Stylu nie kupisz, za to „M O V I E” już tak. Recenzujemy nową płytę Crank Alla

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Snapinsta.app_344204266_140075958928209_2292631723053515857_n_1080.jpg
Fot. Crank All/Instagram

Z początkiem tego tygodnia na serwisy streamingowe trafił pierwszy oficjalnie wydany album pewnego młodego Polaka nieskażonego już komuną. Wypuściło go E1 – czyli label zarządzany przez HAŁASTRĘ. Szczerze – ten longplay jest jednym z mocniejszych kandydatów do tegorocznej krajowej topki.

Cisnę swoją ścieżką, a nie z resztą / Twoją idzie większość, to się nie dziw, że cię depczą / Cisnę swoją ścieżką, a nie z resztą / Czasem tracę przez to, czasem tracę przez to – niespełna trzy lata temu nawijał CRANK ALL w singlowym numerze ze swojego debiutanckiego krążka, wydanego w 2020 roku AMERICANO MIXTAPE. Uwagę od razu przykuwa bardzo charakterystyczna okładka, którą narysował portugalski writer, tatuażysta i podwórkowy wolnomyśliciel HATORY PABLLO. Gościnnie pojawili się na nim Kot Kuler i Berson, a do tego bity były tam – wbrew wciąż panującym rzemieślniczym, trapowym standardom – równie eklektyczne, jak spójne. Surowe lecz gęste, świeże, klasyczne i po wielokroć zaskakujące.

Pierwsze skrzypce na tym mixtejpie grał jednak jego gospodarz. Równie bystry, jak bezczelny, przećpany acz elokwentny, miejski awanturnik ze słabością do gęstych, precyzyjnych rymów i… sporej dezynwoltury w ich wypowiadaniu do mikrofonu.

Jego lubość do newschoolowych patentów pobrzmiewała znajomością starej szkoły. Liczbą punchline’ów padających na tym krążku mógłby obdzielić kawał środowiska, a za niezbędne w rapie chamstwo powinien dostać order. Chłop brzmiał, jakby na tej scenie i na melanżu zjadł zęby.

Ja to jeszcze pamiętam Myspace’a – pierwszy numer zrobiłem chyba w 2009 roku, a pierwszy mixtape puściliśmy z ziomalami w 2013 – ale potem robiłem parę numerów na rok. Jakieś przerwy w życiorysie mi się czasami zdarzały i dopiero jak mi się udało zamknąć „AMERICANO”, to było dla mnie wow, skończyłem solowy projekt – mówi CRANK ALL, kiedy się wreszcie zdzwaniamy po dwóch latach zdawkowych wymian wiadomości na insta. Ze znanymi z jego klipów nieodłącznym petem w paluchach i zawadiackim uśmiechem na ustach w mig jednak przechodzi do teraźniejszości. Odblokowałem się i robię teraz właściwie trzy projekty naraz. „M O V I E” mam już skończone i wychodzi teraz w E1. We wrześniu chcę puścić EP-kę na samych phonkach, a później będzie jeszcze domykające tę geograficzną trylogię „ASIANO MIXTAPE”, ale to już plan na przyszły rok. Robię teraz dużo i gładko mi idzie – sprawnie piszę numery i mam z tego wszystkiego mocniejszą fazę.

Zanim jednak CRANK ALL przybił się z Hałastrą na swój pierwszy longplay w głównym obiegu, wypuścił jeszcze własnym sumptem drugą część wspomnianej trylogii geograficznej. Wydany w zeszłym roku AFRICANO MIXTAPE. I tu znów, za w mig rozpoznawalną okładkę, odpowiadał HATORY PABLLO. Pośród gości pojawili się kolejni osiedlowi styliści (Kwiatek Haze, Książe Mazowiecki i Bonson), a bity były rozstrzelone pomiędzy rozpłyniętymi niemieckimi trapami spod znaku UFO361 i równym, klubowym techno od Dra Ortaliona. Rozpoczynające się najbardziej charakterystycznym brzmieniem współczesnego grajmu CALLCENTER płynnie przechodziło w nowojorską boom-bapową klasykę, kurierskie, phonkowe SHIMANO okazało się jednym z ciekawszych numerów roku, a klip do B€ZROBOTNY £ECZ OBROTN¥ dołączył do wąskiego grona najlepszych krajowych obrazków z równie brudnej, jak stylowej ulicy.

