Od Żabsona przez Adisza do Zdechłego Osy. Polski phonk się rozwija

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
adisz.jpg
Autor: Filip Lewandowski

Let’s phonk again, like they did last summer – śpiewam sobie pod nosem, kiedy słucham tych wszystkich cowbelli i choppów, którymi rozbrzmiewa ostatnimi czasy krajowy rap. Żabson i Kosi, Zdechły Osa i Kobik, CRANK ALL i KU88ON, oni wszyscy już wpadli na moment do Memphis. Kto będzie następny?

Artykuł pierwotnie opublikowany w kwietniu 2023 roku.

Podsyłaliśmy sobie ze Szczurem sporo muzyki, żeby złapać jakiś wspólny wajbik. Dużo phonków i innych Memphisów… różnych lo-fi-owych rzeczy, co zwykle mają po dwa tysiące wyświetleń. Spotify od pewnego momentu wypluwało mi już właściwie tylko takie rzeczy. Robione, jak przypuszczam, przez różnych dwudziestolatków od Kijowa, przez Tokio, aż po samo Memphis. Ogólnie były to rzeczy, które odbijają się od przeszłości, ale idą naprzód – mówił mi Kosi w rozmowie, która ukazała się w zinie dołączonym do albumu To wydarzyło się naprawdę oprócz tego, co zmyśliłem. I choć na zrealizowanym w duecie ze Szczurem longplay’u (którego premiera zapowiadana jest na dwunastego maja) stricte phonkowych bitów nikt nie uświadczy, to tempa i podziałki rytmiczne, w które uderzył tym razem Bit Morderca po wielokroć przywodzą na myśl cyfrowe powidoki brudnego południa Stanów Zjednoczonych.

W rzeczonej wypowiedzi odbija się natomiast właściwie wszystko, czym ten internetowy gatunek żyje od dnia swoich narodzin. Nazywany często brzmieniem generacji Z, spopularyzowany w ogromnej mierze przez SpaceGhostPurrpa, a rozprzestrzeniający się głównie na soundcloudzie, phonk wywodzi się bowiem z Memphis, lo-fi-owy sound traktuje jako zaletę nie wadę, a tworzony jest właściwie w każdym zakątku splątanego siecią, współczesnego świata. Od wyniesionego na rapową mapę przez Three 6 Mafię, co rusz rozbrzmiewającego wystrzałami Tennessee, aż po pachnące spaloną gumą, opustoszałe parkingi dalekiego Kaukazu. Tysiące młodych ludzi już dobre dwadzieścia lat uderza co rusz w krowie dzwonki, gwałci osiemset ósemkowe basy i ciacha stare rapowe numery, tworząc bity, które pod współczesną nawijkę wydają się z roku na rok pasować wręcz coraz lepiej.

Bringin' tha Phonk

Jak Tommy still pimpin', alе bez napinki – w 2020 roku nawijał na feacie u Włodiego Kierat z TONFY, przywołując tym samym prawdziwą legendę Memphis; rapera, producenta i pioniera znanego jako Tommy Wright III. Towarzyszący mu przy tym bit 1988 był natomiast pierwszą jaskółką, która w głównym obiegu rodzimej sceny zapowiadać już mogła, że phonkowe brzmienie znajdzie tu wreszcie swoich akolitów. W rozmowie, którą odbyliśmy przy okazji premiery albumu W/88, Włodi opowiadał mi zresztą o tym, że już u schyłku zeszłego wieku miał słabość do southowych klimatów i tamtejszych patentów produkcyjnych:

Przecież już w tych latach, w których najbardziej popularny był boom-bap i ta nowojorska podziałka rytmiczna dominowała właściwie cały rap, istniały takie rzeczy jak Three 6 Mafia czy Project Pat; cały ten południowy styl, który w tamtym czasie był w Polsce mocno wyśmiewany. W środowisku była wtedy lekka szydera z takiego sylabizowania i wielu nazywało ich wieśniakami. A ja już sobie trochę tego słuchałem, bo – o dziwo – kojarzyło mi się to z grindcorem. Te podziałki w southowej muzyce są bardzo bliskie takiego core’owego grania. Wszystkie te dropy, nie-dropy, zwolnienia i przyspieszenia; jakby przełożyć elektronikę na gitary, basy i bębny to jest bardzo zbliżone. I dlatego też wielu metalom czy hardcore’owcom podoba się trap. Te rozwiązania rytmiczne i te uderzenia, agresja w wokalu, krzyki i pogłosy; generalnie dosyć mroczny klimat – to ze sobą koresponduje – nawet okładki; przecież Memphis miało w tamtych czasach death metalowe okładki.

