Kontynuacja jednego z najpopularniejszych hiszpańskich seriali to nowe intrygi, romanse i zbrodnie. Piąta odsłona Szkoły dla elity – tak, jak każda poprzednia – również znalazła się wśród najchętniej oglądanych produkcji w Polsce.
Jak to zwykle bywa – wraz z kolejną serią jedni bohaterowie odchodzą, a pojawiają się nowi. Tym razem wprowadzenie dwóch postaci przynosi kompletny chaos.
Isadora to topowa DJ-ka z Ibizy. Pewna siebie, ale bardzo samotna; zmagająca się do tego z uzależnieniem od narkotyków. To właśnie ona namiesza w życiu księcia Phillipe’a, a pod koniec sezonu znajdzie się w samym centrum wydarzeń. Tę dwójkę łączy więcej niż tylko gigantyczny majątek. Poruszona zostaje bowiem tematyka przemocy seksualnej – z perspektywy oprawcy i ofiary. W przypadku Phillipe’a to wątek, który funkcjonował już wcześniej, a teraz zostaje rozwinięty. Isa pada z kolei ofiarą gwałtu na jednej z imprez, ale jej historia zostaje ucięta. Być może w kontynuacji hiszpańskiej produkcji przyjdzie czas na poszukiwanie sprawiedliwości i ukaranie sprawców?
Razem z Isadorą do hiszpańskiej szkoły przychodzi Ivan. Wokół niego skoncentrowana jest fabuła młodzieżowego serialu na tym etapie. Z początku nastolatek wydaje się być typowym kapitanem szkolnej drużyny; synem znanego piłkarza, najpopularniejszym chłopakiem. Szybko okazuje się jednak, że to postać, z którą wiąże się ważny wątek – odkrywania własnej orientacji seksualnej. Sportowiec, zmagający się z toksyczną męskością – wpajaną od dziecka w domu rodzinnym i na boisku – zaczyna mieć problem z tożsamością, gdy poznaje Patricka. Ivan plus ojciec plus kolega ze szkoły i jego siostra tworzą zresztą przedziwny miłosny czworokąt, który mógł stanowić asumpt do zajęcia się tematami groomingu i gaslightingu. Kończy się jednak na licznych scenach seksu i nagłych przemianach. Znowu brakuje pogłębienia, a postaci zostają sprowadzone do roli stereotypowych wydmuszek. Weźmy na przykład Bilala. Jedyny czarnoskóry bohater jest biednym imigrantem z Afryki, który pojawia się tu tylko po to, żeby poróżnić Samuela z Omarem.
Dorzućmy do tego jeszcze wątek kryminalny i mamy esencję Szkoły dla elity. Kolejny raz ma miejsce śledztwo, próba zatuszowania morderstwa i wzajemne oskarżenia. Tyle, że w piątym sezonie to dochodzenie tylko miesza – już i tak chaotyczne – wątki. I choć sporo się dzieje, potencjał binge-watchingowy jest bliski zeru. Bo akcja staje się przewidywalna i właściwie dopiero w finale otrzymujemy wyczekiwane mięso. Nie, nie chodzi o następnego trupa. Na poziomie łączenia kryminału z teen dramą – Élite niezmiennie odnotowuje więc tendencję spadkową.

Na wysokim poziomie pozostaje natomiast rozmach realizacyjny i wizualny – wyszukane kostiumy, selekcja muzyczna i zjawiskowe lokacje. Niektóre sceny – zwłaszcza miłosnych uniesień i narkotycznych lotów – wyglądają jednak jak nieudane próby naśladowania Euforii. Poza tym – trudno oprzeć się wrażeniu wtórności i powielania tych samych schematów. Na nic zdaje się odświeżenie obsady, gdy uwikłanie w rywalizacje, zemsty czy romanse pozbawione jest chemii.
Jest już pewne, że ciąg dalszy Szkoły dla elity nastąpi. Wskazuje na to nie tylko sam finał bieżącej serii, ale także potwierdzone informacje o przedłużeniu produkcji. Może jednak lepiej byłoby definitywnie powiedzieć sobie dość, skoro tak niewiele zostało z przełomowej serii?

Komentarze 0