To nie jest materiał, który ma nas wywindować na milionowe pułapy odsłuchów. To nasza wewnętrzna lotka – mówi Kosi, zapowiadając krążek nowej supergrupy, która rap rozumie inaczej niż większość sceny.
Nosisz nóż? – pyta Hades w pierwszym utworze z mającego się ukazać jeszcze przed wakacjami longplaya o roboczym tytule SUBARU; płyty, której w ogóle miało nie być. Bo choć skład STRATY zawiązał się już blisko trzy lata temu, to nigdy nie zakładał nagrania albumu - miał istnieć na zasadach soundsystemowego grania imprez i puszczania w sieć luźnych singli. Czy finalnie numer ten będzie jedynką w trackliście? To dopiero się okaże, bo słucham na razie wstępnie ułożonego demo. Jednak płyta jest już faktem… co dla wszystkich zaangażowanych jest nie lada zaskoczeniem.
Had natomiast jedzie dalej: Bo ja tak; nawet dwa. Nie znam nut i nie wiem, co to strach. W sercu mgła, gęsta jak bas, zimna jak stal. Mam jeszcze jeden strzał – jeden ruch i idziesz spać. To nie jest rap! STRATA! STRATA-TA-TA-TA-TA! Towarzyszy mu przy tym muzyka zimna i gęsta, mglista i stalowa, płynąca z basowego głośnika i serca 2K88, znanego wcześniej jako 1988 czy Etamski. To nie jest rap - powie zapewne niejeden miłośnik starej szkoły, słuchacz HiFi Bandy i JWP, dla którego auto-tune wciąż jest synonimem wszelkiego zła, które spadło na hip-hop wraz z jego wejściem w nowy wiek i zejściem na południe. Rzeczone słowa Hades bowiem wypowiada na tym niesławnym efekcie wokalnym, z którego wcześniej nie zdarzyło mu się nigdy skorzystać, a tu cały numer jest zbudowany na coraz gęstszej modulacji jego głosu. Poza tym pod koniec słychać tylko: Dalej nie przejdziesz; podaj mi rękę – tuż za zakrętem czai się przekręt. Z nami zdobędziesz, co tylko zechcesz; stracisz czym prędzej. Wszystko odzyskasz, jak tylko weźmiesz i puścisz to wszędzie!
Jakieś trzy lata temu, na początku pandemii, spotkaliśmy się Hadesem u mnie na chacie – zamknęliśmy się tam na tydzień i wtedy w zasadzie powstał bitowy core tego projektu. Później chwilę się nie widzieliśmy, wszystko się rozwlekało i doszliśmy do wniosku, że może warto to zrobić z kimś jeszcze. Na początku padł pomysł, że może Włodi, ale to się jakoś rozmyło i wtedy przyszedł nam do głowy Kosi. To połączenie głosów i stylówek wydało nam się ciekawe – Hades się zajarał, a że ja od zawsze ceniłem ich obu, to bardzo prędko i naturalnie się na to przybiliśmy, w trakcie trwanie Ruleta on Tour – wspomina 2K88, który przez chwilę mieszkał wtedy w Warszawie, gdzie nagrywał W/88 i rozpoczynał prace nad swoim albumem producenckim. W tamtym czasie nosił jeszcze pseudonim 1988, który ledwie kilka miesięcy temu, wraz z nadejściem i jego kolejnej solówki, i STRATY, zmienił na nieco bardziej futurystyczny. Śmiejąc się, mówi, że zrobił to w celu… obniżenia zasięgów.
