Po "W lesie dziś nie zaśnie nikt" macie ochotę na więcej slasherów? Oto nasza szóstka faworytów

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
nastpny.jpg

Krew, flaki, piła mechaniczna. To zdecydowanie nie są filmy do wspólnego rosołku z dziadkami.

Za nami premiera W lesie dziś nie zaśnie nikt, pierwszego tak głośnego polskiego horroru od dawna. Wielka szkoda, że kina gatunkowego jest w Polsce stosunkowo niewiele, a jego realizacje cieszą samym faktem istnienia, niekoniecznie jakością. W zasadzie slasher Bartosza Kowalskiego podpada pod tę kategorię - mimo wielu udanych pomysłów i kilku zmianach formuły, można było odczuć, że to film wtórny, aczkolwiek nie wszyscy w redakcji mają na jego temat podobne zdanie.

Slashery jako gatunek funkcjonują już ponad 40 lat. Od Teksańskiej masakry piłą mechaniczną z 1974, Halloween z 1978 roku i Black Christmas z 1979 po Cabin in the Woods z 2011, ten podgatunek horroru rozwijał się w różne strony, stworzył swój kanon i filmy, które z tym kanonem dyskutowały. Niestety, W lesie dziś nie zaśnie nikt na tym tle wypada blado, choć dostarcza rozrywki i niemal podręcznikowo realizuje pewne konwencje. To, co było w nim najlepsze, to elementy oryginalne, jak choćby źródło zła, które zamieszkało w lesie. Na plus można zaliczyć czasem bardziej, czasem mniej udane próby samoświadomości. To dobra lekcja na potencjalny sequel - skoro zrealizowano pewne konwencje, następnym razem warto je złamać i eksploatować to, co świeże i najciekawsze.

W oczekiwaniu na wieści o takim przedsięwzięciu wybraliśmy dla was kilka naprawdę dobrych slasherów - i tych bardziej tradycyjnych, i tych niekonwencjonalnych. Te filmy traktuje się często jak zgniłe jabłka kina, czy śmieciową rozrywkę i w wielu przypadkach to prawda. Ale Halloween Johna Carpentera, Koszmar z ulicy Wiązów Wesa Cravena, Teksańska masakra piłą mechaniczną czy filmy Dario Argento ocierają się jeśli nie o wielkie, to na pewno bardzo wpływowe kino, które swoimi korzeniami sięga do Psychozy Alfreda Hitchcocka. Oczywiście nasza lista to tylko wybór - dobrych slasherów jest naprawdę sporo i warto eksplorować ten obszar!

1
Krzyk (1996), reż. Wes Craven

Dla jednych definicja guilty pleasure, dla innych bardzo udana gra z konwencjami, które już w 1996 roku były bardzo ograne. Krzyk to ciekawy przypadek, bo działa zarówno jako slasher z ciekawym rozwiązaniem fabularnym, jak i pastisz tego typu filmów. Wes Craven wiedział, co robi, w końcu nakręcił jeden z najbardziej kanonicznych slasherów - Koszmar z ulicy Wiązów. Krzyk wciąga w swoją intrygę i eksploruje najróżniejsze odcienie psychologicznej manipulacji, zarówno na ekranie, jak i na widzu. W jakimś stopniu to także dziecko swoich czasów, skąpane w pastelowym blasku drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, co tylko przydaje mu uroku. Zapewne widzieliście ten film wiele razy - wchodził w skład polsatowskiej rotacji - ale warto do niego wrócić po latach, z inną perspektywą.

2
Maniak (2012), reż. Franck Khalfoun

Kolejna interesująca pozycja, bo dochodzi tutaj do rzeczy wręcz niespotykanej: remake jest o wiele lepszy od oryginału. Maniak po raz pierwszy pojawił się w 1980 roku za sprawą Wiliama Lustiga. To film niepokojący, brudny i na dobrą sprawę półamatorski. Pełen dobrych pomysłów, ale kulejący pod względem ich realizacji. Co innego remake z 2012. Franck Khalfoun mistrzowsko uwypuklił to, co było najlepsze w oryginale i poprawił te aspekty, które z budżetowych powodów nie były najwyższej jakości. W tytułowej roli wystąpił Elijah Wood, a cały film jest kręcony z perspektywy pierwszej osoby, co jest bardzo udanym zabiegiem, powiększającym wymiar grozy. Świetny, oślizgły i niepokojący horror!

3
Następny jesteś ty (2013), reż. Adam Wingard

Następny jesteś ty to bardzo udana realizacja podgatunku zwanego home invasion, która ma wiele cech tradycyjnego slashera. Adam Wingard nakręcił kilka dobrych horrorów i jeden koszmarny (nie oglądajcie remake'u Blair Witch, lojalnie ostrzegamy, że kompletnie nie warto), ale ten film z 2013 to jego szczytowe osiągnięcie. Zamiast odhaczania kolejnych ofiar do końca, w pewnym momencie role zostają obrócone i ostatnia bohaterka może wziąć sprawy w swoje ręce. Nie jest to arcydzieło kina, ale pełen napięcia, satysfakcji i rozrywki horror, który igra z tradycyjnymi konwencjami.

4
Tenebrae (1982), reż. Dario Argento

Filmy Dario Argento zasługują na osobną listę, można dyskutować też, czy akurat Tenebrae pasuje na listę slasherów (formalnie mówi się o nich giallo). Ale nic to, przy rozmowie o horrorach nie można pominąć włoskiego mistrza. Tenebrae nie jest może najlepszym filmem Argento, ale z pewnością jednym z najbardziej krwawych. Historia zabójcy zainspirowanego brutalną książką niesamowicie wciąga, a wizualny styl reżysera nie zestarzał się ani o jotę. Za muzykę odpowiada oczywiście formacja Goblin i w zasadzie ten fakt i nazwisko reżysera powinny wystarczyć za rekomendację.

5
Teksańska masakra piłą mechaniczną (1974), reż. Tobe Hooper

Film Tobe'a Hoopera wywołał wiele kontrowersji. To krwawa rzeźnia, co w 1974 roku nie było aż tak wszechobecne, jak teraz. Oczywiście, ta makabra zasługuje na uznanie, ale to niekoniecznie najmocniejsza cecha filmu. Obrzydliwy, opresyjny klimat i ponura, skuteczna do bólu (dosłownie) postać Leatherface'a zostają oddane dzięki kapitalnym ujęciom. Dzisiaj na pewno nie szokuje tak bardzo, jak w momencie premiery, ale to niesamowity horror, który ze wszech miar broni się do dzisiaj.

6
Dom w głębi lasu (2012), reż. Drew Goddard

Modelowy przykład wykręcania konwencji, film jednakowo zabawny, straszny, jak i zaskakujący. Spora w tym zasługa scenariusza, napisanego przez reżysera filmu Drew Goddarda we współpracy z Jossem Whedonem, który zanim został bogiem marvelowskiego uniwersum, udanie łączył horror z komedią w Buffy: postrach wampirów. Dom w głębi lasu zaczyna się jak standardowy do bólu slasher, z grupą nastolatków rzuconych na pastwę zjawisk rodem z Evil Dead. Ale ani stereotypy postaci, ani fabuła nie przebiegają w przewidywalny dla slasherów sposób i ten film do dzisiaj inspiruje innych do tworzenia swoich dyskusji z konwencjami, jak np. w rewelacyjnym The Last Girls z 2016 roku.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.