Jestem dziwny i trudny, a ty ślepy i marny / Także do mnie nie gadaj jak cię system już stłamsił – nawijał tam CRANK ALL, wykładając przy okazji swoje artystyczne credo – napisany farbą na murze manifest osobności, bezczelności i kontrkultury. Manifest, którego będzie się trzymał… dopóki nie najdzie go ochota zrobić coś innego. Nigdy nie lubiłem takich generycznych, misternie poukładanych rzeczy i to chyba słychać. Na tym „AMERICANO MIXTAPE” niektóre bity były wręcz kakofoniczne. Jak tak sobie patrzę na naszą scenę, to wydaje mi się, że moje rzeczy są nieco inne. Tak w kwestii bitów, jak i moich rozkminek, wszystko wychodzi mi jakieś takie dziwne – stwierdza CRANK ALL, którego twórczość wpisuje się poniekąd w długą tradycję podszytych klubową elektroniką i grafficiarskim hardcorem, awanturniczych pogłosów Krakowa, a jednocześnie - jak większość nagrań rejestrowanych w tym mieście – wydaje się zupełnie autonomiczna.

Firmy na pewno słuchałem za dzieciaka, a tak to nigdy nie było mi po drodze z krakowskim rapem. Zawsze patrzyłem szerzej niż tylko na własne podwórko.

CRANK ALL

Szerzej niż tylko na rap, szerzej niż na jakiekolwiek rządzące nim podziały. Niektórzy zdecydowanie za bardzo się wczuwają. Ja na przykład lubię sobie posłuchać technicznego rapu i sam uważam, że mój rap jest w chuj techniczny, ale się z tym nie pucuję i nie twierdzę, że to jedyna słuszna droga. Już dawno się oduczyłem tego, żeby zaznaczać te wszystkie rymy, które tam upycham – nic nie sylabizuję, nie uwypuklam i tak sobie nawijam, jakby wcale techniczne nie były. Bo doceniam też melodię i klimat.

Pierwsza połowa lat dwa tysiące dziesiątych to była chyba taka kulminacja tego technicznego rapowania. Syndrom Eminema wjechał na grubo i każdy silił się na te misternie poukładane, wielokrotne rymy czy inne przyspieszenia. I nagle w 2016 roku był ten cypher XXL w którym byli 21 Savage czy Lil Yachty. I jak Kodak Black zaczął tam mamrotać, to trochę się zmieniło – nagle bardziej zaczął się liczyć klimat niż technika i wczuta. Wszyscy po prostu wajbowali i to moim zdaniem przekłada się też na inne elementy kultury, bo jak spojrzysz na mury to też mniej więcej w tym samym czasie zaczęło być bardziej ignorancko i abstrakcyjnie, krzywe linie w całym mieście, krzywe ale stylowe. Swoją drogą to już chyba się raz zdarzyło jakieś kilkanaście lat temu, wiec historia zatoczyła koło. A w sumie to ja się nie znam, więc co tu będę pierdoliłj.

Podobnie jak wielu innym wychowankom Krakowa – od Intoksynatora przez Wysoki Lot aż po ĆPAJ STAJL – nieobce mu są także i inne elementy hiphopowej kultury. Ja tam się nie wczuwam i trochę mam zbyty z tych, co za mocno to robią. Sam nie uważam się za jakiegoś turbowritera, ale jak coś tam sobie piszesz mniej lub więcej, to wydaje mi się, że to krystalizuje twoją stylówę; nie tylko w kwestii literek, ale ogólnie. I wtedy też chyba lepiej rozumiesz tę całą hiphopową, nihilistyczną filozofię. Bardziej to czujesz: rap i jego konteksty. Podobnie jest też pewnie z deską… Bo jak jesteś jakimś łebkiem, co się przed monitorem zajara którymś amerykańcem i coś sobie zaczyna klepać, to jak w ogóle nie jesteś w tej kulturze, to może wyjść trochę kulawo. Nie tak jak powinno.

