Marsylia, Neapol, Amsterdam, czyli mieszanka tożsamości ze śląskim charakterem. Jak Milik otwierał się na świat

Zobacz również:Z NOGĄ W GŁOWIE. Jerzy Brzęczek – jedyny naprawdę niekochany w reprezentacji
Milik2.jpg
fot. materiały prasowe

Futbol to takie magiczne narzędzie, które zabiera człowieka z jego małego skrawka świata i pozwala zobaczyć więcej. Arek Milik wychowywał się na Śląsku, gdzie od najmłodszych lat lubił szukać kłopotów i otaczał się nieciekawym towarzystwem. Piłka pociągnęła go w górę. Dzisiaj nie tylko stał się twarzą Ligue 1, ale też człowiekiem noszącym w sobie cząstkę Neapolu, Marsylii czy Amsterdamu, czyli miejsc odznaczających się unikatową mentalnością na mapie Europy. Paul Pogba doświadczył podobnej drogi, a dzisiaj wierzy, że wygrany mecz może mieć moc zmieniającą mentalność nie tylko jednego człowieka, ale całego kraju.

Tekst powstał w ramach cyklu „Piłka, widzę to inaczej” współtworzonego z marką adidas. Opowiadamy w nim ludzkie historie stojące za każdym z piłkarzy oraz szanse, jakie dała im w życiu piłka

Jak bardzo brakuje polskiej reprezentacji napastnika klasy Arkadiusza Milika, przekonaliśmy się w meczu ze Słowacją (1:2) otwierającym Euro 2020, gdy Robert Lewandowski zamiast robić różnicę, wtopił się w tłum i przepadł w samotności. Ich współpraca podczas poprzednich mistrzostw Europy i kwalifikacji do nich dała się zapamiętać, bo rzeczywiście w tamtym czasie panowie korzystali na swojej obecności. Zdaniem Paulo Sousy napastnicy mieli być tym, czym Polska będzie się wyróżniać na całym kontynencie. Bo jak dawniej chwaliliśmy się polską szkołą bramkarzy, tak tym razem nad Wisłą obrodziło snajperami.

Milika z Euro 2020 wykluczyła kontuzja i to odczuwalne dla drużyny narodowej. 27-latek na przestrzeni lat stał się wyrazistą, charakterną postacią, dotkniętą doświadczeniami, ale przez to bardziej świadomą. Czasem nie doceniamy jego renomy na międzynarodowym rynku, a – jak lubi mówić redakcyjny kolega Michał Trela – nadzieją dla polskiej piłki jest wyprodukowanie jak największej liczby Milików, czyli graczy z wyższej, europejskiej półki.

Niemcy, Holandia, Włochy, Francja – w przypadku napastnika urodzonego w Tychach nazbierało się sporo różnorodnych krajów, w których występował i zbierał doświadczenia. Grał już w klubach romantycznych, doskonale szkolących jak Ajax, poukładanych i stawiających na młodzież jak Bayer Leverkusen, w zwariowanych i przesiąkniętych kultem jak Napoli czy historycznych, ale naznaczonych południową mentalnością jak Marsylia. „Niektórzy widzą to, że przez całe życie szukasz swojego miejsca, a ja widzę, że życie właśnie powinno polegać na obcowaniu z różnymi kulturami, językami, z różnymi ludźmi” – twierdzi 59-krotny reprezentant kraju i to jego sposób na karierę.

Milik3.jpg
fot. materiały prasowe

Kiedy spotkaliśmy się w nadmorskiej dzielnicy Neapolu w końcowych etapach jego przygody z tym klubem, urzekło nas jak ciekawą i świadomą postacią stał się Milik. Tym bardziej mając w pamięci jego początki i jeszcze nastoletnie wejście do kadry. „Through sport, we have the power to change lives” – z takim hasłem Arek ogłaszał przejście do marki adidas kilka dni temu. I mocno się nim inspiruje, bo rzeczywiście sport daje moc, aby zmieniać ludzkie życia, czego sam jest przykładem.

