Kukon jeszcze dwa lata temu śmigał w klipach na sportowo, lecz nie awangardowo. Dziś prezentuje się jak model Balenciagi. Quebonafide z kolei uczynił performence z tego, że był modowym normikiem. Jakim cudem w polskim rapie wydarzyła się tak wielka wizerunkowa rewolucja?
Artykuł został pierwotnie opublikowany w grudniu 2022 roku.
Parafrazując Zbigniewa Wodeckiego – zacznijmy od Mesa. Widziałeś mnie w pierwszym klipie? Człowiek Ortalion / Nie chciałem jarać tego, co skejci – choć męczyli: Pal ją / (Mes-Dres) To nie byłoby anomalią. Czy to tekst, który brzmi jak dobre otwarcie płyty? Jeśli skojarzymy kontekst – owszem. Takie właśnie wersy nawinął Ten Typ na pierwszym utworze jednego ze swoich najważniejszych albumów w solowej karierze. Ta autoironiczna linijka od razu zdradza, co kryje się za tytułem: Trzeba było zostać dresiarzem.
Piotr Szmidt z dystansem odnosił się wówczas do żartów, jakie krążyły na jego temat na różnych środowiskowych forach. Chodziło o stylówkę z teledysku do kawałka Ten Typ, pochodzącego z producenckiej płyty Al-Hub Reda. Faktycznie – Mes pojawił się tam na lawecie z tureckim dywanem, gdzie siedział na skórzanym fotelu. Można by rzec, że pierwszy raz zaprezentował się wtedy szerokiej publiczności. Ogolony na zero, w czarnym ortalionowym komplecie, jawił się zupełnie kimś innym niż kilka lat później, gdy artystycznie mocno się rozwinął. Owszem, jego zamiłowanie do techniki – podwójnych rymów, aliteracji – oraz błyskotliwe spostrzeżenia dotyczące branży, wyłożone przy tym na bicie w stylu Neptunes, zdradzały, że nie mamy do czynienia ze stereotypowym przedstawicielem pato-rapu. Jednak wizerunkowo, choć moda na łyse głowy trwała w najlepsze, raper lokował się na przeciwległym biegunie w porównaniu z tym, jak nosił się później. Choćby w 2009 roku przy premierze Zamachu na przeciętność – gdy bujał się w białym garniturze z fedorą na głowie. Nie mówiąc już o etapie jego kariery z drugiej dekady XXI wieku – gdy Szmidt w marynarkach, koszulach, polówkach i tatuażach – choć ciągle zadziorny – zaczął być kojarzony jako felietonista dodatku do Gazety Wyborczej, a później nawet jako autor książek.
Możemy rozmawiać o ubraniach
Oczywiście zdaję sobie sprawę, jak absurdalnym z perspektywy czasów, gdy Mes zaczynał nawijać, wydaje się pisanie o ubraniach raperów. Takie postawienie sprawy może zresztą wciąż budzić oburzenie tych, którzy piszą sentymentalne komentarze pod starymi teledyskami tego rapera. Jednak hip-hop już dawno gra w tej samej lidze, co pop – a w zasadzie tym popem jest, co napisano już dziesiątki razy. To przesunięcie świetnie streścił ostatnio także Marek Fall w tekście o tym, jak Young Multi z hejtowanego dzieciaka-gamera przeszedł do pozycji rozdającego karty w rapgrze. Dlatego warto powtarzać głośno, że twardogłowe podejście do kwestii wizerunku to postawa z zupełnie innej epoki. Odbierająca tworzącym i interpretującym dużo frajdy z zabawy w sztukę. Może i takie myślenie wciąż cieszy się ogromną popularnością – czego dowodem są choćby statystyki sprzedającego chamskie przytyki raperom ze swoich trueschoolowych okopów Grande Connection – ale na pewno nie służy swobodzie artystycznej i kreatywności. Tym bardziej, że zmiany wizerunkowe raperów to też ich komunikaty. To język, który często odzwierciedla ich twórczy kierunek. I tak się składa, że to właśnie ten język jest strasznie fascynujący w kontekście polskiego rapu. W kontekście kultury, która wyrosła przecież na szarych wiatrówkach, głowach strzyżonych na dwa milimetry i luźnych dżinsach.
