć, że wśród piłkarskiej śmietanki będziemy tym, który doskakuje, uderza i ucieka. Takie już jest miejsce w hierarchii przy tych piłkarzach.
Myślenie życzeniowe o ofensywnym futbolu to jedno, ale z takim środkiem pola jak u Włochów po prostu nie wygrywamy rywalizacji. Nie z reagującym wolno i spóźnionym Grzegorzem Krychowiakiem albo odłączonym od gry Mateuszem Klichem. Chociaż to bardziej kwestia pracy całej drużyny i podejścia psychologicznego, a nie personaliów. Jednak to Włosi wychodzą z głowami wyżej do takiej rywalizacji. I mają przeświadczenie, że piłkarsko są znacznie lepszą nacją.
Nie jest powiedziane, że dokładnie w takim stylu nie uda nam się powtórzyć rezultatu z Euro 2016. Tam wszystko się ładnie złożyło: udany początek turnieju, rosnąca pewność siebie z każdym spotkaniem, przekonanie nabierające rozpędu, że właśnie dzieje się coś specjalnego. Tej drużynie potrzeba jeszcze takich meczów budujących grupę, ale nawet zasłużony punkt z Włochami daje swego rodzaju spokój.
Łatwo można go zaprzepaścić z Bośnią i Hercegowiną, to nieustanna walka o święty spokój, ale przynajmniej wiemy, że mamy kadrę świadomą swoich słabości oraz atutów. Niektórzy mogą nam zazdrościć organizacji czy konsekwencji, naprawdę potrafimy bronić, ofiarnością Kamila Glika unikać problemów i stawiać czoła lepszym. Zarazem wiemy, że rezerwy w ofensywie są gigantyczne, a bazowanie na samym Robercie Lewandowskim sukcesu nie przyniesie. Kiedy wszyscy skupiają się na nim, trzeba szukać odciążenia kapitana reprezentacji. Końcówka ze świeżymi Linettym i Karbownikiem albo poprzedni mecz z Finlandią pokazały, że nie trzeba w każdej akcji na siłę szukać napastnika Bayernu. On musi być elementem skupiającym uwagę tak jak na Euro 2016.
Ze wszystkich małych ziarenek nadziei, najbardziej budującym jest postawa młodzieży w tej reprezentacji. Zadającej kłam, że potrzeba czasu na aklimatyzację czy wdrażanie się w zespół, najwyraźniej jakość i talent obronią się natychmiast. Widzimy to po rozgrywającym zawody bez kompleksów 20-letnim Walukiewiczu, grającym bez nerwów w środku 21-letnim Moderze, świadomych taktycznie i szarpiących na skrzydłach 22-letnim Jóźwiaku czy 21-letnim Szymańskim. Ich piłka przy nodze nie przeraża, potrafią ją przyjąć bez trzech poprawek, a przy tym a nie boją się ciężko pracować. Wejście 19-letniego Karbownika również dało pozytywne impulsy. Oni sami wskazują Jerzemu Brzęczkowi drogę – warto zaufać im jeszcze bardziej. Nowa generacja ma wiele do zaoferowania, więc należałoby śmielej zwrócić się w jej stronę. Przy całym szacunku dla doświadczonych graczy, na których opiera się ten zespół, potrzeba więcej tego głodu, ale również sznytu z akademii piłkarskich.
Wydaje się, że powinniśmy się przyzwyczaić do aktualnego stanu rzeczy. Nie będziemy spektakularnie grać w piłkę, tym bardziej kiedy przyjedzie rywal o głośniejszej marce. Nie przebijemy go liczbą sytuacji podbramkowych, strzałów ani posiadania piłki. Ale możemy zaskoczyć rezultatem końcowym, o ile wszystko w tym planie taktycznym Brzęczka zagra. Widać też, że on wiele rzeczy testuje, zmienia, reaguje. A to po Lewandowskim bliżej lewego skrzydła, a to po interesujących zmianach taktycznych z Milikiem czy Karbownikiem.
Dla selekcjonera każde spotkanie to nieustanna walka o reputację i względny spokój – ponad dwa lata jego pracy pokazują jednak, że niczym nowym raczej nas nie zaskoczy. Poziom tej kadry już znamy, styl poznaliśmy aż zbyt dobrze, kwestia jak pozostałe miesiące zostaną wykorzystane i na ile uda się wycisnąć potencjał tej grupy. Rezerwy są przede wszystkim w głowach i odblokowaniu ich najlepszej wersji. Przy dobrych wiatrach, można pomyśleć o zaskoczeniu kilku silniejszych ekip tak jak Włochów. Nawet jeśli argumenty nie stoją po naszej stronie, nie zawsze punktować musi ten silniejszy.
