Ustalmy fakty. Za Everything Everywhere All at Once odpowiadają Dan Kwan i Daniel Scheinert, każący wcześniej Paulowi Dano zaprzyjaźnić się ze zwłokami Daniela Radcliffe'a w Człowieku-scyzoryku. Tym razem wjechali z szaloną fabułą o właścicielce pralni; niespełnionej kobiecie z rozpadającą się rodziną i problemami podatkowymi, która staje się kimś w rodzaju Neo, czerpiącego moc z wszechświatów równoległych. A tam – na przykład – małpy z Odysei kosmicznej mają łapy z parówek. Podpisali się pod tym bracia Russo od Avengersów jako producenci i stajnia A24, stojąca za Moonlight, Hereditary czy Uncut Gems.
Artykuł pierwotnie ukazał się w kwietniu 2022 roku.
Poszliśmy zobaczyć „Matrix” i „Podziemny krąg” w New Beverly i po raz kolejny zakochałem się w tych filmach. Myślałem sobie: kurczę, gdybym umiał nakręcić coś, choćby w połowie tak porywającego jak „Matrix”, ale napisane naszym charakterem pisma i z naszym przesłaniem, umarłbym szczęśliwy – wspominał Dan Kwan. Dodawał równocześnie, że naczelną motywacją było nakreślenie metafory wszechogarniającego przesytu informacyjnego; stworzenie historii o empatii w chaosie. Wprowadzenie współreżysera sporo mówi o Wszystko wszędzie naraz, choć – koniec końców – żadne opisy nie oddadzą maksymalizmu i przeładowania tego, co ma miejsce na ekranie.
Pod koniec lat 50. fizyk Hugh Everett sformułował kwantową hipotezę wieloświatu. Wedle jego teorii każdy nasz wybór czy każda możliwość skutkuje powstawaniem nowych uniwersów, a więc rzeczywistość przypomina drzewo, które w nieskończoność się rozgałęzia. Obrazowo zwykło przedstawiać się to tak, że rzut kością tworzy sześć wszechświatów. Multiwersum na własnej skórze doświadcza Evelyn (fenomenalna Michelle Yeoh znana m.in. z Przyczajonego tygrysa, ukrytego smoka). Jako młoda dziewczyna opuściła Chiny, gdy ojciec nie zaakceptował jej związku z Waymondem (Ke Huy Quan). Razem rozpoczęli nowe życie w Ameryce, ale codzienność okazała się zupełnie nie przystawać do wcześniejszych aspiracji. Sterana bohaterka w średnim wieku ugina się pod nawałem obowiązków.
Zbliża się Chiński Nowy Rok. W odwiedziny przyjeżdża ojciec (James Hong – legenda z Chinatown i Łowcą androidów na koncie), córka (Stephanie Hsu) wbrew konserwatywnej tradycji staje w drzwiach z dziewczyną, mąż planuje wystąpić o rozwód, a sroga Deirdre Beaubeirdra (Jamie Lee Curtis) z urzędu skarbowego wzywa na kontrolę. Jakby kobieta miała mało zmartwień na głowie – w skarbówce materializuje się Waymond z alternatywnego wymiaru i wciąga ją do walki z potężną antagonistką – Jobu Tupaki, która zamierza zniszczyć multiwersum.
Wszystko wszędzie naraz to nie jest jednak kolejny fantastycznonaukowy blockbuster o mesjańskim herosie, któremu przyszło mierzyć się ze złem. Kwan i Scheinert aka Daniels zrobili film niezwykły pod każdym względem. Doświadczenie w produkcji teledysków pozwoliło im na utrzymywanie zawrotnego tempa, jakby nie kręcili pełnego metrażu, tylko kręcili kalejdoskopem albo przewijali TikToki. To rytm na miarę czasów zerowego attention spanu i wszystko składa się w jedną całość, gdy reżyserowie ujawniają, że pierwotnie to ADHD miało pozwalać Evelyn przemierzać równoległe wszechświaty. Stanęło na tym, że brak tu staroszkolnych portali z klasyki sci-fi, a postaci zyskują zdolność do verse-jumpu, gdy wykonają cudaczną czynność, która w normalnych warunkach byłaby raczej nieprawdopodobna. Typu: przybicie sobie kartki papieru do czoła albo skok na butt plug.
Evelyn – żyjąca w poczuciu zmarnowanego potencjału – zyskuje umiejętności samej siebie z wymiaru, gdzie została mistrzynią sztuk walki albo szefową kuchni Teppanyaki. Ale to jeszcze nic. Z pralni trafia do uniwersów, gdzie jest piniatą. Albo, gdzie – na przekór scenarzystom Ratatuj – kucharzowi pomaga nie szczur, tylko szop. Albo, gdzie na bezludnej planecie toczy dysputę ze swoją nemesis.
Na poziomie kreacji światów panuje więc szaleństwo jak w Ricku i Mortym, a rozkmina mechaniki stanowi do pewnego stopnia wyzwanie, jakie mógłby postawić Christopher Nolan. Tyle tylko, że o ile taki Tenet stanowił faktyczną wydmuszkę – Wszystko wszędzie naraz jest nawet lepsze w rozważaniach na temat rozczarowań związanych z codziennością i przemijaniem niż jako ekstrawertyczna epopeja o multiwszechświecie z efektownymi sekwencjami walki.
Kwan i Scheinert w – pozornie niezobowiązującej – popartowej, naspeedowanej formule podnoszą fundamentalną kwestię ciężaru nienajlepszych wyborów życiowych; stawiają przewrotne pytanie: czy przeciętność może okazać się supermocą? Przewrotna jest też ich złoczyńczyni. Bo Jobu Tupaki została właściwie stworzona przez główną bohaterkę i trzeba ją uratować, a nie pokonać. Czarnego charakteru z tak poruszającymi origin story i wiarygodnymi motywacjami dawno nie było w kinie.
A co do tytułowego nawiązania do Matriksa – to żaden diss. Chodzi wyłącznie o to, że o ile Morfeusz dał Neo do wyboru dwie pigułki, Daniels wydają się oferować ich dwie garści przed ponaddwugodzinną pogonią za białym królikiem, która czasem przytłacza, czasem wzrusza, czasem nuży, ale jest jedyna w swoim rodzaju.
Wszystko wszędzie naraz zwyciężyło w naszym zestawieniu TOP 10 najlepszych filmów 2022 roku. Do zobaczenia na Amazon Prime Video.
Komentarze 0