Zanim nadeszły czasy śmiałych producenckich przewrotowców, a mniej oczywiste rapowe bity spowszedniały i zadomowiły się w mainstreamowym nurcie, to właśnie te albumy wyznaczały punkt zwrotny w podejściu do eksperymentalnego beatmakingu.
Przełomowym momentem była z pewnością premiera Yeezusa, szóstego albumu Kanye Westa, który wprowadził nowatorską elektronikę na hip-hopowe salony. W drugiej połowie II dekady XX wieku mieliśmy już całkiem pokaźną grupę rapowych płyt, które nie dość, że przekraczały kolejne granice i wyznaczały trendy, to trafiały do szerokiej publiki. Tak się złożyło, że za tydzień premierę będzie miał debiut Rico Nasty, która korzystała z pomocy m.in. Dylana Brady'ego z hyperpopowego duetu 100 gecs. Idealna okazja, aby przyjrzeć się najciekawszym przykładom zwariowanych połączeń.
Ważne info - pamiętajcie, że możecie oceniać i komentować albumy w naszej ogromnej bazie muzycznej. My gwiazdkujemy jak szaleni.
Kanye West - Yeezus
Yeezus, a potem długo, długo nic. Spoglądając siedem lat wstecz, obecność w creditsach takich postaci jak Arca czy Hudson Mohawke wcale nie była oczywistą sprawą. Niecałą dekadę temu jarali się nimi nieliczni pasjonaci undergroundu, którego przedstawiciele dopiero zaczynali rozpychać się łokciami wśród rapowych producentów.
Szósta płyta Ye na zawsze zmieniła podejście do mainstreamowej produkcji, która, jak się okazało, wcale nie musi być bombastyczna, spektakularna i zawierać niezliczone ilości 70./80. sampli. Pal licho truskulowe podejście do tematu, bo Yeezus był w swoim czasie skrajnie eksperymentalną płytą wydaną przez topowego rapera. Odważnie? Mało powiedziane. Wizjonersko? Już prędzej.
Pomimo swojej światowej rozpoznawalności, Daft Punk i Benji B stanowili wtedy novum w hip-hopowym świecie. A mówimy o najpopularniejszych wykonawcach z yeezusowego składu. Wspomniana Arca, ale też Brodinski, Gesaffelstein oraz wyciągnięci prosto z lajnapów niszowych festiwali Evian Christ i duet TNGHT. Yeezus oferował brzmieniową surowiznę i opierał się na industrialnych, perkusyjnych bitach oraz introwertycznej, lecz agresywnej w wydźwięku klubowej elektronice. Opus magnum Westa, które stawiamy wyżej od MBDTF.
A$AP Rocky - Live. Love. A$AP
Debiutancki mikstejp Pretty Flacko ukazał się jeszcze przed przełomowym eksperymentem Kanye Westa i przedstawił rapowej scenie złote dziecko witch-house’u - Clamsa Casino. Live. Love. A$AP został w dużej mierze wyprodukowany przez tego producenta o włoskich korzeniach, dzięki czemu zyskał kompletnie wyróżniający się styl. Dark ambient, pohukujące syntezatory czy złowieszcze cloudy i witch-house'y zrobiły tu konkretną robotę. Nie byłoby Rocky’ego bez Casino, kropka.
Kontrowersyjna opinia, ale uważamy, że ów mikstejp pokazał apogeum nieskalanych sławą możliwości nowojorczyka, do którego poziomu regularnie, ale bez większych sukcesów, próbował zbliżyć się na oficjalnych longplayach. Ach, aż sobie powzdychalismy przy Peso, Trilla czy Purple Swag - ale to są wybitne numery!
Vince Staples - Big Fish Theory
Debiutanckim Summertime ‘06 Vince Staples pokazał, że ma w głębokim poważaniu tradycyjne podejście do rapowych produkcji i sztywnych oldskulowych ram. Na Big Fish Theory poszedł jeszcze dalej i zamiast boombapowych skamielin zapodał bity inspirowane brytyjską sceną klubową i taneczną elektroniką rodem z Detroit.
Breakbeat, 2-step, UK garage, bass, post-club - you name it. Krystaliczna i jednocześnie industrialna produkcja może kojarzyć się z Yeezusem, który bankowo służył tu za inspirację, ale z drugiej strony - nie doszukujmy się zbyt wielu podobieństw. Drugi album Staplesa jest znacznie bardziej klubowo zorientowany i ma mniejszy próg wejścia. Szczere podziękowania powinniśmy skierować w stronę nie tylko Zacka Sekoffa, ale również Justina Vernona, Flume’a, Jimmy’ego Edgara czy SOPHIE. Mamy wrażenie, że to nieco zapomniana płyta - nie chcielibyśmy, żeby tak było.