Trener Sławomir Mogilan wyciągnął za uszy sześcioletniego chłopaka, któremu zdarzyło się popalać papierosy czy kraść cukierki ze sklepu. Na Śląsku od najmłodszych lat przechodził konkretną szkołę życia, gdzie nie było miejsca dla tych, którzy pękają. Otoczenie uczyło posiadania grubej skóry. Milik czasem szukał kłopotów i już jako dziecko miał w sobie swego rodzaju bezczelność, co później pozwoliło mu się wybić w piłce. Trenerzy Ajaksu mówią odważnie: jego skala talentu równa się z najlepszymi, aż szkoda, że trafił do nas jako 21-latek, bo moglibyśmy jeszcze bardziej ukształtować go w swoim systemie.

Kiedy Milik przeniósł się do dzikiej, żywiołowej, noszonej emocjami Marsylii, od razu znalazł wspólny język z latynoską grupą w szatni klubu ze Stade Velodrome. Jego konkurent do gry w ataku Darío Benedetto wyszedł i powiedział na konferencji: „Jest jak jeden z nas. To kapitalny gość i ma mentalność południowca. Kupił nas od pierwszego dnia, spędzamy razem czas, pijemy mate, Arek ma luz i pozytywne podejście, jakby był Latynosem”. Lata w skąpanym słońcem Neapolu robią swoje, dlatego Milik znalazł wspólny język z ekstrawaganckim, argentyńskim menedżerem Jorge Sampaolim, a w klubie natychmiast dołączył do klanu z Alvaro Gonzalezem, Leonardo Balerdim czy Polem Lirolą.

Milik4.jpg
fot. materiały prasowe

Sampaoli opowiadał, że dopiero przekonał się, jak ciekawym miksem mentalności jest Arkadiusz Milik: bo ordnungu i kultu pracy nauczył się jako dzieciak w niemieckiej Bundeslidze, radość z gry, dumę i pewność siebie zabrał z Amsterdamu, czyli kolebki nowoczesnej piłki, a później w Neapolu zrozumiał, jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami i kiedy zwolnić w tym szalonym świecie. A te wszystkie naleciałości spaja jego śląski charakter. Grał w miejscach unikatowych na mapie Starego Kontynentu z niepowtarzalną tkanką miejską, osobliwą mentalnością i zwariowaną duszą tych miejsc. Zwłaszcza w tych południowych zakątkach reakcje przyjezdnych są skrajne: albo się zakochują, albo nie chcą tam wracać.

Piłka dała szansę Milikowi na stanie się zupełnie innym człowiekiem. Zwiększyła zainteresowanie światem, uświadomiła, że tylko ciągły rozwój może popychać do przodu. „Jak cofnę się do swoich początków, to wygląda jakbym uprawiał dwie różne dyscypliny, jeśli chodzi o profesjonalizm. Zawsze dawałem z siebie wszystko i piłka zawsze była na pierwszym miejscu, ale zmieniły się podejście, wiedza i świadomość. Po dwóch trudnych kontuzjach też inaczej patrzę na swoje ciało. Wiem, kiedy jestem zmęczony, kiedy muszę potrenować, a kiedy sobie odpocząć. Naprawdę dobrze siebie poznałem” – opowiadał nam Milik, kiedy spotkaliśmy się w Neapolu.

Napastnik Marsylii chłonie energię z otoczenia i nieustannie poszukuje inspiracji. Wsłuchuje się w ludzi, czyta biografie wielkich postaci i sprawdza, co mógłby przenieść na swój grunt. Wielki wpływ na niego miał świętej pamięci Kobe Bryant z powodu mentalności Black Mamby, imponowało mu, że czasem wstawał o 3 rano na trening, bo planował takich 3-4 w trakcie dnia. Uderzyło go też zdanie: „Nie ważne ile inni będą trenować poza sezonem, bo i tak nie nadrobią czasu, który ja poświęciłem na trening w trakcie sezonu”. Takich jednostek popychających go do przodu było więcej – od trenerów i kolegów z zespołu po bardziej odległe jak Dwayne Wade, Wayne Gretzky, LeBron James czy Cristiano Ronaldo.