I to właśnie to portowe miasto leżące na brzegu Missisipi jest głównym punktem odniesienia dla wyrosłego w internecie nieco ponad dekadę później ponadgranicznego phonku. To z tamtejszej sceny wzięła się obsesja na punkcie basów i cowbelli pochodzących z legendarnej maszyny Roland TR-808. Stamtąd też pochodzi nieustająca reinterpretacja starszych numerów, które w zgodzie z innymi południowymi tradycjami – choćby wywodzącym się się z Houston chopp and screw – są wte i nazad wciąż cięte i spowalniane, zapętlane i efektowane, powtarzane i przypominane. To z tamtejszych, dystrybuowanych z ręki do ręki, samizdatowych taśm, na których okładkach widniały wspomniane przez Włodiego horrory w wersji gengsta, wywodzi się kult niskiej jakości brzmienia, względem którego bas ma wzbudzać membrany w głośnikach, a rzeczone krowie dzwonki tłuc po łbie z siłą, jaką Tommy Wright III prał zawsze w numerach swoich oponentów.

Nie potrafię cały czas słuchać tylko phonków, bo są dla mnie trochę jak… drum’n’bass. Męczą mnie na dłuższą metę, bo są do siebie na maksa podobne i też dosyć opresyjne dźwiękowo – stwierdza 1988, który wyprodukował wspomniany tu Krzew, a niedawno oddał swój bodajże najbardziej ortodoksyjny phonkowy bicior na drugą płytę Zdechłego Osy. Mnóstwo tam jest takiej generycznej rzeźni. Odpalasz sobie te miksy z Youtube’a, gdzie na obrazku zawsze jest jakaś super szybka fura i… nightride – przez sto dwadzieścia minut cowbell ci napierdala po łbie. Czerpię więc sobie z tego trochę, jak zresztą ze wszystkiego, ale nie byłbym w stanie zrobić całej płyty phonkowej. Pełno jest tam bardzo fajnych rozwiązań, bo też jest to cała zupełnie inna formuła dźwiękowa, jak trap czy boom-bap, ale nieodłączność tych różnych soundów, które tam dominują jest dla mnie na dłuższa metę zbyt intensywna. Ja w to nigdy po całości nie wjechałem, co też nie znaczy, że nie da się tego nakurwiać bardzo stylowo i ciekawie, bo wiele osób to robi i… fajnie, jaram się.

Pheel tha Phonk

Wspólny numer Włodiego, 1988 i TONFY nie był jednak pierwszym krajowym phonkiem, bo – jak zwykle to bywa w przypadku różnych sieciowych wytworów – pionierów należy szukać w sieci, na napędzającym cały ten ruch soundcloudzie i wciąż wśród polskich muzykantów bardzo popularnym Youtube; w głębokim cyfrowym undergroundzie. A, że mówimy tu o ruchu (para)rapowym, to pionierów jest przynajmniej kilku, a jeszcze więcej osób, które się tym terminem mianują. Spore zasługi w tym względzie mają załogi, które w ostatnich latach wyrosły już wysoko ponad ściśle rozumiane podziemie: od dowodzonego przez Yung Adisza WIFI KLANU po przechodzący różne osobowe zmiany Thirdeye, na którego czele stoi niewzruszenie Zdechły Osa. Do tego dochodzi natomiast spora liczba mniej lub bardziej anonimowych postaci, których tracki lądują na wszelkich platformach streamingowych, a od niedawna też i na wydawanych w drugim obiegu samizdatowych kompaktach. Są N0 BOJZ, jest Leo Ros i jest Martwy, jest F.U.$, jest Postmordęga i jest zapewne jeszcze wielu innych sieciowych dywersantów, których produkcje mają po kilkaset odsłuchów, ale w ich ekipach są zapewne w kółko mielone na słuchawkach, głośnikach i w tubach fur kręcących bąki na parkingach. Jest też KU88ON, który pod koniec zeszłego roku wypuścił wyprodukowane właściwie w całości przez aspen boia ANTI – bodajże pierwszy krajowy cedek z polskim phonkiem, na którym gościnnie pojawiają się między innymi Yung Adisz, Koneser czy… Yung Policja.

Sporo z tych rzeczy można tymczasem znaleźć na grupkach pokroju Underground Trap Phonk Poland Family czy Can’t Stop The Phonk Polska, a także w setach wszelkiej maści selektorów, którzy co baczniej śledzą to, czym żyje rodzime podziemie bitowo-basowe. Słychać je na Czeluściach, imprezach sygnowanych logiem trzeciego oka i tych pojedynczych memphisowych balangach, które zdarzają się od czasu do czasu w różnych miejscach Polski, czasem bliżej światka rapowego, a innymi razy bliżej środowiska techno/electro. Na kilku z takich rautów swoje gusta muzyczne prezentował również raper znany jako CRANK ALL.