Ja wtedy robiłem jakieś rzeczy z 88 na moją płytę i na Jetlagz, a dodatkowo jeszcze byłem wówczas bardzo rozpisany – dodaje Kosi, który do bitów 1988 nagrał przedtem Flautę z IS.OK, Flatline z Szumu i Ciągle stoję z Rulety - Z Hadesem obaj jesteśmy z tej starej szkoły, ja z najstarszej, a on z ciut młodszej, i na wiele rzeczy patrzymy w podobny sposób. Te rzeczy nas wychowały i fajnie jest to cały czas przetwarzać, wręcz chodzi o to, żeby to przetwarzać, a nie starać się odtworzyć czy zreanimować. Obaj też mamy styl raczej brudny niż czysty, kiedy więc chłopaki mi to zaproponowali, bardzo się ucieszyłem. Dobra odskocznia od tych wszystkich rzeczy, które robię zwykle w kręgu JWP.
To ciężki hip-hop, co rysuje mi horyzont / Ja nie wpadłem tu dorywczo
Z Kosim znamy się już naprawdę długo, ale zawsze jakoś się mijaliśmy – gadka-szmatka po koncercie czy jakieś pojedyncze tasiemce, w których wspólnie się pojawialiśmy – to z kolei Hades, który cały proces powstawania STRATY omówił szerzej w ostatnim odcinku Za dalekiego odlotu, a wspominając o rzeczonych tasiemcach miał zapewne na myśli remix Puszera HiFi Bandy i remake A pamiętasz jak? – Po tym projekcie czuję z nim jednak nieporównywalnie większą więź muzyczną, bo jak się teraz łapiemy w studio, to od razu wiemy, co robić. Dużo jest tu łączenia różnych gatunków. I to jest 88, jego zajawa nas tu zaraziła. A trwało to wszystko tyle czasu, że to brzmienie i ta muzyka, którą zrobiliśmy, mocno we mnie wrosła. I już ze mną zostanie.
Ja jestem zaskoczony tym, że będzie z tego płyta – że doszliśmy do punktu, w którym mamy coś, co może być longplayem. Bo z początku mieliśmy puszczać tylko single, co mi bardzo pasowało i być może mój proces twórczy byłby nieco inny, jakbym od początku wiedział, że robimy album. Do tej pory zwykle siedziałem w domu i pisałem szesnastki, refreny - całe numery, a tu wszystko jest w dużym stopniu efektem improwizacji. Nie pisaliśmy tych kawałków pod tematy, tylko zwykle korzystaliśmy z tego, co już wcześniej mieliśmy gotowe albo pisaliśmy w studiu pod klimat. Nie stawialiśmy tu na treść, że jak są te „Radary”, to teraz po dwie ósemki o radarach – mówi Kosi, w którego zwrotkach bardzo czuć ten soundsystemowy sznyt, z którego wyrosła STRATA.
Cały album tętni zresztą trudną do podrobienia energią, która tworzy się na wszystkich międzystylowych bashmentach od Kingston, przez Londyn, aż po Warszawę – luzem, spontanicznością i zajawką, freestyle’ową nawijką i brakiem napinki, z którym kojarzy mi się Trójmiasto, a szczególnie jego najmłodsza część.
Jak jesteś przemęczony, może wyjedź se na wczasy / Do Juraty…
Trochę nagrywaliśmy u 88 w domu, trochę u mnie na kanciapie, a część na Hali Targowej w Gdyni, gdzie w podziemiach jest masarnia – wielkie chłopy w białych kitlach ujebanych całych krwią jeżdżą tam wózkami z mięsem. Wszędzie czuć ten zapach, kafelki lepią się od tłuszczu i z boku gdzieś tam studio – miejsca, w których rejestrowane były wokale na SUBARU wspomina Hades, a temat studia Coastline Northern Cuts zaraz podchwytuje 2K88. – Zanim zeszliśmy w te tunele, kupowaliśmy na górze śledzie, a potem wpierdalaliśmy je, jarane było i wszędzie jebało rybą i gandzią. Do tego ten wiatr od morza cały czas i… zrobiliśmy takie dwa numery, gdzie dobrze słychać ten klimat i luz. Na szybko robiłem jakiś bit, mikrofon dynamiczny dawałem chłopakom do łapy i lecieli spontanicznie – trochę pisali, trochę freestyle, zajawa się w moment odpalała. Numery niby o niczym, a wychodzi na to, że w chuj jest w nich treści; zapis chwili, nie ciągłe szlifowanie względem jakiegoś z góry ustalonego planu.