CRANK ALL kulturę kuma i dlatego na nowym krążku poza drillami, phonkami i kilkoma takimi kwasowymi mózgojebami jest też bit od Urbka z Dinali. Jest Hades, Koneser, HAŁASTRA, Żyto, Hormon NFZ i instagramowy awanturnik znany jako originalroadman. Jest kolejna okładka od HATORY PABLLO i nazywa się to M O V I E, bo tam te nazwy numerów są takie mistyczne i filmowe, jest dużo różnych nawiązań i odwołań. I choć same te utwory już takie kinematograficzne zawsze nie są, to jest to taki trochę concept album… ale nie do końca. No i jest to też trochę gra słów, że wiesz – teraz MÓWIĘ – znów wybuchając śmiechem CRANK ALL podsumowuje koncepcję pierwszego albumu w oficjalnym obiegu. I pierwszego, który Hałastra wydaje pod szyldem E1, a nie jest to ich własny krążek.

Z chłopakami poznaliśmy się, kiedy grałem w Krakowie support przed ich koncertem. A że złapaliśmy jakąś wspólną lotkę, to najpierw pojechałem z nimi w dalszą część trasy promującej „Sztukę drugiego obiegu”, a później przybiliśmy się, że wydam u nich płytę. Oni robią zajebiste, klimatyczne rzeczy, a że teraz na pewno zyskają więcej rozpoznawalności po CLUB2020, to chcą włożyć to wszystko we własny label. Zresztą całą tę płytę – dwadzieścia numerów, z których dwa finalnie spadły z tracklisty, bo jakoś tam nie pasują – zrobiliśmy z Kwiatkiem na trzech sesjach u nich w studiu.

Osiemnaście utworów, które finalnie składają się na zawartość M O V I E jest idealnym dowodem na to, że… stylu nie kupisz. Czy biciory bierze CRANK ALL od worka czy Miroffa, 2K’a czy Urbka, ka-meala czy – odpowiedzialnego za sporą część płyty – Pieruuna, zawsze są to instrumentale równie klimatyczne jak zaskakujące, chwytliwe czy wręcz hitowe acz po wielokroć eksperymentalne i zgrzytliwe, wpisujące się w aktualne trendy, a jednocześnie… międzystylowe. W procesie reżyserii tego spektaklu dźwiękowego, krakowski weirdo dowodzi jednak nie tylko, że ucho do podkładów ma czujniejsze niż większość sceny, ale też obsadę potrafi dobrać na wskroś charyzmatyczną i jeszcze na jej tle błyszczeć jak któryś legendarny bohater 90sowego kina akcji. H.W.D.P. Hemp Gru gra symfonię – nawija CRANKZ w chuligańsko świadomym BOOMBACLAAT, jednym wersem budując didaskalia dla całego tego przedstawienia. Jest tu bowiem zarazem brudno, hardo, jak i podniośle czy wręcz niekiedy mistycznie. Jak między słowami noszę se kosę a trzeba to włożę słychać dźwięk klingi ostrzonej o asfalt, robi się doprawdy filmowo i jest to kino równie wciągające jak wiarygodne, stylowe ale też na wskroś bezkompromisowe. Bo kiedy w TERMINALU padają słowa to ulica, którą gardzisz, to jest to chyba najlepsze ostrzeżenie, że od tego seansu niejeden się odbije.

Ice T stwierdził swego czasu, że rap jest przezabawny, ale jeśli cię nie śmieszy, to zapewne cię przerazi. Słowa te jak ulał pasują do twórczości CRANK ALLA, który w swoich bystrych zbitkach słownych i niesztampowych adlibach po wielokroć jest bardzo dowcipny, a jednocześnie w swojej ekspresji na tyle konfrontacyjny i chamski, że wielu tego żartu nie przełknie. Co właściwe dla ciebie ma być właściwe dla mnie? Patrz w swoją michę klaunie; mamy wizje inne całkiem – podsumowuję tę kwestię krakowianin w bodajże najbardziej klasycznym numerze z tego krążka; stanowiącej oddech od współczesnych perkusji i wprost industrialnej palety brzmień, przyjemnie bujającej FIKCJI. Luz i spontaniczność słychać tymczasem u niego w każdym kolejnym wersie, który wypluwa do bitu.Jak choćby w rozpoczynającym się przyspieszonym, soulowym samplem à la Kanye West, podbitym ciężką, przesterowaną, basową stopę CLIFFHANGERZE, w którym rapuje: Zrzucam balast, zachowuje balans / A niejeden balas, niejedna pała / Zapewne by chciała, żebym znów wyjebał się na baniak / Ale jest plot twist (plo- plot twist), raczej to nie nastąpi / To cliff hanger… Zostawiam w niepewności.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.
Komentarze 0