Jak sobie te moje sety na jakichś baletach czasem grywam, to tam puszczam właściwie same phonki – głównie te driftowe rzeczy, takie szybkie z techno stopą – i to zawsze ludziom siada. Lubię, kurde, te cowbellsy. Ostatnio w ogóle widziałem na mieście typa w czapce takiej czerwonej jak te Trumpa, tylko miał tam napisane MAKE COWBELLS GREAT AGAIN, no i ja jestem za. Wraca to teraz jakąś taką nową falą po Three 6 Mafii i całym tym pierwszym rzucie z Memphis. Jest trochę inne, odświeżone i nawet jak ludzie nie kumają, co to jest, to ich buja – mówi reprezentant Krakowa, który jeszcze w tym miesiącu zadebiutuje w oficjalnym obiegu krążkiem M O V I E, za którego wydanie odpowiada założona przez Hałastre oficyna E1. Jak już wypuszczę ten album to chcę w ogóle taki mixtejp phonkowy sobie zrobić; tak z sześć numerów myślę, trochę z tego mam już nawet popisane.

Keep Bringin' tha Phonk

Teraz na Osie zrobiłem taki stricte phonkowy bit i jara mnie to, ale nie byłbym w stanie zrobić sobie z tego religii, nawet na chwilę. Bo lubię cowbelle – są to przecież takie melodyjne hi-haty – ale wciąż nie zalazły one u mnie żadnego szczególnego miejsca. Czasem wręcz jak siadam do bitu i z nich korzystam, to im dłużej nad tym siedzę, tym bardziej mnie ten dźwięk zaczyna wkurwiać i finalnie go wyrzucam, jak chociażby w numerze z TONFĄ z „W/88”. To jest chyba w ogóle specyfika Memphis i całego tego nurtu, bo naprawdę nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek siedzi nad tymi bitami dłużej niż godzinę, tam to jest chyba zwykle od kopa; jeden bicior, zaraz drugi, potem trzeci — mówi 1988, który z pierwszoligowych krajowych producentów (około)rapowych bodajże najczęściej czerpie z phonkowej estetyki.

Mnie chyba najbardziej interesuje w tym choppowanie i to jest w ogóle rzecz, którą na maksa często uskuteczniam, nawet w numerach, które nie są phonkowe jak chociażby w remiksie „Spytaj policjanta” Osy. To samplowanie rapu mega mnie kręci; kiedyś nikt sobie tego nie wyobrażał i wręcz było to źle widziane, a teraz to robię nagminnie i na „Rulecie” jest pełno próbek z rapu. Wręcz wydaje mi się, że powoli staje się to jednym z lejtmotywów mojej muzy – to, że nie wycinam samych bębnów czy pojedynczych instrumentów, tylko całe numery, które bardzo często są same przecież oparte na samplach. To jest chyba rzecz, którą najbardziej wyciągnąłem z phonków i też szerzej całego Memphis.

Ciągłe przesamplowywanie utworów, które nagrywały kolejne pokolenia, często już po kilku latach martwych, lokalnych gangusów z nad brzegu Missisipi było zawsze nie dość, że znakiem rozpoznawczym tamtejszej sceny, to jednocześnie też zupełnie niesamowitym sposobem na dbanie o środowiskową pamięć i żywotność starych numerów. Czy podobnie zadziała na naszym lokalnym rynku rapowym, który od samplowania swojej historii zwykle dotychczas stronił? To się jeszcze okaże, ale patrząc chociażby na to, jakie cuty pojawiły się na nowym – żadną miarą nie phonkowym – Włodim być może nadszedł właśnie czas, by stara szkoła z nową wspólnie odbiła się od przeszłości i dalej raźno szła naprzód. To, co aktualnie jest natomiast pewne, to że można już zagrać całego seta składającego się tylko i wyłącznie z polskiego phonku; i będzie to doprawdy mocny i szeroki miks. Głośniki niskotonowe będą przy nim chodzić pewnie jak Tommy po getcie, a opony w furze dymić jakby SpaceGhost palił swój… Purrp. Trzeba tylko Tesla Sport Carbon Żabsona połączyć z Driftem Etera i Młodego Korsa, z Polo KU88ONa i Konesera przejść w Wacka Flockę Otsochodzi i Young Igiego, a KURTYZANKĘ ZA 2 DYCHY Osy i Gicika skleić z Trendem Kobika . Bo weź, wciąż zmienia się trend… Czy to dobrze czy źle? Nigdy nie było inaczej, a ty sobie tam wierz, w co chcesz.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.
Komentarze 0