Milik2 (1).jpg
fot. materiały prasowe

„Może nie jestem jakimś wielkim fanem NBA, nie zarywam nocy na mecze jak Łukasz Fabiański, po prostu lubię czerpać inspirację od bardzo ważnych osób, chcę się od nich nich uczyć, a takich w amerykańskiej koszykówce pełno” – tłumaczył napastnik reprezentacji Polski. Otoczka wokół LeBrona Jamesa dała mu szczególnie do myślenia. „Sztab ludzi, który pracuje na jego sukces to istotny wątek. My jako zawodnicy, którzy zarabiają pieniądze i grają na pewnym poziomie, musimy o tym myśleć. Wydaje mi się, że bardzo ważne jest, aby inwestować te pieniądze w siebie. Odżywienie, regenerację, specjalistów wszelkiej maści jak fizjoterapeuci, dietetycy, prywatni trenerzy, lekarze. W to idą coraz większe kwoty i trzeba o tym myśleć” – uważa.

W opinii Arka Milika sezon w piłce to przepaść, bo dzieje się tak wiele, zyskujesz tak wiele bodźców, że zmieniasz się jako człowiek. To nieustanny proces pracy nad sobą. On też nie chce zamykać się jedynie w świecie piłki. Zainspirowany włoskim podejście do kuchni i całą kulturą gastronomii również otworzył swoją restaurację w Katowicach. Jej motywem przewodnim ma być piłka, ale też ma emanować doświadczeniami Milika, stąd liczne koszulki i wątki z jego kariery w środku. Podchodzi do niej z sercem. To jeden z jego pomysłów, ale dwie kontuzje jeszcze bardziej uświadomiły mu, że nie wolno marnować czasu.

„Naprawdę staram się wykorzystywać każdy dzień. Piłka uczy pokory i tego, że życie jest ulotne. Tej kariery mamy naprawdę niewiele. Trzeba włożyć wiele wysiłku, wypełnić cały dzień pracą nad sobą, odnowami biologicznymi, masażami, właściwym odżywianiem, aby sobie pomóc. LeBron czy Cristiano grają na takim poziomie w wieku, o który byśmy ich nie podejrzewali. Wiele osób nie byłoby na to stać. I teraz trzeba sobie zadać pytanie: dlaczego to robią? Albo jak to robią? Co ich do tego doprowadziło? Przy takich przemyśleniach doszedłem do wniosków o większym inwestowaniu w siebie” – opowiadał Milik.

Przy tym jednak w Neapolu nauczył się większego uśmiechu i radości z życia. To miasto zmusza swoim kolorytem, aby podchodzić do codzienności na wesoło. Doceniać posiłek i otoczenie. Zresztą każde miejsce w karierze kształtowało mocno podejście do życia Arka. „Wiele było rzeczy, których złapałem. Po czterech latach jeździłem tak jak neapolitańczycy, nie zwracałem już uwagi na śmieci na ulicy, cieszyłem się jedzeniem i słońcem każdego dnia, to takie małe przyjemności, które zdrowo cię nastrajają. I nauczyłem się, że jak umówisz się na konkretną porę w restauracji, to przynajmniej w tym mieście nie przychodzisz wcześniej niż godzinę po czasie” – śmiał się napastnik.

Kiedy wraca wspomnieniami do młodości w Tychach, wtedy największym przeżyciem był trening reprezentacji Polski na pobliskim stadionie. „Nie udało się zdobyć żadnego autografu czy koszulki, ale to i tak było coś. Człowiek na to czekał. Nie mogłem nikogo poznać, a i tak traktowałem to jak święto. Teraz jest inaczej, bo z takim chociażby Cristiano rywalizuję na boisku. Staram się z tego korzystać, jak wiele mogę się uczyć od wszystkich wokół i że mam ich na wyciągnięcie ręki. Nie wyobrażam sobie nie czerpać z tego” – dodawał 27-latek.

Jako dziecko zawsze marzył, aby grać nad piękną wodą i w miastach skąpanych w słońcu. Nie miał w głowie nic konkretnego, ani Barcelony, ani Sewilli, po prostu takie wyobrażenie spełnionego marzenia. I zdecydowanie mu się to udało, skoro ostatnie lata spędził w Neapolu oraz Marsylii. Piłka nauczyła Milika, jak patrzeć na życie szerzej i dała możliwości, aby uczyć się od wybitnych postaci. A kiedy szukamy podobnych przemyśleń u zagranicznych gwiazd światowego formatu, możemy je odnaleźć chociażby u Paula Pogby.