Danny Brown - Atrocity Exhibition
Jeśli mielibyśmy porównać odczucia związane z premierą Yeezusa do czegokolwiek innego we współczesnym rapie, byłby to pierwszy album Danny’ego Browna wydany w Warp Records. Wiadomo, obecność pod szyldem takiego giganta muzyki elektronicznej zobowiązuje, a na Atrocity Exhibition dzieją się rzeczy wielkie.
Syntezatorowa hauntologia Boards of Canada, punkowy brud, samplowanie Zeldy i ascetyczny minimal to tylko część sonicznych wariactw, na jakie zdecydował się Brown, wjeżdzający z hukiem do stajni brytyjskiego Warpa. Odpalcie sobie tylko Ain’t It Funny, Get Hi, Tell Me That I Don’t Know czy Pneumonia i zastanówcie się, jaki szaleniec umieściłby to wszystko na jednym albumie. Odpowiedź jest prosta.
Creditsy? Atrocity Exhibition wyprodukowali m.in. Paul White, The Alchemist i Evian Christ i powiedzmy sobie wprost - zasługują za to conajmniej na dożywotnią dostawę ulubionych napojów.
Gaika - Basic Volume
Kolejny protegowany Warp Records i jego debiutancki longplay, na którym pełno soundsystemowej kultury i karaibskich riddimów. Jeśli chodzi o producencki udział, to na Basic Volume znalazło się kilka nazwisk, które często przewijają się w tym zestawieniu: SOPHIE, Jam City, ale też Dre Skull czy Buddy Ross. Różnorodność to podstawa.
Uniwersum Gaiki to afrofuturystyczny, mroczny i spowity tajemniczą aurą świat. Trzaski, krzyki, dancehall i postapokaliptyczny rap przyszłości. Brytyjczyk wydał w tym roku album Seguridad, więc jest to dobra okazja, aby na nowo zanurzyć się tej gęstej dźwiękowej magmie.
Le1f - Riot Boi
Nieco zapomniany queerowy raper, który wypuścił tylko jeden album, ale za to jaki. Wydany w XL Recordings i wyprodukowany przez crème de la crème nietuzinkowego beatmakingu. Riot Boi zachwyca agresywnością i bezpośredniością, czerpie z yeezusowego dziedzictwa, które próbował przedefiniować na swój wyrazisty sposób. Le1f nawijał na bitach od Balama Acaba, Lunice’a, Eviana Christa czy Deva Hynesa, a wyprodukowany przez SOPHIE numer Koi to przecież skrajnie nieprzyzwoity hicior, który nic się nie zestarzał. Cudownie wyzwolony, hedonistyczny party anthem.
Szkoda, że poza wydaną w 2018 roku EP-ką Blue Dream, nowojorski artysta przestał regularnie nagrywać. Zapowiadał się znakomicie - kumate teksty, otwartość w kwestii mówienia o swojej seksualności i poruszanie ważnych społeczno-politycznych tematów. A wszystko ozdobione sonicznym szaleństwem ze stajni PC Music. Le1f, wróć!
Mykki Blanco - Mykki
Ikona gejowskiego i queerowego rapu. Na początek ciekawostka: pięć lat temu, podczas swojego pobytu w Warszawie, Mykki Blanco wspięła się na zdobiącą wówczas Plac Zbawiciela tęczę w ramach artystycznego performansu. Przesympatyczna artystka i aktywistka była - i nadal jest - inspiracją dla wielu, chociaż sama nie stworzyła nie-wiadomo-ile wciągającego autorskiego materiału. Znacznie częściej pojawiała się w gościnnych rolach - u Charli XCX, Teyany Taylor, Basement Jaxx czy Machinedruma.
Jej debiutancki - i, poza mikstejpami, jak do tej pory jedyny - album Mykki zawierał produkcje od francuskiego audiowizualnego artysty Woodkida. Koleś robił klipy m.in. dla Rihanny, Lany del Rey czy Harry’ego Stylesa, wydał też dwie raczej przeciętne solowe płyty, ale trzeba przyznać, że jego bity pasują do emploi Mykki Blanco jak ulał. Barokowe, pełne przepychu i sakralnego sznytu. W tym roku amerykańska raperka wypuściła singiel z Devendrą Banhartem, za którego produkcję odpowiada z kolei krzewiciel połamanego rytmu FaltyDL. Takie coś innego.