Tylko czy rzeczywiście sportowo-normcore’owa stylówka to od zawsze ten prawdziwy hip-hop? Historia związków mody z tym gatunkiem daje do zrozumienia, że kwestia jest raczej skomplikowana. Ale na pewno daleka od zestawów ubrań typu basic.
Zaczęło się od skóry, skończyło na dresie
Rap u swoich początków przywodził na myśl raczej disco przepych i teatralne wręcz stroje ze skórzanymi elementami. Tak było w przypadku pionierów – Grandmaster Flash and the Furious Five czy Cold Crush Brothers. W wypadku pierwszej grupy bywało, że ich outfity przygotowywał krawiec. Potrafiły kosztować tysiąc dolarów od zestawu, co przyznawał Melle Mel, jeden z członków Furious Five.
Wiele zmieniły lata 80. I choć ówczesny gwiazdor LL Cool J romansował już wtedy z high fashion, ubierając się w harlemskim butiku Dappera Dana – legendy, którą inspirowało się nawet Gucci – to bardziej emblematyczne okazały się jego czapki Kangol. To właśnie stylówa na b-boya z bucket hatem zyskała dużą popularność. Ale ruchem, który połączył hip-hop z ulicznym stylem na lata, był słynny deal Run DMC z superpopularną niemiecką firmą odzieżową. Singiel My Adidas to efekt historycznej współpracy pomiędzy muzykami a sportowym brandem. Jego pokłosiem okazał się także charakterystyczny look – komplet dresów z trzema paskami. Czyli coś, z czym najbardziej stereotypowo kojarzy się hip-hop – zwłaszcza przez ludzi, którzy nie śledzą gatunku i karmią się głównie boomerskimi kliszami.
Paryskie dresy królują w Warszawie
Jednak polscy raperzy dwie dekady temu – mimo dresiarskich fascynacji – nie błyszczeli, jak tancerze z Harlemu, w jaskrawych sportowych zestawach. Bliżej było im za to do ziomków po fachu znad Sekwany. Nie palę samochodów, nie biję się z psami / Choć często wyglądam dokładnie jak ci sami / Których widziałeś w TV spod paryskich bloków – rapował ś.p. Pjus w kawałku Szyk. To utwór, który znalazł się na 27 Eldoki. Przemyślenia odnośnie stylu wykłada tam też i sam Eldo, chlubiąc się miłością do militarnych wzorów (jak w ejtisach Public Enemy, a w najntisach zastępy nowojorskich składów) i AirMaxów czy Timberlandów. Homofobiczne wtręty Leszka Kaźmierczaka na tym tracku nie są na pewno czymś wartym przytoczenia, ale dobrze oddają modowego ducha czasu. Kiedy Eldo krytykuje lokalnych beckhamów za – jak byśmy powiedzieli wówczas – metroseksualizm, Pjus definiuje jedną z najgorętszych stylówek warszawskich raperów tamtego okresu. Cechowała ją fryzura na rekruta i dres La Coste. Ale to już dawno nieaktualne. Wiele się zmieniło i wszystko wskazuje, że to strategia Beckhama dzisiaj triumfuje.
Samo zjawisko transformacji mody w rapie – z prawilności w kierunku androgynicznych wręcz kreacji na wybiegu Mariusza Przybylskiego – możemy potraktować jako pewną falę. Ale przypomniany na wstępie Mes był dość osobliwym przykładem. I nie tylko on. Nawet przytaczany chwilę wcześniej Pjus blokowy szyk potrafił po latach zamienić na klasyczną elegancję. Można to odczytywać po prostu jako oznakę dojrzałości – bo ciężko spodziewać się, aby ktoś nosił się w tych samych ortalionach przez całe życie. Jednak wielu stołecznych raperów, do których pasował opis francuskiego dresiarza, pozostało przy luźnych outfitach. Oczywiście odświeżonych o aktualne trendy, lecz jednak wciąż mocno zakorzenionych w ulicy. Czy mówimy o Eldoce, Pezecie czy choćby Sokole. Ten ostatni wciąż firmuje streetwearowy look z prężnym PROSTO. Ale i ta marka pokazała, że moda w rodzimym rapie to nie tylko prosty merch w postaci bluz z printami – na co dowodem może być współpraca tego brandu z kojarzącą się z elegancją Vistulą.