Chłopaki bardzo dużo rzeczy nagrali pod inne bity – mamy na przykład taki beatless numer, który był z początku nawinięty pod bardzo klasyczny, ciężki boom-bap. Chciałem tam później dodać jeszcze jeden sampel i jak na chwilę wyłączyłem bębny, to się okazało, że płynie. Działa wręcz lepiej niż wcześniej. Albo teraz niedawno Had z Kosiorem spotkali się beze mnie w Warszawie i przysłali mi wokale pod taki trapowy instrumental, co zrobiłem, tylko te ścieżki były całe przesterowane. Limiter właściwie płaski, no i trzeba było zrobić z tym coś radykalnego, więc wrzuciłem to na jungle i brzmi to nieporównywalnie ciekawiej niż z początku. I lepiej niż jakby od początku nagrywali pod ten break - proces powstawania longplaya STRATY relacjonuje 2K88, a mi się przypominają wypowiedzi Kevina Martina znanego lepiej jako The Bug. Ten basowy nekromanta wspominał bowiem swego czasu, że z większością jamajskich nawijaczy pracuje w ten sposób, że nagrywa ich wokale pod bardzo proste perkusyjne loopy, a później dopiero buduje wokół nich tak charakterystyczne dla niego industrialno-dancehallowe walce.
Chłopaki chyba w pewnym momencie stracili rachubę, ile już tego nagrali – gdzieś tam w tych wszystkich studiach przez te trzy lata, nieraz zbombieni, na freestyle’u – kontynuuje K88. A ja jak w końcu do tego siadłem, to doszedłem do wniosku, że właściwie mamy już całą płytę. I choć z początku myśleliśmy, że w takim trybie pracy, że widzimy się raz na jakiś czas, lepiej będzie robić pojedyncze numery na youtube’a i streamingi, a później ewentualnie polepić to w jakiś mixtejp, to finalnie bardziej mi to pasuje do formy albumu. Trochę więc przez te dwa miesiące przycisnęliśmy temat i się udało. Ja teraz tylko w takim nieco szaleńczym tempie to wszystko właśnie domykam, bo bardzo byśmy chcieli to wydać jeszcze przed wakacjami i w lecie pograć trochę koncertów.
Zawsze byłem niewidzialny / Żeby przeżyć, muszę łamać ich zasady
88 jest zajebistym producentem i nie chciałbym tu umniejszać sobie ani Hadesowi, ale mam wrażenie, że każdy by zrobił z nim zajebisty album – z pełnym przekonaniem stwierdza Kosi. A Hades, w trakcie naszej rozmowy w Za dalekim odlocie, nazywa 2K88 reżyserem STRATY. Współtwórca legendy Synów, koordynator poruszenia, jakie sprowokowała Ruleta i człowiek, za którego sprawą Brodka utytłała się w Sadzy, ma bowiem tę niesamowitą umiejętność, że swoimi bitami nie tylko brukuje podkłady, ale wręcz całe światy. Klimatyczne, filmowe przestrzenie, w których jego wokalni (zazwyczaj) kooperanci mogą się bezpiecznie zakwaterować, wczuć się w atmosferę i niejednokrotnie wyjść poza swoją strefę komfortu.
I choć wielu raperów w podobnych warunkach zupełnie by się nie odnalazło, to akurat Had i Kosi wydają się do nich stworzeni. Pierwszy z już na swoim debiutanckim solowym krążku miał przecież numer o tytule Kosmos to rytm, a drugi w 2002 roku nawijał na debiucie INS: na życie patent - mikrofon, bit, bas, który trzęsie miastem, który trzę-trzęsie ziemią. Kosmos tymczasem to tytuł wczesnej EPki Etamskiego, a bas…
Jest teraz wszędzie taki mega bliski - stereo ci zajebiście napierdala, werbel idealnie uderza i te breaki są takie czyste. Jak tego słucham, to robi wrażenie i ma power, ale w pewnym momencie się nudzę i nie czuję tego czegoś, czego od zawsze w muzyce szukam. Znów mi się teraz odpaliło, że ja jednak lepiej się czuję w opozycji do trendów – stwierdza 2K88, podsumowując pokrótce aktualne tendencje na światowej scenie basowej, która na powrót, po latach, wróciła do brejków, tylko dziś te wszystkie hardcore rave’y, jungle i drumy robi zazwyczaj w cyfrowym HD.