Mistrz świata już pierwszym meczem na Euro 2020 z Niemcami (1:0) pokazał, jakiej klasy jest zawodnikiem. U niego czuć czystą, dziecięcą radość z piłki, która jeszcze bardziej nabiera kształtu w drużynie narodowej. Wielu myślało, że Pogba swego czasu obraził się na piłkę, miał też swoje problemy zdrowotne, ale to nieprawda – nawet poza treningami gra w nią bez opamiętania, ma w domu kilka różnych mini-boisk i nawierzchni, aby z bliskimi bawić się nią tak, jak w najmłodszych latach. Drybling w klatce albo gra na małe bramki – to się nie zmienia i nie przestaje dawać frajdy.

Rozgrywający Manchesteru United z różnorodnością spotkał się już na początku swojej drogi we Francji. Wyjście na uliczne boisko oznaczało poznanie różnych dialektów i szalenie interesujących historii ze skrajnie różnych części świata. To, co stało się największą mocą mistrzów świata – czyli tak doskonale wykorzystana mieszanka kulturowa i charakterologiczna – jest przykładem, jak powinno się spajać różnice między ludźmi. W to wierzy Paul, który walczy z klasyfikowaniem ludzi ze względu na kolor skóry czy pochodzenie. Od dziecka miał styczność z takim przekrojem środowisk, że zawsze będzie stawał w obronie tolerancji i zrozumienia. Sam uważa, że piłka była dla niego windą do lepszego świata i to jej zawdzięcza to, kim dziś jest. Wyznaje też, że skoro wjechał na sam szczyt, powinien spuścić ją po następnych.

Jedną z ostatnich jego akcji razem z marką adidas jest otwarcie „boiska możliwości” ze swoją podobizną przeznaczoną do gry 5 na 5, czyli w jego ulubionym formacie gry ulicznej. Pogba chce umożliwiać innym lepsze warunki, dlatego znajdziemy u niego więcej takich inwestycji. „To symbol piłki, jakiej my uczyliśmy się za dzieciaka. Jaka nas kształtowała bezpośrednio na ulicy. Jestem dumny, że mogę otworzyć takie boisko w rodzinnym Roissy-en-Brie. Widzę tam siebie sprzed 20 lat grającego z przyjaciółmi, co dawało mi niesamowitą radochę. Wierzę, że takie historie będą inspirować następne generacje i popychać je ku lepszemu. Ktoś widzi tu zbudowanie prostego boiska, ale ja widzę zaoferowanie nieograniczonych możliwości do rozwoju” – deklaruje francuski pomocnik.

On uważa, że w kwestii emocji i uczuć piłka wyzwala największą moc na świecie. Nie tylko potrafi kształtować człowieka i zmieniać jego mentalność na przestrzeni lat. Pewnie dlatego oglądamy go w takiej popisowej wersji w reprezentacji, bo Pogba przekonuje, że wygrany mecz potrafi odcisnąć piętno na całym kraju i zmienić jego myślenie. Uważa, że drużyna narodowa nie tylko wyznacza nastroje społeczne i łączy miliony, ale kształtuje tożsamość identycznie jak piłka zawodników. I trudno się z nim nie zgodzić, bo narracja o reprezentacji zawsze ma większą moc i dociera szerzej ze swoim przekazem.

A przekaz płynący od Pogby jest taki, że za piłką idzie szansa na lepsze życie i codzienną radość. Reprezentacja Francji z ostatniego mundialu ma być przykładem, jak z ludzkich różnic i odmienności budować przewagę. Gdyby spojrzeć w paszporty, tam prawie każdy ma rodziców z innego zakątka świata. Ich historie choć w głównej narracji są dość podobne, bo opowiadają o emigracji i osadzeniu w nowym, nieznanym miejscu, to wszystkie drastycznie się różnią swoim indywidualizmem.

Zawsze to otoczenie popycha cię do rozwoju. I sprawia, że stajesz się bardziej otwarty na świat, co pokazują różne opowieści Arkadiusza Milika i Paula Pogby. Za każdym ich widowiskowym golem stoi mnóstwo wspomnień z tej wspinaczki na światowy poziom. Dla nich piłka może doprowadzić do piorunujących zmian: w życiu pojedynczego człowieka, ale też całego społeczeństwa i kraju. Podobnie uważa marka adidas, której są ambasadorami, bo w piłce widzą nieograniczoną siłę dającą różne możliwości. I o tym właśnie opowiadają światu za każdym razem, kiedy ruszają w euforii do narożnika świętować kolejny sukces.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.