Jednak długo przed tym, nim polska scena zaczęła bawić się modą na pełnych obrotach, mariaż streetwearu z haute couture ponownie do rapu wprowadził P. Diddy. Choć logo Louis Vuitton z torebek na czapki przenosił wcześniej wspominany Dapper Dan, to Sean Combs okazał się pierwszym Afroamerykaninem, który otrzymał specjalną nagrodę Rady Projektantów Mody Ameryki (CFDA). Dotyczyło to linii jego marki Sean John. Twórca tytuł odebrał w 2004 roku, pokonując wówczas m.in. Ralpha Laurena i Michaela Korsa.
Okazało się, że przecinanie się high fashion z ulicą zaczęło szybko być standardem. Parę lat później wizerunek rapera odmieniają Jay-Z i Ye, zamieniając bluzy na idealnie skrojone marynarki. Oczywiście ten ostatni, po tym jak zrewolucjonizuje rap, okaże się także wielkim wizjonerem świata fashion, nawiązując wiele kluczowych współprac. Jasne, dziś – za sprawą coraz bardziej przerażających wybryków Westa w mediach – są one spektakularnie zrywane, ale piętno rapera, czy to za sprawą ikonicznych butów z serii Adidas Yeezy, czy kreowania różnych trendów, odcisnęło gigantyczny ślad w historii mody. Trwające głównie w drugiej dekadzie XXI wieku zbliżenie środowiska hiphopowego z projektantami wykreowało nowy wizerunek rapera-modela, co wyrażało się w karierach A$AP Rocky’ego pozującego m.in. dla Diora, czy Playboia Cartiego chodzącego na wybiegu Louis Vuitton. Jeśli dorzucimy do tego indywidualne zabawy wizerunkiem, przekraczające genderowe wyobrażenia – jak queerowe stylizacje Lil Nasa X, Tylera, The Creatora, Tommy’ego Casha czy wreszcie pozującego w sukience na okładce Jeffery Young Thuga – zrozumiemy, jak bardzo gatunek wyswobodził się z oków heteronormatywnej gangsterskiej mody, jaka królowała na przełomie lat 90. i na początku 00. Nie pozostało to bez wpływu na rodzimą scenę.
Gucci, Gucci
Te przemiany najbardziej widocznie zaczęły wyrażać się w fetyszyzacji luksusowych marek. Gucci, Louis czy Prada to obowiązkowe rekwizyty hiphopowych tekstów; niezależnie od szerokości geograficznej – zatem także i w Polsce. Z tym przesunięciem łączy się wejście do gry młodych raperów, którzy od samego początku świadomie grali wizerunkiem, a z czasem robili to jeszcze odważniej. W tej dziedzinie do jakiegoś czasu królował oczywiście Quebo, ale Żabson, Kuqe, Jacuś, Young Igi czy Feno zamienili zjawisko w regułę. Ten ostatni w prowokacyjny wręcz sposób bawi się stylówką emo i nie baczy na rodzaj garderoby przypisywany do płci. Ale te fenomeny napędzane przez światowe trendy potrafią też wpływać na gości, którzy sytuują się po konserwatywnej stronie samców alfa. Wystarczy zobaczyć, jak prawilnie prezentował się Kizo na kawałkach wydawanych przez Ciemną Strefę dziesięć lat temu, a jak komiksowo i kolorowo pokazuje się obecnie. Odważniejsze kroje wybiera dziś także Malik Montana – choć od zawsze podkreślał swoje zamiłowanie do mody i wyróżniał się stylem, dziś zdaje się bardziej bawić wizerunkiem, przywdziewając pstrokate swetry czy fantazyjne baggy jeansy.
