Paradoks „Idola”: wszyscy chcą go zobaczyć, choć wszyscy wiedzą, że będzie bardzo zły

Zobacz również:W dobie social mediów nikt nie potrzebuje „Plotkary” (RECENZJA)
the idol
fot. HBO Max

To świetny rok dla HBO Max – The Last Of Us i, zwłaszcza, Sukcesja mają doskonałe recenzje; generalnie to serialowa marka, która sama w sobie jest znakiem jakości. Ale wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ich wiosenny flagowiec będzie kuriozum na rzadko spotykaną skalę.

Pierwsze sygnały z Cannes wskazywały, że może jednak nie będzie tak źle; obraz odbioru The Idol rozjaśniły gromkie brawa po pierwszym seansie. Tylko czy właśnie nie o tym jest to serial? O wielkim targowisku próżności, mentalnym rozpasaniu, o showbizie, wypłukującym z jakichkolwiek czysto ludzkich odruchów? Taki jest świat Idola i taki jest świat idoli, którzy jak co maj zjeżdżają na Lazurowe Wybrzeże, żeby przypomnieć o tym, że są gwiazdami. W tym kontekście brawa nie dziwią, bo zawsze to miło, jak ktoś kręci coś o nas.

Krytycy nie byli już tak łaskawi. Idol jest jeszcze bardziej toksyczny i gorszy, niż mówią o nim ludzie – to nie fragment recenzji, a jej tytuł, konkretnie: recenzji z Rolling Stone'a. Wydaje się skrojony na oszukiwanie widzów, by myśleli, że obserwują, jak działa Hollywood, podczas gdy tak wiele sprowadza się do tandetnych stereotypów – to z kolei Variety. Padały określania o tandecie, haniebności, graniu na prymitywnych, męskich fantazjach i Odysei, ale z Pornhuba. 25% pozytywnych recenzji na RottenTomatoes; i tak już jest lepiej, bo tuż po canneńskich pokazach było jedynie 9%; żaden serial w historii HBO nie miał tak fatalnego wyniku.

A przecież skandal wywołał marcowy artykuł Rolling Stone'a, opowiadający o tym, jak wyglądała praca podczas produkcji serialu. W skrócie – kwiecień 2022 roku, parę miesięcy po zamówieniu The Idol przez HBO. Plan niespodziewanie opuszcza reżyserka Amy Seimetz; oficjalnie za sprawą poważnego twórczego przeglądu przez włodarzy stacji. Nieoficjalnie – producentowi nie podoba się zmierzanie narracji w kierunku rzekomo nazbyt kobiecej perspektywy. A tak się składa, że jest nim twarz produkcji, The Weeknd. Seimetz zostaje zastąpiona przez Sama Levinsona, twórcę Euforii oraz Malcolma i Marie (jego sylwetkę znajdziecie tutaj). Ten zaczął kręcić serial na nowo, zwiększając, zdaniem informatorów Rolling Stone'a, którzy pracowali na planie, liczbę niepokojących scen seksu; natężeniem przewyższających nawet to, co dostaliśmy w Euforii. To stało się toksyczną, męską fantazją o gwałcie, w której kobieta wraca po więcej – tak Rolling Stone cytował jedną z pracujących przy serialu osób. W recenzjach z Cannes pojawiały się wspomnienia scen z masturbacją kostką lodu czy płynach ustrojowych na twarzy postaci granej przez Lily-Rose Depp. Powiało Blanką Lipińską.

the idol.jpeg
fot. HBO Max

Ale to nie wszystko. W przerwie pomiędzy odejściem Amy Seimetz i zatrudnieniem Sama Levinsona rozpoczęto gorączkowe przerabianie scenariusza... które trwało do końca zdjęć. Członkowie ekipy uskarżali się Rolling Stone'owi na wszechobecny chaos, część mniej znanych aktorek i aktorów została zwolniona, za to do fabuły trafiły postacie, w które wcieliły się gwiazdy: Mike Dean, Moses Sumney czy Jennie Kim z BLACKPINK. W dodatku Levinson częściowo realizował Idola, częściowo pracował nad drugim sezonem Euforii, a The Weeknd co chwilę znikał w związku ze swoimi zobowiązaniami muzycznymi. Czytając ogromny reportaż Rolling Stone'a ma się wrażenie, jakby kręcono nie flagowy serial HBO, a The Room.

Efekt poznamy już 5 czerwca, kiedy pierwszy odcinek pojawi się na HBO. I jest to dość dziwne, że stacja, która wyprodukowała jedne z najważniejszych feministycznych seriali ostatnich lat, mocne i brutalne Mogę cię zniszczyć oraz będące mozaiką kobiecych lęków, przeżyć i nadziei Wielkie kłamstewka wypuszcza coś, co według recenzji jest regularnym spermiarskim bajaniem. Zanosi się, że The Weeknd odbije się od świata kina równie brutalnie co jego muzyczni mentorzy, Michael Jackson i Prince, a pięknie zapowiadająca się kariera Sama Levinsona stanie w martwym punkcie. Bo trzeba się naprawdę postarać, żeby zaliczyć 25% pozytywnych ocen od krytyków na RottenTomatoes. Ciekawostka – to o jeden procent mniej, niż ma wspomniany akapit wyżej The Room.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.
Komentarze 0