Nie chcę tego tak szlifować i dopieszczać; bardziej niż technikalia zajmuje mnie klimat i ta surowość musi w tym wszystkim jednak dominować. Bo przez chwilę miałem kompleks tego, że nie brzmię tak idealnie jak niektórzy. Ze ta moja stopa nie jest tak w punkt, a synt w stu procentach krystaliczny. A teraz znów wracam do analogowego przetwarzania, w którym nie da się tych wszystkich częstotliwości wyciąć tak precyzyjnie jak skalpelem. Większą frajdę mi to sprawia. I choć zrobiłem w ostatnich latach spory progres w miksie i produkcji, to teraz muszę zrobić krok wstecz, bo to jest mój core i nie mogę się go pozbyć.
Ta surowość wybrzmiewa na STRACIE i zapowiadanym na wiosnę tego roku kolejnym solowym krążku 2K88 o tytule SHAME - swoistym hołdzie dla pionierskich czasów polskiego rapu, w którym ścinki ze starych osiedlowych hymnów kręcą się w wirówce współczesnych, brytyjskich subgatunków tanecznych.
Te projekty szły równolegle i mają trochę podobny klimat. Dużo bitów z tej naszej pierwszej sesji z Hadesem poszło równolegle na STRATĘ i na mój nowy album - na „SHAME” są fragmenty, do których rapować miał Had, a na „SUBARU” są takie, które robiłem z myślą o moim solo. Wszystko się tu uzupełnia, więc koniecznie chcemy to zagrać razem na koncertach – mówi producent. Obie te płyty wyjdą właściwie naraz. Na solówce jest dużo breakowego grania, a tu jungle wchodzą gdzieś na moment na fejdzie. Ale jest też dużo innych rzeczy, którymi się jaram – te basy jakieś takie dubstepowe, te rytmy baile funkowe, footwork i… oberki.
I choć na papierze brzmi to wszystko jak niezły miszmasz, to na głośnikach klei się do siebie jak te kafle w Hali Targowej do rąk nieopatrznych przechodniów. Za spoiwo robi tu zajawka i luz, Gdynia i Warszawa, filmowy sznyt produkcji 2K88 i brudne style Hadesa i Kosiego. Słychać tu echa starej szkoły i współczesny eklektyzm; zimno stali, gęstość basu i miarowy tętent serca, a dokładnie trzech serc, w których nie ma nawet cienia strachu o to, jak zostanie odebrany ich wspólny ruch.
To nie jest materiał, który ma nas wywindować na milionowe pułapy odsłuchów. To jest nasza wewnętrzna lotka – zaznacza IS.OK – Jebać hity; one często pozostawiają w ich autorach wręcz niesmak. Ostatnimi czasy coraz częściej mam wrażenie, że im mniej mam wyświetleń, tym bardziej jestem szczęśliwy. Jak patrzę na sporą część tego, co jest aktualnie w mainstreamie, brak wyświetleń mi wręcz schlebia.
A za rozwiniecie tych słów może posłużyć fragment tekstu, który Kosi nawija w jednym z pierwszych numerów nagranych przez STRATĘ - znanym z trasy promującej Ruletę i debiutanckiego koncertu tria w stołecznej Hydrozagadce, wciąż niewydanym numerze 12.00 - Nie ma wczoraj, tylko dziś! Nie ma jutra; jebać sny! Jebać psy! Jebać świat! Jebać was i jebać ich!
Komentarze 0