Kobiety kreują styl
Modowa rewolucja w polskim rapie ma swoje podłoże w jeszcze jednym aspekcie. Chodzi o to, że dziś mają na nią wpływ osoby działające zakulisowo. Weźmy choćby przypadek Bedoesa. Co prawda ten, jeśli chodzi o stylówki, od zawsze rzucał się w oczy – na przykład w remiksie NaNaNa, gdzie paradował z cornrowsami na głowie. Ale rzuca się w oczy dziś jeszcze bardziej. Kiedy zrzuca ciuchy Balenciagi, by promować bodypostivie. A i obecnie znany jest także z tego, że jako pierwszy raper zaangażował się w coś absolutnie zaskakującego z perspektywy środowiska – w dbanie o cerę. I tu oczywiście wypada wspomnieć o jego dziewczynie, Roksanie Kwiatkowskiej, która miała wpływ na ten ruch. I nie tylko na ten. Bo jeśli chodzi o kwestie wizerunkowe – to absolutnie jedna z najważniejszych postaci dla polskiej branży hiphopowej w jej nowym wydaniu. Jako stylistka, ale też dyrektorka kreatywna rapowych projektów doradzała m.in. w modowych kwestiach Quebonafide. Czyli człowiekowi, który ze swojej wizerunkowej przemiany uczynił wręcz performance. Dlatego Kuba Grabowski, wracając dziś do korzeni – do zahukanego chłopca w spranych i za dużych ciuchach – poniekąd dekonstruuje fakt, że w ciągu trwania swojej kariery jako raper zdążył wystąpić w klipie w męskiej spódnicy i z gigantycznym, różowym irokezem na głowie.
Od dresiarskiego looku do awangardy
Duże emocje – jeśli chodzi o wizerunek – budzi w social mediach również Kukon. Kiedy spojrzymy na jego klipy jeszcze sprzed dwóch lat, zobaczymy łysego chłopaka o looku prawilniaka w sportowych ciuchach. Jego artystyczna dusza pozwoliła mu jednak wyewoluować muzycznie, jak i wizerunkowo. Wkrótce mogliśmy więc słuchać i oglądać bardziej wrażliwą wersję Kukona w kawałkach z Julią Mikułą. Mało tego, większość ostatnich zdjęć na Instagramie twórcy to starannie dobrane kadry rodem z lookbooków awangardowych marek modowych. I tutaj z pewnością dużą rolę odegrała kobieta – Anna Mazhyk. Sama, podobnie jak Roksana Kwiatkowska, jest stylistką oraz dyrektorką kreatywną, pracującą z różnymi europejskimi brandami. Jej znajomość z Kukonem i obecność na jego Instagramie musiała mieć ogromny wpływ na to, że fotki i stylizacje rapera wyglądają jak te z najnowszych sesji dla Balenciagi. Przy okazji – wprawiają one również w konsternację wielu konserwatywnych fanów artysty. To już robi się dziwne – pisze użytkownik pod jedną z fotek.
Jak widać – zmiany wizerunkowe postępują wraz z dojrzewaniem gatunku. I samych twórców. W końcu nawet stroniący od trendów KęKę po latach porzucił normalsowy look na rzecz długich włosów i zarostu. Zmiany widać więc dziś na każdej płaszczyźnie, ale najbardziej fascynuje to, że dresiarze zamienili się w modowych eksperymentatorów i elegantów. Ortalion przerodził się w garnitur, a uprzedzenia zaczęły chować się pod męską spódnicą. Przemiany dyktowały Stany Zjednoczone, ale także otwarcie samego gatunku na nowe osobowości. Nie mniej istotne są również klasowe aspekty – w końcu rap w USA jako w dużej mierze głos wykluczanej społeczności poprzez przechwałki wyraża awans materialny. Przez długi czas jego symbolem były złote łańcuchy – dziś zostały uzupełnione o odważne stylizacje luksusowych marek. To zjawisko zostało w pełni przeszczepione na polski grunt – tym bardziej, że i na naszym rynku raperzy zaczęli faktycznie zarabiać niezłe pieniądze, pozwalające spełniać wszelkie fanaberie. Warto jednak pamiętać, że moda to także dziedzina sztuki, a raperzy nauczyli się dostrzegać ten aspekt. Dziś, z pomocą ludzi działających za kulisami rapgry – a są często nimi kobiety, co w kontekście tak zmaskulinizowanego gatunku powinno być odnotowane – rap stał się dużo ciekawszy. Nie wierzcie zatem tym, co mówią, że moda zepsuła tę branżę.
Komentarze 0